Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX (II cz.)

Victoria

Dni mijały i maj chylił się ku końcowi. Draco, mimo usilnych starań nie dowiedział się jeszcze, gdzie mieszkam. Nie powiem, schlebiały mi jego starania, ale wciąż nosiłam w sobie ten ból i strach, że kiedy ponownie pozwolę mu się do siebie zbliżyć, on postąpi tak samo i znów złamie moje serce. Ostatnio odwiedziłam mojego kuzyna i Ginny. Myślałam, że Blaise mnie udusi, tak mocno mnie przytulał. Zaprosił mnie na ślub (oczywiście z osobą towarzyszącą), który miał odbyć się w grudniu, ponieważ to właśnie w czasie zimy poznał swoją wybrankę. Zabroniłam moim przyjaciołom mówić Malfoy'owi o miejscu mojego pobytu. Czasami odwiedzałam ich i spędzałam w Londynie trochę czasu, ale to Szkocja była teraz moim domem. Miała w sobie to coś, co sprawiało, że czułam się wolna i choć trochę szczęśliwa. Kontakty z Ellie poprawiły mi się, i po miesiącu mieszkania razem z nią mogłam ją bez przeszkód nazywać swoją przyjaciółką. Była wspaniałą osobą. Byłam jej wdzięczna, że nie zdradziła Harry'emu gdzie jestem, chociaż ryzykowała swoją pozycją w biurze. Miałam wobec niej dług. Kayden kilka razy odwiedził ją, ale nasze stosunki pozostawały wciąż takie same. Może uległy jakiejś minimalnej zmianie, ale wciąż odzywaliśmy się do siebie z chłodną rezerwą. Mimo tego nie mogłam się pozbyć tego dziwnego uczucia gorąca za każdym razem, kiedy pojawiał się w naszym mieszkaniu. Starałam się to ignorować, ale czasami mi się nie udawało. Kilka dni temu Kayden wpadł do domu, kiedy Ellie nie było. Z grzeczności zaproponowałam mu, żeby poczekał aż wróci. Nie do końca ukrył swój entuzjazm, ale udałam, że tego nie zauważyłam. Wszedł więc do środka, a ja zaprowadziłam go do kuchni i zrobiłam kawę. Długo siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu chłopak postanowił się odezwać.

- Jak tam tatuaż? Nic się z nim nie dzieje? - zapytał ciekawie, a ja uniosłam brew.

- W jak najlepszym porządku, tak mi się zdaje - odpowiedziałam i spojrzałam w jego ciemne oczy.

- Prawdę mówiąc powinienem go obejrzeć, by się upewnić czy jest ok - w jego oczach pojawił się dziwny błysk - A korzystając z tego, że już tu jestem, mogę to zrobić - uśmiechnął się szeroko, a ja poczułam nagłe uderzenie gorąca i motyle w brzuchu. Co? Motyle w brzuchu? Co za bzdura! Stwierdziłam, że sprawdzenie tatuażu nie jest złym pomysłem, szczególnie, że ani razu nie byłam na wizycie kontrolnej. Kiwnęłam więc głową, a on wstał i delikatnie odwrócił mnie do siebie plecami. Podwinął moją koszulkę i poczułam ciepły dotyk jego palców na moich plecach. Podniósł bluzkę wyżej, i delikatnie wodził dłonią po tatuażu. Ciarki przebiegły po moim kręgosłupie pod wpływem jego dotyku.

- Wszystko jest w porządku, prawie się zagoiły - wyszeptał i puścił materiał. Odwróciłam się do niego i napotkałam jego wzrok. Oczy miał tajemnicze, ale tańczyły w nich wesołe błyski. Staliśmy tak, wpatrzeni w siebie. Dopiero po chwili spostrzegłam, że stoimy zdecydowanie za blisko siebie. Co dziwne, nie przeszkadzało mi to. Bo chociaż moje serce wciąż biło dla Dracona, ciało chciało Kaydena. Może Malfoy czuł coś do mnie, może nie kłamał, kiedy mówił, że mnie kocha, ale to już nie było to samo. Coś we mnie pękło, coś, czego nie można już było naprawić. Jedyne, co chciałam, to uciec od tego. Zapomnieć. A kiedy stałam tak przed Kaydenem i czułam na sobie jego wzrok, moje serce przyspieszyło, a oddech stał się płytki. Chciałam to przerwać. Chciałam i nie chciałam. Bo część mnie, ta mroczniejsza, pragnęła go. I zamierzała zrobić wszystko, żeby go mieć. Już miałam odsunąć się od chłopaka, kiedy ten złapał mnie za ramię. Uścisk był delikatny, ale zarazem dziwnie stanowczy. Opuścił ręce i złapał za moje biodra, przyciągając mnie bliżej. Jego oddech owionął moją twarz, a mój oddech stał się urywany. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam protestować. Stałam tylko i patrzyłam na niego. Za blisko, za blisko, za blisko!

- Jesteś wstrętną jędzą Victorio. Odkąd cię poznałem dajesz mi się we znaki - po tych słowach pochylił się nade mną i pocałował. Nie był to delikatny pocałunek. On dosłownie miażdżył moje wargi z taką namiętnością, że na chwilę zapomniałam o oddychaniu. Nie tylko ja czułam ten pociąg, on również. Moja mroczna połowa opanowała moje ciało i już po chwili zarzuciłam ręce na jego szyję, przyciągając go jeszcze bliżej. Oderwałam się od niego na chwilę, by zaczerpnąć powietrza.

- Nawzajem, ty draniu - warknęłam, zanim znów przycisnął usta do moich. Usiadł na krześle, pociągając mnie za sobą. Moja bluzka szybko wylądowała na podłodze. W tej dosyć niespodziewanej sytuacji zastała nas Ellie, która zamarła w progu i przetarła oczy z niedowierzaniem. Wstałam szybko z kolan chłopaka i chwyciłam moją bluzkę, starając się jak najszybciej ją założyć. Blondynka wybuchnęła śmiechem na widok naszych zmieszanych min.

- Kayden? Co tu robisz? - zapytała z rozbawieniem. Dam sobie rękę uciąć, że chłopak zarumienił się lekko.

- No bo ja przyszedłem do ciebie i cię nie było, więc postanowiłem poczekać w środku - tłumaczył się, a ja nie mogłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się szeroko do Ellie. Widząc to, dziewczyna wyszczerzyła się do mnie i puściła oczko, po czym znów zwróciła się do Kaydena.

- Jesteś pewien, że to do mnie przyszedłeś? - zapytała, poruszając zabawnie brwiami. Roześmiałam się głośno.

- Dobra ludzie, ja zwijam. Bywajcie - uśmiechnęłam się do nich, puściłam oczko Kaydenowi i wyszłam.

Od tamtego dnia nie widziałam się z chłopakiem ani razu. Cieszyło mnie to i martwiło jednocześnie. Z jednej strony nie wiedziałam, czy będę miała odwagę spojrzeć mu w twarz, z drugiej jednak zastanawiałam się, czy nie dałam się przypadkiem wykorzystać. Jedno było pewne. Pragnęłam tego chłopaka tak samo mocno, jak on mnie. Ale czułam, że to tylko pociąg fizyczny. W moim sercu nie było miejsca dla Kaydena, bo całe wypełnione było miłością do Draco. Ellie siedziała w biurze aurorów, więc zostałam w domu sama. Zastanawiałam się nad pracą, bo chociaż miałam w banku góry galeonów, nie chciałam siedzieć bezczynnie w mieszkaniu. Pragnęłam zająć się czymś, co oderwie mnie od wspomnień. Myślałam o zostaniu magomedykiem. Od początku mojej nauki w Hogwarcie byłam w tym niezła i lubiłam to. No ale cóż, musiałam to jeszcze przemyśleć. Przerażała mnie odpowiedzialność za ludzkie życie. Chwyciłam książkę i usadowiłam się na kanapie. Po chwili jednak czynność tę przerwało mi głośne stukanie w okno. Podeszłam do niego i otworzyłam je, a do środka wleciał piękny puchać. Odwinęłam z jego nóżki list i poczęstowałam krakersem. Zaciekawiona, zaczęłam czytać.

Moja jakże ukochana Cassidy, nie myśl sobie, że o tobie zapomniałem. Widzę cię, wciąż obserwuję. Nadejdzie taki dzień, kiedy będziesz gryźć piach tak, jak twoi rodzice, a ja się do tego przyczynię. Najpierw załatwię twoich przyjaciół, a kiedy nie zostanie ci nikt, będziesz mnie błagać o śmierć. Jestem bliżej niż myślisz.

Czy już wiesz kim jestem?

Moje ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz, a list upadł na ziemię. Zszokowana opadłam z powrotem na kanapę. Nie. Nienienie. To niemożliwe. On powinien już dawno siedzieć w Azkabanie. Czy to możliwe, że Teodor Nott mnie odnalazł?

Kayden

Siedziałem w swoim mieszkaniu, pogrążony w myślach. Od kilku dni zastanawiałem się na odwiedzeniem Cassidy. Mieliśmy parę spraw do wyjaśnienia, szczególnie nasz pocałunek. Przez niego nie mogłem spać po nocach, wciąż nawiedzał mnie w snach. Pocieszała mnie tylko myśl, że ona pragnie mnie tak bardzo, jak ja ją. Wiedziałem jednak, że czuje do mnie jedynie pociąg fizyczny, bo jej serce nadal należało do Malfoya. Chciałem jednak, żeby dała mi szansę, chociaż wątpiłem w to, że kiedykolwiek mnie pokocha. Ale miałem plan, który zamierzałem wcielić w życie. Tylko od niej zależało, jak postąpi.

Draco

Pracę przerwało mi głośne pukanie do drzwi. Pełen nadziei otworzyłem. Przede mną stała Victoria z rozwianymi włosami, ubrana w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach.

- Już się za mną stęskniłaś? - zapytałem, starając się nie patrzeć na jej długie, zgrabne nogi. Nie roześmiała się, nie rzuciła mi pełnego politowania spojrzenia. Zupełnie jak nie ona. Zmarszczyłem brwi.

- Mogę wejść? - powiedziała cicho, a głos się jej załamał. Czym prędzej wpuściłem ją do środka, usadowiłem na kanapie w salonie i przyniosłem szklankę whiskey. Wychyliła ją duszkiem.

- O co chodzi? - zapytałem zaniepokojony, a kiedy napotkałem jej wzrok momentalnie się przeraziłem. Ostatnio, kiedy się spotkaliśmy w jej oczach błyskały wesołe iskierki. Teraz znowu były puste, tak jak wtedy, kiedy straciła rodziców. Byłem pewien, że coś się stało. Zamiast mi odpowiedzieć, przysunęła się do mnie bliżej i przytuliła, wtulając twarz w moją szyję. Poczułem, jak serce bije mi gwałtownie w piersi. Przez chwilę czułem się jak dawniej, kiedy byłem z Victorią szczęśliwy i jeszcze nie zagrażała nam wojna. A teraz, kiedy trzymałem tę dziewczynę w ramionach, wiedząc, że już nigdy nie będzie moja, czułem, jakbym utracił coś cennego. Skarb, który trafia ci się tylko raz w życiu. Kiedy poczułem jej łzy na swojej szyi, przycisnąłem ją do piersi jeszcze mocniej - Kochanie, powiedz mi co się stało - powiedziałem łagodnie, gładząc ją po niebieskich włosach. Pociągnęła nosem.

- On mnie znalazł, Draco - powiedziała cicho, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz - Teodor Nott w końcu mnie znalazł - nowa fala łez potoczyła się po jej policzkach. Głośno przełknąłem ślinę i czułem, jakby serce zaraz miało mi wyskoczyć z piersi. Ten skurwiel był na wolności, a Victoria była w niebezpieczeństwie.

- Nie martw się, jestem pewien, ze ściemnia. Jesteś bezpieczna tam, gdzie się ukrywasz - powiedziałem, sam w to nie wierząc. Może i Nott był szalony, ale na pewno nie rzucał słów na wiatr.

- Nie rozumiesz - warknęła - Nie obchodzi mnie moje życie. On chce zabić wszystkich, których kocham, a na to nie pozwolę - ciepło rozlało się po moim wnętrzu. Ta dziewczyna nawet w obliczu śmierci najpierw troszczyła o przyjaciół. Westchnąłem głośno - Nie chcę stracić Pansy. Nie chcę stracić Blaise'a, Harry'ego i Ginny. I nie chcę stracić ciebie. Za cholerę! - moje serce przyspieszyło i byłem pewien, że to usłyszała. W końcu zmęczona płaczem, usnęła. Ułożyłem ją delikatnie na kanapie i przykryłem kocem.

- Nie martw się Vic - szepnąłem, kiedy jej oddech się wyrównał - Wszystko będzie dobrze. Kocham cię i nie pozwolę, by coś stało się tobie i naszym przyjaciołom - dokończyłem i zostawiłem śpiącą dziewczynę w salonie.

A oto i IX rozdział. @Aleksandraa bądź ze mnie dumna! Buziaczki misie kolorowe. xoxo



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro