Protection [Pt. 1]
(T/I)- Twoje Imię
{perspektywa Draco}
Najbezpieczniejszą rzeczą jaką możesz zrobić w Hogwarcie, to spacer po korytarzu. Właśnie to (T/I) robiła w tej chwili, ale wciąż czułem, że coś mogło się stać.
To Hogwart do jasnej cholery! Właściwie, to wszystko może się zdarzyć! A (T/I) jest ostatnią osobą, której krzywdy chciałem.
Wiedziała kim jestem...Mam na myśli... Kto nie wie? Ale nie wiedziała o tym. O mnie wymykającym się, aby śledzić ją. Tyle ludzi, którym mogła się stać krzywda, przez powiedzmy... Może... Nie wiem, trola w lochach? Tyle ludzi zostało przez to zranionych i wiem, że (T/I) nie będzie jedną z nich, ponieważ jestem tutaj by ją chronić.
Jest najpiękniejszą osobą jaką widziałem, ale nikt o tym nie wiedział. Jeszcze jest możliwość, że ktoś inny myśli tak samo. Ciągle widziałem Rona, rozmawiającego z nią, flirtując z nią To nie zadziała, po prostu to wiem.
Czułem się jak tchórz, bo w sumie to nigdy nie rozmawiałem z nią,. Jedyne co, to chodziłem za nią.
Wierzyłem, że wie jak się bronić, jeśli użyje swojej krukońskiej wiedzy. Tak ją poznałem, pomogła mi z praca domową i szczerze, podniecił mnie sposób, w jaki mówiła o dziwnych rzeczach.
Może i posiadała inteligencję, ale wciąż potrzebowała siły, czyli mnie! Ludzie mogą mówić, że potrzebowała odważnego z Gryffindoru, takiego jak Rona, ale tylko dlatego, że wiedzieli o jego crushu. Ale nie pozwolę by ja zdobył.
Wszystko zatrzymało się, gdy zobaczyłem, jak Ron zatrzymał (T/I) na środku korytarza. Rozmawiał z cwanym uśmieszkiem na twarzy, cały czas ręką zaczepiając o swoje głupie pomarańczowe włosy.
Nie mogłem zobaczyć jej twarzy, ale wiedziałem, że prawdopodobnie czuła się niekomfortowo, myślę, że moim obowiązkiem jest pomóc jej.
Podszedłem do nich, natychmiast przykuwając uwagę Rona. Wyjąkał zdanie, gdy zobaczył mój wzrok, po czym odkaszlnął.
"U-umm...Muszę już iść" wydukał, zmywając się bez wahania. Dziewczyna posłała mu zdziwione spojrzenie. Zobaczyła mnie, posyłając w moją stronę uśmiech, odwzajemniłem gest, ale to było zanim odszedłem.
Wróciłem do Pokoju Ślizgonów z wielkim uśmiechem na twarzy, zadowolony, że może na dobre odstraszyłem Rona od (T/I).
~następnego dnia~
Zauważyłem Weasley'a spacerującego w przeciwnym kierunku do mojego. Spostrzegł mnie, puściłem mu oczko jako żart. Zadrżał, idąc szybciej. Zauważyłam także kilku Ślizgonów z mojego roku, nie pamiętałem ich imion.
Grupa chłopaków pochylała się nad czymś, patrząc na coś. Także gwizdali. Obczajali biedną dziewczynę? Zachichotałem, potrząsając głową, przechodząc obok nich.
Rzuciłem szybkie spojrzenie na dziewczynę, była Krukonką. Co więcej, to (T/I). Ściskała mocno swoje książki, jej twarz wyrażała obrzydzenie i niepewność. Słyszała gwizdy i krzyki prymitywnych słów.
"Hey kochanie, czy to możliwe!"
"Chodź tutaj, sprawdzę!"
"Co te usta potrafią!"
Odwróciłem się, stając przed nimi. Od razu przestali, stając prosto, kaszląc niezręcznie.
"Co wy sobie myślicie?!" wrzasnąłem. "Nie macie wstydu?!" brzmiałem jak stary facet, ale wyglądali na przestraszonych.
"No weź stary, oglądami tylko gorącą laskę" powiedział jeden z nich.
"Wygląda, jakby to się jej podobało?" kontynuowałem. Wszyscy kiwnęli.
"Polubi, gdy-" nim mógł dokończyć zdanie, walnąłem go prosto w nos. Zatoczył się, reszta cofnęła się, po czym uciekli, zostawiając krzyczącego kolegę.
Odwróciłem się do (T/I), stojącej z wielkimi oczami.
"Ty-ty pomogłeś mi?" wyjąkała.
"Tak, oczywiście (T/I)" powiedziałem miękko.
"T-ty pamiętałeś moje imię od kiedy uczyłam cię?" zachichotałem na jej przestraszenie, ale starałem się uspokoić ją, że jej nie uderzę.
"Chroniłem cię od pewnego momentu" powiedziałem, posłała mi zdziwione spojrzenie. "Zawsze staram się upewnić, że jesteś bezpieczna"
"Dlaczego?"
"Ponieważ nie chcę, żeby anioł został skrzywdzony"
"Nie jestem aniołem"
"Dla mnie jesteś. I chcę cię chronić"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro