Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział #7

Z mamą już trochę lepiej, pojechałam do niej dziś wcześniej bo mamy wolne w pracy. Dziś wieczorem jest ten bal charytatywny. Więc Luca chciał abyśmy się dobrze przyszykowali, nie spałam pierwszej nocy. Koszmary męczyły moją głowę, rano szybko wstałam ogarnęłam się i pojechałam do mamy. Cieszyło mnie to, że dziś jest już trochę lepiej. Mama dalej jest nie przytomna, lekarze nie wiedzą ile czasu to może jeszcze trwać. Posiedziałam jeszcze trochę i musiałam jechać do domu.

Podjechałam jeszcze do sklepu po coś do zjedzenia bo wyszłam oczywiście bez śniadania. Wychodząc ze sklepu spotkałam ojca z tą latawicą. Patrzeć na to nie mogłam więc czym prędzej udałam się do samochodu. Zjadłam szybko bułkę z jogurtem i oczywiście fajeczka na lepszy dzień. W domu czekała mnie mała niespodzianka, Luca poprosił swoją siostrę aby mnie pomalowała. Byłam w szoku bo dałabym sobie radę ale, on chce abym wyglądała idealnie. Luca siostra Zoe była kochana, dwa lata młodsza od Luca. Miała długie blond włosy, niebieskie oczy i przepiękną urodę.

Poszłam szybko się wykąpać, Zoe na łóżku rozłożyła sukienkę i buty. Ubrałam się a Zoe zaczęła mnie malować. makijaż był delikatny i subtelny, usta były czerwone aby podkreślić moją bladą twarz. Wyglądałam ślicznie, doszłyśmy do wniosku, że włosy rozpuścimy. Bo dają bardzo delikatny ale jaki elegancki efekt. Do pokoju wchodzi Luca, który nie może się napatrzeć. Miał na sobie dobrze dopasowany czarny garnitur z czerwoną muszką. Wyglądał zajebiście. Uśmiecham się lekko do niego i po woli się zbieramy już do wyjścia. Całą trójką udajemy się  na balkon, uprzednio biorę swój czerwony płaszcz. Oraz torebkę z telefon i fajkami. Siadamy na kanapie i palimy. Widok z tego balkonu jest nie ziemski. Nie mogę dalej w to uwierzyć. Lecz dostrzegam w Luce coś innego. Coś ukrywa, znam go trochę i wiem kiedy coś kombinuje albo jest źle. Przed moją wyprowadzką spędziliśmy trochę czasu, był inny wtedy i teraz też. Nie chciałam psuć dziś tego wieczoru. Po spaleniu udaliśmy się do wyjścia, po Zoe przyjechał jej chłopak, który Lucowi nie wpadł do gustu. Pożegnaliśmy się i każde z nas udało się w swoją stronę. Wsiedliśmy do samochodu, wyjeżdżając z parkingu włączyłam radio i idealnie trafiłam bo rozległa się piosenka Julii Michaels Issues, którą zaczęłam śpiewać z całych sił. Luca spoglądał się na mnie i chyba nie wierzył w to co właśnie widzi i słyszy. Miałam totalnego bzika na punkcie tej piosenki. U siebie w aucie zawsze podłączam telefon i sobie po prostu śpiewam, a co.

Podjeżdżamy pod restauracje, w której odbędzie się bal charytatywny. Jak na taki bal to nie zła restauracja. Luca otwiera mi drzwi i udajemy się do drzwi obrotowych. W holu stał młody chłopak, który odbiera nasze płaszcze. Po wybiciu dwudziestej zaczynają się pierwsze przemówienia, jest i kolej Luca. Jestem z niego z jednej strony dumna. Bo dobrze mu się wiedzie, po jego przemówieniu poszliśmy zatańczyć a, to co po chwili usłyszałam wpieniło mnie.

-Kończymy tańczyć, jedziemy do domu przebierasz się i  lecimy na imprezę. - szepta  do ucha na co się wzdrygam i przytakuje.

Wręcz wybiegamy z tego bankietu, Luca ściąga z szyi muszkę i rozpina dwa guziki. Zaczynamy śmiać się w tym samym momencie. Ruszamy z piskiem opon widać, że komuś się tam nudziło. Oczywiście, zapomniałabym dodać, że był tam ojciec. Nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Max cały czas mnie obserwował, nie czułam się komfortowo w jego towarzystwie. A w ogóle zacznijmy od tego jak to ścierwo chodzi po ziemi i nie siedzi. Dla mnie to była zagadka numer jeden. Ojciec pewnie użył wtyków jak nic. Nie popuścił by takich rzeczy, zwłaszcza swojego ''SYNKA OD KUREWSKICH SIEDMIU BOLEŚCI''. Dla mnie to dziwne, że szybko go zaakceptował i chowa jak swoje. Mamie rozdziera się pewnie serce z tego powodu. Kawał chuja, oby zgnił w piekle.

-Widzę, że komuś się nudziło co? - spoglądam na Luca, przymrużając oczy.

-W chuj nudne, zawsze zmywam się po godzinie max dwóch. Rzygać się czasem chce. - Luca się lekko śmieje. Ale to nie jest ten sam Luca, i ja to wiem.

Wjeżdżamy na parking podziemny wysiadamy jak poparzeni. I biegiem zmierzamy w kierunku windy, po wejściu do domu zrzucamy płaszcze i buty. Biegniemy po schodach, jak małe dzieci kto pierwszy ten lepszy. Ja od razu rozpinam sukienkę i zostaję w czerwonych koronkowych majtkach. Szybko odnajduje w moim jeszcze nie ogarniętym pokoju stanik. Obcisłe czarne jeansy z wysokim stanem. Zwykła biała trochę luźniejszą bluzkę i do tego kurtkę jeansową z futerkiem w środku. Zmieniam kolor szminki na bordową, którą wrzucam do torebki. Włosami lekko potrzepuje aby, nie były idealne. Na nogi wsuwam czarne adidasy i wychodzę z pokoju. Luca czeka na mnie na dole w czarnych jeansach, białej koszuli nawet chyba jej nie zmienił i w kurtce jeansowej jak ja. To się dobraliśmy, uśmiecham się do niego i kiwam głową, że wszystko mam i możemy iść.

Podjeżdżamy pod klub, wysiadam z entuzjazmem bo dawno nie byłam na imprezie. Zachowujemy się trochę jak w liceum. Brakuje jeszcze domówek, czasy liceum były spoko. Po wejściu do klubu uderza ciepło, i zapach alkoholu. Moja dusza się radowała, gdy weszliśmy wgłąb ukazała się loża, którą ktoś zasiadywał. Była tam nasza paczka z liceum. Grace, Michele, Jack, no i my. Tak się ułożyło, że staraliśmy się w miarę tak trzymać. Gdyby nie kłótnia z Grace, która się strasznie na mnie wkurwiła a ja na nią. Dla mnie to już przeszłość, Grace wstaje i mocno mnie tuli.

-Przepraszam, to moja wina. - dodaje smutno.

-Nie ma za co, dziś pijemy! - ja dodaje z bananem na twarzy.

Jestem z Grace po 4 kolejkach kamikadze. Był to najlepszy pomysł na świecie, mnie nic na razie nie bierze mocno. Więc udaję się po kolejne drinki z Grace. Chłopaki też nie próżnują, Luca wypił trochę mało. Zastanawiał mnie fakt jak nas odwiezie do domu. Ale, na tą chwilę najważniejszy jest alkohol. Siadam z Grace i czekamy na drinki widocznie chce mi coś oznajmić.

-Mela bo wiesz, ja i..- nie daje jej dokończyć bo wiem co chce powiedzieć.

-Wiedziałam! Ty i Michele pasujecie do siebie. Czekałam aż sama mi to powiesz. - przytulam ją mocno.

-Skąd niby? Hm? A ty i Luca, kręcicie coś? - okej, i w tym momencie mam ochotę wyjść i się zabić.

-Stara, to mój szef. A z szefem się nie flirtuje. - szczęka opada jej po samą podłogę. Chyba ma problem z przetworzeniem informacji.

-O kurwa mać... to nie źle się wplątałaś... i co teraz? - spoglądam na nią drapiąc się po głowie.

-Nic, skończę u niego pracę i może uda mi się iść do policji ale rozważam studia. Chcę przez ten rok zarobić i się dokształcić. Brakuje mi nauki, nie wyobrażam sobie życia bez domówek studenckich. - Grace bacznie słucha, jej już alkohol trochę wszedł.

-Ja też mam taki zamiar, zrobić rok przerwy zarobić sobie i iść na studia. Mogłybyśmy razem mieszkanie wynająć czy coś. - to mnie zszokowało, w sumie planowałam z Grace wspólne studia i tak dalej.

-Woo super by było - klaszcze w dłonie z zadowolenia jak mała dziewczynka.

Pijemy kolejnego drinka, Luca porywa mnie na parkiet a czuje jak alkohol robi już swoje w moim organizmie i to jest ten moment kiedy jest stop. Luca kładzie dłonie na moje uda i kołyszemy się na boki. Obraca mnie przodem do siebie i zarzucam ręce na jego szyje. Jest mi tak dobrze, aż za dobrze. Przymykam oczy i daje się ponieść w tańcu. Nasze twarze są, coraz bliżej serce przyśpiesza. Jego oddech czuje już na swoich wargach, jest za blisko. Stało się nasze usta się złączyły, całuje za dobrze. O kurwa ja się z nim całuje tak nie będzie, odsuwam się od niego i po prostu odchodzę w kierunku reszty ekipy siadam obok Grace i wbijam się w rozmowę. Tak nie będzie się ze mną bawił 1:0 kretynie. Grę z liceum czas zacząć.


****

I mamy kolejny nowy rozdział. Będę wrzucała rozdziały co drugi dzień. Bynajmniej tak się postaram. Chcę też was trochę potrzymać w niepewności. Do następnego.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro