12
Hermiona zerknęła na puchona. Po chwili wstała i pobiegła w stronę zamku. Skierowała się w stronę schowka gdzie jeszcze przed chwilą była z Draco. Na prawdę musiała się dowiedzieć, czy tą osobą był Marcus.
Wchodząc do schowka nie zastała nikogo, więc szybkim krokiem skierowała się do lochów.
Przed schodami go zobaczyła. Stał ze smutną miną i patrzył przez okno. Gryfonka podeszła do niego.
- To Marcus, prawda? - Spytała. Chłopak nie odpowiedział nic. - Draco.. - W tym momencie jej głos się załamał, a łzy wypełniły jej oczy.
- Granger, idź sobie. - Mruknął oschle.
- Pójdę, jak mi odpowiesz. Ten w bibliotece to był Marcus?
- Nie, to nie on. - powiedział obojętnie. - A teraz Granger idź sobie, nie mam ochoty na twoje towarzystwo.
- Zapomnijmy o naszej wcześniejszej rozmowie. Powiedz mi prawdę. - Powiedziała. Draco po chwili złapał ją za nadgarstki. Nie powiedział nic, tyko wpatrywał się w jej brązowe oczy. W pewnym momencie spuścił głowę tak żeby gryfonka nie zobaczyła jego łez.
- Draco...
- Idź stąd.
Hermiona nie odeszła. Nie chciała go zostawiać. Malfoy stał i patrzył się w podłogę. Hermiona nagle szybko podeszła do niego i przytuliła się tak, że Draco drgnął. Właśnie tego potrzebował. Potrzebował miłości. Miłości od drugiej osoby. A tą miłość dała mu ta gryfonka, którą wyzywał i upokarzał przez wiele lat. Teraz to się zmieniło. Teraz chce mieć ją przy sobie, chce budzić się przy niej rano, chce szeptać do jej ucha słówka, których nie słyszała żadna dziewczyna. Dla niego Hermiona nie była zwykłą dziewczyną, była kimś kogo potrzebował.
Gdyby ktoś mu rok temu powiedział że będzie przytulał się do Granger wyśmiał by go i potraktował jakimś zaklęciem. To dowód na to że miłość zmienia wszystko, że zmienia nas i całe nasze życie.
Gdy Hermiona chciała się od niego odsunąć, ślizgon przyciągnął ją szybko do siebie.
- Zostań tak, proszę. - Wyszeptał do jej ucha. Dziewczyna położyła jego głowę na ramieniu i przymknęła oczy. Było jej tak dobrze. Teraz czuła się bezpiecznie. Bezpiecznie przy Malfoy'u z którym nienawidzi się od pierwszej klasy.
- Draco... Co czujesz? - Spytała cicho.
- Czuje twoje perfumy. - odpowiedział.
- Ale, co czujesz, no wiesz...
- A ty co czujesz?
- Ty mi najpierw odpowiedz. - Draco tu się zawiesił. Gdyby nie to, że się bał i gdyby nie jego misja, powiedziałby jej wszystko tu i teraz.
- Nic nie czuje. Jakiś czas temu założyłem się o ciebie, Granger. - Powiedział omijając jej wzrok. Bardzo żałował że jej to powiedział, ale przecież nie miał innego wyjścia.
- Zaa- zalożyłeś? - Spytała oddychając go od siebie.
- Założyłem, a teraz spadaj szlamo. - Hermiona z niedowierzaniem pobiegła w stronę dormitorium.
Draco po prostu podparł się o ścianę i zaczął się wyzywać w myślach. Gdyby nie jego ojciec, Voldemort, Bellatrix.. Gdyby nie śmierciożercy wszystko wyglądałoby inaczej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro