saint or sinner
Oddychała bardzo szybko, albo wcale, co w jej sytuacji nie powinno budzić żadnego zdziwienia.
W końcu nie codziennie zabija się człowieka.
Jednak w tamtej chwili Wendy siedziała na mokrej trawie, wpatrując się we własne kolana, pokryte różnokolorowymi siniakami. Wciąż nie mogła pojąć, co stało się zaledwie kilka godzin wcześniej.
June chwyciła jej dłonie i przycisnęła do nich nawilżoną szmatkę, ostrożnie wycierając ciemną krew. Ani trochę nie przejęta się tym, że pobrudziła swoją ulubioną spódnicę i ręce — chciała jedynie sprawić, aby dziewczyna poczuła się lepiej. W końcu była dla niej najważniejsza, skoczyłaby za nią w ogień.
I tak właśnie się stało.
(a/n) Jak poprawiałam tu błędy, zaczęłam się zastanawiać czy nie zrobię z tego czegoś dłuższego w przyszłości. Hm, do przemyślenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro