15.Nim będzie za późno
Draco obudził się, czując dziwny ciężar na swojej klatce piersiowej. Nie pamiętał przebudzenia w środku nocy, a tym bardziej, że nie pozwolił odejść Hermionie, która głęboko zasnęła i dalej tkwiła pogrążona w sennych marzeniach. Blondyn spojrzał na nią. Wydawała się taka drobna w jego ramionach, że nie miał serca ani ochoty żeby ją zbudzić.
To był już drugi raz, kiedy budził się mając ją u swojego boku i w żaden sposób mu to nie przeszkadzało, co właściwie stanowiło jedyny problem. Przywiązał się do Hermiony i bał się tego, co nastanie, gdy sprawcy morderstwa zostaną odnalezieni, a oni powrócą do swoich obowiązków. Czy będzie miał jeszcze okazję żeby ją zobaczyć? Do tej pory los postanowił im sprzyjać. Najpierw wpadł na nią w szpitalu, później na urodzinach Teddy'ego, to ona przyszła po szczątki biednych Skrzatów i to z nią tańczył na przyjęciu Agathy, a na koniec jego mieszkanie okazało się najlepszą kryjówką dla dziewczyny. Wszystko zdawało się ich pchać ku sobie, ale Draco bał się, że ta szczęśliwa passa dobiega końca i niedługo będzie musiał się pożegnać z Hermioną.
Nie zamierzał jednak tego przyśpieszać, dlatego leżał bez ruchu dalej ją obejmując, a ona spała spokojnie przez następną godzinę. Dopiero wtedy się lekko skuliła, a później delikatnie przeciągnęła. Wtuliła w niego policzek i dopiero wtedy sobie przypomniała, gdzie jest. Lekko zawstydzona, podniosła głowę i spojrzała na uśmiechniętą twarz blondyna.
- Chyba jednak ta sofa nie nadaje się do spania- oznajmił, wciąż obejmując ją ramieniem.
- To ty mnie nie chciałeś wypuścić- Draco nie rozumiał.- Miałeś koszmar, przyszłam cię obudzić, a wtedy mnie złapałeś i nie pozwoliłeś odejść. Czekałam aż rozluźnisz uścisk, ale zasnęłam- wyjaśniła szybko.- Powiedziałeś, że to nie był sen.
- To pewnie była powtórka z rzeczywistości- odparł, nie mogąc sobie przypomnieć, co za koszmar dręczył go tej nocy.- Często miewam podobne sny- przyznał.
- Ja też, niektóre gorsze od innych, ale zawsze się budzę w najgorszym momencie- oparła brodę na jego piersi.- Chyba wszyscy, którzy brali w jakiś sposób udział w wojnie się z tym borykają, wątpię żeby to minęło od tak. Już cztery lata żyjemy w pokoju, a czasami mam wrażenie jakby to było wczoraj- Draco rozumiał ją aż za dobrze.
- Twoja obecność chyba mi pomogła przetrwać tą noc. Przepraszam, że cię tu zatrzymałem, wyrwany ze snu potrzebuję chwili by zacząć trzeźwo myśleć. Pewnie uznałem, że ciebie tu nie ma, a to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie- Hermiona uśmiechnęła się lekko.
- Przynajmniej się wyspałam, powinieneś się pozbyć tej przeklętej sofy- dziewczyna usiadła, delikatnie uwalniając się z jego objęć. Zaskakujące jak pewnie się przy nim czuła. Mimo wczorajszego skrępowania, jego obecność i bliskość jej nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie, czuła się przy nim naprawdę bezpieczna. Merlinie, ufała człowiekowi, z którym kiedyś walczyła każdego dnia.
- Naprawdę, śpij tutaj dopóki Harry nie znajdzie tych mężczyzn- również usiadł, przeciągając się lekko.- Jak chcesz to możesz się nawet tulić- dziewczyna dźgnęła go łokciem, uśmiechając się szeroko.
- To ty mnie tuliłeś- przypomniała mu.- A teraz wybacz, idę się uczesać...
- O nie!- szybko wstał.- Nie wpuszczę cię pierwszej do łazienki. Ja sobie zaraz pójdę pobiegać i wtedy siedź tam sobie ile chcesz- dziewczyna się zaśmiała, gdy zatrzasnęły się za nim drzwi.
Nie mając nic lepszego do robienia, położyła się na chwilę, rozkoszując się miękkością posłania. Ten materac był wręcz idealny. Hermiona musiała się dowiedzieć, gdzie Draco go kupił żeby mogła sobie sprawić taki sam do swojej sypialni.
Gdy mężczyzna opuścił mieszkanie, Hermiona w końcu wstał i poszła się przygotować do kolejnego dnia, który miał jej upłynąć na oglądaniu filmów. Niestety los postanowił w końcu zburzyć ład i porządek.
Draco wiedział, że coś jest nie tak jeszcze zanim wszedł do budynku. Wszędzie krążyli czarodzieje, specjalna grupa usuwała ze wspomnień mugoli kilka ostatnich minut w trakcie, których wydarzyło się tak wiele. Zaniepokojony blondyn szybko wbiegł na górę i wpadł do mieszkania, które wyglądało jak po przejściu tornada. Połowa mebli była zniszczona, w ścianach i oknach były dziury. W tym miejscu ewidentnie doszło do magicznego starcia, ale Draco nigdzie nie widział Hermiony.
- Co tu się stało?!- zapytał zdenerwowany. Harry, który rozmawiał z jednym ze swoich współpracowników, podszedł do niego.- Gdzie ona jest?
- Nie wiemy, dziesięć minut temu przysłała mi patronusa, bez żadnej wiadomości, gdy tu dotarliśmy już ich nie było. Myśleliśmy, że porwali również ciebie. Gdzie byłeś?
- Biegałem- odparł, rozglądając się po mieszkaniu. Widział, że gdyby zabili Hermionę to zostawiliby tam jej ciało.- Musimy ją znaleźć!
- Sprawdzamy wszystkie tropy, robimy wszystko, co w naszej mocy, wszyscy aurorzy zostali przekierowani do tej sprawy. Nie uciekną nam...
- Skąd wiedzieli, że ona tutaj jest, przecież nikt nie wiedział o naszej przyjaźni?
- Niestety, ktoś jednak się dowiedział tylko upublicznił to z opóźnieniem. W dzisiejszym porannym wydaniu gazety ukazał się artykuł z waszym wspólnym zdjęciem z przyjęcia urodzinowego u tamtej dziewczyny- wyjaśnił mu Harry.– Tamci musieli to zobaczyć i od razu postanowili sprawdzić ten trop. Nikt się tego nie spodziewał, gdybym podejrzewał, że coś jej tutaj grozi to zostawiłbym wam do ochrony aurorów.
- Nie powinienem był wychodzić, gdybyśmy tu ubyli oboje, nie mieliby szans- Draco był wściekły na siebie.- Chcę wam pomóc.
- Tą sprawą zajmują się aurorzy, nie mieszamy cywili w sprawy...
- Wmieszałem się, gdy pozwoliłem jej się tu ukryć! Obiecałem, że będzie tu bezpieczna i zawiodłem, więc nie mów mi teraz, że mam siedzieć bezczynnie, ja przynajmniej wiem jak myślą złoczyńcy- Harry przyjrzał się mu dokładnie. Blondyn martwił się o Hermionę bardziej niż można było przypuszczać. Potter wiedział, że jeśli go nie zabierze to Draco sam spróbuje coś zrobić w tej sprawie, a to nie wróżyło nic dobrego.
- Za pięć minut ruszam na poszukiwania, idź się przebrać.
Nie musiał się powtarzać. Draco był gotowy do poszukiwał po upływie mniej niż dwóch minut. Inni aurorzy spoglądali na niego nie pewnie, ale Harry ufał mu i wiedział, że jeśli Malfoy potrafi to pomoże im w odnalezieniu dziewczyny. Mieli mało czasu, a każda dodatkowa para rąk była mile widziana. Nawet starzy członkowie Zakonu Feniksa włączyli się do poszukiwań. Sprawcom nie chodziło o okup czy informacje, lecz o zemstę. I tak mieli sporo szczęścia, że nie zabili dziewczyny na miejscu.
Draco wolał nie myśleć, co może ją spotkać w rękach tych mężczyzn, musiał wierzyć, że ją odnajdą. Hermiona była silna i odważna, wiedział, że potrafi wiele znieść i wierzył, że wytrzyma do momentu, w którym ją odnajdą.
W tym celu przeszukane całe miasto i wszystkie okoliczne miejsca, nadające się na kryjówkę dla porywaczy. Draco przejrzał wszystkie zgromadzone na ich temat informacje, sprawdził na mapach miejsca, które miały z nimi jakiś związek oraz domy ich krewnych. Szukał czegoś, co jako Śmierciożerca uznałby za dobre schronienie na kilka dni. Jego uwagę przykuł stary domek myśliwski w górach, będący własnością ojca jednego z podejrzanych.
- Już dawno tam byliśmy- odparł wściekły Ron.- Najpierw wykluczamy oczywiste miejsca ty...
- Sprawdziliśmy domy wszystkich krewnych- zapewnił go Harry.- Ten odwiedziliśmy, jako jeden z pierwszych, bo wydał się najbardziej oczywistym wyborem. Nie znaleźliśmy tam najdrobniejszego śladu ich obecności. Właściwie nigdzie nie znaleźliśmy ich śladu, jakby po wyjściu z Azkabanu rozpłynęli się w powietrzu.
- To, że wcześniej ich tam nie było nie znaczy, że teraz się tam nie ukrywają. To doskonałe miejsce, oddalone od ludzi, z dala od uczęszczanych szlaków. Skoro jej nie zabili na miejscu to pewnie szykują dla niej coś gorszego, a gdyby ja chciał kogoś torturować to wybrałbym to miejsce.
- No tak przecież masz w tym doświadczenie!- zauważył poirytowany Ron.
- Owszem byłem Śmierciożercom i wiem jak działali, oni pewnie zachowają się tak samo. Wybierasz miejsce, które wydaje się najmniej oczywiste, na przykład takie, które już aurorzy prześwietlili, bo nie będą chcieli tam wracać. Ma być ciche i ustronne, oddalone od wszystkich niechcianych spojrzeń. Ten dom spełnia wszystkie wymagania- Harry wyglądał jakby rozważał słowa, Malfoya.
- Nasze metody zawodzą- oznajmił w końcu, spoglądając na zdenerwowanego przyjaciela.- Tu chodzi o życie Hermiony, nie pozwolę żeby jej się coś stało. My to sprawdzimy, a ty Ron nadzoruj działania pozostałych aurorów.
- Tracisz czas Harry, już tam byliśmy!- rudowłosy mężczyzna był wściekły.- Jemu wcale na niej nie zależy. Będzie udawał bohatera a ona zginie- Draco złapał Rona za koszulę.
- Nigdy. Więcej. Nie mów, że mi na niej nie zależy!- oznajmił rozwścieczony blondyn. Harry szybko ich rodzili nim włączyli się inni aurorzy.- Znajdę ją i sprowadzę do domu niezależnie od tego czy ci się to podoba czy nie- w jego oczach błyszczała nienawiść.- Ty szukaj w mieście, ja sprawdzę warte uwagi miejsca.
Obrócił się i ruszył do wyjścia. Nim wsiadł do windy, dogonił go Harry, który również wyglądał na zdenerwowanego całą tą sytuacją. Chciał jak najszybciej odnaleźć Hermionę i jeśli kluczem do sukcesu miało się okazać słuchanie Malfoya, to był na to gotowy. Blondyn rzeczywiście miał doświadczenie, którego należało się wstydzić, ale w tamtej chwili jego wiedza i umiejętności były na wagę złota. Kto najlepiej rozumiał sposób myślenia złoczyńcy, jeśli nie inny przestępca? Draco mógł zostać oczyszczony ze wszystkich zarzutów, ale swoje w życiu widział i słyszał, a to czyniło z niego pożądanego sprzymierzeńca w tej sytuacji.
W tamtej chwili liczyło się jedynie to by dotrzeć do Hermiony nim będzie za późno.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro