Strach ma wielkie oczy
Kochani!
Dzisiaj mija dokładnie roczek od mojej pierwszej publikacji :) Z tej okazji oddaje w Wasze ręce tego króciutkiego shota, otwierającego nowy zbiór drabbli:)
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
- Sasukeee - Naruto napiął mocniej mięśnie. Pot oblewał mu nie tylko twarz ale i całe ciało. Był już zmęczony a ten drań wcale nie miał zamiaru odpuścić. - Nie chcę! To będzie bolało! - Wydyszał ledwo łapiąc oddech. Starał się uwolnić ale Sasuke trzymał jego ręce w żelaznym uścisku.
- Tego nie wiesz, młocie! Poza tym nie masz już wyjścia! - Sasuke był niewzruszony na protesty partnera. Już od jakieś czasu Naruto wymigiwał się od tego, a on już tracił cierpliwość. Przestał wierzyć w zapewnienia, że „Jutro, jutro na pewno", i choć nie lubił go do niczego zmuszać, tym razem nie było wyjścia.
- Proszę... - Naruto zniżył głos do zmysłowej chrypi. Skoro siłą się nie da wpłynąć na tego drania, spróbuje czegoś innego. Przywarł do jego boku ocierając się zmysłowo. - Zrobię ci... - kusił go szepcząc do ucha czułe słówka, jednocześnie wolną ręką gładząc jego biodro.
Policzki Sasuke nieco się zaróżowiły i nawet przez chwilę rozważał czy nie przyjąć propozycji Naruto. Ten młotek wiedział jak go podejść i uderzyć w czuły punkt, jednak ostatkiem zdrowego rozsądku wrócił do rzeczywistości.
- Nic z tego! Już wystarczająco długo mnie zwodziłeś - starał się aby głos mu nie drżał, choć nie przychodziło mu to łatwo. - Tym razem się nie dam!
Naruto prychnął, odsunął się od niego poczym padł na kolana i złapał wolną ręką skraj jego koszulki.
- Sasuke, błagam! - Z oczu Naruto, jak na zawołanie pociekły łzy. - Nie zmuszaj mnie! Przecież byłem grzeczny! Sprzątałem, jadłem warzywa, nie wybrzydzałem, wypieliłem ogródek, nawet pamiętałem o podlewaniu kwiatów i twoich pomidorów. Zatem dlaczego tak bardzo chcesz mnie skrzywdzić? Dlaczego jesteś takim draniem! - Zawodził na całe gardło. - Mówiłeś, że mnie kochasz, więc dlaczego?
Naruto zawsze był doskonałym aktorem i nie raz wykorzystywał to do osiągnięcia swoich celów, jednak Sasuke już za dobrze znał jego sztuczki. Tym razem doprowadzi tą sprawę do końca. Puścił, zaczerwieniony już, nadgarstek Naruto aby w jednej chwili złapać go za ramiona, podnieść do góry a następnie przerzucić przez ramię jak worek ziemniaków.
- PUŚĆ MNIE! NIE ZGADZAM SIĘ! TY SADYSTO! TY OPRAWCO! TY DRANIU! JAK TO ZROBISZ TO CIĘ ZNIENAWIDZĘ! NIGDY SIĘ DO CIEBIE NIE ODEZWĘ! POMOCY! NIECH MI KTOŚ POMOŻE! TO JEST PSYCHOL! SERYJNY MORDERCA! ON MNIE ZABIJE! -Naruto wierzgał i bił go pięściami po plecach.
Sasuke nie zważał ani na jego wrzaski, ani na przyglądających się im ludzi. Miał dość dziecinnego zachowania tego, bądź co bądź dorosłego faceta. Żeby robić takie sceny z tak błahego powodu!
- Boże, z kim ja się związałem - westchnął, otwierając drzwi na których widniał napis:
„GABINET STOMATOLOGICZNY"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro