Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Hermiona i Draco szybko wyszli z biblioteki. Gdy Filch poszedł w stronę swojego gabinetu, Hermiona zdjęła z nich pelerynę niewidkę. Draco rzucił jej wściekłe spojrzenie, ale zaraz złapał ja za rękę i ruszył tylko znanym mu kierunku.

- Puść! Malfoy! - Krzyczała wyrywając się. Blondyn tylko przewrócił oczami. Za chwilę dziewczyna znów zaczęła się wyrywać. Ślizgon przyciągnął ja szybko do siebie i wtulił się w nią.

- Tak się boje Granger. - Szepnął.

- B-boisz się? - spytała, niepewnie przytulając się do chłopaka.

- Boje się.

- Czego?

- Ciebie Granger. - Powiedział odkrywając się od dziewczyny.

- Ee.... - Jęknęła gryfonka. Na twarz ślizgona momentalnie wpełzł uśmiech.

- Szkoda że nie widziałaś swojej miny! - Szepnął.

- Czemu szepczesz? - Szepnęła, patrząc na niego.

- Ktoś idzie. Schowajmy się. - szepnął szybko, ciągnąć dziewczynę do pobliskiego schowka. W schowku można było wyczuć płyn, którym uczniowie myli podłogi na szlabanie. Hermiona czuła oddech i przyspieszone serce Draco. Nagle światło w schowku zapaliło się. Draco stał tuż przy dziewczynie trzymając zapaloną różdżkę. Gryfonka niepewnie podniosła głowę.

- Możesz zejść z mojej stopy? - Spytała. Po chwili do Draco dotarło to co powiedziała dziewczyna i szybko od niej odskoczył.

- Eh, przepraszam. - Powiedział siadając pod ścianą. - Po tym korytarzu krąży Snape i McGonagall, poczekamy tu trochę.

- Możemy przejść pod peleryną niewidką!

- Gdybyś ją jeszcze miała. - Mruknął.

- Ale .. - Hermiona chwilę pokręcila głową, ale nigdzie nie ujrzała magicznego materiału. Najwyraźniej musiała ją upuścić na korytarzu. Po chwili usiadła koło ślizgona. Draco patrzył się w jeden punkt, a Hermiona oparła głowę o półkę.

-Co robiłaś sama w nocy w bibliotece? - zapytał.

-Nie mogłam spać - odpowiedziała.

-Ale to nie znaczy, że możesz sobie tak o chodzić. Granger, po Hogwarcie krążą śmierciożercy.

-To moja sprawa. Nie powinieneś się w to mieszać! Sama bym się obroniła.

-Bez różdżki? - parsknął spoglądając na dziewczynę.

-Nie śmiej się ze mnie. - Mruknęła.

-Nie śmieje się. Po prostu śmiesznie marszczysz nos, jak próbujesz udawać odważną - zaczął się śmiać, a ta go szturchnęła.

-Ja nie udaje!

-Tak jasne. - Uśmiechnął się zadziornie i znów się na nią popatrzył. Dziewczyna spuściła wzrok na swoje dłonie, czując na sobie jego palący wzrok

-No dobrze. Dziękuje. - Powiedziała wreszcie, a chłopak miał uśmiech od ucha do ucha.

-Co? - dopytał, choć słyszał wszystko bardzo wyraźnie

-Przecież słyszałeś. - Zaśmiała się.

-Wiem, po prostu nigdy mi nie dziękowałaś - westchnął. - To taki cudowny widok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro