words words words
Nigdy specjalnie nie przepadała za mówieniem.
Mowa wydawała jej się czymś zupełnie zbędnym, czymś, bez czego mogłaby się obejść.
Smuciło ją to, jak łatwo ludziom przychodziło dobieranie słów, nawet jeśli z góry wiadomym było, że są nieszczere. Była zbyt wrażliwa dla tego świata, nie chciała rozumieć pewnych oczywistych rzeczy, które raniły ją nieco zbyt mocno.
Słowa były właśnie jedną z tych rzeczy i przeraźliwie bała się ich używać; może wydawało jej się, że niechcący sama kogoś zrani, nie była pewna co tak naprawdę było powodem jej lęku.
— Nienawidzę cię.
O dziwo, te dwa wyrazy przeszły jej przez gardło wyjątkowo lekko.
(a/n) 5/5
Koniec maratonu, mam nadzieję, że któraś praca się spodoba, a mi uda się odblokować tryb 'pisanie'. Oby. (Przysięgam, następne powinny być lepsze, mam zapisane kilka pomysłów, tylko znajdę chwilkę, żeby je zapisać.)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro