Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział #5

Wstałam i jak zwykle założyłam zwyczajne ciuchy. Zjadłam śniadanie i wyszłam. Stwierdziłam, że nic się nie stanie jeśli dzisiaj nie pojadę autobusem. Mama nie musi wiedzieć, a ja najzwyczajniej w świecie polecę do szkoły. Niestety nie miałam szczęścia i prawie zderzyłam się z Gohanem.

-Ej! Co jest?! Czemu lecisz?

-Phy, mogłabym zapytać o to samo. Zwykle jeździsz samochodem, myślałam, że zapomniałeś jak się lata.

-Nie bądź złośliwa. Doskonale wiesz, że wolę ludzkie życie.-wiedziałam, ale nie pokrywało się to z moim zrozumieniem.-proszę, nie mów Videl.

-Zniewieściałeś do reszty bracie, ale dobra nie powiem. Do zobaczenia, spóźnię się do szkoły.-odpowiedziałam i nie czekając przyspieszyłam.
____________
Po pierwszej lekcji jak zwykle usiadłam pod salą, w której mieliśmy następną.
Nagle poczułam jakąś dziwną energię, kto to był? Najdziwniejsze było to, że wyczuwałam to w naszej szkole. Postanowiłam poszukać tego kogoś.
Idąc śladem tej niezbyt wysokiej, ale napewno nie ludzkiej Ki zobaczyłam dyrektora naszej szkoły z jakimś nieznajomym mi chłopakiem. To od niego biła ta energia.
Jak na złość on też mnie zauważył i spojrzał jakimś dziwnym wzrokiem.

-O Diana!-spostrzegł mnie dyrektor i ręką nakazał się zbliżyć- To Trevor [tak wiem świetne imię], nowy uczeń, będzie chodził z Tobą do klasy, oprowadzisz go po szkole?

-Jasne,-w sumie nie miałam ochoty tego robić, ale musiałam go spytać o kilka kwestii, rozpoznawałam rodzaj jego Ki...- tylko musi mnie pan zwolnić z polskiego.

-Nie ma problemu.-rzucił dyrektor i zostawił mnie z tym całym Trevorem.

-No to cześć.-odezwałam się pierwsza i podałam mu rękę, z wyraźnym wahaniem uścisnął ją.

-Cześć.

-Ja jestem Diana. Skąd jesteś?-spytałam kierując się w stronę sali chemicznej.

-Emmm, z innego kraju...Francji!

-Nie wierzę Ci. Czuje twoje Ki.-rzuciłam jakby nigdy nic, a on znieruchomiał.- Nie wiem czego chcesz, ale wiem, że jesteśmy tej samej rasy, jesteś saiyanem, prawda?

-N...to znaczy tak, ale...

-Kto jest twoim ojcem?- przerwałam mu.

-Tarble, ojciec mnie ostrzegał, że na Ziemi są inny, ale nie spodziewałem się was w szkole.

-Tarble... coś mówi mi to imię. Po szkole idziesz do mnie. Musisz pogadać z moim ojcem.

-Co? Czemu?

-On raczej będzie wiedział kim jesteś, ja nie pamiętam kim jest twój ojciec, ale słyszałam to imię.

Kiedy zadzwonił dzwonek już skończyliśmy zwiedzać. Gdy wszyscy wyszli na korytarz kilka dziewczyn odrazu go wypatrzyła. Podeszły do Trevora, ja się oddaliłam, bo po co mam im przeszkadzać? Ja chciałam znać tylko jego zamiary. Nie obawiałam się go, jego Ki nie było wielkie, a nie sądzę, by mógł się transformować w SSJ.
____________
Kiedy skończył się lekcje zabrałam go z dziedzińca i ruszyliśmy piechotą w stronę przystanku.

-Umiesz latać?-spytałam.

-Oczywiście.

-A to zmienia postać rzeczy. Leć za mną, tylko szybko, nie chce by ktoś zobaczył, że umiesz.

-A o Tobie wiedzą?

-Co? Hmmm, że latam nie, że jestem saiyaninką- tak.

-Czemu nie wiedzą, że latasz?

-Nie będę ich tego uczyć.

-Czemu?

-Latanie jest po to, aby łatwiej było nam namierzać wrogów i szybko się do nich dostać. Ludzie by utrudniali.

Kiwnął głową na znak zgody. Wzniosłam się wysoko w niebo i ruszyłam szybko w stronę mojego domu.
__________
Dzisiaj odpuściłam sobie trening u Vegety, mam ważniejsze sprawy... cholera! Co? Ważniejsze niż trening? Cóż to była w tym przypadku prawda, ojciec musiał się dowiedzieć.

-Diana?-usłyszałam jego głos z kuchni.

-Jestem...-na twarzy mojego ojca pojawiło się zdumienie.

-Kto to jest?-spytał spokojnie. Tak, on też czuł jego Ki, dobrze widziałam, że pokonał by Trevora pstryknięciem palca.

-To Trevor, tato. Nowy uczeń i saiyanin- mama upuściła talerz- jest synem Tarblea. Mówi mi coś to imię, ale nie mogę sobie przy...

-Tarble to brat Vegety!

-Czekaj... co?! Jesteś bratankiem Vegety?- spojrzałam zdziwiona na Trevora..

-Em, no tak. Znasz go?

-Jasne, trenuje z nim pięć dni w tygodniu. Chodź, polećmy do niego.

-A może kiedy indziej? Muszę znaleźć coś do spania.

-Właśnie dlatego to idealny moment!

Polecieliśmy bardzo szybko, praktycznie go ciągnełam za sobą.

-Vegeta!- krzyczałam już z odległości kilku metrów od ich rezydencji.

-Co się drzesz? Czekaj, kogo ty tam masz?

-To jest Trevor, Trevor jest twoim bratankiem. ^^

-Skąd się wziął?.. ja mam bratanka?

-Też się zdziwiłam.

-Witaj wujku.

-Em, cześć. Znając mojego brata to siłą ty nie grzeszysz. Umiesz się transformować?

-Nie.

-Tak myślałem. Czemu jesteś na Ziemi?

-Chce się uczyć i...

-Gohan niechcący stworzył nową modę, zaraz każdy saiyanin będzie naukowcem. -oburzył się Vegeta.

-..i trenować.-dokończył Trevor.

-Wow, to mi nowość.-zaśmiałam się.

Jako, że Bulma stwierdziła iż tak trzeba, Trevor został u nich. W sumie na to liczyłam. Jutro ćwiczę dwa razy dłużej nie ma bata.

Ten rozdział jest sporo krótszy, ale no ograniczam się. Kiedyś trzeba, dzisiaj raczej nic się nie pojawi, ale kto wie. ;_;



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #dragonball