Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34

-Co my teraz zrobimy?! - panikowała dziewczyna.
-Granger uspokój się! Chodź.
-Gdzie mam iść! Na merlina dostaniemy szlaban! - ślizgon złapał dziewczynę w talii i dłonią przymknął usta gryfonce. Pociągną gryfonke w najciemniejszy kąt za dużym teleskopem. Hermiona siedziała przed Draco, bo ten wciąż ją mocno trzymał. Nagle do pomieszczenia weszła profesor z aurorem.
-Nie mogę w to uwierzyć! - krzyknęła McGonagall.
-Przed jego śmiercią z nim rozmawiałem. Pokazał mi wspomnienie dotyczące Pottera.
-Na Merlina! No nic, musimy znaleźć moją różdżkę. Gdzie ona mogła mi wypaść?!
-Znalazłem! - krzyknął auror, gdy McGonagall była w pobliżu teleskopu. Po chwili oboje wyszli z pomieszczenia. Draco i Hermiona jeszcze chwilę siedzieli blisko siebie. W końcu wstali i ruszyli w stronę wyjścia.
-Czekaj, nie możemy wyjść w takich wygniecionych ubraniach! - zapewnił Draco wyciągając różdżkę. Gdy miał wypowiedzieć zaklęcie wtrąciła się Hermiona.
-Zaraz, zaraz.. Draco.. To nie jest twoja różdżka!
-No tak! Czyli...
-..McGonagall musi mieć twoją. Najwyraźniej ją gdzieś tu zgubiła, a jak wstawaliśmy przez pomyłkę wziąłeś jej różdżkę!
-I że ta stara wiedźma się nie domyśliła?
-Wiesz, ostatnio jest trochę zapracowana. No nic, wystarczy ze do niej pójdziesz.
-Zwariowałaś?! To poniżające! Jakoś zdobędziemy ją sami.
-Pf, ty ją zdobędziesz.
-Nie pomożesz mi? Wiesz że znam wszystkie tajemnice o horkruksach, gdyby tak nagle..
-Wiedziałam żeby ci nie ufać. Rusz się, musimy jej ją zabrać!
Wychodząc z wieży astronomicznej na korytarzu nie zastali nikogo. Szli na palcach, trzymając się blisko siebie. Przy każdym zakręcie zaglądali zaa ściany. Po którymś razie jednak usłyszeli za sobą gruby głos.
-Przed kim uciekacie? Kto ma was nie zobaczyć? - na dźwięk tego głosu podskoczyli z krzykiem, upadając na podłogę. - Jestem aż tak straszny?
-Dzień Dobry profesorze Slughorn . - powiedzieli razem, wstając.
-A więc? Przed kim się chowacie?
-My.. Przed... Śmierciożercy! Tak przed śmierciożercami!
-Śmierciożercami? Przecież wszyscy wiedzą że mamy teraz najlepszą ochronę jaka mogła być. Więc mnie nie oszukujcie. Wiem że uciekacie przed Szalonookim Moodym. Sam przed nim uciekam, jego oko mnie trochę przeraża.
-No tak, przed Szalonookim!
-No to życzę szczęścia! - powiedział odchodząc.
-Mądry to on nie jest. - mruknął cicho Draco. - Masz pomysł jak zdobyć różdżkę?
-Będzie to na prawdę trudne! W końcu McGonagall ma ją zawsze pod ręką.
-Damy jakoś rade.
-Co tu robicie? - zapytał Harry, wychodząc zza zakrętu.
-E..My!
-Tak, wy. Co wy kombinujecie?
-Wiesz, szukamy horkruksa. Przemyślałem to co powiedziała Granger i możliwe że Voldek gdzieś go tu schował, nie? - wtrącił się Draco.
-Tak, też o tym myślałem. Jednak teraz trochę się śpieszę. Jak znajdziecie jakiś ślad to dajcie znać! - powiedział odchodząc.
-Na Merlina! Czemu tak dużo ludzi tędy chodzi?
-Lepiej stąd chodźmy. - powiedziała. Szli korytarzami próbując wypatrzeć w tłumie profesor McGonagall. W końcu Hermiona kątem oka spojrzała za okno. Zobaczyła tam upragniony cel.
-Draco! Patrz tam! - szepnęła wskazując za okno.
-Jest! Ale czekaj.. Opuszcza Hogwart.. -Rzeczywiście, czyli na razie nie odzyskamy różdżki.
-Ash! Czemu zawsze coś takiego przytrafia się mi!
-Nie narzekaj. Ciesz się ze masz zastępczą.
-Nie umiesz pocieszać. - Szli przepychając się przez tłum. Nagle Hermiona ujrzała niską kobietę z kręconymi włosami, ubraną w różową do kolan sukienkę. Draco najwyraźniej także ją ujrzał bo nagle się zatrzymał. Gyfonka poszła w jego ślady. Dolores Umbridge stanęła przed dwójką uczniów. Na twarzy miała wymalowany przesłodzony, fałszywy uśmiech.
-Draco, nie widzieliśmy się długo. Nie sądzisz? - zaczęła nie zwracając na gryfonke najmniejszej uwagi.
-Tak i niezmiernie się z tego powodu ciesze. - powiedział uśmiechając się. Hermionie rzucił się w oczy wywieszony na szyi kobiety naszyjnik. Wyglądał zupełnie tak jak medalion Slytherina, który widziała w myślodsiewni.
-Myślę, że możemy się spotkać w moim nowym gabinecie, nie uważasz?
-Nowym gabinecie?
-Przyjęłam stanowisko nauczyciela OPCM, za profesora Snape'a. To do zobaczenia Draco. - wyminęła zaskoczoną dwójkę z uroczym uśmiechem.
-Kto przyjął tą diablice?!
-Wygląda na to że ministerstwo przejęło kontrole nad Hogwartem. Najwyraźniej McGonagall wybrała się do ministerstwa.
-To bardzo możliwe Granger.
-Właśnie, widziałeś jej naszyjnik?
-Nie jestem dziewczyną, nie patrze na takie rzeczy.
-Nie o to chodzi! To było Sam-Wiesz-Co. Medalion Salazara Slytherina, wygląda identycznie!
-Ale.. Dumbledore mówił ze medalion jest w jaskini nad morzem..
-Łatwo go podmienić!
-Umridge mogła mieć tania podróbę.
-Jak nie spróbujemy nie zobaczymy. Pójdziesz do gabinetu tej flądry i ją zagadasz, ja w tym czasie pod peleryną niewidką sekretnie wezmę medalion.
-Masz coraz głupie pomysły Granger. - mruknął ślizgon łapiąc się za blond czuprynę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro