Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8, czyli WYCIECZKI

Zawsze byłem grzecznym dzieckiem. Nigdy nie chodziłem na wagary ani nic takiego, ale dzięki Emo spróbowałem i tego. Nie mam żadnych pretensji, jestem nawet wdzięczny. Inaczej pewnie całe życie nie poszedłbym na wagary, a było warto, bo mame tylko chwile przysapała, a za to spędziliśmy miło dni. Były takie 2 nielegalne i jeden za przyzwoleniem. Pierwszy taki dzień nadarzył się niedługo po rozpoczęciu naszego związku. Było zimno. Nie padał śnieg, ale jego niezbyt grube połacie leżały wszędzie dookoła. Panowała szarówka. Ogólnie był to taki dzień, w który NIKOMU nie chce iść się do szkoły. Jednak ja, grzeczne dziecko, trochę bałem się iść na wagsy. Jednak dzięki temu, że dzień był taki, a nie inny, nie trzeba było mnie długo naciągać. A, no i był PONIEDZIAŁEK. 

Gdyby to nie był poniedziałek, prawdopodobnie z miejsca przystałbym na propozycję niepójścia do szkoły. Jednakże w poniedziałki Emo miała informatykę. Czemu ma to znaczenie? No, na tej informatyce była może ze 3 razy w tym półroczu. Jak można się w związku z tym domyślić, jej sytuacja z tego przedmiotu nie była zbyt optymistyczna. A ja wolałbym, żeby trochę się poprawiła. 

Teraz pojawia się argument, który mnie przekonał do naszej małej wycieczki. Długo zastanawiałem się, czy umieszczać tutaj tę scenę, ale doszedłem do wniosku, że tak. Nikt w sumie nie jest wymieniany z imienia, a co będziecie myśleć o mnie, mam w sumie gdzieś. Z resztą są tu inteligentni ludzie, więc raczej tak czy siak nie mam powodów do obaw przed negatywną opinią. W każdym razie; kiedy ja stałem przy śmietniku i się namyślałem, Ptaszyna gadała mi, że nasza inna koleżanka, Mała, wyjedzie niedługo i mamy okazję się z nią teraz fajnie pożegnać, Emo stanęła na palcach i wyszeptała mi do ucha:

"Nie będę już więcej się ciąć, jak pójdziesz"

Stanąłem, zamyślony bardziej. Ufałem Emo, ale brzmiało to dla mnie trochę jak manipulacja. W sensie, to jest obietnica, której nie składa się ot tak. I na pewno trudno jej dotrzymać, a jeszcze trudniej bez pomocy psychologicznej czy żadnych przygotowań. Tak... Po prostu? To trochę dziwne. Ale ten dzień był taki leniwy...

Po tej obietnicy zgodziłem się. 

A, no bo ja wcześniej nic nie wspomniałem o tym, że Emo się samookalecza? No tak. Ogólnie wyszło to niedługo po tym, jak zaczęliśmy ze sobą chodzić. (Dodam jeszcze, że takie pierwsze szczere "Kocham Cię" zostało wypowiedziane dwa dni po pierwszym całusie. Śmieszna sytuacja ogólnie, bo Emo stała ze mną pod (inną tym razem) ścianą bidula i wtulała się we wnętrze mojej kurtki; powtarzając; że ma na myśli 4 słowa. Zastanawiałem się, jak "Kocham Cię" mieści się w 4 słowach, ale po 3 godzinach okazało się, że to było po prostu "Zakochałam się w Tobie" xD)

W każdym razie, pomyślcie sami:

Dziewczyna z domu dziecka, bez opieki rodziców, wcześniej była w dwóch (ZŁYCH) rodzinach zastępczych. Zamknięta w domu dziecka, w którym okrada ją sprzątaczka i taka jedna głupia suka. Wszędzie biegają dzieci, drące się dzień i noc. Nie dziwię się jej. Szczerze, podziwiam ją. Ja bym chyba zwariował. Poza tym wszystkim, Emo to była bardzo ładna dziewczyna, w związku z czym jej znajome ze szkoły bywały zazdrosne. No a wszyscy wiedzą, jak to jest z dziewczynami wieku 15-16 lat. Z zazdrości robią czasem idiotyczne rzeczy, no to zaraz wyślizgnie się niemiłe słówko tu i tam. Jak łatwo dojść do tego wniosku, przez takie właśnie sytuacje Emo nie miała także najłatwiej w szkole. Mimo to rzadko kiedy użalała się nad sobą i ogólnie, była dość silna. Ja bym oszalał. 

Co do wagarów, było naprawdę fajnie. Poszliśmy nad wodospad kamieńczyka, popisaliśmy białą koszulkę pisakami i daliśmy Małej, wróciliśmy potem wszyscy do bidula, gdzie jeszcze długo poprzytulałem się z Emo, a nawet dostałem zezwolenie, żeby złapać ją za tyłek. Jedyna chujowa część dnia: Mame wbija mi pod prysznic z laptopem i pytaniem, gdzie byłem dziś na lekcjach. No. 

Ale jakoś się tym nie przejąłem. Raz na jakiś czas można, no a wtedy było naprawdę fajnie. Drugi raz zdarzył się w dzień nie inny niż pierwszy dzień wiosny, dzień wagarowicza. Wtedy poszliśmy na łąkę. Emo i Ptaszyna się najebały i walczyły na skałkach, w pozycji leżącej. Ja nie byłem najebany, ale poszedłem się opalać na ławce. (Tak, jestem aż tak dziwny.) Gdzieś w połowie dnia opierdalaliśmy suche bułki z Netto i huśtaliśmy się na huśtawce. Wychowawczyni dzwoniła ze szkoły, że nas nie ma. Toteż o 13 telefon od mame. Od razu przyznałem się do wszystkiego, na co ona odpowiedziała, że pogadamy, jak wrócę. Około 15 usłyszałem wywód, że mogę sobie robić z życiem co chcę i ona już się mną nie przejmuje (Yhm, ta, na pewno), a pół godziny potem nastąpił nagle plot twist. Zadzwonił mój telefon. To była Emo, cała zaryczana. Spytałem, co się stało. Z krótkiej rozmowy wyszło, że w bidulu zrobili jej testy narkotykowe. I wyszły pozytywne. 

Miałem ogromnego mindfucka. Biegnąc do bidula zastanawiałem się, JAK. Cały dzień była ze mną. Nic nie ćpała. Paliła tylko fajkę od siostry Ptaszyny...

A potem kolejny plot twist. Jestem w jej pokoju. Uspokajam, że będzie dobrze i nie wywalą jej do ośrodka nad morzem. I nagle do pokoju wbija wychowawczyni. 

- Hehe, Emunia, to tylko taki żart był! Nic nie ćpałaś. No, to ja już idę. 

Super żart. Kurwo. 

Jak mówiłem, ja bym tam ochujał. 

Trzeci raz był legalny. To było wtedy, kiedy nauczyciele mieli jakiś tam protest. Nie dotyczyło to naszej szkoły, ale i tak po drugiej lekcji prawie nikogo nie było. Napisałem to mame z załączonym zapytaniem, czy też możemy iść, na co ona odpowiedziała, że skoro jest tak mało osób, to ona się zgadza. I poszliśmy. Wtedy zabrałem Emo na drogę, którą można dojść do miejsca, gdzie robiłem graffiti w wieku 8 lat. Obok jest też spoko rzeka. My jednak zatrzymaliśmy się w połowie i rozbiliśmy na trzech kamieniach. Byliśmy sami, więc zaczęliśmy się miziać. Nie będę wnikał w szczegóły, bo zapewne nie chcecie ich poznać. Dodam jedynie, że zrobiliśmy sobie wtedy fotkę, jak się całujemy, która do dziś wisi na mojej ścianie. To wszystko było już jednak latem, a ja mam niedokończone zimowe wątki. Przede wszystkim, moja przyjaźń z Dulionem wręcz kwitnie z sezonu na sezon. Zajebista osoba, polecam. Napierdalamy na desce czy to burza, grad, śnieg, deszcz, no zawsze. Uczymy się nowych rzeczy. Wtedy najlepsza jaką zrobiłem to chyba było 180 z hopy, ale rok później zdecydowanie zwiększyliśmy progress. Bez niego pewnie nie umiałbym nawet połowy rzeczy, które umiem teraz. Bo to jest tak: 

Głupio nie umieć czegoś, co Twój ziomek umie. Dlatego tak dobrze się nam jeździ. Co do innych niedokończonych kwestii, wyrażę je za pomocą zdjęć. Z pisania to wszystko. Ejo!

To jest mame.

To moi dorośli kumple, pokazujący mi milion nowych, świetnych miejsc.

To jest przyszły największy freestyler w historii.

To ja i Dulion.

To jest fake triczek.

To jest rozciąganie, ale akurat to umiem zrobić w jeździe. Może kiedyś powstawiam jakieś nagrywki. 

Tu skleiliśmy mini hopkę i robiliśmy jakieś chujowe triczki, teraz by było dużo więcej  stylu xD

Dulion vs. Słońce.

No i na koniec krechy w kotle (tylko CII, to nie do końca legalne xD)

BTW PODZIWIAJCIE MÓJ SKILL W PAINCIE XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro