Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Witaj w domu kochanie

Następny dzień wydał się młodemu Malfoyowi inny od poprzednich, na swój sposób dziwny i nie chodzi tu o kaca, którego szybko się pozbył. Gdzieś w jego wnętrzu tliło się jakieś dziwne, trudne do zidentyfikowania ciepło. Co to było? Czy tak się czuł człowiek, który wiedział, że inni mu ufają i uważają za dobrą osobę? Nie wiedział, ale jeśli tak było to cieszył się, że udało mu się pokonać wszystkie trudności i zwalczenie dawnego siebie, by dotrzeć do tamtej chwili

Tamtego ranka Draco Malfoy poczuł się w końcu szczęśliwy. Dodało mu to jakiejś dziwnej siły za sprawą, której przemierzał świat energicznym krokiem. Krzywe spojrzenia mijających go czarodziei, nie miały już znaczenia. Gdy człowiek, chociaż raz poczuje się wartościowy, zazna tego słodkiego smaku zaufania ze strony innych to nie boi się, że kiedyś znów popadnie w otchłań nienawiści, bo wie, co ma do stracenia i nie chce tego oddać.

- Ale ty się dzisiaj uśmiechasz- zauważyła Fiona, gdy zajrzał do niej w poniedziałek rano.- Mamy jakiś powód do świętowania?- zapytała, odkładając obszerną książkę do Historii Magii.

- Co najwyżej twoje dobre wyniki- odparł, przeglądając jej kartę pacjenta.- Jednak, jeśli będziesz się tym dalej zajadać to ci się pogorszy- wskazał na kilka pudełek czekoladowych żab.- Miałaś unikać cukru.

- Jeden dzień w miesiącu mogę sobie zrobić wakacji od tej okrutnej diety. I tak nie macie tutaj lepszego pacjenta ode mnie- dziewczynka dumnie podniosła głowę. Jej poważna mina w połączeniu z dwoma kucykami sterczącymi na jej głowie, wyglądała dość zabawnie.- Wiesz, kogo znalazłam?

- Niech zgadnę, kartę Granger?- Fiona potaknęła.

- I McGonagall i Ginny Weasley- pokazała mu swoje nowe zdobycze.

- Co za feministyczna pula, jakim cudem nie trafił ci się ani jeden Potter? Ja zawsze na niego trafiam i od razu odechciewa mi się tej czekoladowej żaby- dziewczynka się zaśmiała.- Z tego, co widziałem w rozpisce, jutro wracasz do domu na trzy dni.

- Lekarz wieczorem, wiesz ten taki gruby z bródką, powiedział, że możliwe, iż pozwolą mi tam zostać na pięć dni. Moi rodzice świetnie się znają na mojej chorobie, a ja też wiem, co robić, więc mogę się chyba zacząć powoli usamodzielniać od was.

- Nie wierze, chcesz nas porzucić? Ty podła czarownico- Fiona znów się zaśmiała.- A chciałem ci podać z tymi wypracowaniami.

- Jak na razie daje sobie ze wszystkim znakomicie radę- odparła, pokazując mu jedno z zadań, na którym widniało wielkie W.- Moja pierwsza ocena, Wybitny. Lepiej uważaj, bo jeszcze zajmę twoje miejsce- mężczyzna się uśmiechnął.

- Z chęcią to zobaczę- spojrzał na zegarek.- No dobra, muszę wracać do pracy, a ty się ucz, bo przyjdę i sprawdzę jak ci idzie.

Fiona uśmiechnęła się do niego promiennie i wróciła do czytania zadanego rozdziału. Draco tym czasem poszedł opatrzyć nowo przyjętego pacjenta, a później zrobić obchód. Dzień w szpitalu mijał spokojnie. Wiosną i latem niewielu ludzi pojawiało się u Świętego Munga, chyba, że z poparzeniami słonecznymi. Owszem czasami zdarzały się wypadki, czasami nawet bardziej drastyczne i wymagające wiele wysiłku by ocalić pacjenta, ale tamtego zaskakująco słonecznego dnia nic takiego się nie stało.

Powoli zbliżała się godzina zakończenia zmiany, gdy Draco siedział w swoim gabinecie, zastanawiając się, co zrobić z resztą dnia, ale wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Pielęgniarka przyniosła mu list, który sowa zostawiła na recepcji. Mężczyzna od razu rozpoznał koślawe pismo pewnego rudzielca.

- Nie musiałaś się fatygować, odebrałbym go po zmianie- na twarzy kobiety pojawił się promienny uśmiech.

- I tak szłam w tą stronę- odparła po czym uśmiechnęła się do niego jeszcze raz i wyszła, a wtedy mężczyzna otworzył list. 

W trybie natychmiastowym wzywamy Dracona Malfoya na przesłuchanie do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów

Auror Ronald Weasley"

Draco nie wiedział, czego od niego chce ten rudzielec, w końcu nic złego nie zrobił, ale i tak poczuł jak po jego plecach przebiega lodowaty dreszcz. O co mogło chodzić? Postanowił się tego niezwłocznie dowiedzieć.

Jego przełożony pozwolił mu na opuszczenie miejsca pracy nieco wcześniej, chociaż Draco nie powiedział, z jakiego powodu musi wyjść. Nie chciał żeby jego współpracownicy znów zaczęli na niego krzywo patrzeć, zwłaszcza, jeśli Ron przesadzał, co wcale nie zdziwiłoby blondyna. Czegoś jednak od niego chciał.

Za pomocą sieci Fiuu dotarł na miejsce w ciągu kilku sekund i nie zwracając uwagi na czarodziei, którzy mimo godziny siedemnastej dalej znajdowali się w budynku, udał się do biura aurorów gdzie wszyscy zdawali się czymś poruszeni. Draco nigdzie nie dostrzegł Rona, ale zamiast niego wypatrzył Harry'ego, który miał poważną, lecz spokojną minę.

- Dlaczego mnie wezwaliście?- zapytał, pokazując list.

- Mogłem się domyślić, że Ron jak zwykle przesadzi- odparł oglądając wiadomość napisaną przez jego przyjaciela.- Nie chodzi o przesłuchanie. Godzinę temu schwytaliśmy mężczyznę podejrzanego o współpracę z Voldemortem, wpadł, bo zaatakował pewnego czarodzieja. Niestety w miejscu mrocznego znaku ma ślad po głębokim poparzeniu. Mamy nadzieję, że potwierdzisz jego tożsamość, chociaż nie zdziwiłbym się, jeśli to nie był nikt ważny i go przeoczyłeś w tłumie popleczników Voldemorta.

- Jeśli będę mógł to pomogę- obiecał i poszedł za Harry by zobaczyć więźnia.

Mężczyzna nie wydał się mu znajomy w pierwszej chwili. Dopiero jego nienaturalnie wysoki głos przypomniał mu o krótkiej chwili w trakcie, której widzieli się przed atakiem na Hogwart. Draco nie potrafił podać jego imienia ani nazwiska, nie wiedział również, czego się dopuścił tamten mężczyzna w trakcie wojny, ale jego słowa wystarczyły żeby otworzyć śledztwo.

Gdy wrócili do biura, Draco dostrzegł Rona. Rudowłosy mężczyzna siedział z naburmuszoną miną, a pod jego oczami dalej było widać sińce powstałe na skutek złamania nosa. Ktoś mu go już nastawił, ale najwidoczniej Ron dalej był wściekły.

- Może dzięki niemu uda się nam wpaść na trop innych zbiegów i zapełnić kilka dodatkowych cel w Azkabanie. Mam nadzieję, że nie miałeś problemów w pracy z powodu tego nagłego wezwania.

- Mam wrażenie, że szef mnie lubi- odparł spokojnie. Kamień spadł mu z serca, gdy okazało się, że sprawa nie dotyczy jego osoby.- Na mnie już pora, a wy pewnie musicie wracać do przesłuchania.

- Ginny się wścieknie, ale taka praca, jeszcze raz...

W biurze niespodziewanie pojawił się blady obłok patronusa, w którego kształcie szybko rozpoznali wydrę. Zjawa jedynie wyszeptała drżącym głosem imię Pottera, po czym się rozpłynęła. Zarówno Harry jak i Ron dobrze wiedzieli, do kogo należał ten Patronus. Biegiem ruszyli do gabinetu Hermiony, a Draco podążył za nimi. Liczyli, że dziewczyna jest dalej w budynku i wcale się nie mylili.

Gdy wpadli do pokoju zobaczyli roztrzęsioną Granger, która siedziała na podłodze, wpatrując się w pudełko stojące na jej biurku. Widząc ich, podniosła dłoń i je wskazała. Mężczyźni podeszli i zajrzeli do środka, a to, co zobaczyli nie było okropne tylko upiorne, przerażające. Ktoś przysłał Hermionie odciętą głowę zamordowanego Skrzata, a na wieczku napisał:

Ty będziesz następna szlamo".

- Kto mógł to zrobić?- zapytał Draco, podchodząc do dziewczyny i pomagając jej wstać. Gdy próbowała się uspokoić, jedynie zaczynała się trząść jeszcze bardziej, dlatego nie puściła jego dłoni, bojąc się, że nie mając w nim oparcia, znów upadnie.- To mi nie wygląda na dzieło Śmierciożercy.

- Na skutek ustawy Hermiony kilku czarodziei zostało skazanych za znęcanie się nad Skrzatami. Nie zdziwię się, jeśli to dzieło jednego z nich- wyjaśnił mu Harry.- Zabierz ją do nas do biura, Malfoy i tam na nas poczekajcie, a ty Ron leć zawiadomić naszych, niech sprawdzą, kto przyniósł tą przesyłkę, jeśli był to kurier, chce go jeszcze dzisiaj przesłuchać. Ja skontaktuje się z jej przełożoną i zawiadomię Ministra o tej sytuacji. Ten ktoś nie żartuje skoro zrobił coś takiego.

Wszyscy bezzwłocznie wykonali polecenia Harry'ego. Draco zaprowadził Hermionę do biura aurorów gdzie znalazł dla niej spokojny kąt i dał jej wody. Chwile zajęło nim dziewczyna się uspokoiła. Blondyn trzymał jej drżącą dłoń, przy okazji sprawdzając jej puls, który powoli wracał do normy.

Gdy Harry i Ron wrócili do biura, Hermiona zdążyła się uspokoić i była gotowa do zmierzenia się z problemem, chociaż wizja zmasakrowanej głowy Skrzata nie dawała jej spokoju. Nie widziała jak można było tak potraktować drugą istotę i to tylko po to by zranić kogoś innego. Była pewna tylko jednego, muszą znaleźć tego kogoś jak najszybciej i nie zamierzała nawet przez chwilę odpocząć póki oprawca nie trafi za kraty.

- Ty, Hermiono, ukryjesz się na czas poszukiwań- oznajmi niespodziewanie Harry. Dziewczyna wyprostowała się, a w jej oczach rozbłysła złość.

- Nie ma mowy! Ten ktoś skrzywdził to biedne stworzenie żebym mnie zastraszyć, a ja nie zamierzam się chować po kątach, znajdę go i postawię przed sądem!- odparła stanowczo.

- Nie tym razem Hermiono- Harry starał się zachować spokój, chociaż ta sytuacja nie była dla niego łatwa. Miał nadzieję, że czasy, gdy ktoś groził jego najbliższym już przeminęły, ale jak widać, mylił się.- Ten ktoś chce cię skrzywdzić, a my nie możemy do tego dopuścić. Ja i Ron go złapiemy.

- Przecież dziesiątki razy robiłam znacznie groźniejsze rzeczy niż poszukiwanie jakiegoś podłego mordercy!- zauważyła, nie zamierzając kryć się po kątach.- Nie znacie nawet połowy zaklęć, które ja opanowałam.

- Ale tym razem kierują tobą emocje! Pamiętasz, co się stało z Syriuszem, gdy zamiast myśleć, postanowiłem działać i udaliśmy się do Ministerstwa? Postąpiłem głupio i nierozważnie- dziewczyna spuściła wzrok.- Dlatego ty odsuniesz się od tej sprawy i pozwolisz nam działać, na tym polega nasza praca Hermiono. Poza tym znasz nas i wiesz, że nie spoczniemy póki nie dopadniemy tego drania, więc proszę cię zrób, co ci każę  i przeczekaj to w ukryciu- dziewczyna zacisnęła mocno szczękę i spojrzała Harry'emu prosto w oczy. Mężczyzna nie żartował i gdzieś w głębi duszy wiedziała, że ma rację. Pewna jej część chciała się rzucić do ataku i to już w tamtej chwili, ale rozumiała, że nie może sobie na to pozwolić.

- No dobrze- odparła w końcu, siadając z rezygnacją.- Tylko gdzie mam niby się schować? Ten ktoś od razu się domyśli, że ukryłam się u was lub u naszych innych przyjaciół.

- Zaraz ci coś znajdziemy- obiecał Harry.

- Po co daleko szukać- wszyscy spojrzeli na Malfoya.- Możesz przeczekać to u mnie. Kto przy zdrowych zmysłach podejrzewałby, że ty Granger ukryjesz się u mnie? Po tym, co się między nami działo w przeszłości, nie ma mniej prawdopodobnego miejsca, w którym mogłabyś odnaleźć schronienie.

- Beznadziejny pomysł!- warknął Ron.

- Właściwie to całkiem dobry- oznajmił Harry. Jego przyjaciel spojrzał na niego w taki sposób jakby Potter właśnie oznajmił mu, że niebo jest zielone a trawa błękitna.

- Dostałeś po głowie?- oburzył się rudzielec.- Przecież to Malfoy! Nasz wróg.

- Mógłbyś w końcu przestać to powtarzać Ron!- uciszyła go dziewczyna.- Ufam Malfoyowi i jeśli to rzeczywiście dobry pomysł to zgoda, przynajmniej będę pod ręką gdybyście mnie potrzebowali.

- Ale...- Ron zrobił się czerwony na twarzy. Nic więcej już nie powiedział, jedynie posłał blondynowi mordercze spojrzenie.

- Zrobimy tak, Draco wracaj do siebie, tak żeby cię było widać gdyby ten ktoś obserwował Ministerstwo. Ty Ron weź jeszcze jednego aurora i idźcie do mieszkania Hermiony, niech myśli, że będziemy jej tam strzegli. A ty- spojrzał na dziewczynę- spakuj to, co niezbędne i natychmiast przenieś się do mieszkania Draco. Postaram się z wami jakoś skontaktować żeby nie zwracać zbytnio uwagi, ale Malfoy może mieć rację, niewielu uwierzyłoby w waszą przyjaźń i raczej nikt nie będzie cię tam szukał

- Dobrze, ale masz zrobić wszystko, co w twojej mocy żebym była informowana na bieżąco- Harry skinął głową i rozejrzał się po biurze.

- Ruszaj Draco, wy wyjdziecie za pięć minut, ja sprawdzę czy coś już ustalili.

Hermiona została z Ronem, który dalej wyglądał na wściekłego i dziewczyna wątpiła, że to się zmieni w najbliższym czasie. Gdy tylko dotarli do jej mieszkania, zaczął marudzić, że nie powinna ufać, Malfoyowi. Starał się przytaczać jak najróżniejsze argumenty, które ją tylko coraz bardziej denerwowały.

- To dziwne jak ludzie potrafią nas zaskoczyć, Ron- powiedziała, gdy już wszystko miała spakowane do niewielkiej walizki.- Na mnie już pora.

Chwyciła płaszcz i zniknęła. Po chwili wylądowała w salonie Malfoya, który już tam na nią czekał. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Widząc ją, rozłożył ręce i powiedział:

- Witaj w domu, kochanie- Hermionie wydało się nieodpowiednie żartowanie w takiej sytuacji, ale i tak parsknęła śmiechem.

- Dzięki Malfoy.

- Do usług Granger.

Dziewczyna odstawiła walizkę i odwiesiła swój płaszcz. Nie ma, co, zapowiadało się kilka interesujących dni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro