A drzewo
Wyszli z pnia
Świece się dopalały
Nie było szkła
Róże na zapleczu stały
Ramki bez zdjęć
Niebo bez gwiazd
Ludzie bez łez
Zastygły głaz
Nie dość że zima
Krzyczeli marzli
Obok karoca
Zęby na tafli
Potwory idą
Cisza znów błoga
Sędzia nie widzi
Słoneczna uroda
Zakreślam tyle
Stron mi brakuje
Kuba i Grześ
Ule buduje
Iskry na Mrozów
Włosy na Hunów
Szafa znów pusta
Szeliga uniósł
Błoto i susza
Uszy Goblina
Toner drukarki
Mleczna kraina
Zachodzi słońce
Każdy się gapi
Słucha i słucha
Odgłosów jakich ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro