30. Eu te amo
Zaproszenia na ślub spowodowały nie małe zaskoczenie w magicznym świecie. Gazety pisały o tym rozwlekając całą historię pary od dnia, gdy pierwszy raz spotkali się w Hogwarcie, dokładnie opisując miesiące, w których trwała wojna oraz późniejszą sensację, jaką było zażegnanie dawnego sporu. Jeden reporter nawet zaczepił Rona, chcąc wiedzieć, co ten myśli na temat tego, że jego była narzeczona postanowiła się związać z kimś takim jak Draco Malfoy. Jego pytania rozzłościły Weasleya, który później musiał się tłumaczyć przed przełożonymi z małej bójki, która wywiązała się z między nim a dziennikarzem.
Na szczęście obeszło się bez zbędnych kar i wszyscy mogli w spokoju wyczekiwać na ślub, który miał się odbyć następnego roku, dokładnie pierwszego maja w portugalskiej winnicy, której Malfoy okazał się być współwłaścicielem. Był to jeden z niewielu elementów rodzinnego spadku, którego się nie pozbył, a wszystko, dlatego, że podobnie jak swoi przodkowie, uwielbiał smak tamtejszego wina.
- Musisz mi dokładnie powiedzieć, co jeszcze należy do twojej rodziny- oznajmiła Hermiona, gdy wybierali miejsce na ślub.
W pierwszej chwili uznała, że tak ważna uroczystość, gdzieś na krańcu świata to kiepski pomysł, ale gdy pojechała z Draco by zobaczyć winnicę, od razu się w niej zakochała. Ciągnące się w nieskończoność pnącza winogron, dojrzewających w pełnym słońcu, sprawiły, że jej serce zabiło nieco szybciej. Z jednej strony posiadłości stał olbrzymi budynek gdzie wytwarzano i składowano wino, a z drugiej wybudowano pensjonat, w którym nocowali przejezdni goście, a który okazał się odpowiedni do pomieszczenia większości gości. Dla reszty, zorganizowano transport do pobliskiego miasteczka, gdzie zarezerwowano dla nich pokoje w niewielkim hotelu.
Łącznie wysłano sto siedemdziesiąt zaproszeń, każde uwzględniające osobę towarzyszącą. W odpowiedzi otrzymali potwierdzenie od większości, dzięki czemu wiedzieli, że będą musieli przygotować wesele dla trzystu czterdziestu dwóch osób. Mieli się pojawić znajomi ze szkolnych czasów, chociaż ci byli raczej gośćmi Hermiony. Zaproszenie otrzymali również nauczyciele z Hogwartu, liczni pracownicy ministerstwa i szpitala oraz oczywiście wszyscy najbliżsi, co ze strony Malfoya oznaczało obecność matki, ciotki i oczywiście Teddy'ego.
Ginny, która została druhną swojej przyjaciółki niemal skakała ze szczęścia, gdy wszystko planowali. I tym razem pomocna okazała się Fleur, która stała się organizatorką wszystkich ważnych przyjęć rodziny Weasleyów i ich przyjaciół. Dzięki niej każdy szczegół był idealnie dopracowany.
- Trzeba ci w końcu wybrać suknię- zauważyła Ginny, gdy nastał grudzień.- Strasznie odkładasz tą decyzję i w końcu zostaniesz z niczym- ostrzegła ją, a Fleur potaknęła.
- Ja na swoją suknię czekałam cztery miesiące nim była gotowa. Jak dla mnie powinnaś wybrać coś z koronkami, z twoją opalenizną, ślicznie byś w nich wyglądała.
- Właściwie mam już pomysł, ale boję się, że to będzie za lekka przesada- Ginny miała ochotę się roześmiać.
- Robicie wesele niczym para królewska, żadna suknia nie będzie przesadzona. Chociaż znając ciebie byłam pewna, że wybierzesz coś prostego. Ale nie ma się czym martwić, chcesz wyglądać jak księżniczka?- Hermiona lekko się zarumieniła i wyjęła z notesu wstępny szkic.
- Tylko, że Fleur ma rację, koronkowe rękawy i wykończenie gorsetu będzie lepsze niż to o którym wcześniej myślałam- oznajmiła, a obie panie przyjrzały się jej pomysłowi.
- Zgarniesz wszystkie rozsypane kwiatki- zażartowała Ginny.- Masz prawo wyglądać tego dnia jak cholerna księżniczka i ja dopilnuje żeby tak było. Suknia będzie się za tobą ciągnęła przynajmniej przez metr. Jutro pójdziemy do najlepszego krawca i dopracujemy z nim projekt.
- Znam zaklęcie, które później pomoże ją odpowiednio skrócić żebyś mogła w niej tańczyć- dodała Fleur.- Zrobimy z ciebie najpiękniejszą pannę młodą w świecie, wszyscy będą ci zazdrościć.
Hermiona cieszyła się, że je ma. Łączenie pracy z planowaniem tak wielkiego wesela i to na taką odległość, nie było łatwe, nawet, gdy dysponowało się magią. Na szczęście Ginny była lepszą druhną od swojej przyjaciółki, dlatego chętnie wzięła na siebie sporą część przygotowań, ujawniając niezbyt znaną innym, delikatną i zafascynowaną pięknem część swojej natury.
Gdy po wielu miesiącach oczekiwań, nadszedł w końcu ten upragniony dzień, wszystko zdawało się sprzyjać młodej parze. Od wielu lat, maj nie zaczął się tak pięknym i słonecznym dniem, o czym przekonywał ich stary właściciel winnicy. Co prawda wysoka temperatura była lekkim szokiem dla organizmów osób, które przybyły z pochmurnego Londynu, ale po paru chwilach goście odnajdywali się w odmiennym klimacie, ciesząc się pięknymi widokami.
- Wszyscy już są- oznajmiła Ginny, która świetnie się prezentowała w zielonej sukni, która doskonale maskowała jej trzymiesięczny, ciążowy brzuszek.- Jesteś gotowa?
Hermiona spojrzała ponownie w lustro. Włosy trzymały się idealnie, upięte do góry, a przypięty do nich welon, pięknie kontrastował z ich ciemnym kolorem. Ciasno opinająca ją góra od sukni, niemal utrudniała jej oddychanie, a długi materiał zdawał się naprawdę ciężki, ale i tak była zadowolona. Inni postrzegali ją zwykle, jako stonowaną i skromną, ale w tamtej chwili wyglądała naprawdę niczym księżniczka, spełniając tym samym swoje dziecięce marzenie.
- On już czeka- Hermiona spojrzała na swoją przyjaciółkę i ojca, który pojawił się z rudowłosą by zaprowadzić córkę do ołtarza.
- W takim razie zaczynajmy- podeszła do nich, uważając by nie przydepnąć sukni.- Jesteś gotowy tato?
- Na coś takiego nigdy nie jest się gotowy- poprawił jej welon.- Postaram się nie zdeptać tej cudownej kreacji- zażartował, chociaż w tamtej chwili dręczyło go poczucie, że nadeszła chwila by pożegnać się ze swoim maleństwem. Dziewczyna się do niego uśmiechnęła promiennie, a on zrozumiał, że naprawdę była szczęśliwa. Hermiona ostrożnie chwyciła bukiet i razem wyszli z budynku.- Oby był tego wart.
- Jest- zapewniła go, a wtedy rozbrzmiała cicha melodia.- Ruszamy?- mężczyzna podał jej ramię i wziął uspokajający oddech
Uroczystość przebiegła w bajkowym nastroju mimo licznych łez wzruszenia. Draco nie potrafił się skupić na słowach kapłana i jedyne, co powiedział na czas to, że bierze ją sobie za żonę. Hermiona popłakała się nim ceremonia dobiegła końca, ale były to łzy prawdziwej radości.
- I teraz już zawsze będę szczęśliwy- oznajmił Draco, gdy ceremonia dobiegła końca. Ostrożnie otarł jej policzki i ucałował roześmianą dziewczynę.
Po wielu godzinach tańców, śmiechów i toastów goście wypoczęli, a później wrócili do swojego codziennego życia. Młoda para pozostała w Portugali na dwa tygodnie w trakcie, których w pełni korzystali z wspaniałości tamtego kraju. Ku przerażeniu Dracona, Hermiona zaczęła się uczyć tamtejszego języka, przez co ciągle zarzucała go słówkami, których on nie znał. Opanował tylko jeden zwrot, który powtarzał za każdym razem, gdy jej nie rozumiał.
- Eu te amo- co sprawiało, że dziewczyna się uśmiechała, całowała go delikatnie i zmieniała język na bardziej dostępny dla ich dwojga.
Dobre chwile mają to do siebie, że mijają zaskakująco szybko, człowiek wręcz nie jest w stanie się nimi w pełni nacieszyć, ale na szczęście zostają po nich piękne wspomnienia. Tych, w życiu Hermiony gromadziło się coraz więcej. Niektórzy twierdzą, że po ślubie związek traci swój urok i staje się po prostu nową rzeczywistością, czymś powszechnie znanym. Jednak dla niej nic się nie zmieniło. Nie ważne ile czasu mijało i tak cała promieniała radością, gdy widziała Draco, który dalej przynosił jej bukiety lilii.
Gdy świat przestał widzieć w ich małżeństwie coś niesamowitego, a gazety przestały pisać o tej Bohaterce i tym Śmierciożercy, życie stało się jeszcze piękniejsze. Mieli siebie i Teddy'ego, który spędzał u nich tyle czasu, co u Potterów, zapewniając im ciągłą rozrywkę. Trudno było marzyć o czymś wspanialszym, ale gdy jedno nasze marzenie się spełni, zaczynamy tworzyć kolejne, a później następne i następne, i tak bez końca.
- Draco!- Hermiona wyprostowała się i odetchnęła zmęczona. Mężczyzna wszedł do domu, wycierając brudne od ziemi dłonie w spodnie.- Pomożesz mi, nigdzie nie mogę znaleźć różdżki?- mężczyzna szybko zasznurował jej buty, po czym ucałował jej mocno zaokrąglony brzuch, a następnie usta dziewczyny, wyjmując jednocześnie z koka na jej głowie poszukiwaną zgubę.- Mogłeś powiedzieć, że tu ją schowałam.
- Uwielbiam ci pomagać- znów ją pocałował, a ona się rozpromieniła. Razem wyszli do ogrodu, a ciepłe promienie słońca rozświetliły ich uśmiechnięte twarze.- Jak tam moja mała Anastazja?
- Strasznie się dzisiaj wierci- blondyn przyłożył dłoń do jej brzucha, a rosnące pod jej sercem maleństwo dało o sobie znać, kopiąc mocno. Hermiona miała czasami wrażenie, że ich córka już próbuje się wydostać na świat, przebijając się siłą na zewnątrz.- Pewnie jest podekscytowana zmianą.
- Czuje to wszystko, co ty, a z tego, co zauważyłem, oczy dalej ci się świecą z ekscytacji- usiedli na olbrzymiej huśtawce, zawieszonej w cieniu wielkiego dębu, który rósł tam do przeszło stu lat.
- Już nigdy więcej się nie przeprowadzajmy, to jest zbyt męczące- Draco objął ją ramieniem, uśmiechając się delikatnie.
- Jak sobie życzysz, Granger.
- Jesteśmy małżeństwem już dwa lata, mógłbyś przestać tak do mnie mówić- zauważyła, wtulając się w niego.
- Masz podwójne nazwisko, więc nie ma w tym nic błędnego, kochanie- dziewczyna się uśmiechnęła.- Jak ci się podoba nasz ogród?
Hermiona spojrzała na równo przystrzyżony trawnik, otoczony krzewami i drzewami, które zapewniały im prywatność. Draco właśnie skończył sadzić kwiaty przy tarasie, które niedługo miały zakwitnąć i wypełnić ogród pięknymi zapachami. Nad tym wszystkim królował olbrzymi, ceglany dom, który po remoncie stał się naprawdę pięknym i przytulnym miejscem. Wspólnie wybierali kolory ścian i zestawy mebli, a Draco powiesił ramki ze zdjęciami, zostawiając mnóstwo miejsca na kolejne fotografie. Hermiona tym czasem sama urządziła pokój dla ich córeczki, która miała przyjść na świat za niecałe dwa miesiące, sprawiając, że spełnią się ich wszystkie marzenia.
- Wiesz, Malfoy, w końcu czuję, że jestem naprawdę w domu- mężczyzna odepchnął się nieco mocniej nogami od ziemi, a ona się głośno zaśmiała, wtulając się w niego mocno.
To była jedna z pierwszych naprawdę wesołych chwil, których stary dąb był światkiem. Im dłużej państwo Malfoy tam mieszkało, tym więcej ich było, a strzegące ich domu, rozłożyste drzewo, nie raz znajdowało się w centrum powszechnej radości. Wokół niego biegały później maluchy, bawiąc się w berka. To na nie wspinał się ich syn i to z niego przypadkiem spadł, łamiąc sobie rękę na dzień przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie.
To z pod niego Hermiona i Draco, spoglądali na swój raj, rozkoszując się mijającym czasem. A gdy ich włosy posiwiały, stało się miejscem gdzie wspólnie wspominali wszystkie piękne chwile, pełne miłości i radości, szepcząc, co jakiś czas:
- Eu te amo.
********************************************************
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że w ten oto sposób kończę tą historię. Ci, którzy już trochę mnie znają, wiedzą, że nie jestem miłośniczkom ciągnących się w nieskończoności opowieści.
Liczę, że podobała się wam ta historia i jej zakończenie.
Najwytrwalszym dziękuję za uwagę i motywujące do dalszego pisania komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro