Uwięziona wena
Mróz przenikał każdą część ciała mężczyzny. Szedł z cegłą w dłoni przez ogród pogrążony w zimowym śnie. Cegła ciążyła mu coraz bardziej. Czy cierpienie da inspirację?
Walka wewnątrz niego trwała, chciał przerwać ciąg niemocy. Kompozytor pragnął stworzyć dzieło, lecz to wymagało poświęcenia. Był na to gotowy. Musiał być!
Uniósł cegłę wyżej, na tle śniegu wyglądała jak krew.
Musiał zapłacić cenę, sztuka wymagała poświęcenia.
Cegła opadła po raz pierwszy.
Kości chrupnęły. Ciszę przerwał krzyk. Nie! To był skowyt niby zwierzęcy. Patrzył otępiały z bólu na stopę. Pustka.
Tylko jedno pytanie: Czemu wena nie wydostała się z więzienia?
Wiedział.
Uniósł ponownie cegłę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro