Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.Błyskotka

Po wizycie pani Malfoy w ministerstwie, Hermiona nie miała zbyt przyjemniej nocy. Nawiedzające ją koszmary nie chciały znikną, wręcz nabierały na sile po każdym przebudzeniu. Jej umysł wciąż zarzucał ją obrazami okropnych rzeczy, które spotkały ją na dworze Malfoyów, sprawiając, że wracało poczcie bólu i bezsilności.

Gdyby nie zaklęcie wyciszające, które nałożyła na swoje mieszkanie, za pewne zaniepokojeni jej krzykami sąsiedzi wezwaliby policję. Okrutne wizje związane z przeszłością nie dawały jej spokoju. Strach przed powrotem do jednego z najgorszych znanych jej miejsc, tylko dodawał siły okropnym wspomnieniom, ubarwiając je dodatkowo.

Gdy zbudziła się po raz nie wiadomo, który o piątej rano, postanowił, że nie ma sensu próbować znów usnąć. Zamiast tego przeniosła się do salonu gdzie z kubkiem kawy usiadła na sofie, czekając aż jej budzik zacznie brzęczeć. Po szybkim prysznicu, starannie związała włosy, nie chcąc znów prezentować się tak źle przy pani Malfoy, chociaż nie miała pewności, że ją spotka. Wolała być jednak gotowa, była w końcu urzędniczką i to rozpoznawaną, dlatego powinna bardziej dbać o swój wygląd zewnętrzny.

Po krótkiej wizycie w Ministerstwie, zabrała się razem z aurorem, który miał sprawdzić posiadłość Malfoyów. Jego obecność zadziałała kojąco na Hermionę, chociaż wlałaby żeby udał się z nią tam Harry, który wiedział, przez co przeszła w dworze. Nie zamierzała jednak pokazywać słabości z powodu kilku przykrych wspomnień. Nie bez powodu Tiara Przydziału uczyniła z niej Gryfonkę. Jakiś stary budynek nie mógł tego zmienić.

Gdy dotarli na miejsce, grupka robotników pokrywała ściany świeżą warstwą farby, ukrywając odstraszającą szarość pod warstwą idealnej bieli. Hermiona zacisnęła dłonie na teczce by ukryć ich drżenie, po czym weszła do środka. Czekał tam na nich stary stróż, który pilnował dworu odkąd rodzina Malfoyów się wyprowadziła. Niewiele mówił. Jedynie wpuścił aurora i zaprowadził Hermionę na strych gdzie w szklanych gablotach było umieszczonych siedem zmarłych Skrzatów. Na ich widok zrobiła się jej smutno.

Z największą delikatnością umieściła ich ciała w trumnach, które wyjęła z torebki i powiększyła jednym prostym zaklęciem. Każdą z nich oznaczyła odpowiednim formularzem, w którym umieściła pochodzenie szczątek i imię, które widniało na zakurzonych tabliczkach. Starała się przy tym ignorować okropne wizje, które podsuwał jej umysł. Miała wrażenie, że w każdym dobiegającym z oddali dźwięku, słyszała szaleńczy śmiech Bellatrix, który sprawiał, że jej dłonie drżały coraz mocniej. Świadomość, że tamta kobieta już od dawna nie żyje jakoś jej nie uspokajała.

- Pewnie nigdy nie zaznały tyle troski ile ty im dzisiaj okazałaś- Hermiona podskoczyła przestraszona i spojrzała na stojącego w progu Dracona. Mężczyzna zmarszczył lekko czoło i opuścił wzrok- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć.

- Nie ja tylko... zamyśliłam się- mężczyzna szybko dostrzegł jej rozbiegany wzrok i delikatne drżenie rąk.- Zaraz przybędą ludzie, którzy pomogą mi ich przetransportować i nie będziemy ci dłużej przeszkadzać- ukryła dłonie w kieszeniach spodni by ukryć ich drżenie.- Widziałam, że odmalowujesz budynek.

- Ktoś dał mi dobrą radę. Wczoraj byłem u jednego z agentów nieruchomości i pokazałem mu kilka zdjęć dworu, chciałem się upewnić czy będzie zainteresowany zajęciem się sprzedażą tego miejsce. Oznajmił, że odmalowanie podniesie jego wartość i atrakcyjność- Hermiona potaknęła, ale było widać, że nie ma ochoty na rozmowy o posiadłości Malfoyów.- Chcesz wyjść i się przewietrzyć? Domyślam się, że pobyt tutaj musi być dla ciebie niezbyt przyjemny.

- Mogę poczekać na transport na zewnątrz- odparła natychmiastowo.

Draco przepuścił ją w drzwiach i razem zeszli na dół. Hermiona z trudem powstrzymała się od przebiegnięcia przez sporych rozmiarów hol by jak najszybciej opuścić to miejsce. Miła wrażenie, że zaraz pojawi się ktoś, kto spróbuje ją znów skrzywdzić. Gdy zamknęły się za nią drzwi budynku, a na jej twarz padły ciepłe promienie słońca, odetchnęła z ulgą.

- Nienawidzę tego miejsca- niespodziewanie to Draco wypowiedział te słowa.- Ten dom zawsze był zimny i mroczny, gdy tylko mogłem spędzałem czas poza nim- wyznał.

- No cóż, nie dziwię ci się- mimowolnie zaczęła rozmasowywać miejsce, w którym znajdowała się blizna.- Jest dość... upiorny.

- Ogród prezentuje się lepiej. Pan Brown zawoła nas, gdy pojawią się twoi ludzie- dziewczyna przystała na tą propozycję, chciała się znaleźć jak najdalej od tego budynku.

Draco zaprowadził ją na tyły budynku, gdzie wszystko zaczynało się już zielenić na skutek pierwszych ciepłych dni. Ten sam ogrodnik dbał o to miejsce od lat, dlatego wszystko wyglądało ta samo jak dawniej. Idealnie wyrównane ścieżki, odpowiednio poprzycinane krzewy i wyczyszczona na błysk fontanna. Lucjusz Malfoy nie tolerował jak to on określał „bałaganu", a jego nieobecność nie miała wpływu na pracę ogrodnika. Wszystko musiało wyglądać tak jak sobie tego życzyła rodzina, a że Draco nie przejmował się zbytnio ogrodem i nie wydał nowych poleceń, to stary mężczyzna sam się wszystkim zajął.

- Ładnie tu- podsumowała, Hermiona, która poczuła się o wiele lepiej, gdy nie otaczały jej stare mury posiadłości.- Nie będzie ci ani trochę brakować tego miejsca?

- Wątpię. Nawet święta nie były tutaj zbyt wesołe. Rygor dawnych pokoleń wsiąknął w te mury i stał się przekleństwem dla naszego rodu. Mam nadzieję, że inni odnajdą tutaj szczęście, a jak nie to zburzę to miejsce- sądząc po jego mienie nie żartował.- A ty nie tęsknisz za rodzinnym domem?

- I to bardzo, ale rodzice sprzedali go, gdy wymazałam im wspomnienia i kazałam wyjechać jak najdalej by chronić ich przed Śmierciożercami.

- Nie wiedziałem, że to zrobiłaś- dziewczyna wzruszyła ramionami, przyglądając się gałązce jabłoni, na której pojawiły się pierwsze kwiatki.

- Nie znalazłam lepszego rozwiązania, a dzięki temu byli bezpieczni. Teraz mieszkają we Włoszech w małym miasteczku nad morzem, kupili tam niewielkie mieszkanie i są szczęśliwi. Gdy przywróciłam im wspomnienia, wyznali, że myśleli o tym już od jakiegoś czasu- uśmiechnęła się.- Lubię ich tam odwiedzać.

- Opalasz się na plaży, popijając drinki i podrywając Włochów?- Hermiona się uśmiechnęła.

- O tym nie pomyślałam- ruszyli dalej ścieżką, która prowadziła wokół posesji.- Planujesz już zawsze mieszkać w tamtym mieszkaniu czy myślisz o czymś większym?

- Sam nie wiem, czas pokażę.  Aktualnie mam je i niewielki dom, który kupiłem matce żeby miała miejsce, w którym będzie się czuła bezpiecznie. Resztę rodzinnych posiadłości sprzedałem wcześniej, nie były mi potrzebne- Hermiona zmarszczyła lekko czoło.- Czemu tak na mnie patrzysz?

- Zastanawiam się, wprowadziłeś w swoim życiu tyle zmian, że muszę zbudować nowy obraz twojej osoby- przyznała wprost.

- Ale dalej zostawiasz sobie margines bezpieczeństwa gdyby to była jakaś gra?- dziewczyna zamrugała zaskoczona.- Ja bym tak na twoim miejscu zrobił. Zastanawiałbym się czy nie udaję by coś zyskać, jak to zwykle robią Ślizgoni.

- Życie nauczyło mnie ostrożności- odparła spokojnie. Zdziwła się, że Draco z taką łatwością odgadł jej myśli.

- Może kiedyś zrozumiesz, że nie jestem tak głupi żeby szukać w tobie wroga. Nawet Potter bywa bardziej wkurzający od ciebie.

- Takiego komplementu się nie spodziewałam- przyznała posyłając mu uśmiech.- Ale i tak będę cię obserwować.

- Tylko nie pod prysznicem, tam wolałbym pobyć w samotności- po chwili zdał sobie sprawę jak idiotycznie musiało to zabrzmieć, ale nim zdążył coś dodać, Hermiona się roześmiała.- Chyba przybyło twoje wsparcie- zauważył, pocierając z zakłopotaniem kark.

- To lepiej wracajmy- Draco wskazał jej krótszą trasę i po chwili byli znów w budynku.

Malfoy został na dole, zastanawiając się, co go napadło by tak żartować z Hermioną. Czuł się jak głupiec. Wszyscy tylko nie Granger nadawali się do takich rozmów, nawet Ginny Weasley wydawała się lepszym kompanem do takich żartów. Mimo to Hermiona się zaśmiała. Może nie tylko on się zmienił, a może ona rzeczywiście była inna niż mu się wydawało przez te wszystkie lata.

Jego rozmyślanie nad tym przerwał powrót dziewczyny, która znów wyglądała jakby szykowała się do ucieczki.

- Jeszcze dzisiaj trafią do krematorium, a jutro ich pochowamy w specjalnej krypcie.

- Tak będzie najlepiej...- jakiś cichy hałas dobiegający z piwnicy przykuł ich uwagę.- Brown mówił, że auror już poszedł, to ktoś od ciebie?- dziewczyna pokręciła głową.- Sprawdzę, co za szczury się tam zalęgły.

- Pójdę z tobą- dziewczyna bardziej od zejścia do piwnicy, bała się zostania tam w samotności.

- Panie przodem?

- Nie tym razem- odparła powstrzymując odruch sięgnięcia po różdżkę. Wyuczony w trakcie wojny instynkt ciągle jej o sobie przypominał, ale nie chciała pokazać, Malfoyowi, że mu nie ufa.

Mając się na baczności, zeszła za nim do piwnic, czując jak serce szamocze się jej w piersi. Odwaga Gryfona to za mało żeby tak po prostu tam wytrzymać. To miejsce sprawiało, że czuła się otoczona przez wrogów, którzy lada chwila ją zaatakują. Gdy dźwięk się powtórzy, podskoczyła i złapała Malfoya za przedramię. Widząc jego zaskoczone spojrzenie cofnęła się o krok, chociaż wcale nie miała na to ochoty, paradoksalnie to on dawał jej poczucie bezpieczeństwa.

- No dalej pokarz się!- rozkazał Draco.- Wiem, że tam jesteś!

Spodziewali się zobaczyć przestraszone zwierzątko, ale wtedy zza filara wyłoniła niewielka głowa z dużymi uszami. Wydobywające się z różdżki Malfoya światło, sprawiło, że wielkie oczy zabłysły lekko. W cieniu krył się przerażony Skrzat.

- Przecież zgłosiliście, że nie posiadacie żadnego Skrzata!- zauważyła oburzona Hermiona.

- Bo nie mamy, a teraz nie krzycz, bo się ciebie boi- uciszył ją Draco.- Podejdź bliżej, nic ci nie zrobimy.

Skrzat podszedł bliżej światła. Ubrany był w ledwo trzymające się na nim łachy, które były strasznie poplamione. Gdy się lepiej przyjrzeli odkryli, że to właściwie jest Skrzatka i to bardzo młoda. Hermiona nigdy nie spotkała tak młodego przedstawiciela tej rasy.

- Nie bój się nas- oznajmiła spokojnie dziewczyna. Przykucnęła by nie patrzeć na nią z góry.- Jak ci na imię?

- Nie mam imienia, nigdy nie miałam rodziny- Hermiona nie rozumiała.

- Właściciele nadają imię Skrzatowi- wyjaśnił jej Draco. Dziewczyna powstrzymała się od wygłoszenia stosownego komentarza na ten temat.

- No dobrze, a jak zwracały się do ciebie inne Skrzaty?- stworzenie zamrugało wielkimi oczami.

- Błyskotką- odparła nieśmiało.

- Pozwolisz, że też będę się tak do ciebie zwracać?- Skrzatka nie wyraziła sprzeciwu.- Co tutaj robisz Błyskotko?

- Dbam o ten dom- odparł cicho.- Nikt go nie chciał.

- Wiesz, że nie musisz się już tu ukrywać? Jeśli chcesz to zabiorę cię do innych Skrzatów i znajdziemy ci lepsze zajęcie. Ten dom niedługo zostanie sprzedany i nie będziesz mogła tu zostać- strach pojawił się w oczach Skrzatki.

- Właśnie sprawiłaś, że poczuła się bezdomna- wyjaśnił jej Draco.- Jeśli nie słyszała o twoich reformach to nie wie, że ma prawo tak po prostu odejść- dziewczyna wstała i podeszła do niego.

- Przecież nie ma właściciela, jest wolnym Skrzatem- zauważyła.

- Przywiązała się do tego przeklętego domu, a gdy Skrzat to zrobi to się go tak łatwo nie pozbędziesz, nawet, jeśli wprowadzą się tu mugole.

- To, co zrobimy? Nie może tak żyć- Draco spojrzał na przerażoną istotę.

- Zdejmij sweter- Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.- Ja nie mam nic pod koszulą, daj sweter, a zaraz będziesz mogła ją stąd zabrać- dziewczyna zacisnęła zęby i zrobiła to, o co prosił. Została w samej podkoszulce, która niewiele zakrywała, dlatego szybko ubrała swoją lekką kurteczkę. Przez cały czas czuła na sobie wzrok mężczyzny.

- Nie gap się tak- wymamrotała rumieniąc się delikatnie.

- Jestem lekarzem, widywałem znacznie więcej- dziewczyna zacisnęła zęby, powstrzymując się od nakrzyczenia na niego. Draco wziął od niej sweter i podszedł do Błyskotki.- Jako właściciel tego domu, dziękuje, że o niego dbałaś. Niestety teraz nie będziesz już tutaj potrzebna- Skrzatka chwyciła sweter, a jej oczy się zaszkliły.- Możesz odejść, Hermiona znajdzie dla ciebie lepsze miejsce, w którym będziesz potrzebna.

Patrzyli jak po policzkach Skrzatki spływają dwie wielkie łzy. Opadły na trzymane przez nią ubranie, które po chwili wahania włożyła. Sweter Hermiony był na nią za duży i sprawiał, że stare ubranko wyglądało jeszcze gorzej, ale przynajmniej było jej cieplej. Błyskotka podeszła niepewnie do dziewczyny, która wyciągnęła do niej rękę i wszyscy troje wrócili na górę.

- Gdzie ją zabierzesz?- zapytał Draco, gdy wyszli przed budynek.

- Do Hogwartu, tam zawsze brakuje rąk do pracy, poza tym będzie tam wiele osób, które się o nią zatroszczą- mężczyzna skinął lekko głową.

- Nie wiedziałem o niej- zapewnił ją

- Wierzę ci- uśmiechnęła się lekko. Malfoy nie miał powodu żeby ją okłamywać.

- No dobrze, lepiej ruszajcie, czeka was ładny spacerek przed dotarciem do zamku. Może lepiej nie mów McGonagall gdzie znalazłaś Błyskotkę.

- Przecież nic złego nie zrobiłeś, nie martw się tym. Ja odpowiadam za dobro Skrzatów, a ty nie złamałeś prawa, więc nie będę cię ścigać. Dom jest gotów na odwiedziny mugoli, panie Malfoy.

- Dzięki za szybką interwencję, panno Granger. Prawie bym zapomniał, Fiona planuje wysłać do ciebie list, zostałaś jej nową idolką.

- Z przyjemnością go przeczytam i z całą pewnością odpisze bezzwłocznie- cofnęła się o krok, uśmiechając się delikatnie i po chwili już ich nie było.

- Skrzaty- wymamrotał mężczyzn pod nosem, wracając do budynku.

Patrząc na obszerny hol miał wrażenie, że to już ostatni raz, kiedy w nim stoi i niezmiernie cieszyła go ta myśl. To był najwyższy czas by pożegnać się z tym miejscem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro