Rozdział #8
Dość dawno mnie tu nie było, ale nie miałam ochoty na pisanie i nie chciałam tego robić na siłę. Ta, a miało być wcześniej, skończyło się na miesiącu? Więcej? xD
Moja klasa patrzyła na mnie z osłupieniem, a raczej nie tylko na mnie, bo szkolne boisko wyglądało jakby trafił w nie więcej niż jeden meteoryt.
-C-co? Co się tutaj stało?!- krzyknął oburzony w-fista.
-Hm? Czemu pan na mnie tak patrzy? Nie mam z tym nic wspólnego.- udałam głupią, a w tym momencie zabrzmiał dzwonek.-Skoro mamy tę lekcję za sobą mogę już iść, prawda?
-Tak, ale...- już go nie słuchałam, bo szybkim krokiem udałam się na przerwę.
_______
Lekcje wreszcie się skończyły, ale zauważyłam biegnącego w moim kierunku Erica... znowu on.
-Hej! Zaczekaj!-zawołam za mną gdy ruszyłam w przeciwną stronę.
-Czego znowu chcesz Eric?
-Odprowadzić Cię.
-A umiesz latać?
-Nie, ale może mnie nauczysz?
-Nie lubię się bawić w takie głupoty. Gdyby każdy człowiek latał to bylibyście jeszcze trudniejsi do obrony.-powiedziałam i wzbiłam się w powietrze.
-----
Wreszcie w domu... ! Ki Trevora.
-TREVOR!
-Co się drzesz?-wychylił się zza drzwi.
-Gdzie wy do cholery byliście?
-My?
-No ty... Kurwa, gdzie reszta?
-Ja byłem u ojca... a oni nie wiem, właśnie byłem ciekaw czemu Vegety nie ma w domu, tym bardziej Sonów. Wlatując w orbitę planety poczułem, że jesteś w szkole, więc udałem się do was.
-Hmm, no nie ważne. Cieszę się, że Cię widzę Trevor.
-Serio?
-Taak, nie zgadniesz co się stało. Eric mnie podrywał!- wybuchłam śmiechem
-Serio?! a to drań!-jemu nie było do śmiechu
-A Tobie co?
-Jak to co? Tego nie widać?
-Niby czego?-spytałam zdziwiona jego reakcją.
-Naprawdę niczego nie rozumiesz, czy ty jesteś wyprana z uczuć?!
-Słucham?- tego było już dosyć - jak możesz tak mówić?
-Eh, bo Tobie wszystko trzeba tłumaczyć. Myślisz, że czemu prawie nie odstępuję Cię na krok? Czemu zawsze jestem przy Tobie?
-Ponieważ jesteśmy przyjaciółmi?
-Nie. Jestem zawsze przy Tobie, bo.-chwilowo się zawiesił- bo Cię... KOCHAM!- i w tym momencie teleportował się... no właśnie nie wiem gdzie, bo nie mogłam się skoncentrować na jego Ki.
Być mną i chcieć wcisnąć wątek miłosny w opowiadanie. To się skończy źle. :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro