5. "Zależy ci na niej"
Wyszedł trochę długi rozdział, ale mam nadzieję, że was nie zanudzi.
Pamiętajcie by dać znać, co myślicie
************************************
W trakcie następnych kilku dni Hermiona starała się funkcjonować normalnie, co oznaczało przychodzenie wcześnie do pracy i wychodzenie z niej, gdy nikogo więcej już tam nie było. Postawiła sobie kilka celów i nie zamierzała z nich rezygnować z powodu małego dystraktora, który zajmował jej myśli częściej niż powinien.
Gdy czasami wpadała na Harry'ego, miała ochotę mu powiedzieć o dręczących ją myślach, ale bała się jego reakcji. Potter mógł tolerować Malfoya, ale to nie znaczyło, że mu wierzy, a poza tym gdyby się wygadał Ronowi, z kim Hermiona spędziła wieczór, mogłoby dojść do prawdziwej awantury, a tego chciała uniknąć. Wolała nie konfrontować się z Weasleyem, bo bała się, co w przypływie gniewu mogłaby mu powiedzieć.
Skupienie się na obowiązkach wydało się jej najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji. Całymi dniami pracowała nad różnymi sprawami, a po nocach czytała raporty. Takie życie wydawało się być czymś okropnym, ale już się z nim pogodziła, czas na przygody już przeminął i teraz musiała udowodnić, że jest godna opinii, która o niej krążyła, a tak się składało, że przynajmniej raz w tygodniu, ktoś ze „Złotego Trio" trafiał na strony Proroka Codziennego. Nie mogła sobie pozwolić na potknięcia.
- Przepracowujesz się- zauważył Harry, gdy razem z nim wychodziła z Ministerstwa wieczorem. Jemu przedłużyło się przesłuchanie jednego ze skazańców, ona została do tej godziny, ponieważ nie miała nic innego do robienia.
- Wiesz, że mi to nie przeszkadza. Dzięki temu czuje się potrzebna- jej przyjaciel pokręcił głową.- O co chodzi?
- Mam wrażenie, że coś cię dręczy- wyznał, gdy zatrzymali się przed budynkiem.- Jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć o wszystkim- dziewczyna się rozejrzała, przygryzając dolną wargę.
- Mam sporo na głowie- odparła, siląc się na uśmiech.
- Doprawdy? Musisz mieć tego całą masę skoro masz bluzkę na lewo- Hermiona spojrzała na wystający z pod swetra fragment odzieży.- Coś bardzo zajmuje twoje myśli.
- Na brodę Merlina!- westchnęła.- Nie powiesz Ronowi? Nie chcę wszczynać sporów.
- Chodź odprowadzę cię do domu i wszystko mi opowiesz po drodze- ruszyli powoli stosunkowo pustą ulicą Londynu.
- Po tym jak udałam się na zdjęcie opatrunku, poszłam z Malfoyem i jego przyjaciółmi do baru, nie będę się bawić w szczegóły, ale po prostu tak dobrze się z nim bawiłam, że niemal zapomniałam o wszystkim innym. Momentami czuję się jakby go ktoś podmienił, jakby to już nie była ta sama osoba, którą znaliśmy.
- Na to nie ma szans, ostatnio wpadliśmy na niego z Ronem, to na pewno ten sam Malfoy, którego znamy od lat- zapewnił ją.
- Ale wiesz, o co mi chodzi? On się tak zmienił, że to wydaje się niemożliwe. Który Malfoy pomaga bezinteresownie ludziom? A on został lekarzem, bawi się z dziećmi i pilnuje mnie, gdy głupia upijam się. Postanowił sprzedać rodzinny dwór, wyzbywa się przeszłości.
- Właściwie nie ma w tym nic złego- zauważył Harry.- Długo go nie widziałaś, te zmiany musiały w nim zachodzić stopniowo, ale szczerze ja się z nich cieszę. Lepiej mieć go po naszej stronie. Jeśli chce odzyskać dobrą twarz to nie będę mu w tym przeszkadzał- Hermiona potaknęła.- Martwi cię tylko to, że aż tak się zmienił?
- Może jestem przewrażliwiona, ale boję się, że to jakiś podstęp- odparła szczerze.- Nadal nie udało się wam wyłapać wszystkich, Śmierciożerców.
- Malfoy nie jest jednym z nich. Może trochę przesadza z tym nowym obliczem, ale nie jest zły, inaczej nie pozwoliłbym się mu zbliżać do Teddy'ego. Potrzebujesz czasu żeby mu zaufać jak my wszyscy. Jeśli cię coś zaniepokoi to mi o tym od razu powiedz, a ja to sprawdzę.
- Dzięki Harry, trochę mi lżej na duszy- mężczyzna uśmiechnął się.
- Od tego mnie masz, a teraz przestań się martwić i idź odpocząć. Jutro chcę cię widzieć punkt dziesiąta u Andromedy inaczej Teddy ci nie wybaczy- dziewczyna się uśmiechnęła.- Musisz mieć dość sił żeby pomóc mi upilnować Rona.
- Zapowiada się cudowny dzień- mężczyzna się z nią pożegnał i szybko wrócił do domu.
Hermiona poszła za jego radą i tego wieczora zamiast przeglądać raporty, włączyła telewizor, który stał w kącie jej sypialni i obejrzała jakiś mugolski film. Była to jakaś nowość, która szybko zajęła jej myśli i sprawiła, że zasnęła niczym małe dziecko. Gdyby nie koszmar, który zbudził ją nad ranem, byłaby to naprawdę przyjemna noc.
Po chłodnym prysznicu, ubrała się i bezzwłocznie udała się do domu pani Tonks gdzie miało się odbyć przyjęcie z okazji urodzin Teddy'ego. W salonie rozwieszono barwny napis, a w powietrzu unosiło się wiele różnobarwnych baloników, a wielki tort czekał w kuchni aż pojawią się wszyscy goście. Hermiona przybyła, jako jedna z pierwszych. Przed nią dotarł jedynie Harry i Ginny, którzy od rana szykowali przyjęcie żeby wszystko było gotowe, nikt nie chciał rozczarować chłopca. Kilka chwil po dziewczynie pojawił się Ron z rodzicami, a tuż po nich przybył Billy z rodziną. Teddy uwielbiał jego małą córeczkę, Victoirę, dlatego nie mogło się obejść bez ich wizyty.
Punktualnie o dziesiątej pojawił się ostatni gość. Draco wszedł do domu, czując się niezręcznie, nie bez powodu unikał Weasleyów, a tego dnia było ich tam zdecydowanie zbyt wielu jak na jego gust. Obiecał jednak Teddy'emu i nie zamierzał go zawieść. Chłopiec bardzo się ucieszył na jego widok i mimo zniesmaczonej miny Rona, podbiegł do Malfoya i go mocno uściskał. Blondyn podniósł go z łatwością jedną ręką, druga trzymając schowaną za plecami.
- Chcesz zobaczyć, co dla ciebie mam?- chłopiec potaknął, próbując zobaczyć, co mężczyzna ukrywa.
Draco specjalnie wcześniej skontaktował się z Harrym żeby nie kupić czegoś, co ktoś inny zamierzał dać chłopcu. Nie małe zaskoczenie wywołała maleńka miotła, którą przyniósł. Teddy wydał okrzyk zadowolenia i od razu spróbowała na nią wsiąść, a jego czupryna zrobiła się jasno zielona.
- Że też na to nie wpadłam- oznajmiła Ginny, przyglądając się prezentowi.
- A czy to bezpiecznie?- zapytała Andromeda, ściskając siostrzeńca na powitanie.
- Nie lata nawet w połowie tak szybko jak zwykła miotła i nie wzbije się powyżej pięciu metrów- wyjaśnił jej Draco.
- Świetny pomysł, teraz Ginny będziesz mogła go zacząć uczyć latać- zauważył Harry, obejmując narzeczoną.- Tylko pamiętaj żeby wziąć pod uwagę jego wiek.
- Spokojnie już ja nauczę go grać w Quidditcha- Harry pocałował ją w czoło i poszedł pomóc przy torcie.
Draco stanął nieco z boku, nie chcąc nikomu psuć zabawy. Cicho odśpiewał Teddy'emu sto lat, po czym przyjął kawałek ciasta i usiadł w najbardziej oddalonym od innych fotelu, z którego miał świetny widok na innych. Fleur, po której było widać, że jest w drugiej ciąży, bawiła się z dziećmi, czemu przyglądała się Andromeda i Molly. Ginny śmiała się z czegoś rozmawiając z Hermioną i Billym, a Harry rozmawiał z Arturem o jakimś mugolskim wynalazku. Draco zaniepokoił się nieco, nie widząc nigdzie Rona. Ten rudzielec zawsze działał mu na nerwy i dobrze wiedział, że z wzajemnością.
Mając w pamięci to, co powiedziała pijana Hermiona przed snem na temat Ronalda Weasleya, był ciekaw ich relacji, jednak poza tym, że się przywitali, raczej nie spędzali ze sobą czasu. Ron zachowywał się w jej towarzystwie jakby naprawdę nic nie zaszło, ale bystre oczy Malfoya dostrzegły jak lekko drgnął policzek Hermiony, gdy chłopak jej dotknął przy podziale tortu. Nigdy nie lubił tego rudzielca, ale był pewny, że tych dwoje kiedyś ze sobą skończy i będzie wiodło nudne życie. Jak widać pomylił się.
- Co knujesz fretko?- Draco oderwał wzrok od wesołego Teddy'ego i spojrzał na Rona. Wstał, nie chcąc by młody Weasley patrzył na niego z góry.- Chyba źle się tu czujesz, w końcu to nie jest śmierdzący loch pełen węży.
- Czy ja wiem, to w końcu dom mojej ciotki, pewnie, dlatego czuje się tu o wiele lepiej niż można by przypuszczać- Ron poczerwieniał na twarzy.
- Gdyby nie więzy krwi, których kiedyś się ta perfidnie wyrzekliście, nikt nie chciałby cię tutaj widzieć. Nie jesteś jednym z nas i nigdy nie będziesz ty parszywy zdrajco. Może oni dali się oszukać twojej gadce o zmianie na lepsze, ale ja nie jestem głupi i nie zamierzam cię spuszczać z oczu chociażby na sekundę. A wystarczy, że chociaż raz kichniesz niewłaściwie, a przysięgam, że dostaniesz celę koło swojego ojca, więc pamiętaj...
- Ron!- między nimi stanęła rozzłoszczona Hermiona. Rudzielec poczerwieniał jeszcze bardziej na twarzy i jakby się skurczył pod srogim spojrzeniem dziewczyny.- Przestań się zachowywać jak kretyn.
- Nie mów, że i ty dała się mu omamić, to podstępny wąż, tylko czeka aż mu pozwolimy się zbliżyć...
- Wystarczy tego! Przestań, bo zepsujesz urodziny Teddy'ego. Malfoy jest teraz naszym przyjacielem, pomógł w schwytaniu wielu Śmierciożerców, a teraz dalej próbuje odkupić swoje winy.
- Nie wierze, że to mówisz. Ty?- złapał jej przedramię, którego nigdy nie odsłaniała, nie chcąc pokazywać blizny.- Dalej masz przez niego koszmary.
- Wiem, co on zrobił Ron, ale to przeszłość- wyrwała mu swoją rękę.- Dorośnij w końcu.
Rozwścieczony mężczyzna obrócił się na piecie i odszedł, a po chwili trzasnęły za nim drzwi. Wszyscy zerknęli w kierunku Hermiony i Dracona. Dziewczyna odetchnęła i lekko się rumieniąc, odwróciła się do nich plecami. Malfoy miał zaciśniętą szczęk, a jego ręce napięły się jakby gotował się do zadania ciosu. Widząc twarz dziewczyny, na której mieszała się złość i smutek, odetchnął głęboko by się uspokoić.
- Nie potrzebowałem pomocy- zauważył bezbarwnym głosem.
- Sytuacja jej potrzebowała- wyjaśnił.- Gdybyście zaczęli na siebie krzyczeć to nic by nie wyszło z tego przyjęcia- wiedział, że dziewczyna ma trochę racji. Jego opanowanie znikało, gdy na horyzoncie pojawiał się Ronald Weasley. Nie ważne jak się starał, zawsze odczuwał złość na jego widok.
- Powinienem już iść- Hermiona zagrodziła mu drogę.
- Ani mi się waż. Nie po to sprzeciwiam się przyjacielowi, który chciał cię stąd przepędzić żebyś teraz uciekał- Draco dostrzegł w jej oczach ból.- Idź się pobaw z Teddym, pomóż mu z tą miotłą tylko nic nie pobijcie. Ma się dobrze bawić, jasne?
- Zgoda, zostanę- trudno było się sprzeciwić, Hermionie, gdy w jej oczach pobłyskiwała złość. Draco się nigdy to tego nie przyznał, ale już w szkole go to przerażało.- Kiepsko wyglądasz Granger- zauważył, ale jego dalszy wywód został udaremniony, gdy dziewczyna posłała mu wściekłe spojrzenie.
- Nic mi nie jest, Malfoy!- odparła ostro i poszła do kuchni.
Mężczyzna wziął jeszcze jeden uspokajający oddech i poszedł do Teddy'ego. Z jego pomocą chłopiec po chwili unosił się na swojej nowej miotle. Krążąc nad innymi, śmiał się wesoło, a zarówno Draco i Harry pilnowali żeby nic mu się nie stało. Okazało się jednak, że chłopieć świetnie sobie radzi w locie i obeszło się bez interwencji. Gdy wylądował, Ginny obiecała, że nauczy go później czegoś fajniejszego, co chłopcu bardzo się spodobało.
Radosna mina Teddy'ego sprawiła, że Draco zapomniał o Ronie, który już nie wrócił. Nie wszyscy potrafili się pogodzić ze zmianami, a nienawiść, którą czuł młody Weasley nie zmalała po wojnie, wręcz się utrwaliła, gdy z klanu Malfoyów skazano jedynie Lucjusza. Były Ślizgon nie przejmował się jednak zbytnio opinią rudzielca.
Chcąc być przydatnym, zaniósł brudne naczynia na do kuchni gdzie w dalszym ciągu ukrywała się Hermiona. Wyglądała na spokojną, ale najwidoczniej humor się jej zepsuł.
- Nie powinnaś się teraz bawić z Teddym jego nową książką?- zapytał, siadając naprzeciwko niej. Dziewczyna zignorowała uwagę odnośnie wybranego przez nią prezentu.- Czemu się tu chowasz?
- Czemu cię to obchodzi?- Draco nie lubił, gdy ktoś odpowiadał mu pytaniem na pytanie.- Nie mam ochoty na bezsensowne gadanie.
- A na co masz?- dziewczyna przyjrzała się mu uważnie.- Co wielka panna Granger lubi robić w wolnym czasie? Tylko nie mów, że czytać.
- A co jest w tym złego? To takie samo zajęcie jak każde inne- zauważyła, opierając się wygodnie.- A co ty niby takiego ciekawego robisz w wolnym czasie?
- Biegam- odparł wprost.
- Chętnie bym spróbowała, ale lekarz mi tego odradza- przypomniała mu jego własne zalecenie.
- Jak mam wolny wieczór to chodzę do kina na jakieś mugolskie filmy- dodał po chwili namysłu.- Fiona zwykle przedstawia mi repertuar.
- Ta dziewczynka ze szpitala?- potaknął.- Mugolskie filmy i mugolscy przyjaciele. To naprawdę wyglądaj jakby ktoś cię podmienił, Malfoy.
- No niestety Granger, to dalej ten sam ja- dziewczyna mu się przyjrzała po raz setny, próbując go rozgryźć.
- Stary ty zostawiłby mnie pod tamtym barem- odparła po chwili. Draco wzruszył obojętnie ramionami i wyjrzał przez niewielkie okno.- Co się z tobą stało?
- Po prostu nie chciałem być już dłużej tym draniem, który tylko ranił ludzi. Po wojnie wszystko się zmieniło, w końcu mogłem stać się kimś lepszym.
- A wcześniej nie mogłeś?- mężczyzna spojrzał w jej ciemne, brązowe oczy jakby chciał sprawdzić czy może jej zaufać. Dostrzegł w nich coś, co inni nazwaliby troską, dzięki czemu postanowił się przed nią odrobinę otworzyć.
- Nie bez powodu trafiłem do Slytherinu. Gdybym był tak odważny jak przystało na Gryfona pewnie wcześniej przejrzałbym na oczy i spróbował się jakoś uwolnić z tego bagna, zabierając stamtąd również moją matkę- Hermionę zdziwiła ta odpowiedź. Myślała, że blondyn zrzuci problem na swojego ojca, a tym czasem, Malfoy przyznał się do bycia tchórzem.
- Zależy ci na niej- na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Tylko jej zawsze zależało na mnie- w jego głosie rozbrzmiał smutek. Szybko odpędził nieprzyjemne wspomnienia i wstał.- Na mnie już pora, za dwie godziny zaczynam zmianę w szpitalu, a muszę jeszcze wrócić do mieszkania. Uważaj na siebie Granger.
- A ty na siebie Malfoy- mężczyzna się do niej lekko uśmiechnął, po czym poszedł się pożegnać z jubilatem.
Niedługo później trzasnęły drzwi, prowadzące na małe podwórko, które dziewczyna widziała z kuchni. Draco spojrzał na nią po raz ostatni, machnął jej na pożegnanie i w następnej chwili już go nie było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro