2. Mugolscy przyjaciele
Praca w szpitalu miała kilka uroków, które pomagały przetrwać długie dyżury, zwłaszcza te, w trakcie, których nic się nie działo. Draco lubił patrzeć na ulgę, która pojawiała się na twarzach pacjentów, gdy udzielał im pomocy. Pierwotny strach znikał i zostawało coś podobnego do wdzięczności, zwłaszcza, gdy powód wizyty był poważniejszy od lekkiego zranienia.
Inni pracownicy szpitala zdążyli się do niego przyzwyczaić, zwłaszcza, że wykonywał naprawdę dobrą robotę. Nikt nie był tak opanowany w krytycznych sytuacjach. Od samego początku nadrabiał brak doświadczenia za pomocą ambicji i zawsze trzeźwego umysłu, a z czasem, gdy poczuł się pewniej w nowej pracy, zaczął zagadywać swoich pacjentów, a już zwłaszcza tych młodszych. Lubił pracować z dziećmi, które w przeciwieństwie do ich rodziców, nie oceniały go przez pryzmat tego, co było. Można nawet powiedzieć, że względem nich zawsze był wesoły.
W szpitalu była jedna dziewczynka, która od trzeciego roku życia niemal nie opuszczała murów tego budynku, a wszystko za sprawą nieuleczalnej choroby, która nie pozwalała jej funkcjonować normalnie. Sytuacja jej rodziny się trochę poprawił, gdy jakiś anonimowy darczyńca ofiarował im sprzęt, który pozwalał obecnie jedenastoletniej dziewczynce, spędzać, chociaż kilka dni miesięcznie z bliskimi w domu. Niestety dalej wymagała profesjonalnej opieki i nic nie mogło tego zmienić.
Rodzice małej Fiony, owej ciężko chorej dziewczynki, wyglądali na przerażonych, gdy pierwszy raz pojawił się w jej szpitalnym pokoju młody Malfoy. Niestety mała bardzo go polubiła i nie przejmowała się słowami najbliższych. Draco stał się jej szpitalnym przyjacielem. Mężczyzna odwiedzał dzielną pacjentkę niemal każdego dnia, gdy była w szpitalu, a ona zasypywała go tonami pytań i opowieści.
- To prawda, że w Hogwarcie jest nawiedzona łazienka?- zapytała, gdy szli szpitalnym korytarzem.
- Zgadza się, mieszka w niej Jęcząca Marta, strasznie denerwujący z niej upiór, ale poza nią w zamku jest wiele duchów.
- Ciekawe, do którego domu bym trafiła, każdy ma przecież swojego duchowego opiekuna. Myślisz, że nadawałabym się na Krukonkę jak moja mama?
- Z pewnością, chyba żadne inne dziecko nie jest tak dociekliwe jak ty, Fiono. W najgorszym razie trafiłabyś do Gryffindoru gdzie mile widziani są ludzie tak odważni jak ty.
- A ty, w którym domu byłeś?
- W Slytherinie, ale tam byś nie pasowała. Pełno tam ponuraków, a nasze pokoje znajdowały się w lochach. Z wież Ravenclaw jest najlepszy widok- zatrzymali się w pół kroku. Malfoy dostrzegł znajomą kobietę, która stała koło jego niewielkiego gabinetu.- Na mnie już pora, pacjentka na mnie czeka. Poradzisz sobie?- mała spojrzała tam gdzie jeszcze przed chwilą patrzył Malfoy.
- To ona!- zapiszczała.- Wiesz, że to jedna z najdzielniejszych kobiet, widziałam o niej artykuł. Jest bohaterką wojenną- Malfoy uśmiechnął się, spoglądając na Hermionę.- Mogę się przywitać?
- Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko temu- mała się uśmiechnęła i szybko podbiegła do zaskoczonej kobiety. Malfoy poszedł w ślad za nią.
- Teraz definitywnie chciałabym trafić do Gryffindoru- oznajmiła mu dziewczynka, która ostatnimi czasy wszystkich pytała, w jakim domu w Hogwarcie byli i nie zdziwiłby się, gdyby to była pierwsza rzecz, o którą zapytałaby Hermionę.- Lubiłaś Ślizgonów?- kobieta zamrugała zaskoczona i spojrzała na Malfoya.
- Niewielu ich znałam- odparła Hermiona, próbując ukryć skrępowanie.
- No dobra Fiona, przybij piątkę i marsz do sali, ja muszę obejrzeć tą pacjentkę- dziewczynka podskoczyła żeby dosięgnąć jego wyciągniętej ręki, po czym odeszła jak gdyby nigdy nic.- Przepraszam za nią, ale czuje się tu pewnie jak ryba w wodzie- otworzył drzwi i wpuścił ją do środka.- Jak noga?
- Nie boli wiec mam nadzieję, że wszystko z nią w porządku.
- Zobaczmy- dziewczyna usiadła na kozetce, a on ostrożnie zdjął opatrunek i przyjrzał się różowej kresce biegnącej przez jej łydkę.- Wygląda naprawdę dobrze, ślad zniknie za kilka dni, zapisze ci maść, która przyśpieszy ten proces- oznajmił, dalej oglądając jej nogę i sprawdzając czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Hermiona dziwnie się czuła widząc jak dotyka jej skóry.- Mogłabyś się przejść, kilka kroków?
- Ty tu jesteś lekarzem- wstała i przeszła się do drzwi i z powrotem, a Malfoy nawet na sekundę nie oderwał wzroku od jej nogi.- I jak?
- Wszystko w porządku, ale i tak nie przemęczaj tej nogi przez kilka najbliższych dni- Hermiona potaknęła i ubrała z powrotem buta.
Przez chwilę patrzyła ja Malfoy wpisuje coś do jej karty chorych, którą później musiał przekazać recepcji szpitala. Zrobił to szybko i sprawnie, ale przez dwa lata nauczyć się radzić sobie z wszystkimi swoimi obowiązkami. Hermiona dziwnie się czuła, będąc z nim w jednym pomieszczeniu, chociaż nie przypominał chłopaka, którego kiedyś znała. Mimo to jakaś lodowata obręcz ściskała jej żołądek do tego stopnia, że aż było jej niedobrze.
Gdy mężczyzna podniósł wzrok i przyłapał ją na przyglądaniu mu się, szybko spojrzała gdzieś indziej i powiedziała pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy.
- Postaram się jakoś wytrzymać za biurkiem- zapewniła go.
- Kto by pomyślał, że będzie ci to przeszkadzać- wstał i założył ręce na piersi.- Prymus szkoły nie lubi siedzieć z nosem w papierach?
- Wolę działać- odparła zdecydowanie.
- Jak tam twoja działalność na rzecz skrzatów domowych? WESZ?- Hermiona zdziwiła się, już dawno nie używała tej nazwy, właściwie zaraz po wojnie wymyśliła inną nazwę i szczerze wątpiła żeby Malfoy zwracał wcześniej uwagę na jej szkolną działalność.
- Pierwsze zmiany już wprowadzono, teraz pracuje nad dalszymi, a moja przełożona z chęcią mi w tym pomaga. Myślimy też o innych magicznych stworzeniach.
- Na przykład o Hipogryfach?- potaknęła.- Hermiona Granger i Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Nie spodziewałem się tam ciebie.
- Dlaczego?- zapytała oburzona. Ta rozmowa i tak była dla niej trudna, czego nie zdołała przed nim ukryć, Malfoy widział jak spięta jest, cały czas miała się na baczności, czekając na jakiś wrogi ruch. Nie zamierzała mu pozwolić z siebie żartować.- Że niby ktoś taki jak ja nie nadaje się do takiej ważnej pracy?!
- Raczej widziałem cię w Departamencie Tajemnic albo Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów- sprostował.-Nie wiem, dlaczego, ale wydawało mi się, że praca ze zwierzętami jest dla ciebie za mało ambitna.
- I kto to mówi. Malfoy lekarzem- w jej głosie rozbrzmiała pogarda, której zaraz zaczęła się wstydzić, on nie chciał jej obrazić i o tym wiedziała.- Przepraszam, po prostu...
- Spokojnie, rozumiem. Trudno zapomnieć o tym, co było- mężczyzna naprawdę znakomicie nad sobą panował. Hermiona nie dostrzegła na jego twarzy nawet cienia złości czy pogardy. Była na coś takiego bardziej przygotowana niż na ten dziwny spokój.- Jestem w końcu Malfoyem.
- Nikt nie powinien cie oceniać przez pryzmat pochodzenia- odparła, próbując patrzeć gdziekolwiek indziej.- Na mnie już pora, na pewno masz masę innych pacjentów- mężczyzna spojrzał na zegar.
- Właściwie od pięciu minut jestem po pracy i zaraz będę spóźniony na spotkanie z przyjaciółmi.
- Z przyjaciółmi?- poczuła się trochę jak Ron, gdy zadawał najgłupsze, najmniej odpowiednie ze wszystkich pytania.
- Tak Granger, mam przyjaciół- westchnął nieco zmęczony.- Ale masz racje raczej nie mam ich w naszym świecie. To mugole- powiedział widząc jej zmarszczone czoło.
- Eee... Przepraszam, że kto?- Malfoy się zaśmiał.- Merlinie, jaka ja jestem głupia...
- Spokojnie Granger, masz prawo być zaskoczona, gdybyś powiedziała mi pięć lat temu, że moi jedyni przyjaciele będą mugolami to bym cię wyśmiał. Ale oni się mnie przynajmniej nie boją i nie wstydzą, i są naprawdę porządnymi ludźmi- Hermiona wpatrywała się w niego osłupiała, czując się jakby ktoś właśnie wywrócił jej świat do góry nogami.- Granger wszystko w porządku? Może dać ci wody?
- Nie ja... przepraszam. Zachowałam się okropnie- nieco go rozbawił rumieniec na jej twarzy.- Masz przecież prawo przyjaźnić się, z kim zechcesz, nie ważne czy to mugol, Śmierciożerca czy Ron.
- Tego ostatniego wolałbym uniknąć- odparł wkładając plik dokumentów do szafki i zamykając ją za pomocą różdżki.- Może chcesz dołączyć?- widząc wyraz jej twarzy, Malfoy z trudem powstrzymał śmiech. Hermiona wyglądała jakby pierwszy raz w życiu nie znała odpowiedzi na zadane pytanie.
- To nie etyczne, jestem twoją pacjentką- odparła w końcu, rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Już nie, zamknąłem ten przypadek- pokazał jej teczkę.- Poza tym proponuje ci wyjście ze znajomymi nie randkę- tym razem nie zapanował nad śmiechem, gdy dziewczyna się zarumieniła na całej twarzy.- Zmieniłem się Granger, ale nie jestem głupi.
- No to na pewno Malfoy, w sensie, że się zmieniłeś- odgarnęła z zakłopotaniem włosy.
- To, co dołączysz czy boisz się, że ktoś nas razem zobaczy?- Hermiona poczuła się jakby trafiła do potrzasku.
- Nie boję się ciebie Malfoy ani tego, co inni myślą o tobie. I jestem głodna, wiec pójdę tylko, jeśli macie w planach odwiedzenie jakiejś restauracji.
- Idziemy do czegoś w tym rodzaju, ale spokojnie, też jestem głodny- zdjął fartuch i odwiesił go na wieszak.- To, co Granger, będziesz się bratać z wrogiem czy wracasz do pozostałych członków Złotego Trio?- Hermiona nie lubiła tego określenia. Poza tym czuła się jakby Draco właśnie rzucił jej wyzwanie.
- Długo jeszcze będę musiała tu czekać?
Mężczyzna się uśmiechnął wziął swoje rzeczy i otworzył przed nią drzwi. Hermiona nie była pewna czy właśnie nie popełnia największej głupoty w swoim życiu, ale musiała się przekonać czy Draco Malfoy rzeczywiście się zmienił czy to tylko jakiś głupi żart. Poza tym i tak nie miała lepszych planów na piątkowy wieczór.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro