Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Drama Club? Wtf! pt 1

Jungkook stał oparty o umywalkę w szkolnej łazience, przyglądając się swojemu odbiciu. Po twarzy wciąż małymi strużkami w wolnym tempie spływały krople wody, którą mimo to, że chwilę wcześniej ochlapał się dość obficie, nie dawała żadnego ukojenia.

Niby nie miał powodów do stresu, był wręcz przekonany, że wszystkie znaki odczytywał dobrze, a cała sytuacja wydawała mu się klarowna ale... Właśnie, zawsze było to cholerne „ale". Żeby cała akcja, nad którą tak usilnie pracował od kilku tygodni, odniosła sukces, musiał wszystko, od samego początku powiedzieć Taehyungowi, a to już takie proste nie było. Zaraz obok matematyki, która spędzała mu sen z powiek i była prawdziwą udręką w jego nastoletnim życiu, werbalizacja swoich myśli, a w szczególności uczuć, nosiła miano Jungkookowej pięty Achillesa. Dlatego przeważnie jego wypowiedzi składały się z prostych, krótkich zdań. W ten sposób w końcu trudniej spieprzyć.

A tutaj stał przed nim nie lada orzech do zgryzienia, bowiem jak wyjawić to wszystko, co działo się w jego umyśle i sercu, by nie palnąć czegoś durnego, tym samym niszcząc całego owocu swojej pracy? Ha, oto jest pytanie! Czemu tylko odpowiedzi brak?

„Jeon, nie możesz tego zjebać, bo sam cię zabiję."

Tak... Gadanie do samego siebie to przecież coś normalnego, nie? Zwłaszcza jeśli trzeba było się przy tym odpowiednio zmobilizować.

Z ciężko bijącym sercem, osuszył ręce i twarz papierowym ręcznikiem, po czym skierował swoje kroki ku klasie, gdzie miała już czekać na niego pani Yeom oraz Taehyung.

Chwytając za klamkę, przypomniały mu się jeszcze słowa Yugyeoma „dajesz, ogierze!", na co kręcąc lekko głową, wszedł do środka.

×××××

Pierwszy tydzień w nowej szkole mógł podsumować jednym słowem - szalony. W trakcie tych zaledwie pięciu dni roboczych wydarzyło się tyle, co u normalnego ucznia nie działo się w ciągu kilku miesięcy.

Już pierwszego dnia rozniosła się wieść o tym, że w mury szkoły wstąpił uczeń z wybitnymi osiągnięciami w przeróżnych dziedzinach sportowych, dzięki którym posiadał stypendium. Od tego momentu wszyscy nauczyciele będący opiekunami drużyn, tak samo jak ich przewodniczący czy czasem nawet zwykli członkowie, zaczęli namawiać Jungkooka, aby do nich dołączył, nierzadko proponując mu coś w zamian.

Niemalże każdą przerwę był przez kogoś oblegany czy zagadywany.

Z początku wydawało mu się to całkiem miłe, bowiem czuł się w ten sposób doceniony i lubiany, zwłaszcza gdy w tak krótkim czasie znał więcej osób ze starszych roczników, niż ze swojego, a dla pierwszoklasisty zawsze było to ogromnym wyróżnieniem. Jednak trzeciego dnia czuł już się osaczony, nie mogąc nawet w spokoju usiąść i zjeść drugiego śniadania, gdyż po przewinięciu się wszystkich kapitanów klubów sportowych, nie wiedzieć skąd pojawiły się zbzikowane dziewczyny, nazywające siebie jego fankami. Ciekawe. W szczególności, że nawet nie zdążył się jeszcze czymkolwiek popisać, by komukolwiek zaimponować.

I okay, to też w pierwszej chwili mile połechtało jego ego, lecz po pierwszych piętnastu minutach ciągłego pisku wywołującego ból głowy, zmienił diametralnie zdanie. Miał dość tego całego zamieszania, gromadzących się ciągle wokół niego ludzi i hałasu. Do tego był głodny, czyli podsumowując - wkurwiony.

Z tych względów zaczął szukać jakiegoś ustronnego miejsca, gdzie mógłby chociaż na dziesięć minut usiąść i zrelaksować się, bez dudniącej muzyki ze słuchawek, która usilnie próbowała odseparować go od tego prawdziwego wariatkowa. Jeżeli tak wyglądał pierwszy tydzień, to Jeon zaczynał się obawiać jakim cudem wytrzyma w placówce trzy lata, skoro czuł się bardziej zmęczony niż po ostatnich mistrzostwach w sztafecie.

Na jego szczęście po kilku mniej lub bardziej udanych próbach udało mu się znaleźć idealne miejsce, które spełniało wszystkie przesłanki, by zasłużyć sobie na określenie je perfekcyjnym.

Wpierw myślał, że takowe znajdzie na dworze, jednak szybko przekonał się, jak błędne było jego myślenie oraz jak bzdurne potrafią być pomysły mangaków, którzy przecież zawsze takie przedstawiali w swoich pracach. A zważywszy na fakt, że boisko przy jego szkole posiadało jedynie trybuny dookoła bieżni i kilka drzew wokół terenu całej placówki, nie dawało jakiegokolwiek schronienia.

Dlatego też szukał dalej, a szkolna biblioteka tym bardziej się do tego nie nadawała. Bibliotekarka bowiem musiała dość szybko sprzedać jego kryjówkę nauczycielom, których nagle dziwnym trafem zakaz mówienia w tym miejscu, nie obowiązywał. A rzekomo wszyscy byli równi wobec ustalonych zasady, sprawiedliwość rzecz święta i tak dalej. Dobre sobie.

Ostatecznie udało mu się doszukać upragnionego spokojnego zakątka, gdzie w końcu nie czuł się nękany. Co dziwniejsze znalazł go w licealnych murach, niedaleko klas, gdzie większość kółek miała swoje spotkania, czyli jakby nie patrzeć wśród chmary innych uczniów. No ale jak to mówią, najciemniej pod latarnią, czyż nie? A maska na twarzy zdecydowanie pomagała się odpowiednio zakamuflować.

Ostatniego dnia tego zwariowanego tygodnia myślał, że został zdemaskowany i jego cudowna samotnia nie była jednak taka cudowna, gdy w trakcie przerwy obiadowej na końcu korytarza usłyszał podniesione głosy i śmiech.

Podniósł przerażone spojrzenie, w głowie próbując ułożyć sobie na szybko plan ucieczki, gdy ku jego zdziwieniu dostrzegł, że cały ten hałas nie dotyczył jego osoby.

- Chodźcie szybciej, w tym tempie przerwa nam się skończy, a mamy przecież wybrać nowego przewodniczącego i wstępnie plan na ten rok ogarnąć. - Brunet średniego wzrostu zabrał głos, tonem nieznoszącym sprzeciwu, mimo że powiedział to dość spokojnie, jednocześnie się uśmiechając.

- Oj Baekkie, może nareszcie uda ci się wygrać wybory. W końcu do trzech razy sztuka, więc akurat masz ostatnią możliwość. - Śmiejąc, odezwał się wyższy od niego szatyn, choć pod pewnym względem bardzo podobny do poprzedniego chłopaka. Jedyne co kompletnie różniło tę dwójkę to głosy, bowiem drugi posiadał wręcz nienaturalnie niską barwę, która zdecydowanie nie pasowała do jego słodkiej i uroczej buźki.

- Tae, jeszcze słowo, a wyszoruję twoim łbem wszystkie kible w tym cholernym przybytku i będę miał w dupie to, że jesteś moim kuzynem - odpowiedział pierwszy, niejaki Baeakkie, dalej się uśmiechając, jednak na gest ten Jeon nawet z odległości kilku metrów poczuł dreszcz przebiegający mu po całym ciele.

Reszta grupy zaczęła się śmiać w tym momencie, włącznie z chłopakiem, w kierunku którego kierowana była groźba, wchodząc w końcu do klasy, zamykając za sobą drzwi i zostawiając Jungkook ponownie samego na korytarzu.

Powziąwszy głębszy oddech, pierwszoklasista dalej wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu odbywała się rozmowa, wciąż czując ciarki, lecz ich przyczyną nie były już raczej pogróżki bruneta, a niespotykany, lekko dziwaczny, kwadratowy wyszczerz.

×××××

Ku uciesze Jeona w chwili, gdy zadeklarował się ostatecznie, do jakich klubów sportowych dołączy, wariatkowo wokół niego się uspokoiło. Reszta nauczycieli dała mu spokój, a w ślad za nimi członkowie ich kół przestali zawracać mu przysłowiową gitarę, więc ponownie mógł cieszyć się urokami wolnych przerw.

Od tego momentu czas zaczął też lecieć niczym z bicza strzelił, bowiem jego nowa szkoła pomimo wymogu od uczniów ogromnej tolerancji do wyznania, seksualności czy odmienności Innych, w zamian wymagała jednego ciężkiej pracy. Pozwalano uczniom na wariacje z różnymi kolorami włosów (o ile nie raziły po oczach), trzymanie się za ręce osób tej samej płci czy też opuszczanie szkoły jeśli kolidowało to ze świętami w czyjejś wierze. Warunek przy tym zawsze był Jeden wszystko w granicach rozsądku. Jeśli ktoś się dobrze uczył, spełniał pod kątem naukowym, sportowym lub artystycznym, przymykano oko na drobne odstępstwa, które w innych szkołach potrafiły nawet grozić wydaleniem. Wszystko jednak miało swoją cenę, dlatego też już od samego początku zasypywano uczniów ogromną ilością prac domowych. Chciano w ten sposób obalić mit panujący u nich w społeczeństwie, mówiący, że inny znaczy gorszy. Aczkolwiek w pierwszej kolejności należało udowodnić, że muzułmanin, homoseksualista czy osoba z kolczykami tatuażami też może być wybitna, a nawet lepsza od reszty "normalnych" ludzi.

Jungkook wiedział, na co się decydował, wybierając tę placówkę, więc nie był zaskoczony tym, że każdego dnia poza zarywaniem nocy przy książkach, po lekcjach przesiadywał na basenie, siłowni czy sali treningowej z łukiem w ręce. Sam zresztą chciał iść do aż dwóch klubów, nawet jeśli w jednym był tylko w składzie rezerwowym.

×××××

Nim Jeon się zorientował, minęły trzy miesiące, które głównie upłynęły mu na zakuwaniu, ostrych treningach i przygotowaniach do zawodów, a te zbliżały się wielkimi krokami. Chłopaka o niespotykanym, kwadratowym uśmiechu (Tae? Chyba tak go wtedy nazwano) czasem widywał na korytarzu czy trybunach podczas spotkań koła pływackiego, lecz nie miał zbytnio czasu się nad tym dłużej zastanawiać, starając się całkowicie poświęcić sportowej karierze.

Dopiero po kolejnych kilku tygodniach miał możliwość nieco więcej się o nim dowiedzieć. Podczas przerwy w trakcie jednego z treningów łucznictwa Im Jaebum zaczął jemu i Yugyeomowi opowiadać o tym, jak ostatnio znalazł zdjęcia i filmiki swojego kumpla Park Jimina, gdy ten będąc pierwszoroczniakiem, występował w kostiumie psa na balu charytatywnym. Ich szkoła co roku brała udział w jednym z takich przedsięwzięć, zbierając pieniądze na chore dzieciaki i organizując dla nich zabawy. A jako że najmłodsze roczniki zawsze dostawały najbardziej kompromitujące stroje lub zadania, ich również wówczas to nie ominęło. Jaebum chcąc udowodnić, że jego znajomy zdecydowanie szczęścia nie miał, dzięki czemu obecnie posiadał dobry materiał do szantażowania go, wyciągnął komórkę, włączając jedno z nagrań.

- Ciągle z niego leję, że musiał nawet w tym zjebanym kapturze chodzić - zaśmiał się starszy, ustawiając urządzenie pod odpowiednim kątem, by pozostała dwójka mogła wszystko zobaczyć. - Później każdy na powitanie do niego szczekał, by mieć pewność, że nas zrozumie.

- A ty hyung jakie przebranie miałeś? - Yugyeom zapytał, śmiejąc się jednocześnie z chłopaka, który chodził na czworakach i poszczekiwał co chwila do maluchów z nim się bawiących.

- Mi się akurat upiekło, bo jedynie chodziłem z puszką, do której ludzie wrzucali kasę.

Oglądali tak jeszcze chwilę, śmiejąc się co rusz, gdy w pewnym momencie uwagę Jeona przykuła kolejna osoba pojawiająca się na nagraniu. Gdy się uważniej przyjrzał, dostrzegł, że miał przed sobą młodszą wersję chłopaka z kwadratowym uśmiechem i o niskim głosie, który zwrócił jego uwagę w pierwszym tygodniu szkoły. I wszystko byłoby w porządku, bowiem w ciągu dwóch lat każdy mógł zmienić się wizualnie, w szczególności w wieku dorastania, jednak u starszego zmiany były wręcz kosmiczne. Przede wszystkim dwa lata wstecz miał jakby fioletowo-różowe włosy, przez które przebijał się nawet ciemny blond. Brunet musiał przyznać, że był to dość odważny kolor, jednak ku jego zdziwieniu, tamtemu pasował idealnie, podkreślając jego uroczą oraz krągłą buźkę. Jednak to nie kolorowe pasma, czy delikatny kształt twarzy rzucił się Jungkookowi w pierwszej chwili w oczy, a kostium Tae. Otóż chłopak był ubrany w strój biedronki. Tak, biedronki. I co najważniejsze wyglądał w nim oszałamiająco. Może również nieco śmiesznie, ale przede wszystkim kurewsko słodko.

I tu należy wtrącić jeden dość istotny wątek. Mianowicie Jeon Jungkook miał cholernie dużą, wręcz absurdalnie ogromną słabość do wszystkiego co było słodkie, urocze i puchate. Był to jego swego rodzaju fetysz, który starał się ukryć przed światem, bowiem nie pasował on do wizerunku męskiego, odważnego i umięśnionego sportowca, który tak usilnie kreował. Przecież nikt nie musiał wiedzieć, że właśnie z tego względu czteroletnia bratanica była jego oczkiem w głowie. Czy tego, że posiadał na komórce ukryty folder ze zdjęciami szczeniąt, kociąt czy innymi maluchami z różnych gatunków zwierząt.

Jednakże wracając, gdy Jeon zobaczył lawendowowłosego, coś ścisnęło go za gardło i podbrzusze, odbierając mu głos oraz zdrowy rozsądek. W ostatniej chwili jednak udało mu się powstrzymać przed wycieknięciem śliny spoza jego warg, unikając tym samym kompromitacji stulecia.

- Kto to jest? Ten chłopak przebrany za biedronkę? - Jungkook odezwał się, kiedy w końcu zdolność mówienia do niego powróciła.

- On? - spytał Jaebum. - To Kim Taehyung, najlepszy przyjaciel Jimina i chluba szkolnego koła teatralnego. To on namówił Parka do tych przebieranek.

- Mmm. - W odpowiedzi młodszy tylko mruknął, ponownie tracąc możliwość ulepienia jakiegokolwiek sensownego zdania.

Czegoś takiego Jeon jeszcze nigdy nie doświadczył. Znaczy owszem, zawsze lubił słodkie dziewczyny i chłopców, w szczególności starszych, którzy byli z jednej strony dojrzali, lecz z drugiej całkowicie rozbrajający w swej unikatowej słodyczy i często również nieporadności. Jednak do tego momentu jego reakcja na kogoś nie była aż tak silna, niemalże obezwładniająca. Tym bardziej zdecydowanie nie pomagała jego nagle wybujała wyobraźnia przedstawiająca chłopaka, w innych strojach, przykładowo króliczka albo kotka (albo kotka).

Na jego szczęście dwójka kumpli siedząca obok niego, nie była świadoma wewnętrznej walki, jaką obecnie starał się ze sobą stoczyć, by nie wydać z siebie żadnego kompromitującego dźwięku lub nie skończyć ze wzwodem w spodniach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej^^

Hope you like it~

Z okazji urodzin Reiczel i
BTSgingin postanowiłam w ramach prezentu napisać Drama Club oczami Kooka. Bd miało to ok. 5 rozdziałów mniej więcej takiej długości.

Zachęcam do pozostawienia gwiazdeczki lub komentowania^^

See ya~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro