Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. "Malfoy Manor dalej na sprzedaż"

Hermiona przysiadła na kozetce i rozejrzała się po małym gabinecie, w którym miała poczekać na lekarza. Mogła sama się zająć swoją zranioną nogą, ale jej przełożona nalegała żeby dziewczyna udała się do szpitala, zwłaszcza, że do wypadku doszło w trakcie wykonywania obowiązków służbowych. Był na siebie zła, że postąpiła tak nieostrożnie przy Hipogryfie, zwłaszcza, że znała już te zwierzęta i wiedziała, do czego są zdolne. Wystarczył jeden nieodpowiedni ruch by je rozzłościć, a ona niestety go popełniła.

Gdy karciła się w duchu za tą głupotę, drzwi stanęły otworem i pojawił się nich mężczyzna w idealnie białym kitlu. Był wysoki, szczupły, a jego głowę zdobiły nienaturalnie jasne włosy. Na jego twarzy gościł pogodny uśmiech, który sprawiał, że jej bladość nie wydawała się taka chłodna.

- Zobaczmy, co tutaj mamy- mężczyzna podniósł wzrok z nad karty przyjęć i zamrugał zaskoczony, po czym szybko odszukał nazwisko pacjenta by się upewnić.- Granger?

- Malfoy?- dziewczyna odruchowo założyła dłonie na piersi żeby odzyskać zachwiane poczucie bezpieczeństwa.- Nie widziałam, że tu pracujesz.

- Już od dwóch lat jestem lekarzem- zamknął drzwi, a jego pogodne i swobodne nastawienie zniknęło za chłodną maską opanowania. Zmienił się od czasu, gdy widziała go po raz ostatni w dniu, gdy ukończyli Hogwart. Dalej był wysoki i na swój sposób przystojny, ale jego twarz wydawała się inna. Kiedyś gościła na niej pogarda, poczucie wyższości ewentualnie strach. Tera mężczyzna spoglądał na nią w zupełnie inny sposób.- Jeśli chcesz to poproszę kogoś innego żeby się tobą zajął. Rozumiem jeśli nie chcesz...

- Nie ma takiej potrzeby- odparła szybko, nie chcąc pokazywać słabości.- Ty przynajmniej masz doświadczenie z ranami zadanymi przez Hipogryfa.

- Moja głupota nie miała wtedy granic- przypomniał podchodząc bliżej.- Obejrzyjmy to.

Podszedł i nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów obejrzał ranną nogę Hermiony, która została wcześniej znieczulona przez jedną z pielęgniarek. Uniósł ją ostrożnie i ułożył na kozetce by lepiej widzieć powód tego niecodziennego spotkania. Rozcięcie było niemal idealnie proste, bez poszarpanych krawędzi, co dawało nadzieję, że nie pozostanie żadna blizna. Draco najostrożniej jak tylko mógł założył opatrunek, który miał przyśpieszyć gojenie i uniemożliwić wdanie się zakażenie. Hermiona przyglądała się mu przez cały czas, czując strach i złość na siebie. Wiedziała, że Malfoy się zmienił po wojnie, stanął po ich stronie i próbował odpokutować swoje winy, ale lęk, który zrodził się w niej przed laty nie chciał ustąpić.

- I gotowe, wygląda na to, że obejdzie się bez pamiątki na przyszłość- odparł wstając i cofając się na drugi koniec pomieszczenia.- Przyjdź za dwa dni na zdjęcie opatrunku i postaraj się nie nadwyrężać tej nogi. Żadnego biegania, a przez kilka dni odradzam noszenie obcasów. Zaraz wypisze ci zwolnienie do pracy.

- Czy to konieczne? Wolałabym wrócić normalnie do pracy, poproszę o przydzielenie mi jakichś zadań w biurze.

- Cała Granger- na jego twarzy pojawiło się coś podobnego do uśmiechu.- No dobrze, jutro wróć do pracy, ale bez zbędnego wysiłku- dziewczyna skinęła głową.

- Dziękuję- odparła spokojnie, ostrożnie wstając.

- Od tego tu jestem- przypomniał jej. Hermiona przyjrzała się mu. Zawsze myślała, że Malfoy pójdzie za rodzinną tradycją i będzie pracował gdzieś w Ministerstwie, nie spodziewała się, że wybierze tak odmienną ścieżkę.- Współczuje zerwania zaręczyn- dziewczyna zamrugała jakby nie wiedziała, o co chodzi, po czym zarumieniła się lekko.

- To było cztery miesiące temu i my nie byliśmy zaręczeni. Prorok może i zaczął pisać prawdę, ale dalej lubią ubarwiać historie. Ja i Ron rozstaliśmy się w przyjaźni- wyjaśniła spokojnie, nie do końca rozumiejąc czemu się przed nim tłumaczy.

- Rozumiem, czasami trzeba czegoś spróbować żeby się przekonać czy to tego szukamy- otworzył drzwi i wypuścił ją pierwszą.- Postaraj się trzymać nogę w górze i najlepiej nic dzisiaj nie rób, odradzam też teleportację.

- To jak ja mam wrócić do domu?- rozejrzała się.- Za pomocą Sieci Fiuu?

- To mniej ryzykowna opcja, jeśli masz w tym doświadczenie. Rana nie powinna boleć ani krwawić jednak gdyby coś się zaczęło dziać, wróć tutaj.

- Dobrze, jeszcze raz dziękuję.

Malfoy jedynie się do niej uśmiechnął i odszedł. To był chyba jedyny raz w jej życiu, kiedy to przy niej zrobił. Przez chwilę spoglądała za nim. Pacjenci patrzyli na niego podejrzliwie, zwłaszcza ci, którzy go rozpoznali. Nie dziwiła się im, w trakcie wojny i wcześniej, Malfoyowie uchodzili za jednych z najwierniejszych popleczników Voldemorta i uniewinnienie Dracona i jego matki nie mogło tego zmienić. Ludzie potrzebowali sporo czasu by zapomnieć o dawnych krzywdach, czego sama była dowodem. Idąc do kominka na parterze szpitala, czuła przez cały czas dziwne mrowienie w okolicach blizny na ręce. Była to pozostałość po jedynych odwiedzinach w dworze Malfoyów, które dalej sprawiały, że budziła się z krzykiem.

Odpędzając złe myśli i dawne uprzedzenia, skupiła się na powrocie do domu. By to zrobić, przeniosła się do Ministerstwa, ponieważ w wynajmowanym przez nią mieszkaniu nie było kominka. Stamtąd miała jednak zaledwie pięć minut spacerkiem do domu, co było znacznie lepszym pomysłem niż podróż przez pół miasta.

Po dotarciu do swojego niewielkiego mieszkanka, przebrała się w coś wygodniejszego i opadła na niewielką sofę w przytulnym saloniku. Ranną nogę położyła na podwyższeniu, tak jak kazał jej lekarz. Przyglądając się idealnie założonemu opatrunkowi, myślała o tym, jaki był Malfoy po wojnie, gdy wrócili do Hogwartu. Nie miał łatwego życia. Większość uczniów się go bała, spora część nienawidziła. Miała wrażenie, że przez cały rok nie odezwał się ani razu chyba, że został zapytany przez jakiegoś nauczyciela. Ślizgoni uważali go za zdrajcę, inni uczniowie za mordercę. Na każdym kroku spotykał się z wrogością, ale nigdy się nie uskarżał i nie protestował, wiedział, że sobie zasłużył na takie traktowanie.

Patrząc na to, wybór jego kariery wydał się jeszcze dziwniejszy Hermionie. Teraz cały czas był wśród ludzi i musiał znosić podejrzliwe spojrzenia i ciche szepty. To, że sam Harry Potter wstawił się za nim w procesie, nie sprawiło, że ludzie zapomnieli o tym, co było.

Słysząc pukanie do drzwi, podskoczyła zaskoczona. Ostrożnie wstała i poszła sprawdzić, kto postanowił ją odwiedzić. Nie zdziwiła się widząc Ginny, która trzymała na rękach małego Teddy'ego. Malec miał już cztery lata i często zostawał u niej i Harry'ego.

- Przed chwilą się dowiedziałam o tym, co się stało!- oznajmiła rudowłosa, wchodząc do środka. Zaraz po niej przekroczył próg Harry.- Nic ci nie jest?

- Nic, rana się szybko zagoi- Hermiona chciała im zrobić herbaty, ale Ginny pogoniła ją na sofę gdzie już przysiadł Teddy.

- Ktoś chyba zapomniał o ostrzeżeniach Hagrida- zażartował Harry. Hermiona wywróciła oczami i ułożyła nogę na stoliku, podkładając pod nią poduszkę.- Przynajmniej sobie wypoczniesz.

- Jutro wracam do pracy, tylko będę musiała zostać przy biurku- Ginny postawiła na stole kubki z herbatą i usiadła Harry'emu na kolanie, jako, że nie było więcej foteli.- Nie zgadniecie, kto jest moim lekarzem. Przydzielono mi Malfoya- rudowłosa wyglądała na zaskoczoną.

- To ja wam nie wspominałem, że on został lekarzem?- zdziwił się Harry, który utrzymywał z młodym Malfoyem, jako takie kontakty.- Ponoć świetnie mu idzie, chociaż długo przekonywał innych lekarzy do siebie, ale trudno się dziwić. Wszyscy wiem jak wygląda sytuacja.

- Malfoy lekarzem- Ginny pokręciła głową z niedowierzaniem.- Sądziłam, że zaszyje się w swoim dworze i będzie żył z majątku rodzinnego, nie chcąc spotykać innych osób.

- Jak widać, okazał się odważniejszym Ślizgonem niż przypuszczaliśmy- podsumowała Hermiona.

- Jak to zniosłaś?- zaniepokoił się jej przyjaciółka. Ginny wiedziała o koszmarach dręczących dziewczynę, nie raz budziła się, gdy Hermiona krzyczała przez sen podczas wizyt w domu Wesleyów po wojnie.

- Dobrze, Malfoy był milszy niż kiedykolwiek wcześniej, tylko... sama nie wiem.

- Trudno przywyknąć do nowej sytuacji- stwierdził Harry.- Właściwie to on nie jest taki koszmarny, trochę go poznałem w trakcie procesu po wojnie. Gdybym miał wybierać, nie wybrałbym jego życia, jest chyba jeszcze gorsze od mojego, gdy mieszkałem u Dursleyów.

- To przekonujący argument- oznajmiła Hermiona, sięgając po herbatę.- Odwiedza czasami Teddy'ego? Są przecież rodziną.

- Tylko, gdy jest u Andromedy, ale Teddy go lubi- zapewniła ją Ginny.- Lubisz wujka, Malfoya?

- Tak, wujek Drac!- zawołał chłopiec, który do tej pory bawił się zaczarowaną piłeczką. Przedmiot zawsze wracał do rąk właściciela, dlatego nie dało się jej zgubić.

Hermiona się uśmiechnęła i rozczochrała włosy chłopca, które zrobiły się jasne jak, u Dracona. Teddy naprawdę lubił Malfoya, ale wystarczył jeden uśmiech Harry'ego by czupryna chłopca znów się zrobiła czarna. W końcu Potter po niekąd zastępował mu ojca.

Przyjaciele zostali u niej do wieczora. Ginny musiała się upewnić, że wszystko w porządku z jej nogą oraz dopilnować aby dziewczyna zjadła treściwy posiłek. W tym celu wysłała Harry'ego po trochę rzeczy do sklepu po czym przygotowała im smaczną kolację. Dzięki nim Hermiona poczuła się znacznie lepiej i niemal zapomniała o przykrym incydencie z Hipogryfem. Bliskość przyjaciół, zawsze działa na nich kojąco dlatego idąc spać czuła się przyjemnie odprężona.

Następnego ranka wstała nieco wcześniej niż miała w zwyczaju, ponieważ bała się, że przygotowani i dotarcie do pracy zajmą jej więcej czasu niż wcześniej. Nigdzie się nie śpiesząc zjadła śniadanie, czytając jednocześnie Proroka Codziennego. Miała już wychodzić, gdy dostrzegła maleńką ofertę na końcu gazety. „Malfoy Manor dalej na sprzedaż"- głosiło ogłoszenie. Hermiona się zdziwiła, nie sądziła, że Malfoyowie kiedyś zrezygnują z rodzinnej siedziby, ale jak widać świat bardziej się zmienił niż przypuszczała.

Idąc do pracy, zastanawiała się, co jeszcze uległo zmianie. Czyżby Malfoyowie naprawdę wyrzekli się dawnego oblicza i wybrali nową ścieżkę?

- Witaj Hermiono- dziewczyna zamrugała, wyrwana z zamyślenia i uśmiechnęła się do dwóch mężczyzn.

- Dzień dobry panie Wesley, cześć Ron- obaj się do niej szeroko uśmiechnęli. Nie kłamała minionego dnia, naprawdę starała się zachowywać w stosunku do swojego byłego chłopaka jakby nic między nimi nie zaszło i całkiem dobrze jej to wychodziło. Niemal czuła się jak wtedy, gdy byli w Hogwarcie.

- A myślałem, że ci ją amputują- zażartował chłopa.- Nie wiem czy pamiętasz jak groźnie Hipogryf zranił kiedyś naszego kolegę- zakpił z historii młodego Malfoya.

- Zdaniem lekarza nie będę miała nawet blizny- uśmiechnęła się dumnie, woląc nie wspominać kto udzielił jej profesjonalnej pomocy.- Co tam pan ma, panie Weasley?

- Coś, co mugole nazywają zszywaczem. Ktoś go zaczarował, przez co jedna kobieta została przez niego zaatakowana, przekłuł jej ucho i przyszył jej bluzkę do ściany. Biedaczka naprawdę była przerażona.

- Okropieństwo- winda się zatrzymała na jej piętrze.- Dobrze, że zawsze jest pan gotowy do działania. Do zobaczenia później.

Obaj mężczyźni się z nią pożegnali i ruszyli w dalszą drogę by dotrzeć do swoich miejsc pracy. Hermiona spokojnie dotarła do swojego małego gabinetu gdzie z ulgą usiadła. Czuła lekkie mrowienie w nodze, ale skoro się nie nasilało to nie było powodu do wszczynania alarmu. Zamiast tego wolała się zając stertą papierkowej roboty, która na nią czekała tego dnia.

*****************************************

Witam w moim nowym opowiadaniu!!!

Pierwszy raz postanowiłam napisać coś na temat tych bohaterów i mam nadzieję, że się wam spodoba.

Liczę, że zostawicie po sobie ślad, wszystkie komentarze są mile widziane

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro