Baby get down [namjin, smut, incest]
Równo 880 słów. Za dużo myśli rm, za mało samego loda, ale pisane na spontanie. Żeby nie było, w momencie, w którym to publikuję, mam już otwarty plik z b ambitną serią.
Starszy nie czekał z osunięciem się na kolana. Nie pytał się o zgodę. Rozejrzał się tylko, czy nie idzie matka i zaczął się rozprawiać z paskiem brata.
Nigdy nie robili tego poza ich pokojem czy łazienką. Kuchnia była ryzykowna. Namjoon zagryzł wargę, z trudem odrywając wzrok od drugiego i zerkając na framugę prowadzącą do salonu. Gdyby ktoś ich nakrył, byliby udupieni.
Przyłapał się na szybszym oddychaniu spowodowanym adrenaliną, widokiem brata na kolanach, lub tym, że ów chłopak bawił się leniwie jego członkiem. Wiedział, że nie będzie już w stanie pilnować sytuacji, gdy Seokjin wystawił język.
Mimowolnie wplótł rękę we włosy starszego, drugą zaciskając na blacie kuchennym. Niższy lizał koronę boleśnie, drocząco. Po dwóch szybszych kółkach językiem Namjoon był w pełni twardy.
Za dziesięć minut dzwonek na przerwę. Nadal nie wyszli z domu. Musieli się pośpieszyć, więc od razu go wziął na głębokie gardło.
Każdy wiedział, że Seokjin kochał jeść. Zawsze miał coś w ustach. Gumę, cukierka, napój, mentosa. Od niedawna gustował też w członku swojego brata. O uszy młodszego cały czas obijała się ta prośba.
Seokjin był piękny. Każdy to widział – na jego twarzy nie było brzydkiego centymetra. Wydatne usta, duże oczy, prosty nos, nieskazitelna cera i pultyny, których palce Namjoona nie chciały zostawić, kiedy chodzili do przedszkola. Chłopak nie mógł się opędzić od dziewczyn.
Wygląd nie był jedynym elementem starszego, którym wszyscy się zachwycali. Co rok przynosił świadectwa z paskiem. Na wywiadówkach ich rodzice nie mogli się opędzić od „jaki ten Seokjin dobrze wychowany i tak się uczy!". Do tego był przemiły.
Namjoon zawsze żył w jego cieniu. Kiedy szedł do szkoły, oczekiwano od niego, że będzie przynajmniej na poziomie brata. I młodszy miał potencjał, lecz wybrał życie nastolatka. Wybrał zadawanie się z Yoongim, szkolnym specjalistą od postawy „na chuj mi się uczyć o mszakach", zamiast z Jaehwanem, czyli synem matematyczki. Wybrał posiadanie własnych marzeń zamiast zostawienia tego rodzicom.
Kiedy rodzina dała mu spokój, zaczęła się jeszcze większa presja na starszego. Mógł być inteligentny, ale średnia pięć kropka osiem wymagała kucia. Kucia wymagały też plany dostania się na najlepszą medycynę w kraju. Bo przecież Seokjin musiał zostać lekarzem. Musiał spłodzić gromadkę dzieci. Musiał znaleźć sobie dobrą żonę. Musiał być hetero.
Brunet nie miał wystarczająco mocnego charakteru, by się sprzeciwić któremukolwiek z wymagań.
Zawsze byli blisko. Namjoon był jedyną osobą świadomą jego nieodwzajemnionych uczuć do wspomnianego syna matematyczki. Był też jedyną osobą, którą starszy mógłby poprosić o coś tak wstydliwego.
Wyższy, pomimo zdecydowanie silniejszej osobowości, nie umiał odmówić Seokjinowi. Nie lubił nawet chłopaków.
– Jezu, twoje usta się tak do tego nadają – jęknął, ciągnąc drugiego za włosy. Niższy zamruczał wokół jego dumy. – Do tego zostały stworzone, co? Do ssania chuja swojego brata?
Słowa paliły go. Zdawało mu się, że zdarł sobie na nich gardło, pomimo mówienia najciszej jak się da. Były zbyt wulgarne na Seokjina.
– I co, podoba ci się? – Wypchnął biodra, uzyskując krztuszący dźwięk. Brunet pozostał chwilę nieruchomo, starając się wymrugać łzy z oczu. Spojrzał na wyższego z niemym pozwoleniem.
Namjoon zrozumiał aluzję i pociągnąwszy niższego za włosy, zaczął poruszać miednicą. Gorąc ust własnego brata był przyjemnie chory. Pomimo tego, że nikomu nie powiedziałby o momentach z Seokjinem, nigdy nie miał wyrzutów sumienia. Ich relacja niemal się nie zmieniła, a przecież nie robili nic złego.
Tylko pomagali sobie w odstresowaniu, prawda?
Młodszy syknął, skupiając wzrok na ustach drugiego. Różowe, miękkie, mokre. Idealnie owijały się wokół jego członka.
Miarowo poruszał głową niższego, czując bąblującą mu w brzuchu przyjemność. Przeniósł spojrzenie na zmarszczone brwi. Seokjin zawsze tak robił, gdy się skupiał. Łzy ściekały mu po policzkach, lecz mimo wszystko zasysał się najbardziej, jak mógł.
– Lubisz, jak młodszy brat pieprzy twoje usta – wysapał, a starszy zacisnął oczy i skinął głową na tyle, na ile pozwalał mu penis w ustach. Kątem oka Namjoon zauważył erekcję w jego spodniach. – Zobacz, jaki jesteś twardy.
Seokjin tylko jęknął, nie robiąc nic ze swojego namiotu. Od zawsze miał w sobie coś z masochisty, pomimo tego, jak bardzo by się starał tego nie ukryć.
Wyższemu przeszło przez myśl, że on nie zasługuje na takie traktowanie – że powinien poczekać na kogoś, kto będzie go traktował jak ósmy cud świata, zamiast robić bratu loda przed szkołą, ale wtedy doszło do niego, jak brudna jest cała sytuacja.
Jego ruchy są głębokie. Główka na początku każdego pchnięcia była przy wargach, a na końcu dotykała tylnej ściany gardła Seokjina. Namjoon jęknął trochę za głośno i ze strachem w oczach spojrzał na futrynę. Uspokoiły go dźwięki dochodzące z piętra.
Cały czas wsuwając się do mokrych, mokrych warg, powrócił wzrokiem do siedzącego przed nim dzieła sztuki. Tym razem zatrzymał się na oczach. Młodszy o mało się nie utopił w ich głębi.
Błagały.
Więc Namjoon przyśpieszył pchnięcia, goniąc za orgazmem. Przyjemność go zalewała. Obydwiema rękoma chwyciwszy za włosy niższego, wsuwał się w niego coraz szybciej, płycej, bardziej rozlaźle.
Doszedł, kiedy Seokjin przełknął ślinę.
Stęknął nisko, nie mogąc oderwać oczu od brata entuzjastycznie zasysającego się na czubku i przełykającego każdą kroplę spermy. Bezwiednie pogładził go po policzku i uśmiechnął się słabo.
Starszy, doszedłszy do wniosku, że wyssał z niego wszystko, odwzajemnił uśmiech, po czym rzucił okiem na zegar stojący za Namjoonem. Wyższy parsknął śmiechem na „o chuj", które wyczytał z jego ruchu warg.
Seokjin zmarszczył brwi i spojrzał na niego spod byka, wstając.
– Chowaj chuja i idziemy, mamy trzy minuty na dojście do szkoły i uratowanie mojej reputacji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro