Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

Victoria

Rozmowa z Pansy przebiegła w miarę spokojnie. Oprócz kilku standardowych tekstów o miłości, przeciwieństwach i przyciąganiu, moja przyjaciółka gadała całkiem z sensem. Postanowiłam, że poczekam i zobaczę jak Malfoy będzie się zachowywał. Nie miałam zamiaru zostać jego kolejną ofiarą. Od Pansy dowiedziałam się, że jej związek z Potterem całkiem nieźle się trzyma. Nadal było to dla mnie szokiem, ale cieszyłam się, że moja przyjaciółka jest szczęśliwa. Tego dnia schodziłyśmy razem na śniadanie, kiedy spotkałyśmy Blaise'a i Malfoya. Z pierwszym ciepło się przywitałam, natomiast drugiego olałam po całości. Ruszyliśmy w stronę Wielkiej Sali, co chwila wybuchając śmiechem i ściągając na siebie ciekawskie spojrzenia. Zjedliśmy i w dobrych humorach poszliśmy do lochów, gdyż naszą pierwszą lekcją dzisiaj miały być eliksiry z gryfonami. Już miałam usiąść z Pansy, kiedy zatrzymał mnie głos profesora Snape'a.

- Dzisiaj zajmiemy się eliksirem nasennym. Rozdzielę was zaraz w pary, na wykonanie zadania macie półtorej godziny - powiedział chłodno i zaczął wyczytywać nazwiska z listy - Zabini razem z panem Weasleyem, Parkinson z Patil, Cassidy... może z Potterem i Malfoy z panną.. Brown - zachichotałam cicho. Nie od dziś było wiadomo, że blondyn nie cierpi tej wywłoki z Gryffindoru. Draco spojrzał na mnie chłodno, ale tylko uśmiechnęłam się do niego złośliwie i ruszyłam w stronę mojego partnera.

- Potter - skinęłam mu głową. Odpowiedział tym samym i zajęliśmy się warzeniem eliksiru. Praca szła nam szybko dzięki temu, że całkiem nieźle ogarniałam eliksiry. Oddaliśmy naszą pracę jako jedni z pierwszych. Wracając do ławki zobaczyłam jak kociołek Weasleya wybucha, obryzgując czarną mazią wszystkich w pobliżu.

- No no, myślałam, że to Finnigan jest specem od pirotechniki, a tu proszę. To musi być przeznaczenie Łasico - powiedziałam głośno, a wszyscy ryknęli śmiechem. Zadowolona wróciłam do swojej ławki, gdzie Potter prawie turlał się po podłodze ze śmiechu. Nagle coś sobie przypomniałam.

- Ej Potter - syknęłam w jego stronę.

- Coo? - zapytał mało inteligentnie.

- Jeśli w jakimkolwiek stopniu skrzywdzisz Pansy to pożałujesz i wiedz, że to nie będzie przyjemne - warknęłam. Brunet przyglądał mi się chwilę, a potem uśmiechnął się lekko.

- Kocham ją - powiedział z prostotą. Nie kłamał. Widziałam to w jego oczach. Odwzajemniłam jego uśmiech.

- Masz szczęście Bliznowaty - powiedziałam ciepło i już po chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Po dzwonku ruszyłam w stronę Pansy, która bezskutecznie próbowała usunąć czarną maź z szaty, przeklinając głośno rudego.

- Chłoczyść - mruknęłam a jej ubranie momentalnie wróciło do poprzedniego stanu. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie z wdzięcznością. Poszłyśmy na przerwę. Po drodze przypomniałam sobie, ze muszę skorzystać z biblioteki więc pożegnałam się z nią i ruszyłam na trzecie piętro. Nie zdążyłam zrobić kilku kroków, kiedy poczułam, ze ktoś ciągnie mnie do nieużywanej klasy. Wiedziałam, że to Malfoy. Tylko on był takim prymitywem.

- Czego chcesz? - warknęłam nie patrząc na niego.

- No nie wiem. Hm.... może.. powtórki z wczoraj? - mówiąc to uśmiechnął się łobuzersko i zaczął zbliżać się do mnie. Moje serce nagle zaczęło głośno bić. Co się ze mną działo?

- Nie ma mowy, wypuść mnie - powiedziałam chłodno.

- Wczoraj ci się podobało kotku - wymruczał, sunąc palcem po moim policzku. Głośno przełknęłam ślinę.

- Po co to zrobiłeś? - zapytałam cicho. Spojrzał na mnie w ciszy, jakby chciał znaleźć w moich oczach odpowiedź. Po chwili wyrwał się z zamyślenia by ponownie uśmiechnąć się.

- Nic takiego, no wiesz. Całowanie wroga, dreszczyk emocji - mówiąc to wygiął szyderczo wargi. Poczułam się jakby dał mi w twarz. Próbowałam wmówić sobie, ze nic mnie to nie obchodzi, ale zdradziło mnie to ukłucie w sercu. Nim się spostrzegłam moja ręka wylądowała z trzaskiem na jego policzku. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Trzeba było sobie Weasley'a całować, miałbyś wtedy podwójny dreszczyk - wysyczałam z nienawiścią - Nie jestem twoją zabawką Malfoy, zapamiętaj to sobie. Ruszyłam do wyjścia z klasy. W drzwiach odwróciłam się ostatni raz. Stał tam, nadal trzymając się za twarz. Uśmiechnęłam się szyderczo. Do głowy wpadł mi jeszcze jeden pomysł.

- Crinus Muto - szepnęłam, a zaklęcie trafiło w szarookiego, który zachwiał się. Spojrzałam na moje dzieło z szerokim uśmiechem - Może to da ci do myślenia, Różowy Smoku - powiedziawszy to ruszyłam do pokoju wspólnego, by opowiedzieć o wszystkim Pansy.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro