Zerwanie [Pruhun one shot human au]
Elizabeth siedziała załamana na jednej z ławek w parku. Włosy miała w dużym nie ładzie, a oczy podrążone i zaczerwienione. Nie za bardzo rozumiała dlaczego przyszła do tego miejsca. Prawdopodonie chciała uciec od świata, który w ostatnich dniach zrobił się strasznie przytłaczający, okrutny i smutny.
- Kogo mu tu mamy - usłyszała za sobą głos.
Dziewczyna szybko odwróciła głowę, ale gdy tylko spojrzała na jegomościa, który się do niej odezwał, na jej twarzy ukazał się grymas gniewu.
- Spadaj Gilbert - powiedziała oschło.
Do chłopaka jakby to nie dotarło i oparł się o oparcie ławki.
- Wiesz, że wyglądasz gorzej niż zwykle? - odezwał się złośliwie białowłosy.
Eliz tylko mruknęła coś pod nosem i spojrzała na ziemię.
Taka reakcja lekko zaniepokoiła chłopaka. Zwykle, gdy ten w jakikolwiek sposób psocił się dziewczynie, ta w trybie natychmiastowym wyciągała ze swojej torebki patelnię, którą, z uśmiechem na ustach, uderzała Gilberta.
- Co jest? - spytał wyższy, siadając na ławce obok brązowowłosej.
Przez chwilę Węgierka nie odzywała się. Niemiec pomyślał, że ta zbiera myśli.
- Okazało się, że mój cudowny chłopak mnie zdradza - powiedziała głosem, jakby miała się zaraz rozpłakać. - Oczywiście już z nim nie jestem, ale... - zrobiła przerwę - nadal boli.
- Roderich zawsze był idiotą - mruknął, chcąc choć trochę pocieszyć Eliz.
Tak naprawdę dwójka ta znała się od dzieciństwa - już w wieku przedszkolnym urzadzali sobie walki na drewniane miecze lub wspinali się wspólnie po drzewach. Z czasem zaczynali ze sobą coraz mniej rozmawiać, jednak kontakt nigdy się nie urwał.
- Teraz wiem - odezwała się cicho.
Roderich był chłopakiem, w którym Eliz zakochana była chyba od zawsze i może nawet trochę niezdrowo. A gdy tylko zaproponował jej wspólny zwiazek, chodziła cała w skowronkach i w każdej rozmowie mówiła jaki to Edelstein jest wspaniały. Nie ważne jaki ktoś poruszył temat, zawsze kończyło się na Elizabeth mówiacej o Austriaku.
"Co dostałaś ze sprawdzianu?"
"Piątkę. To dlatego, że uczyłam się z Roderichiem."
"Jakie ciasto lubisz najbardziej?"
"Prawie każde, za to wypieki Rodericha są przepyszne."
"Jakiej muzyki lubisz najbardziej słuchać?"
"Tej granej na pianinie. Szczególnie gdy gra Roderich."
Gilbertowi nie zbyt przeszkadzało paplanie Eliz o czarnowłosym, póki była szczęśliwa. Dzisiaj to już się skończyło.
Ich związek wydawał się przecież taki idealny, pełen cukierków, pluszaków i innych słodkości, a tu nagle okazuje się, że ten perfekcyjny chłopiec ma kogoś na boku, co skutkowało gwałtownym i burzliwym rozstaniem.
- Ile czasu minęło? - spytał się Gilbert, co spotkało się ze zdziwionym wzrokiem dziewczyny. - No od waszego zerwania.
- Jakieś trzy tygodnie - odpowiedziała, patrząc na ziemię.
Chłopak gwałtowie wstał.
- Tak się nie bawimy - powiedział. - Podnoś dupsko, koniec żałoby! Teraz powinnaś korzystać z tego, że jesteś singielką!
Eliz popatrzyła na Gilberta, jakby ten zabił jej rodzinę, podpalił dom, a na dokładkę zakatował jej kota.
- Wiesz, że prosisz się o walnięcie patelnią w ten twój pusty łeb? I to tak porządnie - odezwała się zdenerwowana Eliz.
- Skoro tak, to spróbuj mnie złapać - rzekł albinos, po czym zaczął uciekać.
- Hej! - wrzasnęła za nim - Nie skończyłam z tobą rozmawiać!
W odpowiedzi Gilbert odwrocił sie do niej, nie zmiejszając szybkości biegu i pokazał jej język.
- Osz ty mały... - syknąła dziewczyna, wyciągając z torebki patelnię i udając się w pogoń za chłopakiem.
Nie minęlo kilka minut, a albions już pocierał dłonią zaczerwieniony ślad na czole.
- Musiałaś tak mocno? - spytał z żalem w głosie.
- Tak - odpowiedziała twardo. - Zasłużyłeś sobie za bagatelizowanie moich problemów osobistych.
- Skoro już się rozchmurzyłaś to idziemy na miasto - odezwał się Gilbert, zapominając o bólu głowy.
- A co jak nie chcę? - założyła ręcę na piersi.
- Ty serio myślisz, że pozwolę użalać ci się nad swoim losem do końca dnia? Chodź i nie marudź - pociągnął ją za rękę.
Po chwili wachania, Eliz poszła za nim.
- Czekaj - zatrzymał się nagle albinos. - Lepiej się uszesz, bo ludzie pomyślą, że jesteś wiedźmą, która zbiera armię zombie.
- Bardzo śmieszne. Ha ha ha - udawała śmiech - Czy moja odpowiedź podwyższyła twoje i tak wysokie ego? - spytała ironicznie.
A Gilbert kultularnie jej nie odpowiedział.
Na poczatku udali się do pobliskiej kawiarni. Elizabeth często chodziła tu w wolnych chwilach.
- Ja stawiam - uprzedził ją czerwooki.
W umyśle Eliz pokazała się szatańska myśl, aby wyzerować konto bankowe albinosa, jednak szybko wyrzuciła ten pomysł do kosza i zamówiła tylko mrożoną kawę i gałkę lodów waniliowych.
Brązowowłosa usiadła na jednym z krzesełek przy wolnym stoliku.
- Podano do stołu - powiedział Gilbert, podchodząc do niej z zamówieniem.
Dziewczyna od razu chwyciła swój napój i zaczęła go pić. Tak naprawdę to od tej całej sytuacji z Roderichiem słabo sypiała.
Gilbert zabrał się za lody czekoladowe z bitą śmietaną.
Zaczeli rozmawiać o rzeczach mniej ważnych, ale albinos i tak cały czas uważał aby nie zejść na trudne tematy, które mogą Eliz kojarzyć się z jej byłym chłopakiem. Posiłek minął im w sympatycznej atmoswerze. W pewnej chwili nawet Elizabeth zapomniała, że niecałe dwie godziny temu opłakiwała swój dawny związek.
I tak było dobrze.
- Może pójdziemy do kina? - zaproponował Gilbert, gdy kawa została wypita, a lody zjedzone. - Podobno grają jakąś dobrą komedię.
- Co ty się tak miły zrobiłeś? - spytała z podejrzliwością.
- Po prostu boję się, że rzucisz na mnie zły urok lub klątwe, jak znów będę złośliwy i chamski.
Zielonooka tylko przewróciła oczami.
Szli kwadrans, może trochę dłużej. Gilbert kupił bilety na film oraz napoje i popcorn na siebie i Eliz.
Dziewczyna musiała przyznać, że bawiła się świetnie. Co chwilę, wraz z Gilbertem, śmiała się z sytuacji na ekranie kinowym. Kilka razy nawet ktoś zwracał im uwagę, aby byli ciszej, jednak ci odpowiadali nieopanowanych chichotem.
- Dobrze się bawiłaś? - spytał albinos, gdy wyszli z sali i uderzyło ich zimne, wieczorne powietrze.
- Jasne - odpowiedziała - Dzięki tobie mogłam zapomnieć o tym kretynie Roderichu, więc należą ci się podziękowania. Dziękuję - promiennie się uśmiechnęła.
Gilbert nigdy się nie przyzna, ale w tej chwili jego twarz zrobiła się odrobinę czerwona. Dobrze, ze przez panujący mrok, Eliz tego nie zauważyła.
- To... - odezwał się czerwonooki - Jestem twoim najlepszym przyjacielem?
- Nie - odpowiedziała - To miano należy do Feliksa. Funkcja przyszłego męża jest wolna.
Dobry dzień/wieczór wszystkim, którzy to czytają!
To mój pierwszy one shot z shiper hetero, który tu opublikowałam, więc jestem z siebie dumna.
~Szaliczek.
Ps. Możecie wymyślić z kim Roderich zdradził Elizabeth. Liczę na waszą kreatywność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro