XI. Alidyna
Maliny.
Wciąż prześladowały ją w snach.
Sok z malin, spływający po jej rękach... och, zaraz. Czy to na pewno maliny?
Twarz jej siostry będzie prześladować ją do końca życia, a może i dłużej. Zawsze tak roześmiana, a teraz już do końca świata z wyrazem przerażenia ma twarzy... I ubrudzona sokiem z malin... tak?
W końcu co innego może to być?
Inne możliwości byłyby zbyt straszne i nie prawdopodobne w tym spokojnym lesie... prawda?
A może to tylko sen, może Alina żyje, może zaraz się obudzi, a teraz tylko śpi...
Zaraz, kto teraz śpi?
I dlaczego wszędzie są te cholerne maliny?
to nie PJ, ale przedawkowałam Balladynę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro