Our paradise and our warzone [taekook, R]
zainspirowane postem reiczel na vkook poland. pisane troche na kolanie i mozliwe ze kiedyś nadejdzie kontynuacja
– Złamałeś zasadę numer sześć, skarbie.
Taehyung wytrzeszczył oczy, po części pod wpływem lodowatego głosu młodszego, po części od gorącego oddechu owiewającego mu szyję. Nim się obejrzał, ciało, z którym już się dawno zaznajomił, przyciskało go do łóżka. Wyższy niekontrolowanie poruszył dłonią na własnym członku, wypinając tyłek. Jęknął.
– P-Panie - zaskomlał. Jungkook cmoknął z niesmakiem i złapał drugiego za nadgarstek, wyciągając jego rękę z różowych majteczek aż przed twarz wyższego.
– Popatrz, jak się ubrudziłeś – szepnął młodszy. Taehyung spojrzał niepewnie na własne palce i skrzywił się nieco, widząc białawą poświatę spermy. Zanim zdążył to przemyśleć, nachylał już głowę, by zlizać substancję. – Cały jesteś brudny. Miałeś wytrzymać, aż wrócę ze sklepu. Byłeś aż tak podniecony, by nie móc poczekać na pana?
Wyższy skinął głową, zaciskając oczy i ssąc palec wskazujący.
– Zły chłopiec.
Taehyung zakwilił, gdy drugi nagle wypchnął biodra. Jungkook zdążył już stwardnieć w spodniach.
– Przypomnisz mi, jak brzmiała zasada numer sześć? – mruknął do ucha drugiego brunet, powoli ocierając się o jego pośladki.
– Nie będę się dotykał bez twojej zgody. – Wyższy przełknął ślinę.
– A jaka jest za to kara?
Odetchnął ciężko, odwracając głowę i rzucając Jungkookowi przerażone spojrzenie. Ten, ruchem głowy, kazał mu odpowiedzieć.
– Pejcz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro