Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niepasujący element [2p!Spamano one shot human au]

Flavio znudzonym wzrokiem wpatrywał się w swoje jedzenie.
Była to już wieczorna godzina, a on jadł kolacje ze swoją uroczą rodzinką.
Znaczy się, Flavio próbował coś zjeść, ale wszechobecne krzyki bardzo mu w tym przeszkadzały.
Luciano znów kłócił się o coś z Luciusem.
Sytuacji nie pomagało to, że co jakiś czas Romeo dorzucał jakieś uwagi, co tylko dolewało oliwy do ognia. Blondyna nie za bardzo obchodziło o co poszło, ale chłopak tylko czekał na moment aż kolacja się zakończy, a on będzie mógł uciec do swojego pokoju.
Może popisze z Santiago.
Flavio już od kilku miesięcy był w szczęśliwym związku z chłopakiem i wciąż nie mógł zrozumieć jakim cudem udało mu się to ukryć przed wszystkimi.
Znaczy się, rodzice Santiago o nich wiedzieli i nawet im dopingowali, ale blondyn nie miał tak dobrych relacji ze swoją rodziną.
Prawdopodobnie z Luciano nawet by nie rozmawiał, gdyby nie to, że chodzili razem do klasy, Romeo nim gardził, a całe jego rodzeństwo przywykło już do nie przyznawania się do swojego najstaszego brata. Zdarzało sie też, że był dla nich workiem treningowym, ale to rzadko. Ich dziadek Lucius traktował opiekę nad swoimi wnukami bardziej jako obowiązek niż jak relację miedzyludzką. Prawdopodobnie nie obraziłby się, gdyby miał o jedną głowę do wykarmienia mniej, więc Flavio postanowił nie przyznawać się do swojego małego tęczowego sekretu. W końcu nie chciał zostać bezdomny w nastoletnim wieku. Santiago uszanował jego decyzję, ponieważ dobrze znał Luciano, który był istnym postachem dla nauczycieli i uczniów. Sam nie był zbyt wylewny w rozmowach, więc możliwość, że zdradzi komuś to, że jest z Flavio była minimalna, prawie zerowa.
Jedynie myśl o tym, że po skończonej kolacji, blondyn będzie mógł owinąć się szczelnie kołdrą w zamkniętym pokoju i wyżali się Santiago z tego okropnego dnia poprawiała niebieskookiemu samopoczucie.
Uśmiechnął się pod nosem.
Ten dzień nie musi jeszcze zostać spisany na straty, prawda?
- Dziękuję - powiedział Flavio, wstając od stołu, gdy skończył jeść posiłek. Po drodze do swojego pokoju odłożył jeszcze pusty talerz do zlewu.
Nie odwracając się, ruszył w stronę swojego pokoju. Jego małe królestwo znajdowało się na pierwszym piętrze na końcu korytarza. Nie było ani za duże, ani za małe. Pod ścianą stało łóżko z rozwaloną na wszystkie strony pościelą. Było na nim pełno poduszek, ponieważ Flavio uwielbiał się w nich zatapiać. Pod materacem ukryte miał małe, tekturowe pudełeczko. Był to zbiór wszystkich najpiękniejszych chwil w jego życiu z Santiago. Ich pierwsza randka, pierwszy pocałunek, a nawet kilka zdjęć zrobionych z ukrycia. Hiszpan na wszystkich wyglądał cudownie. Może i było to strasznie infantylne, ale czy życie nie jest do tego, aby cieszyć się z małych rzeczy? A taki zbiór najważniejszych wspomnień Flavio znajdował się właśnie w tym małym pudełeczku. Sam wybierał farbę na ściany, więc nikt nie powinien się zdziwić, że były one szare, wszak szarość zawsze jest w modzie. Obok łóżka mieściła się duża, biała szafa. Zaraz obok drzwi stało wręcz ogromne biurko narożnikowe, które oprócz podręczników czy zeszytów mieściło jeszcze maszynę do szycia, którą blondyn traktował jak istny skarb. Sam uzbierał na nią pieniądzę, więc machina zajmowała w jego miescu szczególne miejsce zaraz obok Santiago. Pod biurkiem znajdowało się kilka plastikowych pudełek z różnymi materiałami. Ostatnio Flavio postanowił zrobić coś ze swoimi projektami ubrań, ale wciąż nie czuł się pewnie z igłą i nicią, więc większość jego prób szycia lądowała w śmieciach. Ale blondasek był zawsze pozytywny, więc każdą porażkę uważał za krok bliżej do sukcesu.
Chłopak odłożył swoje różowe okulary na biurko, po czym rzucił się na łóżko.
Santiago późno zasypiał, dlatego gdyby Flavio zadzwonił do niego nawet po pierwszej, nie byłoby żadnego problemu.
"Doberek Santiago" - napisał do chłopaka, nie zapominając o tuzinie serduszek. - "Jak ci minął dzień?" - dodał w kolejnej wiadomości.
Nie czekał zbyt długo na odpowiedź.
"Nawet dobrze" - odpisał mu Santiago.
Czy Flavio wspominał już, że hiszpan nie jest zbyt wylewny w rozmowach?
Mimo odpowiadania któtkimi wiadomościamu, blondyn uśmiechnął się do telefonu. To miało swój urok.
"A tobie?" - dopytał chłopak.
Włoch przygryzł wargę. Dobrze wiedział, że takie pytanie nadejdzie, ale zupełnie nie był na nie przygotowany.
Teraz była jego szansa, aby ponarzekać trochę na ten dzień, ale czy chciał ją wykrzystać?
"Wyśmienicie" - odpisał, zupełnie zapominając o tym jak rano prawie spadł ze schodów, jak w szkole podpadł Victorowi, wylewając na niego sok i o tym jak ogólnie jego rodzina jest okropna.
W tym też momencie Flavio dostrzegł, że problem ma ze swoimi krewnymi.
Wszak rano został popchnięty na schodach przez Romeo, który śpieszył się na śniadanie, a sok na rosjanina wylał, dlatego że Luciano zaczął się o coś go czepiać ba stołówce.
W kwesti swojej rodziny chłopak miał jeszcze jedną zagwostkę.
Aby zrozumieć dokładnie o co chodzi, trzeba się postawić w jego sytuacji.
Był najstarszym bratem w rodzeństwie. Powinien być przez to respektowany, szanowany, ale było zupełnie inaczej. Romeo i Luciano nawet nie uważali go za kogoś z rodzeństwa, co trochę bolało Flavio. Dobra, nie trochę tylko bardzo. Nie wiedział dlaczego tak było. Nigdy nie mieli jakoś mocno zażyłych relacji, ale przez ostatnie lata wszystko się jeszcze bardziej pogorszyło. Jego bracia nie byli potulnymi owieczkami, które widzą świat w kolorach tęczy. Romeo był cichym brualem, zwykle nie atakował pierwszy, ale lubił mówić innym dotkliwe uwagi. Luciano nawet nie krył się z tym, że gardzi całym światem. Kolekcjonował noże, którymi często groził innym, nawet swoim przyjaciołom. Lucius nie przejował się zbytnio relacjami między rodzeństwem. Jego wnuki głodne nie chodziły, mieli dość dobre oceny, więc nie miał o co się martwić.
I w tym wszystkim był Flavio, który wciąż nie rozumiał jakim zrządzeniem losu znalazł się w tej rodzinie.
Był jawnym optymistą i brzydził się wszelką przemocą. Zachowywał się jak naiwne dziecko, które wciąż nie rozumie otaczającego go świata.
Czy uważał się za lepszego od reszty rodzeństwa?
Oczywiście, że nie.
Mu samemu zdarzało się manipulować innymi lub wymuszać coś płaczem, ale wciąż czuł się tak jakby tu nie pasował.
Bo nie pasował i pasować nigdy nie będzie.
Już samo to, że był w związku romantycznym z chłopakiem jeszcze bardziej oddzielało go od bycia odpowiednim elementem w tej układance.
Flavio wciąż nie mógł się zdecydować, czy woli być pasującym puzzlem czy nie.
Gdyby był taki jak reszta nie miałby problemów ze swoim rodzeństwem. Nie myślał o tym, aby się lubili. Chciał po prostu ich szacunku. Ale w tej opcji byłby w konflikcie ze sobą.
Z drugiej strony to w końcu w tym prawdziwym Flavio zakochal się Santiago, prawda?
Włoch odrzucił od siebie te negatywne myśli.
A co najlepiej pomaga na doła (nie licząc rozmowy i bliskości z ukochaną osobą)?
Oczywiście, że ciepła kąpiel!
Blondyn szybko zeskoczył ze swojego łóżka, które i tak dzisiaj wydawało się dziwnie niewygodne. Flavio miał nadzieję, że żadna z desek nie pękła, a dyskonfort czuł tylko przez złe ułożenie poduszek.
Z szafy wyjął piżamę i ruszył w stronę łazienki.
Ten dzień można jeszcze uratować.

°~•●•~°

Po dość długiej, odświeżającej kąpieli w wannie, niebieskooki czuł się o wiele lepiej.
Jego dobry humor trwał aż spotkał swojego brata w drodzę do swojego pokoju. A jako że korytarz był coś wąski, szturchneli się ramionami. Luciano uznał to oczywiście za atak. Mimo to powstrzymał się i nie wybiegł na brata z pięśćmi. Wybrał bardziej cywilizowany sposób.
- Pedał - mruknął opryskliwie pod nosem.
Flavio zatrzymał się w miejscu. Młodszy brat często go tak nazywał, ale tym razem było jakoś inaczej. Nie było to wyzwisko, które na spokojnie można wymienić na jakieś inne. Było bardzo personalne.
- Co proszę? - spytał zdziwiony.
- To - odparł Luciano, patrząc pogarliwie na brata. - Wiem już wszystko.
- Jakie "wszystko"? - dopytał się Flavio. Chciał wiedzieć na jakim lodzie stoi.
- Jesteś pedałem - stwierdził Włoch.
Blondyn pobladł. Nikt nie powinnien się o tym dowiedzieć, a zwłaszcza Luciano.
- Skąd niby wiesz? - próbował grać twardego.
W odpowiedzi opalony chłopak potrząsnął mu przed twarzą małym, tekturowym pudełeczkiem.
- Oddawaj mi to w tej chwili - rozkazał Flavio, sycząc przez zęby.
- Niby czemu? - spytał. - Zawsze byłeś beznadziejny. Dzięki temu czemuś będę mógł pokazać innym jak bardzo obrzydliwy jesteś. Przy okazji zniszczę życie Santiago, ale kto by się nim przejmował - powiedział pewny siebie Luciano. - Dwa w cenie jednego.
Flavio zaczął niebezpiecznie zbliżać się do swojego brata. Teraz zrozumiał dlaczego jego łóżko było niewygodne - tak bardzo przyzwyczaił się do pudełka pod materacem, które wbijało mu się w plecy, że bez niego było dziwnie.
- Tylko, kurwa, spróbuj - odparł blondyn z nienawiścią w oczach. Niewiele brakowało, aby doszło do rękoczynów.
Luciano się zaśmiał.
- Myślisz, że obchodzą mnie twoje "straszne" groźby? - Uśmiechnął się Luciano. - Ale wiesz - zaczął mówić - zawsze możesz zrobić dla mnie kilka rzeczy i nikt się o tym nie dowie.
- Kim ty jesteś, aby mnie szatażować? - powiedział Flavio, łapiąc za ramiona brata, aby wyrwać mu pudełko.
W odwecie Luciano uderzył blondyna w twarz z pięści.
Niebieskooki odsunął się od niego, przy okazji strącając mu z rąk ukradziony przedmiot. Pech chciał, że pojemnik spadł na ziemie, a zdjęcia rozsypały się na wszystkie strony.
Niewiele myśląc Flavio schylił się i zaczął je pośpiesznie zbierać.
- Pedał.
- Szantażysta.
- Manipulator.
- Psychopata i sadysta - wymieniali się wyzwiskami.
- Co się tutaj dzieje? - Ze swojego pokoju wyszedł Romeo, najwidoczniej wybawiony kłótnią. Prawdopodobnie oczekiwał rozlewu krwi.
Popatrzył na swoich braci. Obaj mieli nietęgie miny.
Nikt mu nie odpowiedział.
Popatrzył na ziemię i spostrzegł, że nogą stoi na jakiejś kartce. Niewiele myśląc, podniósł ją. Gdy zobaczył co na niej się znajduje, sugestywnie podniósł jedną brew.
- Masz jeszcze coś, kurwa, do dodania? - warknął Flavio, wyrywając mu fotografię. Nie czekał aż Romeo coś powie, tylko od razu ruszył do swojego pokoju.
Intensywnie trzasnął drzwiami, zamykając się w swoich czterech ścianach. Puls wciąż miał przyśpieszony, a w głowie miał mentlik.
- Nie znoszę was wszystkich - mruknął cicho, licząc zdjęcia w pudełku. Żadnego nie brakowało.

°~•●•~°

Było już po pierwszej, a Flavio leżał nieruchomo w łóżku. Od długiego czasu nie potrafił uspokoić się emocjonalnie, ale miał już plan. Cierpliwie czekał aż w domu wszyscy zasną. Ubrał się w swoje codzienne ubranie.
Dobrze wiedział, że jedyną osobą, która pomoże mu się uspokoić był Santiago. Równocześnie wyjście głównymi drzwiami z domu o tej porze było ryzykowne, więc chłopak użył dobrze sprawdzonego okna. Nie bał się tego zbytnio, ponieważ to nie był pierwszy raz, gdy uciekał z domu bez niczyjej wiedzy. Tylko, że teraz była ciemna noc.
Flavio otworzył okno i spojrzał w dół. Pierwsze piętro po zachodzie słońca wydawało się jeszcze bardziej odległe od ziemi niż za dnia. Trzymając sie rynny, blondyn zsunął się na trawę prawie jak strażak.
Santiago mieszczał twie przecznice dalej, więc niebieskooki musiał się pośpieszyć, zwłaszcza, że nie miał na sobie kurtki, a było zimno. Złapał się za ramiona i szybkim marszem szedł z stronę domu Santiago. Jego ukochany mieszkał w domku jednorodzinnym, więc, aby wejść do jego pokoju bez zaburzenia spokoju, musiał użyć balkonu, który bezpośrednio łączył się królestwem Hiszpana. To było proste - nie był to pierszy raz, kiedy Flavio w taki sposób odwiedzał swojego chłopaka. Santiago nawet zamontował klamkę z zewnątrz balkonu, aby Włoch na spokojnie mógł otworzyć te drzwi. Klucz był schowany pod donuczką z kwiatkiem.
Najpierw blondyn postanowił zapukać w szybę, ponieważ światło w pokoju Hiszpana wciąż się paliło. Nikt nie otworzył mu drzwi, więc postanowił użyć do tego klucza.
Tymczasem Santiago siedział na łóżku, przeglądając media społecznościowe. Na biurku wciąż leżały nieodrobione lekcje i ogólnie w pokoju zachował się nieporządek.
Po chwili poczuł zimny powiew wiatru, więc instynktownie odwrócił się w stronę drzwi balkonowych, wyjmując jedną słuchawkę z uszu.
- Flavio? - powiedział monotonnym głosem. - Nie spodziewałem się ciebie tak późno - dodał.
Włoch stał w jednym miejscu, nic nie robiąc.
- Czy wszystko dobrze? - dopytał Santiago.
I właśnie w tym momencie Flavio wybuchnął płaczem i podbiegł do swojego ukochanego.
Czy Hiszpan był zaskoczony?
Oczywiście, że tak.
Włoch nie należał do osób często płaczących ze smutku, zwykle używał łez w dziedzinie manipulacji. Ale teraz jego płacz wydawał się strasznie emocjonalny.
Santiago przytulił go do siebie i cierpliwie czekał aż chłopak się uspokoi, aby z nim porozmawiać i dowiedzieć się co sie stało.
W międzyczasie postanowił rozważyć wszystko co mogło wprowadzić Włocha w taki stan.
Może znów Flavio nie wychodziło szycie?
A może Luciano coś mu zrobił?
Możliwe jest też to, że bał się gniewu Victoria po sprawie na stołówce.
Smutek blondyna mogły też spowodowac wszystkie te rzeczy na raz.
Santiago słyszał jak Flavio powoli się uspokaja.
- Powiesz mi co się stało? - spytał, głaskając go po włosach.
Niebieskooki wytarł ostatnie łzy z policzków.
- Luciano i Romeo się stali - odparł, nie patrząc na Santiago. - Nie znoszę ich tak bardzo. Czemu chociaż raz nie mogą być dla mnie mili?
- Co zrobili? - dopytał Hiszpan.
- Zrujnowali mi życie - mruknął blondyn.
- A dokładniej?
Flavio westchnął.
- Luciano znalazł nasze zdjęcia - mówił Włoch - i próbował mnie szantażować. Przepraszam.
Santiago popatrzył na swojego chłopaka.
- Dlaczego mnie przepraszasz?
- Luciano nie da nam żyć - stwierdził Flavio. - To moja wina.
- Kto się tym przejmuje - odparł Hiszpan, poprawiając różowe okulary na twarzy niebieskookiego. - Przypomnę ci tylko, że ty chciałeś, aby o nas nikt się nie dowiedział. Co sądzi o þym dupek Luciano średnio mnie interesuje. Ciebie też powinno.
Flavio przytaknął.
- Chcesz mi pozaplatać warkoczyki? - spytał Santiago, a Włoch się uśmiechnął.
Jego długie, ciemne włosy były idealne, aby pobawić się w fryzjera.

°~•●•~°

- Wiesz co? - powiedział Flavio, mocując gumkę na włosach chłopaka.
- Hm? - mruknął Santiago.
- Dzisiaj prawie uderzyłem Luciano - odparł.
- Szkoda, że prawie - odpowiedział Hiszpan. - Może jakby ten gówniarz trafił raz na OIOM to czegoś by się nauczył - dodał.
- Ej! - oburzył się blondyn. - Nikt mi brata nie będzie bić! - Sturchnął Santiago w ramię.
Długowłosy cicho się zaśmiał.
- Ty zupełnie do nich nie pasujesz - powiedział, oglądając w lustrze swoją fryzuję.
To był komplement.
Flavio śmiechnął się.
- Ty również.
To też był komplement.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro