Prezent [Sufin one shot human au]
Berwald nigdy nie był złym uczniem.
Ba! On nawet jedynki nigdy nie dostał!
Był on dość cichy, przez co nigdy tak naprawdę nie sprawiał problemów wychowawczych. Teraz, dnia czternastego lutego, zamiast swój wolny czas spędzać z Tino, siedział przed gabinetem dyrektora.
Patrzył na korytarz pełen czerwonych serduszek i sam siebie pytał: "Jak do tego doszło?".
°~•●•~°
Ten ranek nie różnił się zbyt bardzo od innych. Jasnowłosy jak zawsze zjadł śniadanie, napisał kilka wiadomości do Tino oraz przed ósmą poszedł do szkoły. Wyjątkiem był kalendarz, który wskazywał, że dzisiaj jest czternasty luty, zwany również dniem zakochanych czy Walentynkami.
To nie tak, że zapomniał o podarku dla ukochanego - on już od ponad miesiąca miał przygotowany idealny prezent dla swojego chłopaka.
Spokojnym, jednak szybkim krokiem wszedł na teren szkoły, gdzie wszechobecna czerwień, róż i serduszka powodowała u niego delikatne nudności. Zza kwadratowych okularów, widoczne były niebieskie oczy, które poszukiwał w tłumie znajomej sylwetki. Przed spotkaniem z ukochanym postanowił jeszcze sprawdzić, czy z prezentem wszystko dobrze. Przejrzał pierwszą, drugą kieszeń, jednak i gdzie nie było ważnej białej koperty z naklejonym serduszkiem. Sprawdził jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz, a po podarku żadnego śladu. Zaczął delikatnie panikować. Nie chciał, aby Tino pomyślał, że zapomniał o tym dniu. "Musiał zostać w domu" - pomyślał, lecz zanim zdążył zdążył udać się do wyjścia, zadzwonił dzwonek oznajmujący początek lekcji.
"Pójdę na kolejnej" - postanowił, wchodząc do klasy. Uznał, że dopóki nie znajdzie prezentu, będzie unikał Tino, żeby nie było żadnych nieprzyjemnych spotkań.
Pierwsza lekcja minęła dość szybko, a jeszcze szybciej Berwald wyszedł z klasy.
- Berwald - usłyszał znany głos - Tino cię szuka.
Tą informację powiedział mu Lukas - jego o rok młodszy przyjaciel. Słysząc tą informację, blondyn najpierw cicho przeklnął pod nosem, a później popędził do wyjścia ze szkoły.
- Berwald, czekaj! - odezwał się jeszcze raz Norweg, jednak okularnik już go nie słyszał. Szybkim krokiem szedł do swojego domu.
Jego mieszkanie znajdowało się niedaleko szkoły, przez co nie ominie go za dużo kolejnej lekcji. Jak błyskawica wtargnął go swojego pokoju i zaczął szukać białej koperty. Nigdzie jej nie było. Popatrzył na zegarek. Pięć minut temu zaczęła się kolejna lekcja. "Może wypadła mi w szkole?" - pomyślał, po czym pobiegł do placówki edukacyjnej. Jak można było się spodziewać - w tej drodzę również spotkała go niemiła niespodzianka. Otóż jakiś palant zablokował samochodem główne wejście do szkoły. Właśnie z tego powodu nasze biedactwo musiało użyć przejścia za szkołą. Był już prawie przy budynku. Myślał już, że pech na ten dzień się skończył.
- Masz jakiś problem? - usłyszał, gdy skończył swoje rozmyślania o tym, że ten dzień nie może być już gorszy - wywołał wilka z lasu.
Przed nim stał wyraźnie zdenerwowany trzecioklasista.
Berwald musiał przez przypadek na niego wpaść. Obok starszego stali jego przyjaciele, którzy na potulne owieczki nie wyglądali. Przeprosiny nic tu nie zdziałają. Najlepszym rozwiązaniem był teraz taktyczny odwrót, co planował zrobić blondyn, jednak wandale mu to uniemożliwiły. Najwyższy z nich zaatakował Berwald, jednak ten dobrze uchronił się przed uderzeniem. Do bójki przyłączyło się pozostała dwójka. Walka była nie równa, jednak to chuligani skończyli z większą ilością siniaków. Ich bitwa mogła trwać jeszcze trochę, gdyby nie nauczycielka, która zobaczyła bijących się uczniów. Sądząc po ilości obrażeń, uznała, że to właśnie Barwald zaatakował pozostałych.
°~•●•~°
I taka właśnie była historia. Barwald przypomniał sobie wszystkie wydarzenia, które zaprowadziły go pod gabinet dyrektora. Najgorsze było jednak to, że w końcu nie znalazł prezentu dla Tino. Dobrze wiedział, że nawet jeśli wytłumaczy dyrektorowi, że on tylko się bronił, to i tak bez uwagi się nie obejdzie. Tak też było. Dodatkowo, kiedy wyszedł z pomieszczenia spotkała to kolejna nieprzyjemna niespodzianka. Przed pokojem stał Tino.
Nie był to (jak zwykle) uśmiechnięty Tino.
Ręce miał założone na klatce piersiowej, a jego zdenerwowana mina nie sugerowała niczego dobrego. Był delikatnie czerwony przez narastajacą w nim złość. Barwald cofnął się o krok. Dobrze wiedział, że gdy Finlandczyk był zły, to nie ma przebacz.
- Co ty sobie myślałeś?! - Podszeł do ego, nie ukrywając wkurzenia - Cały dzień cię szukam, bo chciałem spędzić z Tobą trochę czasu, a znajduję cię pobitego na dywaniku u dyrektora! - wrzasnął.
Wyższy dobrze wiedział, że powinien teraz pokornie przyjąć wyzwiska Tina. Mogłyby one trwać w nieskończoność, gdyby nie Lukas.
- Cały dzień cię szukam - powiedział do Berwalda. - To chyba twoje. - Podał mu kopertę. Po chwili Norweg zostawił ich samych (dobrze wiedział do czego jest zdolny zły Tino).
W
łaśnie teraz wyższy zrozumiał, że jego wszystkie poświęcenia dzisiejszego dnia były niepotrzebne.
- Możesz mi wytłumaczyć jak do tego doszło?! - usłyszał po między wyzwiskami, kierowanymi w jego stronę.
Barwald wziął głęboki wdech.
To wszystko przypomina słabą komedię.
- Zaczęło się od tego, że zapomniałem prezentu dla Ciebie z domu, więc na przerwie poszlego go szukać, ale nie znalazłem, a jak wracałem to mnie zaczepili, a ja tylko się broniłem. Dodatkowo jak się teraz okazało to wszystko było niepotrzebne, bo prezent dla Ciebie wypadł mi w szkole - wskazał na białą kopertę z serduszkiem, szukając się na reakcję zdenerwowanego ukochanego.
Szwed minę miał jak u zbitego szczeniaczka. Spodziewał się kolejnych krzyków lub obraz, jednak to co zrobił Tino, zwaliło go z nóg (niedosłownie).
- Głupek - powiedział niższy z uśmiechem - Jesteś cholernym głupkiem.
Barwald spojrzał na niego niezrozumiale.
- Nie mogłeś po prostu spędzić dzisiaj że mną trochę czasu? Mi naprawdę wystarczy wspólny spacer lub zwykłe "Kocham cię" - przytulił się do wyższego. Chwilę tkwili tak wspólnie w ciszy.
- Czyli bilety na koncert twojego ulubionego zespołu heavy metalowego cię nie interesują, tak?
- Czekaj, co?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro