thank you
Czas akcji : Bal Bożonarodzeniowy
Draco Pov's
- "Już gorzej chyba nie będzie." - pomyślałem, jednocześnie wychodząc z Wielkiej Sali, gdzie odbywał się bal.
Przyjęcie miało trwać do rana, ale postanowiłem, że wyjdę wcześniej. To nie były moje klimaty i byłem zmęczony tym, że prawie każda dziewczyna chciała ze mną zatańczyć.
Już kierowałem się w stronę lochów, gdy nagle usłyszałem szloch. Po chwili zobaczyłem zapłakaną Granger. Siedziała na czwartym schodku od dołu i wylewała łzy. Na początku chciałem po prostu obojętnie przejść, ale nie potrafiłem.
- Granger co jest? Bal się nie udał? - zapytałem rozbawiony.
- Wal się Malfoy. - wycedziła nawet na mnie nie patrząc.
- Pff... - usiadłem obok niej. - Chciałem być miły.
Gdy odpowiedział mi jej kolejny szloch, naprawdę lekko się zaniepokoiłem.
- No co się stało? Nie płacz już na Merlina.
- Nic się nie stało. - odparła chłodno.
- Jak nic, przecież widzę. Ja wiem, że... - nie zdołałem dokończyć, ponieważ nagle dziewczyna przytuliła mnie i zaczęła wypłakiwać się w moją koszulę.
Na początku zesztywniałem, nie wiedząc kompletnie co zrobić, ale po chwili odwzajemniłem ten gest i owinąłem ją moimi ramionami. W końcu dziewczyna odsunęła się ode mnie.
- Wybacz. Trochę mnie poniosło. - ostatni raz pociągnęła nosem.
- Nic nie szkodzi. - odparłem zagryzając wargę.
- Pomogłeś mi. - przyznała. - D-Dziękuję.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Granger nigdy nie patrzyła na mnie tak jak teraz...
- Hermiona co się dzieje? - usłyszeliśmy nagle.
Naszym oczom ukazała się Ginny Weasley. Podbiegła do dziewczyny i powtórzyła :
- Co się stało? Czemu płakałaś?
Szczerze to zacząłem się tu czuć trochę niepotrzebny, dlatego postanowiłem, że pora się ulotnić.
Zacząłem właśnie wstawać z miejsca, gdy nagle Hermiona złapała mnie za ramię i patrząc mi prosto w oczy, powiedziała :
- Dziękuje, jeszcze raz.
- To nic takiego. - odparłem oddalając się.
Mimo, że była to tylko jakaś szlama Granger ani na chwilę nie pożałowałem tego co zrobiłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro