Rozdział I (II cz.)
Draco
Pracę przerwał mi dzwonek do drzwi. Co znowu?! - pomyślałem zirytowany i przetarłem oczy dłońmi. Dzwonek rozległ się ponownie. Wstałem szybko z krzesła, nawet nie próbując ukryć złości. Poszedłem wzdłuż korytarza i szybkim, gwałtownym ruchem otworzyłem drzwi.
- Czego? - warknąłem. Stała przede mną ładna, jasnowłosa dziewczyna. Moje zachowanie bynajmniej nie speszyło jej. Zielone oczy spoglądały na mnie pewnie. Wydawały mi się dziwnie znajome, ale zignorowałem to uczucie i patrzyłem na nią wyczekująco.
- Jestem... - zamilkła nagle, jakby bojąc się zdradzić mi swoje imię - Możemy porozmawiać? - zapytała niepewnie. Nie wiem dlaczego, ale wpuściłem ją do środka i poprowadziłem w stronę kuchni. Usiadła przy stole, a ja wyciągnąłem różdżkę, przywołałem dwie szklanki i napełniłem je Ognistą Whiskey. Nie bałem się użwać czarów. Mój dom nie był widoczny dla mugoli, więc dziewczyna musiała być czarownicą. Usiadłem naprzeciwko niej i podałem alkohol. Jej dłonie trochę się trzęsły, kiedy zaciskała je wokół szklanki. Milczała przez chwilę. Miałem więc czas, żeby przyjżeć się jej z bliska. Była naprawdę ładna. Wyglądała na osobę w moim wieku lub trochę młodszą. Długie, jasne włosy opadały jej na ramiona. Oczy, tak bardzo znajome, spoglądały na mnie co chwilę. Nie mogłem się pozbyć tego dziwnego wrażenia, że już kiedyś je widziałem. Mimo tego dziewczyna była mi kompletnie obca. Zmarszczyłem w skupieniu brwi.
- No więc? Kim jesteś i co sprowadza cię do mojego domu? - zapytałem niecierpliwie, stukając palcami w stół. Nieznajoma wzięła głęboki oddech.
- Nazywam się... Victoria - na dźwięk tego imienia coś boleśnie ścisnęło się w moim wnętrzu. Mój umysł zalały wspomnienia, jeszcze z Hogwartu. Niedawno minęła pierwsza rocznica Bitwy o Hogwart. Dzień ten był wyjątkowo bolesny. Ciała Victorii, które zniknęło w dniu pogrzebu nigdy nie znaleziono. Jej imię było zakazane. Nawet moja żona i przyjaciele nie mogli go wymawiać. Pozostawało tylko mglistym wspomnieniem - Victoria Cassidy - wstałem, uderzając pięścią w stół. Jak ona śmiała podszywać się pod nią?! Przychodzić tutaj i wspominać ją?!
- Jaja sobie robisz?! - ryknąłem, nie panując nad swoimi emocjami - Wyjdź stąd! JUŻ! - dziewczyna nadal siedziała, a na jej twarzy widniał spokój.
- Draco - sposób w jaki wymówiła moje imię kazał mi się opanować. Usiadłem z powrotem na krześle - Pomyśl. Moje oczy nie przypominają ci niczego? - teraz już wiedziałem, skąd je kojarzę. Rzeczywiście. To były oczy Victorii. Ale to jeszcze nic nie znaczyło - Jej ciało zniknęło. MOJE ciało zniknęło z pogrzebu, nie pamiętasz? Daj mi to wszystko wytłumaczyć - dokończyła cicho. Mnóstwo emocji kłębiło się naraz w moim ciele. Machnąłem ręką, nagle całkiem wyczerpany.
- Pięć minut - wycedziłem. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Jeszcze zanim rozpętała się Bitwa o Hogwart ja już wiedziałam, że nie dane jest mi przeżyć. Moim przeznaczeniem była śmierć. Śmierć dziewczyny zrodzonej z ognia - wspomnieniami wróciłem do chwili, kiedy Sybilla Trelawney zatrzymała mnie i wyszeptała te same słowa. Wtedy uważałem ją za wariatkę, ale teraz to wszystko zaczynało nabierać sensu - Poszłam do Dumbledore'a, żeby dowiedzieć się, czy mogę jakoś uchronić się od śmierci. Wiem, że to głupie ale ja chciałam żyć. Chciałam założyć rodzinę, mieć dzieci. Być z tobą Draco - moje serce przyspieszyło gwałtownie - Dyrektor.. On miał pewien pomysł. Nie wiedzieliśmy, czy zadziała. Żeby to sprawdzić i tak musiałam być martwa - zaśmiała się gorzko - Kiedy zobaczyłam jak twój ojciec zakrada się do Harry'ego postanowiłam działać. Pansy była wtedy w ciąży, a świat magiczny pogrążyłby się w mroku, gdyby on zginął. Nie chciałam tego. Więc zasłoniłam go własnym ciałem. Mimo wszystko śmierć nie była taka straszna. Mogłabym wręcz powiedzieć, że była piękna. Dumbledore kiedyś powiedział mi, że kiedy ktoś jest na granicy śmierci widzi pewne miejsce. Miejsce, gdzie spędzisz swoją przyszłość. Ja również je widziałam. Ale to nieważne. Wokół mnie była ciemność, ale umysł wciąż pracował na pełnych obrotach. Obudziłam się w wieży w Hogwarcie, już całkowicie odbudowanym po wojnie. I wiedziałam już, że dyrektorowi się udało. Początkowo wyglądałam tak samo jak wcześniej. Ale w miarę upływu czasu zmieniałam się. Tylko oczy pozostały takie same. Rok leżałam tam, budząc się i na nowo zasypiając, czekając na moment w którym będę mogła w końcu opuścić wieżę. I doczekałam się. Zaledwie dwa dni temu dyrektor wypuścił mnie, pozwalając mi żyć na nowo. I oto jestem - zakończyła swoją historię, a ja nie miałem już wątpliwości, ze stoi przede mną Victoria. Dziewczyna, która zawładnęła moim sercem, zabrała je ze sobą i nigdy mi nie oddała. Moje ciało ogarnął żal. Żal za moje błędy, które popełniłem po wojnie. Za moje uczynki i decyzje. Teraz, mimo że dziewczyna żyje, tak naprawdę nie mamy szans na wspólną przyszłość. Bo kiedy ona dowie się prawdy, znienawidzi mnie. Przełknąłem głośno ślinę.
- Więc po co tu przyszłaś? - zapytałem, patrząc na nią niepewnie. Uśmiechnęła się lekko.
- Potrzebuję wspomnienia o mnie. Tylko ono pozwoli mi wrócić do swojej dawnej postaci - czyli to dlatego tu przyszła. Wyszedłem z kuchni, by po chwili wrócić, trzymając w drżących rękach myślodsiewnię. Postawiłem ją na stole, dotknąłem różdżką swojej skroni i wyłapałem jedno ze wspomnień. Wrzuciłem je do naczynia i odsunąłem się od niego. Victoria spojrzała na mnie niepewnie po czym zanurzyła głowę w myślodsiewni.
Victoria
Przyjście tutaj i wyznanie prawdy było dla mnie ciężkim przeżyciem. Jeszcze trudniej było mi się opanować i nie rzucić się na Draco jak zwierzę. Zmienił się bardzo, chociaż widziałam go ostatnio zaledwie rok temu. Zmężniał, nie był już tym rozpuszczonym szczeniakiem, którego poznałam w Hogwarcie. Podczas mojej opowieści obserwowałam go uważnie. Widziałam jak różne uczucia przemykają po jego twarzy, od wściekłości, przez niedowierzanie, na zrezygnowaniu kończąc. Wiedziałam, że mi uwierzył. Kiedy wyszedł z kuchni, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Widać było, ze przy urządzaniu wnętrz pomagała mu kobieta. Może Narcyza? Wrócił, niosąc w rękach myślodsiewnię. Nareszcie! Jestem tak blisko odzyskania swojego wyglądu i rozpoczęcia życia na nowo. Draco wyszukał wspomnienia i różdżką wrzucił je do naczynia. Spojrzałam na niego. W jego oczach krył się smutek. Zanurzyłam głowę w myślodsiewni i znalazłam się w salonie, który dzieliłam z Malfoyem w Hogwarcie, kiedy byliśmy prefektami naczelnymi. Zobaczyłam blondyna, leżącego na kanapie i zasłaniającego dłońmi twarz. Wiedziałam co się stanie. Pamiętałam ten dzień jak żaden inny. Na myśl, że to właśnie to wspomnienie chciał mi pokazać Draco, moje serce na nowo wezbrało miłością. W milczeniu obserwowałam ukazujące się moim oczom wydarzenia.
- Paniczu Malfoy, jakaś panienka do pana - głos czarodzieja z obrazu przerywa ciszę panującą w pokoju.
- Wpuść ją - mówi blondyn, podrywając się z kanapy. Do środka wchodzi czarnowłosa dziewczyna z lekkim uśmiechem na twarzy i siada obok chłopaka.
- Napijesz się? - pyta Malfoy. Zielonooka kiwa głową, a na jej twarzy wykwita złośliwy uśmiech. Po chwili oboje trzymają w dłoniach szklanki z alkoholem.
- Więc, jak to się stało, że jesteś tutaj? - zaczyna niepewnie blondyn. Oczy dwójki spotykają się, a dziewczyna prycha.
- Słyszałeś moją opowieść w Wielkiej Sali - rzuca chłodno. Chłopak uśmiecha się cwanie, tak, jak to każdy Malfoy potrafi.
- Oczywiście, że słyszałem. Ale mogłaś zostać, tam w Menegroth. Dlaczego wróciłaś? - czarnowłosa marszczy brwi w zamyśleniu.
- To proste Draco. Odeszłam tylko po to, by zapewnić bezpieczeństwo moim rodzicom. Kiedy Nott ich zamordował nie miałam już nic do stracenia. Mogłam nareszcie walczyć po należytej stronie - odpowiada, uśmiechając się delikatnie.
- Jeśli chodzi o to co stało się wtedy to.. - dziewczyna otwiera usta, aby coś powiedzieć ale blondyn ucisza ją ruchem ręki - Posłuchaj! Nie byłaś częścią tej gry, Victorio. Nic, co wtedy się zdarzyło nie było udawane ani bez znaczenia - dziewczyna rozszerza oczy w zdumieniu - Każda chwila spędzona z tobą była piękna. Nie wiem, po co to mówię, jestem totalnym idiotą, ale to dlatego, ze cię kocham - mówi chłopak na jednym wdechu. Czarnowłosa marszczy brwi.
- Co ty tam mamroczesz Malfoy? - pyta, wstając z kanapy i podchodząc bliżej. Blondyn przełyka głośno ślinę.
- Powiedziałem, że cię kocham - szklanka z alkoholem, trzymana przez dziewczynę z brzdękiem upadła na podłogę. Ani ona, ani on nie zwracają na to uwagi.
- Co? - pyta zszokowana, patrząc na chłopaka z rozdziawioną buzią. Ten śmieje się cicho.
- Muszę to jeszcze raz powtarzać? Jesteś dla mnie cholernie ważna, chcę być przy tobie całe dnie i noce. Kocham cię Vic - mówi szczerze, patrząc na jej zdumioną twarz - Jesteś całym moim życiem, bez ciebie nie istnieję. Jeżeli chcesz, żebym odszedł, zrobię to. Ale jeżeli jest w twoim życiu miejsce dla mnie, proszę, pozwól mi zostać - szepcze. Na twarzy zielonookiej maluje się szok, pomieszany z radością i niedowierzaniem. Po chwili milczenia dziewczyna odpowiada niepewnie.
- Ja.... zostań - szepcze i nim zdąża powiedzieć coś więcej, usta chłopaka już dotykają jej, kradnąc oddech.
Wynurzyłam się z naczynia, gwałtownie nabierając powietrza. Znów znajdowałam się w kuchni Malfoya. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale nagle jasna poświata otoczyła moje ciało. Czułam, jak rysy mojej twarzy zmieniają się, a włosy rosną. Po chwili blask zniknął, a Draco patrzył się na mnie z niedowierzaniem. Wyszłam z kuchni kierując się w stronę korytarza, gdzie widziałam lustro. Stanęłam przed nim i niepewnie uniosłam powieki. Odetchnęłam z ulgą. Znów byłam sobą. Czarne włosy opadały na moje ramiona, rysy twarzy wyostrzyły się, a blizna znów przecinała moje oko. Pisnęłam radośnie i odwróciłam się w stronę oniemiałego blondyna. Nagle powietrze wokół nas zgęstniało.
- To naprawdę ty - wyszeptał, a ja zadrżałam. Podeszłam do niego. Tak bardzo za nim tęskniłam. Tak bardzo chciałam go dotknąć.
- Jak widać - zaśmiałam się cicho, nie mogąc znieść tego napięcia.
- Victoria, ja.... - zaczął, ale przerwał mu odgłos otwieranych drzwi. Draco spojrzał w ich stronę przerażony.
- Wróciłam kochanie! - znajomy głos sprawił, że moje serce stanęło. Odwróciłam się i moim oczom ukazała się..... Astoria Greengrass wchodząca do środka z mnóstwem toreb w rękach. Otworzyłam usta i spojrzałam na Malfoya. W jego oczach dostrzegłam panikę. Astoria uniosła wzrok i zobaczyła mnie. Wszystkie pakunki poleciały na ziemię. Wpatrywałyśmy się w siebie w milczeniu.
- Victoria? - zapytała cicho, jakby nie wierząc własnym oczom. Podeszła bliżej. Kiedy uniosła rękę na jej palcu zauważyłam obrączkę. Mój wzrok padł na dłoń chłopaka. On również nosił obrączkę na palcu. Wszystko stało się dla mnie jasne. Zaśmiałam się histerycznie, czując jak rozpadam się od środka. Poklepałam blondyna po ramieniu.
- Widzę, że łatwo było o mnie zapomnieć - nie do końca udało mi się ukryć rozczarowania w moim głosie. Twarz chłopaka wykrzywiła się w bólu. Wyszłam z domu, nim któreś z nich zdążyło coś powiedzieć. Za mną wybiegł Draco.
- Victoria! Poczekaj ja... - nie usłyszałam co powiedział, ponieważ szybko teleportowałam się do mieszkania, które niedawno wynajęłam. Upadłam na kolana i pozwoliłam łzom płynąc. To wszystko nie tak miało się skończyć.
A oto pierwszy rozdział II części. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Rozdziały będą się pojawiać dosyć regularnie, co 2 lub 3 dni. Kocham Was miśki. xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro