#2 - Ślub
Victoria
Stojąc przed lustrem i wpatrując się w moją bladą, wyrażającą zdenerwowanie twarz, czułam się jak najszczęśliwsza dziewczyna na świecie. No bo w końcu która kobieta, po tylu tragediach i przejściach, ma szansę poślubić miłość swojego życia? Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, chociaż wszystko dokoła mówiło mi, że to prawda. Moja biała suknia, welon wpięty w ciemne włosy, piękne dekoracje i masa ludzi, czekających z niecierpliwością na moje wejście. Nie śniłam. To wszystko było prawdą. Moje usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu.
- Eee Vic? Wszystko w porządku? Szczerzysz się do tego lustra jak psychopatka - roześmiałam się, słysząc uwagę mojej przyjaciółki Pansy. Pani Potter wyglądała ślicznie. Pudrowo różowa sukienka idealnie na niej leżała, a twarz promieniała podekscytowaniem.
- To nic, Pans. Po prostu jestem szczęśliwa - odpowiedziałam szeptem, przygładzając materiał.
- Mam dziwne deja vu - zmarszczyła czoło, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Pokiwałam lekko głową.
- Ja też, ale tym razem nic nam nie grozi - między nami zapadła cisza. Właśnie miałam zapytać gdzie jest Ginny, kiedy dziewczyna wpadła do pokoju jak ruda burza. Zdziwiłam się, jak można tak szybko biegać w szpilkach. Panna Zabini nachyliła się i oparła dłonie na kolanach, próbując złapać oddech.
- Ej Gin, spokojnie - położyłam rękę na jej ramieniu i poklepałam lekko - wyglądasz, jakby cię stado Diabłów goniło - poruszyłam zabawnie brwiami, co spotkało się z wybuchem śmiechu moich przyjaciółek.
- Diabłów może nie - zaczęła - ale Smoków! To od Malfoya, otwórz przed ceremonią - podała mi małe, oplecione czarną wstążką pudełeczko. Potrząsnęłam nim, zastanawiając się, co też mój ukochany tu wsadził. Napotkałam ciekawskie spojrzenia dziewczyn i uśmiechnęłam się wrednie.
- Pansy, Ginny, myślę, że doskonale dam sobie radę sama - rzuciłam niewinnie, wskazując ręką na drzwi. Pansy fuknęła wściekle.
- O nie nie moja droga. Nigdzie stąd nie wyjdziemy, dopóki tego nie otworzysz! - skapitulowałam, bo ja byłam jedna, podczas gdy one były dwie, do tego wredne i uparte. Zdjęłam wieczko pudełka i momentalnie znowu je zakryłam. Przedmiot leżący w środku przywoływał zarówno te dobre, jak i złe wspomnienia. Wiedziałam, co Draco miał na myśli dając mi go. To była obietnica, a zarazem zapewnieniem, że uczucie, którym mnie darzy jest prawdziwe. Ginny uśmiechnęła się do mnie lekko, a w jej oczach błysnęło zrozumienie. Pamiętała tę Wigilię, podczas której Malfoy wręczył mi ten naszyjnik jako prezent.
- Pomóc ci? - zapytała łagodnie ruda. Pokiwałam głową i już po chwili moją szyję ozdabiał prezent od mojego przyszłego męża, który pozwalał mi odróżnić kłamstwo od prawdy. Drzwi do pokoju otworzyły się, a do środka wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Blaise.
- Wow! Gdybyś nie była moją kuzynką, już dawno bym do ciebie podbi...Ał! - syknął, kiedy zarobił kuksańca od szczerzącej się szeroko Ginny - Na zewnątrz czeka Malfoy, chce jeszcze z tobą porozmawiać, chociaż mu to odradzałem, bo przecież nie może zobaczyć sukni panny młodej przed ceremonią! - wykrzyknął, czym wzbudził ogólną wesołość.
- W porządku Bambini, wpuść go - powiedziałam, a czarnoskóry pokiwał ze zrezygnowaniem głową. Do środka wszedł Malfoy, a reszta ewakuowała się z tajemniczymi uśmiechami na twarzy. Przyjrzałam się dokładnie ukochanemu. Miał na sobie dopasowany, czarny garnitur, który podkreślał jego umięśnione nogi i szeroką klatkę piersiową. Blond włosy rozwiane były na wszystkie strony no ale cóż, taki już był jego urok. Na jego twarzy widniał nieodłączny, ironiczny uśmiech. Jego wzrok padł na moją szyję, tam, gdzie wisiał naszyjnik. W jego oczach pojawiła się rzadko okazywana przez niego czułość. Podeszłam bliżej i chwyciłam jego dłoń, splatając ze sobą nasze palce.
- Nie sądziłam, że wciąż go masz - szepnęłam z uczuciem, nie spuszczając z niego wzroku. Uśmiechnął się, tym razem bez śladu ironii czy kpiny. Wyciągnął rękę i pogładził mnie po policzku.
- Tyle wspomnień, prawda? - zapytał i zbliżył się do mnie - wyglądasz pięknie w tej sukni.
- Wiem - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Pochylił się nade mną, żeby złożyć na moich ustach pocałunek, ale przerwały mu otwierające się drzwi.
- Przykro mi, że wam przeszkadzam gołąbeczki, ale no wiecie, tłum na was czeka - puścił nam oczko i wyszedł. Ruszyłam do drzwi, kiedy zatrzymała mnie dłoń Malfoya.
- Kto zaprosił rudego Łasica i Granger? - zapytał groźnie, wpatrując się we mnie pytająco. Zaśmiałam się głośno.
- Ja - rzuciłam i nim zdążył odpowiedzieć pocałowałam go mocno - Kocham cię! - krzyknęłam i wybiegłam z pomieszczenia, zostawiając za sobą oniemiałego i uśmiechniętego od ucha do ucha Malfoya.
Draco
Kto do cholery kazał mi się ubierać w garnitur w środku lata?! Ja tu zdycham!
Victoria
Ooo kurwa! Ja naprawdę zaprosiłam aż tyle osób? Ale tu gorąco. Ale ON jest gorący! Cholera Vic, tylko się nie potknij!
Draco
Jezu, jaka ona ładna. Założę się, że zaraz się potknie.
Victoria
JEB!
ŁUBUDUBU!
TRZASK!
- BLAISE!!!!!!!!!!!
Draco
AHAHHAHAHAHAHAHAHAHA ale się wyjebał!!
Ginny
*pstryk*
- 10 galeonów za zdjęcie widowiskowego upadku Blaise'a Zabiniego! Kto da więcej?
Pansy
O mój Boże. Co ja tu robię?
Harry
*kwik* *kwik* *kwik*
Pansy
- Harry, czy ty się dobrze czujesz?
Ellie
Chwila chwila. Czy on założył bokserki w....... AHAHAHAHHAHA!
Blaise
Ale siara. Ja naprawdę założyłem bokserki w tęczowe misie?
Ginny
Czy on naprawdę założył bokserki w tęczowe misie?
Ron
A ja myślałem, że Puchoni to idioci.
Hermiona
Biedna Victoria.
Victoria
- Blaise! Wstawaj natychmiast! - syknęłam do wciąż leżącego na ziemi kuzyna.
- To wina twojej cholernej sukni! Jest za długa! - odwarknął i podniósł swój szanowny tyłek z podłogi. Otrzepał garnitur i znieruchomiał, kiedy zobaczył wbite w niego setki spojrzeń. Popatrzył na mnie żałośnie. Zatkałam buzię dłonią, powstrzymując się od zabicia śmiechem ludzi w promieniu pięciu mil. Niestety z moich ust wydobył się odgłos podobny do kwiczenia zarzynanej świni. Oczywiście mój kwik nie umknął doskonałemu słuchowi Blaise'a i już po chwili wszyscy mogli usłyszeć jego rechot. Zachichotałam, ale potem napotkałam pełen dezaprobaty wzrok czarodzieja, który miał udzielić nam ślubu. Z całej siły walnęłam Blaise'a i ignorując jego syk chwyciłam go pod ramię i ruszyłam w stronę ołtarza. Muzyka znowu zaczęła grać. W końcu stanęłam naprzeciwko tego jedynego, a nasze spojrzenia się spotkały.
Draco
Kiedy spojrzała na mnie, momentalnie zacząłem się pocić, a moje serce rozpoczęło szaleńczy galop. W jej oczach było to, czego kiedykolwiek potrzebowałem. Miłość, szczerość, zrozumienie i oddanie. Była moim odkupieniem. Była wszystkim.
Victoria
Czarodziej rozpoczął swoją przemowę, która była tak sztywna i nudna, że ledwo co powstrzymałam ziewnięcie. Draco nie był już tak subtelny jak ja, więc jego buzia rozwarła się szeroko, a z gardła dobiegł głośny ziew. Czarodziej to zignorował. W końcu przeszedł do każdemu znanej regułki.
- Czy ty, Victorio Cassidy bierzesz sobie oto tego mężczyznę za męża, ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a także, że go nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak - mój głos zabrzmiał pewnie. Mężczyzna spojrzał na lekko już zniecierpliwionego Malfoya.
- A czy ty, Draco.....
- TAK! - wykrzyknął blondyn i zanim uzyskał pozwolenie, chwycił mnie w ramiona i obdarował namiętnym, odbierającym dech pocałunkiem. Rozległy się oklaski.
- NO TO ZACZYNAMY IMPREZĘ LUDZIE! - ryknął Blaise, co spotkało się z jeszcze większymi brawami.
Draco
Z daleka zauważyłem Victorię, pogrążonej w ciche rozmowie z moją mamą. Podkradłem się do niej, lawirując między gośćmi i położyłem jej dłoń na ramieniu.
- Przepraszam, że przeszkadzam, drogie panie, ale chciałbym zatańczyć z moją żoną - moja ukochana uśmiechnęła się uroczo, a Narcyza zostawiła nas samych, mrucząc coś o wyrodnym synu - Mogę panią prosić? - chwyciłem jej dłoń i poprowadziłem na środek parkietu. Wokół nas wirowali goście. Roześmiałem się, kiedy zauważyłem, jak Blaise miota biedną Pansy po całej sali. Para przyjaciół wzbudzała niezłe zainteresowanie. Dalej tańczyła Millicenta Bulstrode o dziwo, ze swoją dziewczyną. Skierowałem swój wzrok na dziewczynę wtuloną w moją pierś. Moją żonę.
- Jak ja z tobą wytrzymam tyle czasu, wstrętna wiedźmo? - zapytałem ze śmiechem, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.
- Już ja ci będę uprzykrzać życie - powiedziała z diabelskim uśmiechem na twarzy.
- Kocham cię - szepnąłem i pochyliłem się, żeby ją pocałować.
*3 godziny i kilkanaście litrów alkoholu później*
Victoria
Goście, swoją drogą już nieźle pijani, tańczyli na parkiecie. Chociaż nie... Tańcem bym tego nie nazwała. Wyglądało to tak, jakby wszyscy nagle dostali ataku padaczki. Zaśmiałam się głośno, kiedy Artur Weasley pomylił wredną ciotkę Malfoya ze swoją żoną. Siedzące obok mnie przyjaciółki zawtórowały mi, kiedy kobieta zaczęła okładać biednego mężczyznę torebką. Wszyscy dobrze się bawili, a główną atrakcję stanowili oczywiście.. Blaise, Draco i Harry. Cała trójka zabawiała czarodziejów swoim śpiewem i wyczynami.
- Uuuuhuuu! No co jest Weasley? Co z tobą? Chociaż na weselu byś się wyluzował! No jazda - przez gwar przebił się głos podpitego Blaise'a. Ron spojrzał na niego mętnym wzrokiem.
- A co mi tam! Dawaj Zabini, wskakujemy na stół! - krzyknął rudy i obaj chłopcy, objęci, zaczęli tańczyć kankana. Zauważyłam stojącą niedaleko Hermionę i pomachałam do niej.
- Granger, hej Granger! Chodź tu kobieto, a nie tak stoisz jak słup soli! - krzyknęłam, a brązowowłosa z ulgą klapnęła obok nas. Przez chwilę milczałyśmy.
- NIe wierzę, że wyszłam za tego idiotę - parsknęłam, kiedy zauważyłam jak Malfoy ściąga koszulę i rzuca ją prosto na głowę swojej nieźle już wkurzonej ciotki.
- Ja też w to nie wierzę - odpowiedziała Hermiona, obserwując jak jej mąż próbuje bezskutecznie podnieść się z ziemi, przy okazji śmiejąc się z leżącego obok Blaise'a.
- Ah ci faceci -skwitowała Ginny.
I tak siedziały obok siebie, patrząc na poczynania swoich pijanych mężów, zapominając o dzielących je różnicach i przekonaniach. Dawni wrogowie, teraz dobre przyjaciółki zastanawiały się, co jeszcze czeka je w życiu.
No cóż, mam nadzieję, że się spodoba i że podczas czytania uśmiechniecie się chociaż raz. Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania. xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro