Rozdział #1
Wstaję o 6.30, spoglądając na zegarek i zastanawiając się czemu tak wcześnie wstałam. Zakończenie roku mam na 10.30 mam jeszcze tyle czasu. Dobra, a co tam wstajemy i idziemy się myć. Gdy tuptam na dół do łazienki patrzę a w kuchni siedzi smutna mama patrząca się na list z wynikami. Podchodzę do niej i się pytam delikatnie.
-Mamo coś się stało, że masz taka minę?
-Nic myszko....po prostu muszę lecieć do Los Angeles na badania kontrolne spokojnie to nic takiego nie martw się to nic takiego.- spojrzałam na mamę i ją przytuliłam
-Miałam się pytać bo tata zostawił auto to co mogę je pożyczyć do następnego tygodnia?-zapytałam się nie chętnie ale no co skoro go nie ma.
-Mnie i taty.... to już jest koniec. A co do auta powiedział, że możesz je sobie zostawić na zawsze przynajmniej wiem jak kochasz tą Audice i wiem,że byś koło niej nie przeszłą obojętnie.-spojrzałam na mamę i ucieszyłam się z tego, że Audi taty zostaje chociaż jakiś pożytek z tego będzie.
-To ja się idę szykować do szkoły. A i jeżeli to nie problem to jadę nad morze do Huntington nie pogniewasz się?-spytałam się mamy na jej twarzy pojawił się uśmiech
-Masz już ponad osiemnaście lat więc nie musisz się pytać. Tak i tak jadę na dwa tygodnie do szpitala więc spokojnie sobie jedź i baw się dobrze. A na strychu masz swoją białą torbę na kółkach.-patrzę na mamę i daję jej całuska w policzek.
Idę na strych i zabieram swoją torbę, pakuje do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Wyjazd nad morze dobrze mi zrobi, może nawet kogoś poznam. A tak w ogóle to mam na imię Amelka mam 18 lat za niedługo 19 i kończę 3 liceum. Szkołę zawsze kończyłam, ze stypendium. Rodzice byli zawsze ze mnie dumni. W końcu córkę mieli jedną. Jestem szczupłej budowy, brązowe długie włosy, brązowe oczy. Czysta mamusia, zawsze byłam porównywana, do niej lecz charakterem byłam, czysty tatuś. Mój tata Jason był wysokim 42 latkiem z lekko siwymi włosami, dobrze zbudowany.
Tata zawsze dbał o siebie, wraz z mamą często biegali. W momencie kiedy mamie trochę się pogorszyło zaprzestali. Zawsze chcieli wychować, mnie na dobrą córkę. Moja mama Lily jest średniego wzrostu 40 latką, o blond włosach i szczupłej budowie. Ma zielone oczy i śliczny uśmiech. Pełna dobrego humoru. Niestety rodzice się rozwodzą, od 4 lat między nimi było różnie. W końcu tata się przyznał, że zdradził mamę. Było jej bardzo smutno ale dajemy radę.
Dzieciństwo nie było zbyt kolorowe, często się kłócili. To było nawet można ująć, że na porządku dziennym. Rodzice starali mi dać, najlepsze dzieciństwo ale coś nie wyszło. Z czasem było lepiej mniej się kłócili gdy mama zachorowała wszystko się, zmieniło. Musiałam jej pomagać w firmie, którą wspólnie przed laty założyli. Mimo iż, miałam 16 lat świetnie jej pomagałam, zawsze byłam mądra i bystra. Tata jednak czegoś mnie nauczył. Spojrzałam na zegarek była 9.22
Z szafy wyjęłam swoją ulubioną czarną i prostą sukienkę na cienkich ramiączkach, jeansówke, i białe trampki. Jak na najlepszą uczennicę jakiś styl miałam. Wzięłam bieliznę z komody i poszłam wziąć, szybki prysznic. Wysuszyłam włosy i zrobiłam loki. Lubiłam siebie w lokach, zrobiłam delikatny makijaż i szybko ubrałam. Schodząc po schodach z walizką, widziałam mamę w drzwiach, które dla mnie otworzyła. Posłała mi ciepły uśmiech zrobiłam to samo i poszłam spakować walizkę do samochodu.
Była już 10.10 wiedziałam, że się spóźnię jak zawsze, nic się nie zmieniło. Szybko biegnę do swojego pokoju i zabieram torebkę, w której mam dokumenty telefon i pierdyriald potrzebnych rzeczy kobiecie w torebce. Daje mamie buziaka i wsiadam do samochodu po czym szybko ruszam. W między czasie stojąc na czerwonym świetle zdzwonię do Grace przyjaciółki od przedszkola, nasza historia to jest jakiś hit. Włączam głośnomówiący i słyszę jej rozbawiony głos.
-Hejka, Grace wiesz co spóźnię się chwilkę - sama zaczynam się śmiać i ruszam
-Czemu mnie to nie dziwi, jest zakończenie roku szkolnego a, ty, ty się spóźniasz. Masz farta bo zakończenie zostało przeniesione na 11.00 bo wyszły jakieś problemy. - mówi śmiejąc się, raz w życiu mam farta.
-To na spokojnie fajeczka za garażami? - pytam z zaciekawieniem.
-Jeszcze się pytasz?! - podnosi głos - No jasne, że tak. Do zobaczenia. - I się rozłącza.
Grace to bliska mi przyjaciółka wiele razem przeszłyśmy, nie wyobrażam sobie bez niej żyć. Jest wysoką rudowłosą dziewczyną o szarych oczach. Ma słodkie piegi jak ja tylko, że ona ma ich więcej o wiele. Ma szczupłą sylwetkę, szerokie biodra. Zawsze wygląda pięknie nie zależnie od dnia i nocy. Gdy podjeżdżam pod szkołę jest 11.38, ja to jestem idealna. Śmieję się sama do siebie zabieram torebkę i fajki z samochodu, które do niej wrzucam. Wysiadam z samochodu i udaje się za słynne garaże. Widzę tam całą paczkę 3 klas i nie tylko.
-Hejka Melka - podbiega Grace i mocno tuli.
-Siemanko - odpowiadam i wyciągam fajkę, po czym odpalam. Stoimy większą kupką i wspominamy nasze wybryki przez całe liceum.
-Zbieramy się 10.55 - Odpowiada Jack, były gospodarz 3C, wysoki wysportowany, z dobrym humorem, lubiłam go z pewnością, będzie mi go brakowało.
Zakończenie roku, było całkiem okej. Nagrody za frekwencje, maturę, całokształt nauki i tak dalej. Po tym wszystkim pojechałam z Grace do niej po jej rzeczy i ruszyliśmy do Huntington. Podczas drogi nie zabrakło śpiewania i opowiadania śmiesznych historii z życia szkoły. Od września zaczynam szkolenie w policji, zawsze było to moim marzeniem. Więc robiłam wszystko aby, je spełnić. Grace wynajęła jeden z hoteli blisko morza dzięki czemu widok był niesamowity. Rozpakowałyśmy się, przebrałyśmy i czekaliśmy aż reszta ekipy dojedzie.
Stwierdziliśmy, że taki wypad dobrze nam zrobi. Ja z Grace poszłyśmy się przejść nad morze, i pogadać o wszystkim jak zawsze. Takie rozmowy dużo mi dawały, jej też bo nasi rodzice się rozchodzą w podobnym czasie. Gdy, dostałyśmy cynka, że wszyscy są ruszyliśmy do baru nad morzem. Było cudownie, atmosfera jaka panowała, znajomi wszystko do czasu. Gdyby nie on.
Luca Steel, szkolny playboy. Miało go nie być jednak stwierdził, iż wpadnie bo czemu nie. Nienawidziłam go z czystego serca, miałam dość jego zagrywek co do dziewczyn. Nigdy nie mogłam się, nadziwić co je tak podnieca w nim. Może to, iż jest stworzony przez samego Boga. Tatuaże, ciemne wręcz czarne włosy dodawały mu piekielnie zajebisty wygląd. Kiedyś się w nim bujałam. Taa, cała ja jak na złość usiadł koło mnie. Ku naszemu zdziwieniu wieczór minął bardzo fajne.
-Melka, idziemy po jeszcze jednego drinka? - zapytał Luca na co się zgodziłam, i tak byłam już po kilku a nam dobrze się tańczyło.
-Jasne - podpowiadam bez wahania.
-Coś słabo wyglądasz, dobrze się czujesz? - pyta a mi zaczyna kręcić się w głowie
-Chyba? - odpowiadam bełkotem i nie pewnie. Po tych słowach tracę przytomność.
Ok, zaczynamy korektę i poprawianie książki żeby miała ręce i nogi. Zaczęłam to pisać 22 lipca 2017 roku. Sama jestem pod wrażeniem, że książka ma 12tyś odsłon, dziękuje wszystkim, którzy byli od początku. Mam nadzieję, że te zmiany was zaskoczą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro