29.Kamień do ręki i siup na dno
Będąc, jak to określił Draco, zakochanym dupkiem, czasami łatwo zapomnieć o szybko mijającym czasie. Zamiast patrzeć na odmierzający czas zegar i mijające dni w kalendarzu, wolał skupić całą swoją energię na bycie z Hermioną, której bliskość wręcz definiowała jego istnienie. Była pierwszą osobą, która pokochała go bezwarunkowo, która mu wybaczyła i pomogła zapomnieć o przeszłości. To przy niej zasypiał i budził się, czując, że dzień będzie naprawdę piękny.
Często kupował jej kwiaty, tak bez okazji, próbując ustalić, które najbardziej przypadną jej do gustu, ponieważ jak twierdziła nie ma ulubionych. Sprawdził, więc róże, tulipany, astry, słoneczniki, goździki i hortensje we wszystkich dostępnych kolorach. Miał jednak wrażenie, że najbardziej do gustu przypadły dziewczynie białe lilie, które od czasu tamtego pamiętnego odkrycia, często zdobiły ich mieszkanie.
- Zróbmy sobie ogródek na balkonie- zaproponowała pewnego marcowego poranka, gdy siedzieli we dwoje w salonie, pijąc kawę.
- Teraz jest chyba pora, gdy można zacząć siać- oznajmił, chociaż nie znał się na hodowli rośli.
Hermiona obróciła się i wyjrzała przez ich olbrzymie okno, a burza jej poplątanych włosów rozsypała się na jej ramionach. Draco uśmiechnął się, widząc to. Uwielbiał te chwile, gdy siedzieli we dwoje o poranku, on nieogolony, ona nieuczesana. To była prawdziwa oznaka wzajemnej akceptacji.
- Posadźmy bluszcz, on nie lubi słońca, a to pojawia się z tej strony jedynie wieczorem- oznajmiła, sprowadzając go na ziemię.
- Co tylko zechcesz- zapewnił ją, uśmiechając się do niej. Hermiona odstawiła na wpół wypitą kawę i wtuliła się w niego. Draco równie odstawił kubek, nie chcąc by przypadkiem zamoczyły się w nim jej włosy.
- Posiedźmy tak dzisiaj, nigdzie się stąd nie ruszajmy- poprosiła, a on chętnie zgodził się na je propozycję.
Po tym jak Hermiona awansowała na początku roku i została wiceministrem Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, lista jej obowiązków znacznie się wydłużyła i dziewczyna często wracała naprawdę wykończona. W takich chwilach sobota spędzona na nic nie robieniu wydawała się cudownym rozwiązaniem.
- Moi rodzice planują nas odwiedzić- oznajmiła po chwili milczenia.
- Znowu, przecież byli tu na święta- zauważył, nie najlepiej wspominając spotkanie swojej matki i rodziców Hermiony. Niby wszystko przebiegło bez problemów, ale mimo to atmosfera była lekko napięta.
- Nie moja wina, że tak cię polubili- Draco objął ją i pocałował w czubek głowy.
- Już nie mogę się doczekać, tylko niech nas wcześniej uprzedzą to postaram się jakoś dopasować dyżury- zaczął się bawić jej pojedynczym lokiem.
Draco nadal niezbyt dobrze się dogadywał z ojcem dziewczyny, a od jakiegoś czasu miał do niego pewną ważną sprawę, która ostatnimi czasu utrudniała spokojny sen. Patrząc w kalendarz nie wierzy, że są parą niespełna rok, miał wrażenie jakby trwało to znacznie dłużej, chociaż raz dostał od Hermiony bolesnym zaklęciem po głowie. Tak to jest jak się zbytnio uśmiecha do atrakcyjnej pielęgniarki, nawet, gdy nie ma się złych zamiarów. Przynajmniej nie tylko on okazał się zazdrośnikiem, ale jego opanowanie ułatwiało sprawę, Hermiony lepiej było nie prowokować, bo gdy w padała w szał miła urzędniczka gdzieś znikała, a zamiast niej pojawiała się prawdziwa furia.
W pewien sposób tamto zajście sprawiło, że pokochał ją jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle było możliwe. Tuląc ją do siebie, czuł się największym szczęściarzem w historii. Serce, które kiedyś przepełniała nienawiść teraz było pełne miłości. Monotonia i problemy z dopasowaniem do siebie grafików nie mogły tego zniszczyć.
Miał jednak wątpliwości, czy rozmowa z panem Granger, na interesujący go temat powinna się odbyć w pobliżu, Hermiony. Jej ojciec mógł zaakceptować, że Malfoy nie jest przestępcą i draniem, o którym mu kiedyś opowiadała córka. Niestety dalej pamiętał o jego grzechach, przez co w dalszym ciągu spoglądał na niego niechętnie, mimo tego, że Hermiona była z nim szczęśliwa.
Nie wiedząc dokładnie, kiedy państwo Granger pojawi się w Londynie by umilić im życie, postanowił wybrać się do Włoch i spotkać się z mężczyzną na teoretycznie neutralnym gruncie. Zastanawiał się nad tą rozmową od dnia, gdy Hermiona oznajmiła mu, że jej rodzice przyjadą do nich na święta, zrozumiał jednak, że byłoby to zbyt szybkie posunięcie z jego strony, które mogłoby nie przypaść do gustu innym.
Pan Granger bardzo się zdziwił widząc młodego Malfoya, który czekał na niego pod jego gabinetem.
- Jeśli jesteś tu po to, po co myślę, że jesteś, to lepiej żebyś miał niezła argumentację- ostrzegł go, zakluczając drzwi.
Poszli do lokalu niedaleko, gdzie pan Granger poprosił szklankę koniaku i to podwójną, co sprawiło, że Draco zaczął się jeszcze bardziej stresować. Wiedział, że to będzie trudna rozmowa, ale był gotów do tego starcia.
- Mam nadzieję, że pan wie, iż kocham pańską córkę- mężczyzna przechylił szklaneczkę i wypił jej zawartość na raz, po czym spojrzał na blondyna.
- Wiem, że ona kocha ciebie- oznajmił, przyglądając się mu dokładnie.- Na tamtego czekałem cztery lat i już po trzech wiedziałem, że coś za bardzo się to dłuży i nic z tego nie będzie. Ty zjawiasz się po niecałym roku i też mam wrażenie, że to nic dobrego nie wróży.
- Niby, jakim cudem? Kocham Hermionę i chcę z nią spędzić resztę życia- pan Granger nie spuszczał go z oka, czekając na dalszą część jego wypowiedzi.- Uwielbiam ją oglądać rano rozczochraną, gdy śpieszy się do pracy. Jej mamrotanie przez sen jest najprzyjemniejszym budzikiem, jaki znam. Po jednym jej spojrzeniu potrafię powiedzieć jak minął jej dzień w pracy, a gdy gotuje zapiekankę makaronową to wiem, że jest zła i lepiej nie wchodzić jej w drogę. Gdy boli ją brzuch, zawsze ubiera ten stary golf, który kiedyś podkradła panu z szafy, a gdy jest wesoła śpiewa „Black Velvet" albo „Ironic", chociaż dalej myli słowa. Podebrała mi masę koszulek, w łazience zawsze jest pełno jej włosów, ciągle przestawia rzeczy na moim biurku, gdy czegoś szuka i czasami zanudza mnie na śmierć opowieściami o Skrzatach, ale ja i tak ją kocham- ojciec dziewczyny poprosił o dolewkę i westchnął.
- Nie sądziłem, że dalej śpiewa te piosenki, ciesz się, że już zapomniała o piosence „Take on me", bo nic gorzej nie brzmi w jej wykonaniu- na twarzy pana Granger pojawił się uśmiech na wspomnienie poranków, gdy jego córka zaczynała śpiewać.- Mówisz, że ją kochasz, chociaż kiedyś wytykałeś ją palcami i obrażałeś za każdym razem, gdy nadarzyła się ku temu okazja. Powiedz mi, co ty na moim miejscu byś mi odpowiedział?
- Prawdopodobnie nie byłbym zbyt chętny żeby oddać córkę komuś takiemu- przyznał.- Mam jednak nadzieję, że zdołałbym wykorzystać dobroć, której nauczyłem się od Hermiony żeby spróbować, chociaż odnaleźć tą lepszą stronę kretyna, który kiedyś odważył się skrzywdzić moje dziecko. Gdyby nie wyszło z tego nic dobrego pewnie bym go zabił i wykorzystał kilka poznanych w młodości sztuczek by pozbyć się dowodów. Pewnie upozorowałbym ucieczkę z jakąś głupią pielęgniarką.
- Nie najgorszy pomysł, ale wtedy musiałbym się pozbyć również pielęgniarki żeby historia była wiarygodna.
- Człowiek, którym mój ojciec chciał żebym był nie miałby z tym problemu- przyznał z lekkim obrzydzeniem.- Całe szczęście, że na czas zboczyłem z tamtej drogi- przez chwile milczeli.- Zrobię wszystko by uszczęśliwić pańską córkę. Nie ma szans żeby ktoś kiedyś pokochał ją bardziej ode mnie, ona jest wszystkim, co się dla mnie liczy, a ja niechętnie oddaję to, na czym mi zależy.
- Lepiej dla ciebie, jeśli nie kłamiesz, bo jak boga kocham, urwę ci łeb i zadbam żeby nawet twój dentysta nie był w stanie zidentyfikować twoich szczątków- Draco się uśmiechnął.- Jeśli naprawdę ją kochasz to masz moje pozwolenie, możesz poprosić ją o rękę.
- Zrobię wszystko by tego nie zepsuć- obiecał.- Hermiona będzie ze mną szczęśliwa.
Pan Granger miał, co do tego wątpliwości, chociaż widok uśmiechniętej córki u boku Malfoya, dawał mu nadzieję, że się myli. Każdy ojciec chce żeby ich dziecko odnalazło tą właściwą osobę i spędziło resztę życia szczęśliwie. Było jednak w tym coś przerażającego. Gdy córka wychodzi za mąż, w pewien sposób w końcu przestaje być maleństwem swojego taty i zaczyna należeć do kogoś innego.
By do tego doszło, jeszcze jedna osoba musiała się zgodzić i o ile rozmowa z panem Granger była straszna o tyle poproszenie Hermiony o rękę było czymś przerażającym. Mimo to przygotował się jak należy i nawet wziął dzień wolnego. Kupił masę lilii, ich ulubione wino i kilka świec, które rozstawił w pokoju.
Czekał w salonie, wpatrując się w drzwi wejściowe przez blisko cztery godziny. Jak na złość, gdy w końcu zdecydował się to zrobić, coś zatrzymało dziewczynę w pracy. Gdy w końcu się pojawiła, wykończona po długich negocjacjach z hodowcami Niuchaczy, Draco miał ochotę przełożyć oświadczyny, ale postanowił zdobyć się na odwagę, licząc, że to poprawi jej dzień.
- Po co kupiłeś tyle kwiatów?- zapytała zdejmując buty, od których bolały już ją stopy.- Do oglądania filmów nie potrzeba tylu lilii i białej koszuli.
- Wiem, ale chciałem żeby ten dzień był bardziej wyjątkowy- dziewczyna zmarszczyła lekko czoło i wzięła duży łyk wina.- Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać- w umyśle Hermiony rozbłysła czerwona lampka ostrzegawcza. Rozejrzała się po salonie, z trudem przełykając kolejny łyk.
- Co ty planujesz?- zapytała zaniepokojona.- Malfoy?
- Widzę, że wybrałem dość kiepski dzień na tą rozmowę, ale nie chcę już tego odkładać- podszedł bliżej, a ona dostrzegła w jego oczach niepewność mieszającą się ze strachem. Gdy przyklęknął przed nią poczuła paraliżujący strach.- Hermiono Jean Granger, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną.
Trzymany przez nią kieliszek rozbił się na milion kawałeczków, gdy uderzył o podłogę, a jego zawartość ochlapała spodnie blondyna. Nie był to dobry znak, zwłaszcza w połączeniu z szokiem na jej twarzy. Poruszyła ustami niczym ryba wyjęta z wody, wzięła głęboki wdech, odgarnęła włosy i zaczęła panikować.
- Czyś ty oszalał? Ja, ty... my jesteśmy ze sobą przecież tak krótko, a ty wyskakujesz z czymś takim? Na brodę Merlina! Ja po prostu... ja- Draco wstał, wiedząc, że dziewczyna potrzebuje chwili by to z siebie wyrzucić.- Ty zwariowałeś!
- Jeśli tak, to już dawno temu, w chwili gdy pierwszy raz cię pocałowałem. Oszalałem na twoim punkcie i nic tego nie zmieni.
- Ale to trwało rok!- wyrzuciła ręce w powietrze.- Przecież to nielogiczne, przecież... przecież my nie wiemy...
- I się nie dowiemy, jeśli nie spróbujemy- Hermiona szukała, jakich argumentów, ale nic nie przychodziło jej do głowy.- Ostatnim razem czekałaś przez długie lata i nic z tego nie wyszło- ostrożnie zbliżył się do niej.- Ja wiem, czego pragnę i co czuję. A prawda jest taka, że pragnę tylko ciebie i kocham tylko ciebie Hermiono i nie zamierzam się z tym kryć.
Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy, walcząc z łzami. Miała wrażenie, że świat wiruje, a ściany zdają się zbliżać coraz bardziej i bardziej, utrudniając jej oddychanie. Widząc jej blednącą twarz, Draco się zaniepokoił.
- Jesteś wariatem!- wrzasnęła w końcu i wybiegła z mieszkania bez butów.
Nie dotarła jednak daleko. Zatrzymała się w połowie schodów, trzymając się mocno poręczy. Obrazy z minionego roku zaczęły się pojawiać przed jej oczami, sprawiając, że powróciły wszystkie uczucia. Wszystkie niepokoje i radości. Chwile smutku, strachu oraz te pełne szczęścia i miłości. Serce szalało jej w piersi.
Przypomniała sobie jak cierpiała po stracie Rona, którego znała tyle lat, o którym myślała, że wie dosłownie wszystko. Czas nigdy nie dawał pewności, mogła być pewna tylko tego, co było w tamtej chwili.
Czując się idiotycznie ruszyła biegiem, tylko tym razem w górę i niczym burza wpadła do mieszkania. Draco stał dokładnie tam gdzie go zostawiła, nie widząc zbytnio, co ma ze sobą zrobić.
- Oczywiście, że za ciebie wyjdę, ale nie musiałeś mnie aż tak zaskakiwać- rzuciła się mu w ramiona i go pocałowała. Uradowany blondyn podniósł ją i zakręcił się w miejscu, całując ją namiętnie.
- Kocham cię Granger jak nikogo na świecie- dziewczyna się zaśmiała i stanęła na ziemi, a wtedy powód do radości zniknął. Krzyknęła, podskakując gwałtownie i tylko refleks Malfoya ocalił ją przed upadkiem. Spojrzeli na potłuczone szkło, którego odłamki właśnie wpiły się w jej stopę.- Tego nie miałem w planach- zaśmiał się, ale widząc jej ból, szybko spoważniał.- Zaraz się tym zajmę.
Posadził ją ostrożnie na sofie i poszedł po potrzebne rzeczy. W tym czasie Hermiona sięgnęła po niewielkie pudełko, które wypadło mu z kieszeni. Ostrożnie je otworzyła, a Draco, który wrócił w samą porę, ponownie przy niej przyklęknął i ostrożnie wsunął pierścionek na jej palec.
- Większego nie było?- blondyn położył sobie jej nogę na swoim kolanie i zaczął ostrożnie wyjmować odłamki szkła z jej stopy. Dziewczyna przyjrzała się rubinowi otoczonemu przez małe diamenciki.- To jest więcej warte niż moja miesięczna pensja.
- Mam wrażenie, że już kiedyś ustaliliśmy, że jestem rozrzutny, zwłaszcza, gdy mi na czymś zależy- uśmiechnął się do niej. Złapał mocniej kostkę dziewczyny by ta mu przypadkiem nie wyrwała stopy.
- Jest przepiękny- zapewniła go, chociaż w tamtej chwili ból skutecznie odwracał jej uwagę.- Tylko, że jak wpadnę do wody to pociągnie mnie na dno- zażartowała, sprawiając, że na jego twarzy pojawił się ponownie uśmiech.- Au!
- Przepraszam, został już tylko jeden kawałeczek- ostrożnie wyjął ostatni odłamek szkła i się do niej szeroko uśmiechnął.- Nigdy mi przez myśl nie przeszło, że w wieczór zaręczyn, będę narzeczonej wydłubywał fragmenty kieliszka z pięty.
- Takie atrakcje tylko ze mną- wyprostowała się i go pocałowała.- Wiec chcesz mieć we mnie żonę?
- Tylko, jeśli ty chcesz mieć we mnie męża, bez tego raczej się nam nie uda- dziewczyna ujęła jego dłoń.
- No to się nam uda- delikatnie musnęła ustami jego wargi.- A teraz możesz coś zrobić żeby to przestało tak boleć?- blondyn podał jej butelkę z winem.- Mało medyczne podejście.
- Zaraz założę opatrunek i jeśli nie będziesz stawać na tej stopie to ból minie- obiecał jej.- Do dna przyszła pani Malfoy.
- Granger-Malfoy- poprawiła go.- Niech moje nazwisko jeszcze trochę przetrwa.
- Jak sobie życzysz- zabrał jej butelkę i sam się napił.- Dla ciebie wszystko.
Gdy skończył opatrywać jej zranioną nogę, szybko się przekręciła i wtuliła się w niego. Wpatrywała się w swoją dłoń, na której spoczywał pierścionek i czuła rozpierającą ją radość. To się działo naprawdę. Była zaręczona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro