😴Sen😴
Chłodny wiatr rozwiewał im włosy. Ciepłe promienie słoneczne muskały plecy. Umykający świat mienił się barwami lata.
Mijane lasy pyszniły się zielenią. Pola pszenicy i żyta, błyszczały niczym najprawdziwsze złoto. A woda w rzece jak najwspanialsze i najczystsze lustro odbijała ten krajobraz z taką dokładnością, że trudno było stwierdzić co jest rzeczywistością, a co odbiciem.
W tej pięknej scenerii. Wiejską drogą przemykał stalowy rumak, wioząc na swym skórzanym grzbiecie dwóch pasażerów.
Wyższy - właściciel jadącej bestii, prowadził ją po tylko sobie znanych trasach i szosach. By w spokoju móc delektować się tym niecodziennym zdarzeniem. Niższy - pasażer wtulony w plecy kierowcy, obserwował mijający krajobraz spod półprzymkniętych powiek.
Gdy dotarli do ruin opuszczonego dworu, zatrzymali stalowogo konia i ramię w ramię, poszli zwiedzić to niezwykłe miejsce.
Weszli do sali balowej. Przez resztki wybitych okien wdzierały się snopy światła. Nagle brunet odwrócił się twarzą do zielonookiego i wyciągnął do niego rękę pytając:
- Zatańczysz ze mną Yura?
- Jasne, z tobą zawsze Be...
- Yura!!!.........Yuri!!!.......Yurio!!! - Krzyk i nagłe potrząśnięcie za ramię obudziły młodego łyżwiarza i rozwiały chmury myśli krążące nad jego głową.
- Co?! Co się stało?!
- Co się stało?! Śpisz sobie w najlepsze, a ja się tu produkuję, wymyślając Ci nowe układy na następny sezon. Skaranie boskie z tymi dzieciakami...
Yakov zrzędził dalej. A przez głowę przytomniejącego nastolatka przewinęła się myśl, że stary trener nawet w snach nie daje mu spokoju.
_____________________________________
Cześć kochani!
Drabble Challenge Dziabary czas zacząć!
Przed wami drugi, z siedmiu dzisiejszych drabbelków XD
Muszę przyznać, że troszkę się musiałam nad nim nagłowić 😝
Ale myślę, że się udało.
Yay! Zmieściłam się w limicie (225 słów ) XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro