It was all a Dare [Pt. 2]
"Wiesz to Draco. Ale także i ja wiem, że zdarza się to tylko szczęściarom. Tym ślicznym" westchnęła, wstając. "A ja nie jestem żadną z nich"
Westchnąłem, podnosząc się. Ucieknie, jeśli zacznę ją śledzić. I nigdy nie uwierzy w to, co powiem.
"Draco Malfoy, jeśli nie pójdziesz za nią właśnie teraz, upewnię się, że już nigdy nie ujrzysz światła!" usłyszałem aż zbyt dobrze znany wysoki głos. Rozejrzałem się, dostrzegając wściekłą Lunę. Nigdy wcześniej nie widziałem jej takiej.
"Nie wysłucha mnie"
"Czy ty masz w ogóle pojęcie jak się czuła, gdy ją zaprosiłeś?" spytała miększym głosem. "Nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej! Mimo że wiedziałam i ona także, że to było wyzwanie, miała to gdzieś. Wciąż była szczęśliwa, skakała po pokoju, nie mogłam jej uspokoić"
Otworzyłem szeroko oczy na tę informację.
"Wieczorem spędziłyśmy godziny, próbując zrobić ją na bóstwo. Spędziłam przy niej więcej czasu nić przy sobie. Patrzyłam na nią i myślałam, że była najpiękniejszą osobą ever. Ale nie chciałam żeby szła, ponieważ ułam, że złamiesz jej serce" westchnęła. "Ale gdy ją ujrzałam to pomyślałam, że może jednak zakochasz się w niej. Ale tak się nie stało. Wciąż łamiesz jej serce"
"Ja-ja próbowałem przeprosić!"
"Wiesz jak się czuła, gdy kierowałyśmy się w stronę sali? Wątpiła w siebie. Pytała czy wygląda dobrze. Próbowała zawrócić bo wiedziała, że to wyzwanie. Powtarzałam jej, że jeden wieczór i zmienisz zdanie. Spędź z nim tylko jeden wieczór, a zakocha się w tobie. Ale nie. Nie, ty wciąż łamiesz jej serce. Godziny zajęło mi, aby wyglądała jak inne dziewczyny, a teraz zniszczyła to w mniej niż 15 minut. Zawsze wątpiła w siebie, a teraz to pogorszyłeś!" westchnęła, prostując się, łypiąc na mnie morderczo. "Draco, ona cię kocha. Wszyscy to wiedzą. Czuje tyle emocji jeśli chodzi o ciebie, ale ty wybrałeś, aby zagrać tymi, którymi nie wolno. Jest zażenowana sama sobą i przed tyloma ludźmi. Przed tobą"
Spuściłem wzrok, dostrzegając swój błąd. Myślałem, że to tylko głupie zauroczenie, które czuje. Nie sądziłem, że znaczy tak wiele. Jestem chujem pod wieloma względami, czemu miałaby mnie lubić?
"Draco Malfoy jeśli nie pójdziesz za nią, upewnię się, że już nigdy nie ujrzysz światła" powtórzyła, ale spokojniejszym tonem.
Ale jej wzrok mówił mi, że w cale nie żartuje.
x-X-x
Nie płakała. Nie ruszała się. Stała tam, patrząc się, tyle. Jej suknia i włosy falowały na wietrze. Wyglądała niemal jak duch
"Draco, dlaczego mnie śledziłeś? Odejdź, proszę" powiedziała, dostrzegając mnie.
"Nie. Nie odejdę" złapałem za jej twarz, przykładając swoje usta do jej warg. Była sztywna jak posąg, nawet gdy się odsunąłem. "I nigdy nie odejdę"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro