Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Księżniczka i Żebrak

Hermiona jak zwykle o 16, przechadzała się po parku ze swoimi dwoma owczarkami niemieckimi.

Uwielbiała te chwile gdy mogła się zachowywać tak jak miała ochotę, nie bojąc się co ludzie powiedzą o „jednej z wielkiej trójki". Te chwile z Astorem i Greenem, gdy na przemian latali po piłkę lub patyk rzucany przez brązowowłosą to była najprzyjemniejsza część jej dnia.

Gdy zaczęło się już ściemniać zawołała psy które szukały patyka, zapięła je na smycz i zaczęła iść w stronę wyjścia z parku.

Hermiona bałaby się sama w ogóle wychodzić przez tą bramę, gdyż obok niej zawsze można było spotkać nieciekawych ludzi. Bezdomni czarodzieje żebrzący o choćby knuta to nie był problem dla niej, najbardziej bała się pijaków którzy zaczepiali każdą dziewczynę. Hermiona idąc pewnie z psami na smyczy czuła się bezpiecznie słysząc powarkiwania psów w stronę pijaka który już chciał do niej podejść.

Po chwili znajdowała się prawie pod bramą gdy nagle zobaczyła kogoś kto wyglądał znajomo-pod mostkiem niedaleko bramy leżał bezdomny mężczyzna w obdartych szatach.

Zwykle sama nie podchodziła do takich ludzi ale widząc że jej psy patrzą na niego spokojnie oraz czując, że już gdzieś go widziała, podeszła do niego. Mężczyzna był wysokiego wzrostu, wychudzony że serce się jej krajało, o brudnej twarzy na której było jednak widać arystokratyczne rysy oraz długich ale brudnych blond włosach.

-Malfoy?-zapytała dziewczyna podchodząc bliżej,

-O co chodzi?,kto tu jest i czego ode mnie chce?-słychać było że dawny chłopak zawsze pewny siebie był strasznie wystraszony.

Co się z nim mogło stać przez te pięć lat od zakończenia wojny? Dlaczego dziedzic bogatego rodu i jedyny spadkobierca fortuny żyje jak kloszard?-to jedyne o czym myślała w tej chwili.

-Dracon Malfoy?-spytała, choć była absolutnie pewna tego co usłyszy.

-tak... chcesz się ze mnie pośmiać kimkolwiek jesteś?... proszę bardzo, wiem że zasłużyłem na to w pełni-ostatnią część powiedział jakby do siebie.

-Nie poznajesz mnie?-spytała zdziwiona.

-ODEJDŹ!!!! DAJ MI SPOKÓJ!!!-wykrzyczał wściekły.

Ten krzyk jednak był złym pomysłem. Psy słysząc jak jest traktowana ich pani, zaczęły warczeć i wyrywać się w stronę mężczyzny. Hermiona mocno trzymała smycz, ale jednak jedno z zapięć puściło, Astor warcząc rzucił się na Dracona boleśnie gryząc go w nogę. Oprócz warczenia, było słychać tylko krzyki mężczyny.

-ASTOR!!ZOSTAW!!! WARUJ!!!-krzyknęła Hermiona.

Pies momentalnie słysząc rozkaz pani się uspokoił i położył u jej nóg. Hermiona myśląc o tym jak to dobrze że Green się nie wyrwał z Astorem, kazała obu się położyć i po naprawieniu zaklęciem zapięcia, podeszła do mężczyzny bliżej. Dopiero teraz zauważyła że stracił on przytomność.

-No to super. Pierwsze spotkanie po latach i takie wrażenie-powiedziała Hermiona cicho.

Nie mogąc docucić Dracona, zastanawiała się co ma zrobić w tej chwili.

-Miotełko-zawołała.

Natychmiast obok niej pojawiła się uśmiechnięta skrzatka w schludnej sukience, kłaniająca się lekko swej Pani. Była to wolna skrzatka, co nie dziwiło nikogo kto znał Hermione i wiedział jak patrzy ona na wykorzystywanie skrzatów domowych, z czym nadal walczyła.

Miotełka pomagała Hermionie w zajmowaniu się domem od dwóch lat gdy bezskutecznie szukała pracy i w obdartej serwetce wpadła na Pokątnej na zamożną czarownicę ubraną w nowy płaszcz od Madam Malkin - Hermionę.

Od tego czasu z dumą zajmowała się jej domem, za co dostawała większe wynagrodzenie niż prosiła, miała sporo wolnego i odzywano się do niej z szacunkiem, co dziwiło inne skrzaty będące nadal w niewoli u innych zamożnych rodzin.

-Tak Pani? W czym mogę pomóc?-spytała Hermionę Miotełka.

-OJ!, co tu się stało?-zapiszczała skrzatka patrząc na nieprzytomnego Dracona, z którego nogi leciała krew.

-Miotełko mogłabym cię prosić abyś teleportowała tego mężczyznę do mojego domu, do największej sypialni dla gości i zajęła się nim?-spytała łagodnie Hermiona.

Miotełka dziwiła się, że jakiś obdarty człowiek ma gościć u jej pani,gdyż zwykle Pani nie miewała gości na noc, oprócz Ginny Potter i jej koleżanki od roku Pansy Zabini.

Jednak znając dobrze swoją panią i będąc jej wdzięczną za pracę, nie myślała nawet by zadawać jakieś pytania na ten temat.

-Oczywiście Pani. Miotełka dla pani jest gotowa zrobić wszystko-odparła zdumą skrzatka, po czym skłoniła się lekko i położyła na ramieniu mężczyzny rękę, na którą natychmiast zsunęła się spod rękawa sukienki drewniana bransoletka z napisem „Wolny skrzat" i teleportowała się w wyznaczone miejsce.

-Idziemy do domu-powiedziała stanowczo Hermiona do psów i w szybkim tempie zaczęli przemieszczać się w stronę położonego przy parku dużego białego, z brązowymi oknami domu.

Po zbliżeniu się do ogrodzenia Hermiona położyła rękę na bramie, która natychmiast się otworzyła i włączyło się światło w ogrodzie wzdłuż ścieżki do dużych podwójnych drzwi.

Tuż po wejściu do domu spuściła psy ze smyczy, które od razu pobiegły do kuchni zapewne napić się wody. Hermiona po odłożeniu płaszcza do garderoby, udała się po schodach do ostatniej sypialni po lewej,znajdującej się na pierwszym piętrze, naprzeciwko jej.

-Proszę Pani,Miotełka opatrzyła mężczyznę i położyła go na łóżku. Jednak nie może go dokładnie umyć, gdyż w tym stanie nie powinna go ruszać-odpowiedziała skrzatka pojawiając się obok swej pracodawczyni.

-Dziękuję ci Miotełko, jak zawsze mogę na ciebie liczyć-odpowiedziała Hermiona lekko się uśmiechając.

-Czy Miotełka będzie jeszcze potrzebna?-spytała skrzatka, a po chwili było słychać burczenie jej brzuszka.

-Nie, dziękuję ci bardzo. Teraz możesz pójść coś zjeść i się zdrzemnąć, jeśli chcesz-odpowiedziała jej pracodawczyni.

-Dziękuję Panii dobrej nocy. Miotełka przed snem zamknie jeszcze dom i nakarmi psy-odpowiedziała skrzatka i teleportowała się na parter domu, gdzie były drzwi wejściowe i na taras które miała zamiar zamknąć,kuchnia gdzie psy mają miski i obok kuchni jej sypialnia którą sama wybrała gdy Hermiona oferowała jej na początku jedną z sypialni dla gości.

-Dobranoc-powiedziała Hermiona wiedząc że skrzatka ma bardzo dobry słuch i udała się do sypialni w której leżał Dracon.

Po wejściu do oświetlonej sypialni zobaczyła Dracona leżącego w wyczyszczonych zaklęciem ubraniach, jak maksymalnie się dało nie ściągając ich. Jego noga była już opatrzona, obok na stoliku nocnym znajdował się dzbanek z wodą oraz dzwoneczek, gdyż skrzata może wezwać tylko właściciel lub pracodawca wołając jego imię. Innej osoby by z daleka nie usłyszał, dlatego Miotełka go zostawiła.

-Jak zawsze pomyślała o wszystkim-powiedziała cicho Hermiona, notując w pamięci by ponownie podziękować Miotełce rano.

Jednak jej szept, choć dla zwykłego człowieka ledwo słyszalny, dla mężczyzny który od dawna żyje w strachu, wystarczył by go zbudzić.

-Kim jesteś?Gdzie jestem? Co mi chcesz zrobić?-spytał się Draco, a w jego głosie było słychać olbrzymi strach.

-Spokojnie Draco. To ja, Hermiona Granger-powiedziała spokojnie brązowowłosa podchodząc do łóżka.

-Hermiona Granger?, tyle lat minęło... gdzie ja jestem? I dlaczego tak bardzo noga mnie boli?-spytał cicho Draco.

-Ech... jesteś u mnie w domu. Noga cię boli bo zacząłeś krzyczeć, a moje psy tego nie tolerują w stosunku do mnie. Ale i tak za to przepraszam-powiedziała Hermiona smutno.

-Dlaczego jestem u ciebie? dlaczego pozwalasz mi leżeć w swoim domu i dodatkowo zajmować twoje łóżko?-spytał wyraźnie zdziwiony Draco.

-Jesteś u mnie, gdyż to mój obowiązek ci pomóc w tej sytuacji. Poza tym, to nie moje łóżko a sypialnia dla gości-odpowiedziała spokojnie Hermiona.

-Dlaczego to robisz?... po tym jak cię traktowałem nie zasługuję na twoją pomoc... nawet przyjaciele się ode mnie odwrócili po tragedii rodziców i utracie fortuny-odpowiedział spokojnie i ze smutkiem Draco.

-Zawsze jestem skłonna pomóc innym, zwłaszcza jak kogoś znam, poza tym na wojnie udowodniłeś że masz serce stając po dobrej stronie pomagając innym. A teraz podam ci eliksir spokojnego snu i się zdrzemnij.Jutro porozmawiamy Panie Malfoy - powiedziała spokojnie, podając mu eliksir zabrany znad kominka.

-Dziękuję i mów mi Draco, oczywiście jeśli miałabyś ochotę-powiedział blondyn pijąc eliksir i kładąc głowę na poduszce. Po chwili już spał.

-Dobranoc Draco- powiedziała Hermiona z uśmiechem wyłączając różdżką światło.

Po chwili udała się do swojej sypialni, gdzie się umyła i położyła spać.

Sen Hermiony był spokojny aż około drugiej w nocy obudziło ją wycie alarmu, który po chwili ucichł i dźwięk aportacji.

-Pani, ten mężczyzna się obudził i próbował wyjść z domu. Miotełka jak zwykle przed snem zabezpieczyła parter tym urządzeniem co wisi na ścianie i ono go wykryło - skrzatka miała na myśli nowoczesny, choć mugolski system alarmowy, który wykrył ruch na parterze i włączył syrenę alarmową.

-Co z nim?-spytała Hermiona wstając i ubierając się w jedwabny szlafrok wiszący na fotelu pod oknem.

-Miotełka poprosiła go, aby udał się do salonu i po wyłączeniu tego urządzenia teleportowała się do Pani. Oczywiście najpierw mówiąc psom by go pilnowały-powiedziała skrzatka.

-Dziękuję Miotełko, zajmę się tym-odpowiedziała Hermiona wychodząc z pokoju.

Na parterze w jadalni siedział Draco i miał wyrzuty sumienia że nie umiał po cichu wyjść, nie budząc jedynej osoby która mu pomogła w ciągu ostatnich kilku lat, odkąd został wyrzucony przez tajemniczych mężczyzn z rodowego dworu.

-Draco gdzie jesteś?-zawołała Hermiona, nie mogąc go znaleźć w salonie. Jednak miała świadomość, że jej gość nadal musi być w domu gdy po pierwsze nie dałby rady otworzyć bramy, bo nie był mieszkańcem domu i po drugie psy do niej nie przybiegły, co oznaczało że nadal go pilnują.

-W jadalni-zawołał Draco.

-Miotełka mówiła że będziesz w salonie-odpowiedziała zdziwiona Hermiona, po dojściu do dużej i bogatej, choć nie przytłaczająco jadalni, z dużym drewnianym stołem i dwunastoma krzesłami naokoło niego oraz pięknym kominkiem z białych cegieł.

-Przepraszam...nie umiałem znaleźć salonu-powiedział Draco wyraźnie smutny, że nie umiał wypełnić takiej prostej prośby skrzatki, która po wyłączeniu alarmu i przedstawieniu się, go o to poprosiła oznajmiając że idzie obudzić Panią gdyż chciałaby na pewno wiedzieć, że mężczyzna wstał.

-Spokojnie, nie się nie stało. Ja sama na początku się gubiłam, gdy ciotka wybudowała mi ten dom-powiedziała Hermiona uśmiechając się namyśl o ukochanej cioci, która jako jedyna oprócz niej jest czarownicą w rodzinie i dopiero od dwóch lat jest z powrotem w kraju, gdyż wcześniej bała się Voldemorta i ukrywała we Francji, a Hermiona o niej nie wiedziała.

-Ja przepraszam że cię obudziłem... chciałem po prostu przestać być dla ciebie ciężarem-odpowiedział Draco.

-Jakim ciężarem? Zawsze chciałam mieć jakieś towarzystwo do rozmowy w domu, ale o tym jutro, a teraz wracaj na górę do swojej sypialni, oraz obiecajże do śniadania nie wyjdziesz już z niej-poprosiła Hermiona.

-Obiecuje-odpowiedział Draco któremu już po chwili zaburczało w brzuchu.

-hmm w takim razie proszę byś zaczął wypełniać moją prośbę dopiero za chwilę, a teraz chodź do kuchni gdzie dam ci coś do jedzenia, bo Miotełka już śpi-powiedziała Hermiona idąc w stronę drzwi za jedną z kolumn, za którymi znajdowała się kuchnia.

-Na co masz ochotę?-zapytała po chwili, gdy Draco dołączył do niej.

-Od dawna jem cokolwiek, to co mi ludzie dadzą. Nadal nie jestem w stanie grzebać w koszu-odpowiedział zawstydzony, ostatnie zdanie szeptem.

-W koszu!?? O Jezu! Kiedy ty ostatnio jadłeś coś ciepłego?-spytała ostatecznie zaniepokojona Hermiona, notując w pamięci by wezwać następnego dnia Magomedyka.

-Coś ciepłego? nie pamiętam-odpowiedział Draco ze smutkiem.

-Więc poczekaj chwilę, już ci podgrzewam zupę z dyni. Z tego co pamiętam, w Hogwarcie bardzo ją lubiłeś-odpowiedziała Hermiona wyjmując garnek z lodówki i stawiając go na kuchence.

-Mniam! Dziękuję ci-odpowiedział Draco z uśmiechem, stojąc obok stołu kuchennego gdyż nie chciał nadużywać jej gościnności siadając na krześle.

-Usiądź proszę. Zupę już nalewam-powiedziała Hermiona dziwiąc się że Draco nadal stoi.

Draco zjad łcały garnek zupy, gdyż Hermiona widząc jak szybko je nie żałowała mu dokładek, o które sam wstydził się poprosić.

Po 20 minutach udali się do swoich sypialni życząc sobie nawzajem spokojnej nocy i po chwili zasypiając.

Draco obudził się dopiero około 9. Był wypoczęty po raz pierwszy od dawna i sięgając po szklankę z wodą niechcący zrzucił dzwoneczek. Na reakcję nie trzeba było długo czekać.

-Pan czegoś potrzebuje?-zapytała Miotełka aportując się w sypialni.

-Nie, ja bardzo przepraszam-odpowiedział Draco pamiętając że już dawno postanowił być dobry dla skrzatów w przeciwieństwie do tego jak je traktował przed wojną.

-Nic nie szkodzi Proszę Pana. Miotełka może, skoro pan się obudził powiedzieć że Pani jest na tarasie i czeka na Pana ze śniadaniem, ubrania czyste są w łazience a kąpiel za chwilę będzie zrobiona-Powiedziała Miotełka i udała się do łazienki.

-Dziękuję-odpowiedział Draco dziwiąc się że Granger ma skrzata, co zawsze ją oburzało. Ale widząc że ten skrzat jest szczęśliwy i dobrze ubrany,postanowił że się ją o to zapyta, gdy ta zechce z nim porozmawiać przy śniadaniu.

Draco śpieszył się bardzo w łazience nie mogąc pozwolić by jego dobrodziejka czekała, i po zdjęciu przez Miotełkę jego bandaży z nogi oraz wyrzuceniu jego starych ubrań na wyraźną prośbę jej Pani.

Już po 20 minutach od pobudki odnalazł drzwi przez które dało się wyjść na taras i przywitał się z Hermioną.

-Dzień dobry Pani Granger-powiedział Draco mając na uwadze że rolę się odmieniły i to teraz ona jest tą bogatszą i szanowaną, a on na jest tylko żebrakiem na jej łasce.

-Dzień dobry Draco, jaka Pani? Mów mi Hermiona i siadaj bo śniadanie czeka-odpowiedziała z uśmiechem na chwile tracąc się w jego przepięknych oczach.

Śniadanie minęło im w ciszy zakłócanej jedynie prośbami Hermiony, o przyniesienie więcej jedzenia dla gościa przez Miotełkę, oraz o rozmyślaniu o losie Dracona po wojnie.

Gdy Draco był już najedzony i nie zerkał jak wcześniej na jedzenie, bojąc się poprosić o dokładkę, usłyszał pytanie Hermiony.

-Draco możemy porozmawiać o tym co się działo z tobą po wojnie?-spytała łagodnie Hermiona.

-Hermiono dla ciebie wszystko. Jestem ci winny dożywotnią wdzięczność-odpowiedział Draco patrząc jej prosto w oczy, nie mogąc oderwać wzroku.

Hermiona czuła się jakby miała się rozpłynąć pod wpływem prześlicznych, choć nadal bez wesołych iskierek jak kiedyś bywało srebrnych oczu.

-W takim razie przejdźmy się do salonu, gdzie wypijemy kawę-powiedziała Hermiona. Była lekko zawstydzona, że przez prawie pięć minut patrzyła w jego oczy. Po czym udała się wraz z nim do dużego salonu, gdzie Miotełka już podała kawę i ciastka.

-A one mi nic nie zrobią?-spytał wystraszony Draco, patrząc na leżące pod rozpalonym kominkiem owczarki, które jeszcze drzemały.

-Spokojnie, jak nie będziesz krzyczał, ani nie będziesz pod wpływem alkoholu to nie. Ewentualnie mogą cię zalizać na śmierć-odpowiedziała z uśmiechem znów gubiąc się w jego oczach.

-To w takim razie o co chciałabyś zapytać Hermiono? - spytał Draco gdy już sam oderwał wzrok od przepięknych oczu brązowowłosej.

-Chciałabym spytać, dlaczego żyjesz jak kloszard, skoro twoja rodzina przed wojną i w trakcie posiadała ogromny majątek? wydziedziczyli cię?-spytała Hermiona pijąc herbatę i patrząc na ogień w kominku.

-Ech to ciężka sprawa. Rodzice mnie nie wydziedziczyli, ale w ostatecznej bitwie gdy walczyli po stronie dobra, oberwali zaklęciem Herroru, więc są nadal nieprzytomni i leżą w Mungu-odpowiedział smutno Draco, nie mogąc powstrzymać jednej łzy, która spłynęła mu po policzku, namyśl o jego biednych rodzicach.

-Zaklęcie Herroru? Czytałam o nim. To jest uleczalne gdy poda się eliksir natychmiastowej regeneracji komórek mózgowych-odpowiedziała Hermiona dziwiąc się że nikt im tego nie podał.

-Tak, ale ten eliksir jest bardzo drogi. Kosztuje aż 10 000 galeonów, a powojnie konta rodziców w Gringocie zastały zablokowane skoro są nieprzytomni - odpowiedział smutno Draco, mając w pamięci jak nie mógł zapłacić rachunków i został wyrzucony ze dworu.

-hmm jeśli chodzi o eliksir, to zajmę się tym już dzisiaj. Załatwię by im go podali, a co do ich konta to jako mecenas wiem, że masz prawo dostępu w takiej sytuacji, skoro nadal jesteś dziedzicem-odpowiedziała Hermiona.

-Naprawdę? mogę im pomóc? - spytał wyraźnie ucieszony Draco, nawet nie myśląc osobie.

-Tak, udamy się dzisiaj do DG Corporation, gdzie jestem szefową działu prawnego i z całym sztabem to załatwimy natychmiastowo. A, prawie bym zapomniała że Miotełka poprosiła Ginny Potter, która jest magomedykiem, aby wpadła o 12 i cię zbadała jeśli pozwolisz.

-Tak, dziękuję-odpowiedział Draco patrząc na zegar który właśnie wybił 12.

W równi z wybiciem 12, usłyszeli gong świadczący że ktoś stoi pod bramą oraz głos Miotełki że już idzie otworzyć. Po 3 minutach wprowadziła Ginny Potter i po podaniu jej herbaty zielonej, udała się z psami na spacer po ogrodzie.

-Witaj Hermiono!- odpowiedziała wesoło Ginny, nawet nie zauważając Dracona skulonego w fotelu.

-Dracon Malfoy?-spytała dopiero po chwili, gdy w końcu się wyprostował i był bardziej widoczny.

-Witam Pani Potter. Tak to ja-odpowiedział Draco.

-Mów mi Ginny, skoro jesteś gościem Hermiony. To ciebie mam zbadać?-spytała po chwili zdziwiona nadal jego obecnością Ginny.

-Tak, jeśli byś mogła-odpowiedział nieśmiało Draco.

Po wypiciu kawy i opowiedzeniu przez Dracona ponownie jego losów po wojnie, został on zbadany przez Ginny i już po chwili wszystko było jasne.

-Tak więc...jesteś poważnie wygłodzony więc masz osłabione ciało. Dodatkowo widziałam reakcje uczuleniową na mydło, co świadczy że już dawno go nie używałeś. Hmmm... zalecam tłustą dietę przez najbliższy miesiąc aż zacznie ci się robić zapas tłuszczu, żadnego odmawiania sobie przyjemności choć i tak byś musiał zacząć ćwiczyć już teraz, aby mięśnie wróciły do formy-odpowiedziała po chwili Ginny z troską w oczach.

-Dziękuję ci Ginny - odpowiedział Draco.

-Jeśli chodzi o dietę, to zaraz powiadomię Miotełkę. A co do ćwiczeń, to mógłbyś ze mną biegać codziennie rano po ogrodzie, oraz chodzić na spacerze mną i psami, oprócz tego mogę ci jeszcze zaoferować basen w piwnicach domu jeśli chciałbyś-powiedziała Hermiona, po tym jak Ginny wyszła mówiąc że śpieszy się do męża i synka.

-Dziękuję-powiedział młody Malfoy z uśmiechem na widok którego pod Hermiona ugięły się nogi, gdyż już wstała.

Tydzień minął im spokojnie. Przez ten czas Draco wrócił prawie do dawnej formy, jego rodzicom podano eliksir i powoli zaczęli się powoli budzić, a rozprawa o prawa do majątku rodowego miała się odbyć za kilka dni. Dodatkowo odzyskał dawny humor i Hermiona powoli zaczynała się zakochiwać ze wzajemnością w tym sympatycznym, choć lekko już zaczynającym się przekomarzać mężczyźnie.

Draco jednak nadal bał się opuszczać dom Hermiony, pamiętając o spojrzeniach z góry innych czarodziejów i dlatego Hermiona musiała sama zajmować się jego sprawą związaną z odzyskaniem majątku. Jednak jak wiadomo do niektórych spraw pełnomocnik nie wystarczy.

-Draco, musisz dzisiaj pójść ze mną do DG Corporation - powiedziała Hermiona, nie mogąc w kółko odkładać tej sprawy.

-Ech, jeśli to konieczne-odpowiedział smutno Draco.

-O co chodzi?dlaczego boisz się wyjść?-spytała Hermiona

-Chodzi mi o innych czarodziejów. Kiedyś mi zazdrościli, a teraz patrzą z pogardą-odpowiedział smutno.

-Hmm... tym też możemy się zająć. Dzisiaj udamy się na Pokątną, gdzie kupimy ci nowe ubrania i co byś chciał. To powinno załatwić sprawę, a wizytę w firmie przesunę-powiedziała.

Po południu udali się na zakupy. Najpierw idąc do Madam Malkin, skąd wyszedł ubrany, jak na arystokrate przystało. Kupili jeszcze kilka rzeczy, w tym różdżkę, a ludzie z powrotem zaczęli mu się kłaniać choć nie tak bardzo jak Hermionie.

Jedynie na chwilę został sam, gdyż Hermiona udała się po niespodziankę dla niego.

Gdy stał sam w Esach i Floresach, oglądając najnowsze książki, usłyszał znajomy głos.

-Draco? Draco!!!!!!!-zawołał wyraźnie zadowolony Blaise i już po chwili ściskali się.

-Wiesz jak długo cię szukałem? Byłem nawet kilka razy pod dworem, ale nikt nie otwierał-odpowiedział Blaise.

-Szukałeś mnie? Myślałem że tak jak reszta po utracie majątku odwróciłeś się ode mnie. Gdy przyszedłem do twojego dworu i skrzat powiedział że zabroniłeś wpuszczać kogokolwiek-powiedział zdziwiony Draco, z nadzieją na odzyskanie najlepszego przyjaciela w głosie.

-A wtedy... tak mi przykro, nie wiedziałem że coś się dzieję z tobą. Wtedy prosiłem Pansy o rękę i nie chciałem by ktoś mi przeszkadzał-odpowiedział na początku zawstydzony Blaise, ale z uśmiechem skończył.

Panowie rozmawiali 15 minut o tym co ich minęło jak się nie widzieli, aż przyszła Hermiona z dużą prostokątną paczką i po 20 minutach zabawnych rozmów, gdzie na początku Draco się dziwił że Blaise i Hermiona się przyjaźnią, wyszli teleportować się przed dom Hermiony.

-Wow-to pierwsze co powiedział Draco, gdy zobaczył dom Hermiony od zewnątrz. Wiedział że jest duży, ale nie że aż tak. Okazało się, że zwiedził dopiero jedne skrzydło. Był zaskoczony tak wielkim i bogatym choć nie przytłaczająco domem, znajdującym się w najlepszej dzielnicy nowego miasta czarodziejskiego - Dolores City.

-Wiem, robi wrażenie - odpowiedziała z uśmiechem Hermiona.

Po wejściu do domu i odłożeniu przez Dracona rzeczy do sypialni oraz z jedzeniu wspólnego obiadu w świetnej atmosferze, nadeszła chwila gdy Hermiona z tajemniczym uśmiechem wręczyła mu paczkę zakupioną na Pokątnej.

-Nie musiałaś-powiedział, lecz po chwili jak tylko zobaczył, co paczka zawiera aż podskoczył z radości jak małe dziecko i nie myśląc wiele złapał Hermionę w ramiona i wyściskał oraz pocałował w usta namiętnie.

Draco nie umiał przestać całować Hermiony, choć jej to wcale nie przeszkadzało gdyż była już pewna, że to on jest tym jedynym. W paczce, po otwarciu której ich przyjaźń wkroczyła na nowy etap, znajdowała się najnowsza miotła-Błyskawica 3.0. firmy DG Corporation.

Po chwili zakończyli pocałunek, gdyż zaczęło im brakować powietrza iopadli na kanapę w salonie, gdzie Hermiona już siedziała blisko niego z głową opartą na jego piersi, wdychając perfumy które sam sobie wybrał. Nie wiadomo kto w tym momencie był bardziej szczęśliwy, gdyż oboje marzyli od dawna o drugiej połówce.

-Skąd wiedziałaś, że z rzeczy najbardziej tęsknię za miotłą? - spytał Draco, całując ją w policzek i mocno przytulając.

-Już dobrze cię poznałam od kiedy gościsz u mnie w domu - powiedziała z uśmiechem Hermiona, całując przystojnego blondyna w policzek i myśląc o tym jak na Pokątnej patrzył tęsknie na sklep z miotłami.

Dzień minął im szybko, spędzili go prawie cały tuląc się i całując, a niebyło w tym momencie szczęśliwszych ludzi na świecie.

-Fretko śpisz?-spytała Hermiona nad ranem faceta leżącego obok niej włóżku, gdyż zasnęli przytulając się.

-Nie kotku, nie śpię-odparł z uśmiechem psotnika na jaki mieli wyłączność Malfoy'owie i pocałował ją w usta. Lecz na tym się nie skończyło w przeciwieństwie do wczorajszego wieczora.

Po dwóch godzinach, gdy Hermiona była już pewna że Draco odzyskał dawne siły oraz wspólnym zjedzeniu śniadania w łóżku, udali się do centrum Londynu pod wielki biurowiec z olbrzymim szyldem DG.

-Robi wrażenie-powiedział Draco, gdy weszli do środka. Był jednak lekko zdziwiony że każdy pracownik kłania się Hermionie, nawet ci ubrani jak na arystokratów przystało.

-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?-spytał ich po chwili ochroniarz na portierni, gdzie podeszli po przepustkę dla Dracona. Na piersi młodego wysportowanego bruneta połyskiwała plakietka „Praktykant".

-Dzień dobry,widzę że pan jest nowy. Chciałabym jako szefowa działu prawnego wyrobić wejściówkę dla mojego... - Hermiona jednak nie wiedziała jak skończyć zdanie, patrzyła tylko na Draco stojącego obok.

-Chłopaka-odpowiedział Draco całując ją w policzek co wywołało rumieniec na jej twarzy.

-Wejściówki mogą wyrabiać tylko pracownicy którzy podejdą ze zgodą Pani Prezes...-zaczął mówić praktykant lecz nie skończył gdyż podbiegł do portierni 40-letni mężczyzna z plakietką „Kierownik ochrony" i mu przerwał.

-Dzień dobry Pani Granger. Miło panią znowu widzieć-powiedział mężczyzna uśmiechając się do Hermiony.

-Tim natychmiast spełnij prośbę Pani Granger - odpowiedział lekko zdenerwowany, do młodego praktykanta który natychmiast stworzył wejściówkę dla Draco i przeprosił Hermionę.

Gdy już odchodzili w stronę wind, Draco zdziwiony zachowaniem mężczyzny usłyszał jeszcze fragment rozmowy jego i praktykanta.

-To była Pani Hermiona Granger. Jedyna rodzina i bratanica Pani Dolores Granger -powiedział już wyraźnie zdenerwowany szef ochrony.

-O Jezu!!, nie poznałem-odpowiedział przerażony praktykant.

Draco zastanawiał się kim jest Dolores Granger, ale zanim zdążył zapytać byli już w dużej sali konferencyjnej działu prawnego, gdzie odpowiadał na pytania Hermiony i innych pracowników o jego sytuację po wojnie.

Gdy Hermiona załatwiała jeszcze jakieś sprawy związane z firmą, Draco poszedł do kuchni by napić się kawy, gdyż sekretarka i asystentka Hermiony były wyraźnie zajęte i nie chciał im przeszkadzać.

-Dzień dobry-usłyszał po wejściu do kuchni, od schludnie ubranej starszej Pani uśmiechającej się do niego.

-Dzień dobry-odpowiedział Draco kłaniając się lekko, jak nakazywałatradycja do starszej osoby.

-Czy jest pan znajomym Hermiony? A może to pan jest Draconem?-spytała z uśmiechem wyraźnie ciekawa czarownica.

Draco nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdyż do kuchni wbiegła młoda dziewczyna o blond włosach, mówiąc że Pani Prezes jest potrzebna w dziale produkcji, po czym obie wyszły.

Draco dziwił się że Pani Prezes interesuje się życiem prywatnym Hermiony, lecz nie myśląc o tym długo udał się z dwiema filiżankami kawy do gabinetu Hermiony, za co dostał buziaka w usta.

Po ich wypiciu już mieli wychodzić, gdy nagle do windy do której weszli, wbiegła ta sama dziewczyna którą Draco widział w kuchni.

-uff... Pani Granger dobrze że panią jeszcze złapałam. Mam dla pani zaproszenie na bal z okazji rocznicy otwarcia firmy od Pani Prezes-odpowiedziała uśmiechając się dziewczyna, lecz już po chwili zaczęła się wręcz zalotnie uśmiechać w stronę Dracona.

Hermiona trochę posmutniała, gdy dziewczyna zaczęła podrywać Dracona. Lecz gdy tylko Draco zobaczył jej smutną minę, objął ją ramieniem i złożył jej na ustach kilka gorących całusów, na widok których blondynka od razu wybiegła z windy.

Po dotarciu do domu i zjedzeniu obiadu, Draco spytał Hermionę o bal, na który ta od razu go zaprosiła jako osobę towarzyszącą, lecz zamiast potwierdzenia przez Dracona że pójdzie z nią, dostała gorącego całusa.

Tak mijał im miesiąc gdzie spędzali wspólnie czas szczęśliwi. Gdy nagle nadszedł dzień balu i Draco tańczył z prześliczną brązowowłosą Hermioną, na widok której wszyscy mężczyźni otwierali szeroko usta, nic sobie nie robiąc ze szturchania ich przez partnerki.

Nagle Draco zobaczył, że Pani Prezes DG Corporation podchodzi do nich.

-Dzień Dobry Mionko, dzień dobry Draconie - powiedziała Pani Prezes uśmiechając się do pary, już wiedząc że towarzyszem Hermiony na balu wg listy, ma być właśnie ukochany Hermiony - Dracon Malfoy.

-Dzień dobry ciociu-powiedziała Hermiona uśmiechając się

-Dzień dobry-powiedział wyraźnie zdziwiony Draco, tym że ukochaną ciocią Hermiony która wybudowała jej dom, jest Pani Prezes.

-Chciałabym się w końcu z Panem przywitać Panie Malfoy - powiedziała kobieta wyciągając dłoń w stronę Dracona, który od razu chwycił ją i pocałował(dłoń).

-Nazywam się Dolores Granger-powiedziała kobieta.

Rozmawiali jeszcze chwile, a Draco był wręcz zdziwiony, że najbogatsza czarownica w Angli, jak nie na świecie, może być aż tak miła dla kogoś bez majątku, gdyż do rozprawy zostało jeszcze kilka tygodni, co zdziwiło wszystkich adwokatów z którymi rozmawiali z Hermioną. Ale ministerstwo ciągle przesuwało jej termin.

Po rozmowie z ciocią Hermiony która na życzenie blondyna zaczęła mu mówić Draco, tańczyli jeszcze chwilę, aż obok nich aportowała się Miotełka.

-Pani! Proszę Pani!-Krzyczała wyraźnie zmęczona skrzatka.

-O co chodzi Miotełko? coś się stało?-spytała wystraszona Hermiona, gdyż wiedziała że Miotełka nigdy nie przeszkadzała jej w towarzystwie, gdy nie miała bardzo ważnej sprawy.

-Tak Pani. Państwo Malfoy'owie się obudzili-powiedziała uradowana skrzatka, że może przekazać swej pani takie dobre wieści.

Hermiona niewiele myśląc złapała Draco za rękę i teleportowała ich doMunga.

Draco chciał od razu biec w stronę skrzydła gdzie leżeli jego rodzice, ale Hermiona pociągnęła go w stronę oddziału dla Vip-ów.

-Hermiono gdzie my idziemy? rodzice leżą w zachodnim skrzydle-powiedział zdziwiony Draco.

-Kazałam ich przenieść, aby mieli lepszą opiekę-powiedziała Hermiona, lekko się denerwując że Draco będzie zły gdyż zapomniała mu o tym powiedzieć.

-Dziękuję skarbie-odparł Draco i pocałował ją w usta, trzymając w uścisku.

Państwo Malfoyowie leżeli w dużej, dwuosobowej sali.

Lekko się zdziwili gdy Draco wszedł do sali z Hermioną, ale po wysłuchaniu całej historii byli ucieszeni, że Draco znalazł dziewczynę która nie leci tylko na jego pieniądze, czy wygląd.

Mimo że już byli zdrowi i chcieliby się udać do domu, usłyszeli od ordynatora, który przyszedł na prośbę Hermiony, że najszybciej jutro mogą się udać do domu.

-mam jeszcze jedną złą wiadomość-powiedział Draco smutny.

-Co się stało synku? - spytali jednocześnie Lucjusz i Narcyza, która po usłyszeniu tych słów, złapała Hermionę za rękę, co tamta przyjęła z uśmiechem.

-Nie możecie wrócić tak szybko do dworu-powiedział smutny Draco.

-W takim razie przeniesiemy się do posiadłości w górach... - zaczął mówić Lucjusz, ale widząc że jego syn kręci głową już wiedział że stało się coś poważnego.

-Nie możecie korzystać z żadnej posiadłości. Cały majątek został zablokowany do czasu procesu-powiedział Draco jak najspokojniej mógł, łapiąc mamę za drugą rękę, gdyż bardzo zbladła.

Po wytłumaczeniu przez Draco sprawy z majątkiem i powiedzeniu że tylko dzięki Hermionie odzyskali przytomność, małżeństwo miała tylko jedno pytanie.

-Lu? gdzie my teraz się podziejemy? moglibyśmy zatrzymać się u Andromedy,albo...-zaczęła mówić Narcyza.

-Zapraszam państwa do mnie do domu, mam jeszcze dużo wolnych sypialni-odparła z uśmiechem Hermiona.

Cała trójka Malfoyów ucieszyła się bardzo z zaproszenia Hermiony, a jeden Malfoy aż ją pocałował w usta i mocno wyściskał-oczywiści emowa o Draconie, gdyż Lucjusz leżał na łóżku i trzymał tylko rękę żony, którą puścił Draco.

-Dziękujemy -odpowiedzieli szczęścili rodzice Dracona.

Tak więc już kilka tygodni trójka Malfoyów gościła u Hermiony. Zdążyła się ona zaprzyjaźnić z Narcyzą, która pomogła jej upiększyć ogród i rozmawiały o dzieciństwie Dracona, który akurat nie był zbyt szczęśliwy słuchając zawstydzających go opowieści, jak to jak był mały na przykład przefarbował włosy na różowo i w tym stanie wpadł na przyjęcie jego matki w ogrodzie. Jednak gdy już chciał poprosić matkę, aby przestała opowiadać, to Hermiona mocno się do niego przytuliła i po pocałunku powiedziała że właśnie takiego rozrabiakę kocha, co wywołało uśmiech na ustach Narcyzy i jeszcze większy na ustach Dracona.

Większy problem Hermiona miała z zaprzyjaźnieniem się z Lucjuszem.

Ten bardzo się wstydził swojego zachowania przed przejściem na dobrą stronę. Choć i tu wystarczyło kilka wesołych kolacji oraz rozmów w wielkiej bibliotece Hermiony o książkach które oboje przeczytali, aby połączyła ich nić sympatii.

Tak więc żyli spokojnie i bardzo szczęśliwie do czasu rozprawy gdzie Hermiona wręcz wyszarpała dla Malfoy'ów ich majątek oraz spore odszkodowanie za bezprawne jego zablokowanie, które Malfoyowie od razu przekazali fundacji pomagającej ludziom po wojnie.

W dzień po wygraniu rozprawy trójka Malfoy'ów wróciła do dawnego dworu, powitana przez wszystkie skrzaty z uśmiechami na ustach, gdyż nadzorca traktował je gorzej niż nawet Bellatriks.

Hermionie byłos mutno samej w jej dużym domu, aż dwa dni po przeprowadzce Malfoy'ów Miotełka przyniosła jej list z ich herbem rodowym.

-Pani, sowa przyniosła list dla Pani-odpowiedziała skrzatka po czym zniknęła.

-Dziękuję-zawołała Hermiona w stronę kuchni.

List okazał się zaproszeniem na bal we dworze Malfoy'ów następnego dnia.

Hermiona wię cdługo nie myśląc następnego dnia udała się w najlepszej sukni do dworu ukochanego, gdzie została powitana gorącym pocałunkiem przez Dracona i serdecznymi uściskami Lucjusza i Narcyzy.

Gdy już miała zatańczyć z Draconem, po tym jak skończyła taniec z Lucjuszem,zauważyła Dafne Greengras idącą z zalotnym uśmiechem w stronę Malfoyów, stojących przed dużym kominkiem. Uśmiech oczywiście był skierowany w stronę Dracona.

-Draco skarbie, tęskniłam-powiedziała Dafne nie zwracając uwagi na nie przyjemneminy trójki Malfoy'ów.

-Co Pani robi w moim domu? jak Pani śmie się tu wpraszać i odzywać do mojego syna?!!!!-zawołał Lucjusz, z wyraźnym wstrętem do Dafne.

-Właśnie!, koniec z tym! Ochrona!!!-zawołała wyraźnie wściekła Narcyza, wiedząc, że po wyrzuceniu jej syna ze dworu, to właśnie Dafne pierwsza zaczęła go traktować jak śmiecia i dodatkowo złamała mu różdżkę, mówiąc że żebrakowi nie będzie potrzebna. Różdżkę nową dostał dopiero podczas pierwszej wizyty z Hermioną na Pokątnej.

-Ja nie wiem co się działo ze mną, zawsze cię kochałam i wiedziałam że odzyskasz majątek-powiedziała Dafne, zanim została wyprowadzona przez czterech wielkich ochroniarzy, wręcz wyrywając się w stronę Dracona.

-Nie chcę cię znać!, już jutro Rita Skeeter napisze o tobie artykuł, gdzie podałem wszystkie brudne sekrety twoje i twojej zakłamanej rodziny-zawołał jeszcze za nią Draco, zanim zniknęła za drzwiami dworu.

Po chwili gdy się uspokoili wszyscy goście i Hermiona zatańczyła z Draconem,usłyszeli że ktoś próbuje uciszyć gości dzwoniąc złotą łyżeczką z herbem Malfoyów o kryształowy kieliszek.

-Proszę o uwagę! Proszę o uwagę! - wołał Lucjusz, trzymając Narcyzę za ręką, obok której od razu stanął Draco przytulając Hermionę.

-Mój syn,dziedzic Malfoyów, Dracon Lucjusz Malfoy chciałby coś ogłosić-powiedziała spokojnie uśmiechnięta Narcyza.

-Tak. Jak wiedzą nasi najbliżsi przyjaciele Państwo Potter i Państwo Zabini...-przerwał słysząc oklaski. Nawet nie zauważył zdziwionej miny Hermiony, która nie wiedziała o co chodzi.

-Pragnę powiedzieć, że nie jest to zwykłe przyjęcie mojej kochanej Mamy...-tu wskazał ręką na Narcyzę i znowu przerwały mu oklaski.

-To jest przyjęcie zaręczynowe!-powiedział Draco, klękając przed Hermioną, która w tym momencie była najszczęśliwsza na świecie.

-Hermiono Jane Granger, czy uczynisz mi ten zaszczyt i wkroczysz ze mną na dalszą drogę życia? Jesteś miłością mojego życia i jedną z niewielu osób którym nie zależy wyłącznie na moim nazwisku i majątku-odpowiedział Draco trochę zdenerwowany że Hermiona mu odmówi.

-TAK!!!!! TAK!!!!-wykrzyczała głośno Hermiona, po czym rzuciła się wręczna Dracona całując go namiętnie.

-Ach ci młodzi, zupełnie jak my na naszym przyjęciu nie Lu?-Spytała Narcyza, która jako odpowiedz dostała tylko gorącego buziaka od jej ukochanego Lu.

W tym momencie jak dwa pokolenia Malfoy'ów się całowało, a goście klaskali i zaczęli podchodzić do narzeczonych by złożyć im gratulacje,zanim pierwsza para podeszła przerwała im Hermiona.

-Moi drodzy ja również pragnę coś ogłosić z moją ciocią - tu wskazała na Dolores Granger, która natychmiast stanęła obok niej uśmiechając się.

Wszyscy goście łącznie z gospodarzami patrzyli na Hermionę zdziwieni. Draco nie wiedział o co chodzi, lecz zaraz dostał odpowiedź.

-Pragniemy ogłosić że rodzina Granger'ów i Malfoy'ów doczeka się nowego dziedzica-odpowiedziała Hermiona z ciocią, co wywołało uśmiechy na twarzach gości i olbrzymią radość Malfoy'ów. Draco na wieść o tym stracił przytomność.

-Draco! Draco obudź się, bo wylądujesz po ślubie na kanapie! - Hermiona klęczała nad ukochanym, wlewając mu do ust eliksir pobudzający, przyniesiony przez jedną ze skrzatek Malfoy'ów.

-Hermiona? Będę ojcem? Będę ojcem! Jaka kanapa? - pytał Draco, który momentalnie po groźbie osobnej nocy poślubnej odzyskał przytomność.

-Tak kochanie,będziesz ojcem-odpowiedziała wyraźnie podekscytowana Hermiona, zanim Draco wziął ją na ręce i zaczął z nią wirować w kółko.

-Będę ojcem!!!będę ojcem!!!-wołał Draco.

-Draco uważaj na mojego wnuka-powiedział szczęśliwy Lucjusz.

-Naszego-powiedziała Narcyza, całując męża w policzek.

Tak więcs kończyło się spotkanie się przyjęcie, gdzie wszyscy z radością opowiadali o miłości Młodego Malfoy'a i Hermiony Granger i odliczali czas do narodzin nowego pokolenia Malfoyów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro