Dwa słowa [Dennor one shot]
Drogi Danio!
Dawno się nie odzywałem, prawda? Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Miałem ku temu powody, o których wolałbym Ci nie mówić. Ostatnio chciałem Cię odwiedzić, ale coś mnie zatrzymało. Od dawna tęsknię za naszymi wspólnymi, długimi spacerami. Niedługo rozpocznie się sezon na zorze polarne. Może chciałbyś ze mną pójść? Tak samo jak kiedyś.Ty mówiłbyś głupstwa, a ja udawałbym, że nie przejmuję się twoimi komplementami na temat mojego wyglądu czy charakteru. Prawdopodobnie za każdym razem uderzałbym się zawstydzony, ale Ty byś się tym nie przejął, tylko twój uśmiech stałby się większy, prawda?
Tak naprawdę to bałem się z Tobą spotykać od dłuższego czasu. Od dawna już nie patrzę na Ciebie do na przyjaciela, ale nie powiem Ci tego. Boję się, że mnie odrzucisz, boję się, że mnie znienawidzisz, boję się powiedzieć Ci zwykłe..."
W tym momencie Norweg zgniótł kartkę i rzuciłą ją w ciemny kąt pokoju.
- A podobno łatwiej napisać - mruknął ironicznie do siebie, wstając od biurka.
Przez okno wypadało światło księżyca, co idealnie komponowało się z jasnymi ścianami w pomieszczeniu. Jasnowłosy przetarł zmęczone oczy, po czym zgasił małą lampkę, która ułatwiała mu pisanie. Powolnym krokiem wyszedł z pomieszczenia.
Udał się do pokoju swojego brata, który go odwiedził. Chciał się tylko upewnić, że śpi.
Z jakiegoś dziwnego powodu wiąż uważał Emila za małe dziecko, choć był już dorosłą personifikacją.
Widok, który zobaczył po przekroczeniu progu pokoju, był wręcz przekroczy. Islandia spał na łóżku, a jego maskonur urządził sobie posłanie w jego włosach. Komizmu tej sytuacji dodawał ogromny biały miś, którego przytulił Emil oraz jego niebieska piżama w granatowe gwiazdki.
"A sam denerwuje się, że traktuję go jak dziecko" - pomyślał Norwegia, cicho zamykając drzwi.
Po chwili leżał już w swoim łóżku, ale oczy nadal miał otwarte. Ciągle myślał nad tym, co pisał w liście.
"Jak to możliwę, że nie umiem powiedzieć dwóch prostych słów!" - krzyknął w myślach, naciskając poduszkę na twarz. Dobrze wiedział, że zaczął się rumienić - nie znosił teho uczucia.
Zawsze był mistrzem w ukrywaniu swoich emocji, jednak za każdym razem, gdy widział Mathiasa, robił się czerwony, a zamiana z nim kilka słów, było dla niego rzeczą wręcz niemożliwą.
Gdzieś wyczytał, że najlepiej swoje uczucia przelać na papier, co Lukasowi się nie udało.
"Może nie zasługuję na niego...?" - było jego ostatnią myślą, zanim popadł w głęboki sen.
°~•●•~°
Następnego ranka obudziły to jasne promienie słońca, wpadające przez okno. Borweg wstał ociążale, po czym ruszył do kuchni, gdzie buszował już Emil.
- Hej - powiedział do młodszego tak niespodziewanie, że Islandczyk aż podskoczył.
- Nie strasz tak - odpowiedział, zamiast typowego "dzień dobry".
- Zwykłe to ja wstaję pierwszy i robię śniadanię - rzekł, gdy brat położył jedzenie na stole. - Nigdy nie byłeś rannym ptaszkiem.
- Tak, ale - Emil wyglądał na bardzo radosnego - dziś po południu wychodzę. - dokończył.
Norwegia zaczął zastanawiać się, gdzie jego młodszy braciszek może iść. Na myśl przychodziła u tylko jedna osoba.
- Hong Kong? - spytał.
Emil uśmiechnął się i przytaknął.
- Tylko nie wróć za późno.
- Jasne - odpowiedział młodszy.
Norweg odwrócił wzrok.
Ostatnimi czasy tak bardzo irytowało go przzebywanie wśród zakochanych osób.
Persony, których serca biły dla tego jednego, specjalnego wybrańca, tworzyły dookoło siebie specyficzną aurę, która wręcz krzyczała do Lukasa, aby ten uciekał jak najdalej.
Dlatego też starał się unikać spotakać z Finlandią, Berwaldem czy swoim młodszym bratem.
Czy był zazdrosny?
Możliwe.
- Słuchaj - niebieskooki zwrócił się do brata, gdy tylko zobaczył jego zmartwioną twarz - Wszystko się ułoży - powiedział jakby od niechcenia.
Lukas spojrzał na niego zdziwiony.
- O co ci chodzi? - spytał.
Emil kulturalnie nie odpowiedział.
°~•○•~°
Po wyjściu brata, Lukas poczuł się bardzo samotny.
Nie miał co ze sobą zrobić, więc postanowił ponowić próbę napisania listu.
Niestety nigdzie nie znalazł poprzedniego, na którym mógłby się wzorować.
"Pewnie to wyrzuciłem" - pomyślał, zanim wziął nową kartkę. Nie było żadnej innej opcji. Kartki papieru nie znikają przecież od tak.
"Drogi Danio" - zaczął pisać.
- Źle - powiedział do siebie, skreślając napis.
"Drogi Mathiasie".
- Gorzej
"Drogi przyjacielu".
- Najgorzej! - krzyknął na cały dom.
Próby napisania pierwszego zwrotu do adresata trwały już kilka dobrych minut.
Z każdą kolejną sekundą, irytacja chłopaka rosła, co wcale nie pomagało mu wymyśleć czegoś dobrego.
Z czynności tej wyrwał to dopiero odgłos dzwonka do drzwi.
- Już idę! - krzyknął, spodziewając się Emila, który wcześniej wrócił z "wcale-nie-randki", jak zarzekał się fioletowooki.
Jakie musiało być jego zaskoczenie, gdy zamiast swojego brata, zobaczył wysokiego blondyna z czymś w ręce.
- To ty - powiedział najbardziej oschle jak się dało, jednak z twarzy Danii nie zniknął uśmiech. Dopiero po chwili zrozumiał, o trzyma wyższy.
Był to jego wczorajszy pognieciony list.
List, który nigdy nie powinien wpaść w duńskie łapska.
- Mogę to wytłumaczyć. - Twarz Norwega zrobiła się czerwona, lecz zanim przeszedł do wiarygodnych wymówek, Duńczyk zamknął to w szczelnym uścisku.
- Ja też! - powiedział blondyn w napływie radości, tak jakby potrafił dokończyć zdanie na kartce.
- Kocham Cię... - powtórzył wręcz niesłyszalnie Lukas.
°~•●•~°
- Wiedzący, że Lukas cię za to zabije? - spytał Hong Kong Islandię, gdy chodzili wspólnie po parku.
- Będzie zbyt szczęśliwy, aby to zrobić - Złapał ciemnowłosego za rękę. - Albo po prostu zadba się o to, aby nie dowiedział się kogo to sprawka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro