Sealed Shut [Pt. 1]
(T/I)- Twoje Imię
Notatka autorki:
Dzięki DarkMagicLady za sugestię! ^-^ dodałam własne zwroty akcji.
[Perspektywa Draco]
Blaise szturchnął mnie w ramię, by przykuć moją uwagę, a gdy podniosłem wzrok kiwnął głową w stronę osoby idącej w przeciwnym kierunku do naszego. Uśmiechnąłem się złośliwie.
"Nic nie mów, jeżeli jesteś idiotką" wiedziałem, że to dziecinny żart, ale działał. (T/I) nie powiedziała nic.
Nie mogła.
(T/I) jest prawdopodobnie jedyną niemą osobą w całym Hogwarcie, a widząc, że nie jest w stanie walczyć albo powiedzieć o tym nauczycielom, wykorzystywałem szansę, robiąc sobie z niej żarty. To brutalne, wiem, ale nic na to nie poradzę. Jestem Draco Malfoy do cholery!
Pomimo tego moje nazwisko tak naprawdę nie powinno być wytłumaczeniem na podłe akcje.
Zignorowałem tę myśl, szedłem dalej, nie przegapiając po drodze przygnębionej miny (T/I). Nie jestem jedynym, który robił sobie z niej żarty. I nikt nie wstawił się za nią. Co najwyżej dostawała współczujące spojrzenia, gdy ktoś śmiał się w jej twarz. Nie miała żadnych przyjaciół, zawsze była zdana na siebie.
Zatrzymałem się, słysząc krzyki. Odwróciłem się z Blaise'm, kierując się w stronę dźwięku.
"Nawet nie wiem dlaczego możesz chodzić do tej szkoły!"
Pansy.
Ona i jej wierne stado otoczyły (T/I) w kącie, gdy pluła okrutnymi słowami w jej twarz.
"Po prostu wynoś się stąd, nie ma żadnego pożytku z ciebie! Żadnych przyjaciół i założę się, że żadnej rodziny!" krzyknęła. "Jak w ogóle wpuścili cię do Hogwartu, powinni cię wyrzucić! Jeśli nie, to zrobimy co w naszej mocy, aby upewnić się, że nigdy nie wejdziesz nikomu w drogę!"
Nikt się nie odezwał. Tylko oglądali, jak Pansy wrzeszczy na (T/I), która płakała cicho.
"Okay Pansy, wystarczy" powiedziałem.
"Draco, kochanie, nie rozumiesz moich zamiarów. Jestem w tym szczera, wszystko robię po to, aby mieć ubaw. Zabaw się. Mówię prawdę oraz to, co siedzi innym w głowach. Wszyscy zgadzają się ze mną!" wrzasnęła mi w twarz. "Wszyscy zawsze zastanawiają się dlaczego (T/I) w ogóle może chodzić tymi korytarzami!"
Mimo dużego tłumu wokół niej nikt się nie odezwał.
"Pansy, po prostu odwal się od niej"
"Nie! Dlaczego jej nie zapytamy? (T/I) chcesz żebym się odwaliła?"
"Hey! To już okrutne, wiesz, że nie potrafi mówić!" wrzasnąłem na Pansy.
"Dlatego wciąż zastanawiam się czemu tutaj jest! Wynoś się z Hogwartu albo po prostu się zabij!" krzyknęła do (T/I).
(T/I) cała we łzach trzęsła się ze strachu. Nie była zdolna do wydania żadnego dźwięku.
Zacisnąłem pięści w złości, od razu czując się źle z powodu wszystkiego co jej zrobiłem.
"(T/I)!" pisnęła Pansy. "Powiedz tak, jeśli nie chcesz żebyśmy nie wylały tego na ciebie!" podniosłem wzrok, niektóre z jej sługusek trzymały wielkie miski z wodą, ona też.
Oczy (T/I) rozszerzyły się, a Pansy wzruszyła ramionami, wylewając wodę na jej włosy i szaty. Nim żadna z dziewczyn zdążyła zrobić cokolwiek, odepchnąłem je, odciągając (T/I).
"Blaise! Trzymaj Pansy, żeby ta suka nie poszła za nami!" krzyknąłem za sobą. Zobaczyłem, że Blaise zrobił to co powiedziałem. Biegłem wzdłuż korytarza, ciągnąc (T/I) za sobą.
W końcu znalazłem miejsce, gdzie nikogo nie było, przesunąłem ją przed siebie.
"Hey, wszystko w porządku?" spytałem. Zdecydowanie nie.
Trzęsła się przez wodę, skuliła się ze strachu przede mną. Prawdopodobnie bała się, że mógłbym coś jej zrobić.
"(T/I), w porządku, nie skrzywdzę cię" powiedziałem. "Przepraszam za Pansy. To straszna suka!" warknąłem. "Ale...Najbardziej powinienem przepraszać za swoje zachowanie. Jestem idiotą. To, że jestem Draco Malfoy nie znaczy, że mogę się tak zachowywać wobec ciebie" widziałem, że uspokoiła się trochę. "Chciałabyś może zdjąć to?" spytałem, wskazując na jej przemoczone szaty. Kiwnęła, powoli je zdejmując, zostając w samej koszuli, która trochę prześwitywała z powodu wody, starałem się nie patrzeć.
"Jest okay Draco"
"Nie, nie jest okay, nie powinienem był-zaraz..." zamarłem, gapiąc się na (T/I) ogłupiały. "Ty-ty potrafisz mówić?"
Kiwnęła. "Yeah. Nigdy nie byłam w stanie powiedzieć czegoś" jej głos był cichy i miękki.
"Dla-dlaczego nigdy wcześniej nic nie mówiłaś? Czemu pozwalałaś żebyśmy robili sobie z ciebie żarty?"
Wzruszyła ramionami. "Nigdy nie byłam dobra w mówieniu. Zawsze byłam nieśmiała. Poza tym... Zanim zaczęłam uczyć się w Hogwarcie, byłam przyzwyczajona do tego, że się nie odzywałam"
"Co masz przez to na myśli?" spytałem.
"Cóż...Moja rodzina nie lubiła, gdy się odzywałam. Oni... Karali... Mnie jeśli to zrobiłam" wzruszyła ramionami, jakby to było nic.
"Czemu robili coś takiego?"
Ponownie wzruszyła ramionami. "To dziwne, byłam karana za mówienie... A tutaj dostaje mi się bo nie mówię, haha" jej śmiech był całkowicie sztuczny.
"Nie miałem pojęcia (T/I)" wyszeptałem.
"Nikt nie miał" westchnęła. "Ale dobra. Także proszę...Nie mów nikomu, że...Odezwałam się..."
"Dlaczego? Wciąż będą cię dręczyć" uniosłem brew na jej dziwną prośbę.
"Będą mnie jeszcze bardziej gnębić, gdy dowiedzą się o moich problemach rodzinnych, że nie odzywałam się przez pierwsze lata w Hogwarcie"
"Yeah, prawda" westchnęła, zaczynają odchodzić. "Zaczekaj!" złapałem ją za ramię. "Mogę.... Mogę przynajmniej bronić cię albo coś? Bo wiesz, nie chcę, żeby to się znowu powtórzyło, a nie sądzę, że ludzie zbliżą się do ciebie, gdy będę obok"
"Nie zmarnujesz sobie reputacji czy coś?"
"No i? Bardziej martwię się o twoje zdrowie niż o swoją reputację"
"Co spowodowało twoją nagłą troskę o mnie?"
"Cóż, wszyscy mamy problemy rodzinne, ale za to mamy kogoś tutaj" westchnąłem. "Ty nie, a ja chcę być tym kimś dla ciebie"
Otworzyła szeroko oczy na moje słowa.
"Je-jesteś pewien?"
"Tak (T/I)! I nie martw się, twój sekret jest bezpieczny ze mną...Moje usta są szczelnie zamknięte"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro