Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I (III cz.) - Roz­myśla­nie o śmier­ci jest roz­myśla­niem o wolności

Victoria

Ja umierałam. Może nie dosłownie, ale czułam, jakby ze śmiercią Kaydena wiązała się też utrata mojej duszy. To było wszystko, co mu dałam, duszę, ciało, serce i umysł. A teraz straciłam to bezpowrotnie. Byłam pusta, byłam tylko skorupą. Wydarzenia tego dnia pamiętałam jak przez mgłę. Przysięga, zakładanie obrączek i Teodor Nott. Później mój krzyk, wrzask przepełniony agonią. Potem ktoś złapał mnie za ramię i teleportował się. Znalazłam się w tak dobrze znanym mi domu, opleciona tak dobrze znanymi mi ramionami. Kto by pomyślał, że Draco Malfoy będzie jedyną osobą, która zrozumie mnie w tamtej chwili? Nie chciałam krzyków, nie chciałam słów pocieszeń. Chciałam spokoju, a blondyn potrafił mi go zapewnić. I kiedy wszyscy obecni na ceremonii czarodzieje rzucili się w moją stronę, a ja czułam się jak w potrzasku, ów chłopak przybiegł mi z pomocą. O ironio, osoba, przez którą najwięcej cierpiałam i która roztrzaskała moje serce, teraz chwilowo potrafiła stłumić mój ból. Nic nie mówiłam, Draco też się nie odezwał. Trwaliśmy tak tylko nie wiem ile czasu, klęczący na podłodze, ze splecionymi kończynami. W końcu poczułam, jak chłopak podnosi mnie do góry i sadza delikatnie na kanapie.

- Potrzebujesz czegoś? - cichy głos Malfoya zabrzmiał przy moim uchu. Milczałam. Chociaż moje ciało niczego nie chciało, w środku wszystko krzyczało o pomoc. Moje ledwo bijące serce potrzebowało nadziei, której nie mogłam dostać. Draco mówił o wszystkim i pytał o wszystko. Ani razu nie dostał odpowiedzi. Nic nie mówiłam, chociaż chciałam krzyczeć i szlochać. Wiedziałam jednak, że moje wrzaski nie przywrócą życia Kaydenowi. Siedziałam więc cicho, patrząc beznamiętnie na coraz to wścieklejszego chłopaka. Kiedyś oglądanie jego gniewu byłoby dla mnie rozrywką. Teraz było mi to zupełnie obojętne.

- Powiedz coś nieznośna cholero - warknął, szturchając mnie. Mimowolnie zadrżałam, nie wiem nawet dlaczego. Wydawało mi się, że będzie chciał mnie uderzyć. Kiedy zobaczył moją reakcję, przestał.

- Nie dotykaj mnie - powiedziałam ledwo słyszalnie, obejmując się ramionami. Cofnął ręce.

- Przepraszam - wymamrotał - Co mam zrobić Cassidy? Co mam zrobić, żebyś nie cierpiała? Nie patrz się na mnie, jakbym był kosmitą. Chcę ci pomóc. Tak, nie przesłyszałaś się. Jestem pewien, że czujesz się jak gówno. Z resztą wyglądasz tak samo. No daj spokój, powiedz coś! Przed chwilą, na własnym ślubie, zostałaś wdową! - wrzasnął, wymachując w powietrzu rękami. Po chwili przestał, bo uświadomił sobie, co powiedział. No cóż, to rzeczywiście było dosadne i absurdalne. Nic sobie nie robiłam z jego słów. Uczucia schowałam w szufladce nazwanej "Nigdy nie otwierać". Zamknęłam ją szczelnie, a klucz wyrzuciłam daleko w głębinę własnych myśli. Tam nikt go nie znajdzie.

- Zaśpiewaj - wychrypiałam, kołysząc się w przód i w tył - Proszę - dodałam niemal błagalnie, kiedy nic nie odpowiedział. Chyba dostrzegł coś w wyrazie mojej twarzy, bo wstał i po chwili wrócił do pokoju z gitarą w rękach. Usiadł na podłodze, naprzeciwko mnie tak, że nasze twarze znalazły się na równym poziomie. I zaczął śpiewać.

And I will stumble and fall // I potknę się i upadnę

I'm still learning to love // Wciąż uczę się kochać

Just starting to crawl // Dopiero zaczynam raczkować

Say something, I'm giving up on you // Powiedz coś, zdaję się na ciebie

I'm sorry that I couldn't get to you // Przepraszam, że nie mogłem do ciebie dotrzeć

Anywhere, I would've followed you // Poszedłbym za tobą wszędzie

Say something, I'm giving up on you // Powiedz coś, zdaję się na ciebie

And I will swallow my pride // I przełknąłbym swoją dumę

You're the one that I love // Byłaś jedyną, którą kochałem

And I'm saying goodbye // I teraz mówię żegnaj*

- Nie mówiłeś, że śpiewasz - powiedziałam cicho, wpatrując się w jego twarz. Wzruszył ramionami.

- Nigdy nie pytałaś - rzucił beztrosko. Przeciągnął się i oparł głowę o moje kolana. Wzdrygnęłam się, ale nie upomniałam go. Westchnęłam tylko ciężko i spróbowałam uspokoić swoje rozszalałe myśli.

- Malfoy? - zapytałam, starając się odprężyć.

- Hmm? - mruknął, ziewając przeciągle.

- Co robiłeś przez ostatnie dwa lata? - Draco odwrócił się w moją stronę i przyjrzał mi się badawczo.

- Tęskniłem Cassidy. Za pewną czarnowłosą, zielonooką dziewczyną, która jednym słowem potrafiła mnie nieźle wkurwić - zaśmiał się, ale nie zawtórowałam mu. Nie mogłam, bo coś boleśnie ścisnęło mnie za serce. Przez chwilę stare wspomnienia ożyły i poczułam się nie fair w stosunku do Kaydena. Malfoy zauważył moją minę, bo po chwili dodał - Nie kocham cię. Nie pamiętam naszej przeszłości, wiem to wszystko tylko z opowieści Blaise'a. Jednak mam już dosyć naszych kłótni. Co ty na to, żeby zakopać topór wojenny? Chciałem cię o to zapytać już dawno temu i szczerze nie spodziewałem się, że zrobię to w takich.. okolicznościach - speszył się i spojrzał na mnie pytająco, a ja starałam się zignorować ukłucie rozczarowania.

- Przyjaźń? - zapytałam niepewnie. Uśmiechnął się szeroko, a mnie ogarniała coraz większa panika.

- Przyjań - potwierdził i moje serce chyba po raz kolejny pękło. Nie wiem dlaczego poczułam się w ten sposób. Przecież już od dawna nie kochałam Malfoya... Prawda? To było dziwne uczucie. Siedzieć z nim tak sam na sam, jak kiedyś, kiedy przez krótki czas był moim wszystkim. Mimo że wspomnienia naszej przeszłości były ulotne i odległe, to czułam je, jakby wciąż były tutaj obecne. Mój wzrok na chwilę padł na jego usta i cholera, poczułam się jak dawniej. Wszystko to wróciło do mnie ze zdwojoną siłą, raniąc dwa razy mocniej, bo przecież Draco już nigdy nie będzie mój. Cisza wokół nas zrobiła się krępująca - Victoria? Nie chcę ci nic mówić, ale wciąż masz na sobie suknię ślubną - spojrzałam w dół. Rzeczywiście. Była trochę pognieciona, ale oprócz tego niewiele ucierpiała.

- No tak - mruknęłam cicho, nie ruszając się z miejsca. On również nie wykonał żadnego ruchu. Siedział tylko naprzeciwko mnie i przez chwilę wydawało mi się, że jego twarz jest trochę bliżej mojej, niż wcześniej. Wierciłam się niespokojnie na kanapie, nie spuszczając wzroku z jego stalowych tęczówek. Powietrze między nami zdawało się iskrzyć i mogłam przysiąc, że zrobiło mi się gorąco.

- Victoria? Czy przyjaciele się całują? Bo to, co teraz chcę zrobić jest złe i nieodpowiedzialne, ale do cholery chcę cię pocałować - dałabym sobie rękę uciąć, że w chwili gdy te słowa wyszły z jego ust, moje serce zamarło w oczekiwaniu. To było niedobre i nigdy nie powinno się wydarzyć. Ale w tej chwili to nie miało znaczenia. Mój umysł krzyczał nie, a reszta emocji zlała się w bezkształtną masę. Nie wiedziałam co zrobić, co odpowiedzieć. Gapiłam się na niego w milczeniu, niezdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Może Draco uznał mój brak reakcji za zgodę, bo nachylił się powoli i ujął moją twarz. Automatycznie wtuliłam policzek w jego dłoń, czując się jak w niebie.

- Czekałem dwa lata - wyszeptał w moje usta, ledwo słyszalnie. Pewnie nawet nie wiedział, że usłyszałam. Wtedy moje hamulce puściły i nie byłam już Victorią Cassidy, a on nie był Draconem Malfoyem. Nie było Kaydena czy Notta. Nie było śmierci, bólu i cierpienia. Byliśmy tylko my, chłopak i dziewczyna. Pocałunek nie był delikatny, wręcz przeciwnie. Był zachłanny i brutalny. Tłumione w nas uczucia znalazły ujście i wypełzły na zewnątrz, trawiąc nas jak ogień. Nim się obejrzałam, leżeliśmy na podłodze, on rozplatając moje włosy, ja rozdzierając mu koszulę i ciągnąc za krawat. Ale kiedy pierwsze guziki puściły, w końcu uświadomiłam sobie, co ja najlepszego wyprawiam. Podniosłam się błyskawicznie i odgarnęłam włosy z twarzy. Draco również wstał i wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Nie możemy być przyjaciółmi, Draco - powiedziałam chłodno, poprawiając ramiączko sukienki - Kurwa - warknęłam i odsunęłam się od niego jak najdalej. Kiedy mój wzrok padł na moją obrączkę, poczułam się jeszcze gorzej - Zaprowadzisz mnie do łazienki? - zapytałam tym samym tonem, a on bez słowa wskazał mi drogę. Gdyby to nie był Malfoy pomyślałabym, że jest rozczarowany. Zostawiłam go w salonie i ruszyłam przed siebie, chcąc wziąć upragnioną kąpiel.

Draco

Jej twarz była tak blisko mojej, a jej wspaniały zapach mnie obezwładnił. Coś obudziło się we mnie, jakieś dawno zapomniane uczucie. Przysunąłem się do niej jeszcze bliżej.

- Victoria? Czy przyjaciele się całują? Bo to, co teraz chcę zrobić jest złe i nieodpowiedzialne, ale do cholery chcę cię pocałować - nie odpowiedziała, ale ja już wiedziałem, co mam zrobić. Ująłem jej twarz w dłonie i zapomniałem, jak się myśli. Teraz nie było bólu i cierpienia, nie było śmierci i nie było Teodora Notta. Byliśmy tylko my, zamknięci w swoim własnym świecie. Nasz pocałunek był zachłanny. Nim się spostrzegłem, wylądowałem na podłodze, rozplątując jej włosy, podczas gdy ona siłowała się z moją koszulą. Nagle poderwała się do góry i odskoczyła ode mnie. Na jej twarzy wymalowały się szok i poczucie winy.

- Nie możemy być przyjaciółmi, Draco - powiedziała chłodno, poprawiając ramiączko sukienki - Kurwa - przeklęła, a jej wzrok padł na obrączkę. Zobaczyłem żal w jej oczach i poczułem, jakby ktoś ścisnął mocno moje serce - Zaprowadzisz mnie do łazienki? - zapytała tym samym tonem, nie patrząc na mnie. Bez słowa wskazałem jej drogę, wciąż rozpamiętując nasz pocałunek. Kiedy wyszła, opadłem na kanapę, nagle strasznie zmęczony. Przetarłem twarz dłonią i westchnąłem zrezygnowany. Jak sprawić, żeby Victoria Cassidy w końcu była szczęśliwa?

Victoria

Usiadłam na podłodze i rozpłakałam się. Wszystkie tłumione we mnie emocje zaczęły rozsadzać mnie od środka, pragnąc ujżeć światło dzienne. Nie miałam już po co żyć. Ukryłam twarz w dłoniach, a potoki łez spływały po moich policzkach. Straciłam wszystko. Straciłam rodziców, straciłam Dracona i Kadena. Straciłam duszę i serce. Dlaczego właśnie ja? Czym zawiniłam? Nie miałam już niczego, straciłam nawet siebie. Teraz śmierć wydawała mi się ratunkiem. W ułamku sekundy podjęłam decyzję. Zdarłam z siebie suknię, zostając w samej bieliźnie. Rzuciłam ją gdzieś w kąt i odkręciłam kurek z zimną wodą na maxa. Czekając, aż wanna się napełni, spojrzałam w lustro. Przez chwilę poczułam się jak tchórz. A potem uśmiechnęłam się. Zdjęłam obrączkę i łańcuszek od Malfoya, który towarzyszył mi od dnia, w którym go dostałam. Weszłam do wanny, ignorując obejmujący moje ciało chłód. Wzięłam głęboki oddech i zanurzyłam się.

* "Say something" - Christina Aguilera

No i proszę, oto pierwszy rozdział trzeciej części. Kiedy przeczytałam Wasze komentarze, autentycznie zrobiło mi się przykro, bo zobaczyłam, że naprawdę chcieliście szczęśliwy koniec. Postanowiłam więc zmodyfikować trochę ostatnią część historii Victorii i Dracona. Nie obiecuję, że będziecie zadowoleni, ale zrobię co mogę. Oczywiście Victoria nadal będzie w kawałkach, a Draco będzie opryskliwym dziadem, bo coś mu leży na duszy. Tylko co? Dowiecie się tego, czytając trzecią część. Miłego czytania. xoxo

PS Pomyślałam, że mogłabym zrobić coś takiego, jak pytania do bohaterów. Jeżeli jesteście zainteresowani, to pod rozdziałem, w komentarzach zadawajcie pytania do dowolnie wybranej postaci, w tym też do mnie. Buziaczki. xoxo



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro