Apple [Pt. 2]
(T/I)- Twoje Imię
"Draco" zaśpiewałam imię chłopaka, tuż nad jego uchem. "Draco wstawaj!" potrząsnęłam nim ponownie.
Półprzytomny otworzył oczy.
"Mm, (T/I), czego chcesz?"
"Chcę żebyś już wstał. Lekcje zaraz się zaczną" na to stwierdzenie wręcz wyskoczył z łóżka.
"Cholera!" zaczął się szybko przebierać. Usiadłam na jego łóżku i odwróciłam głowę, by dać mu trochę prywatności. "Hey, w ogóle co ty robisz w męskim dormitorium?"
"Wszyscy bali się ciebie obudzić" zaśmiałam się.
"Zgoda. Cholera, nic nie zjadłem" zaklął, kierując się do drzwi. Wyszliśmy z pokoju, gdy wyciągnęłam pieprzone jabłko.
"Ahh, dzięki" wziął je, biorąc od razu gryza. "A więc tak po prostu nosisz jabłka (T/I?)?" wzruszyłam ramionami.
"Gdy zauważyłam, że nie ma cię na śniadaniu, wzięłam jedno, tak samo jak ty dałeś mi swoje wczoraj, pamiętasz?" wyjaśniłam.
"A więc szukałaś mnie?" mrugnął, pacnęłam go mocno w ramię.
"Dupek" zachichotał.
"Podziękuj za jabłko, tak w ogóle" powiedział z kolejnym gryzem.
Uśmiechnęłam się. "Podziękowałam wczoraj. Ale dzięki"
"Zjadłaś je super szybko"
"Bo byłam głodna, okay?" nie wiem czemu rozmawialiśmy tak, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Praktycznie znamy się od 2 dni.
"Ty nawet..." zawahał się.
"Ja nawet co?" zastanowiłam się.
"Oh nic, tylko myślę głośno" wzruszył ramionami.
"Dokończ swoją myśl"
"To nic"
"Czuję się szczerze niekomfortowo z kimś, kogo ledwo znam, kto coś myśli o mnie i nawet nie wiem co" przystanęłam, unosząc brew na Draco. Westchnął.
"Trochę dziwne jest dla mnie to, że zjadłaś stronę, którą ugryzłem"
Potrząsnęłam głową. "Nie można marnować jedzenia" zachichotał, w palcach obracając jabłko...w połowie zjedzone.
"Nie głodny" uśmiechnęłam się drwiąco i przejęłam jabłko, zjadając w całości. Dostrzegłam jego rumieniec.
"Nie boję się płci przeciwnej*" trąciłam go ramieniem, wyrzucając ogryzek.
"Serio?" spytał sugestywnie.
"Yeah, a co?"
"Naprawdę o to nie dbasz?"
"Tak Draco, naprawdę nie dbam o to" uniosłam brew na jego dziwne zachowanie.
"Więc nie będzie ci przeszkadzało, jeśli zrobię to" wraz z tym zdaniem, przyłożył swoje wargi do moich, na jedynie 2 sekundy.
"C-co-"
"Myślałem, że ci to nie przeszkadza?"
Uśmiechnęłam się złośliwie "No nie" po tym to ja wykonałam ruch i pocałowałam go. Przycisnął mnie do ściany, owijając ramionami. "Powinniśmy iść na lekcje?" spytałam bez tchu. Potrząsnął głową.
"Niech ci będzie"
*autorka użyła słowa "cooties" co dosłownie oznacza wyimaginowaną chorobę dziecięcą wynikającą z dotykania lub całowania osoby płci przeciwnej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro