Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TWO

- Pomocy. Mój tata. Ma ranę kłutą podbrzusza. - powiedziałam spanikowana.

- Spokojnie, proszę usiskać ranę. Gdzie pani jest? Co się stało?

- Ulica Wrzosowa 12. Nie wiem co się stało.

Kobieta powiedziała, że wysyła karetkę i policję. Odłożyłam telefon i uciskałam ranę taty. Ta rana jest chyba od noża. Spojrzałam na stojak, ale wszystkie noże są na miejscu. Usłyszałam  dźwięk dochodzący z góry.

Wstrzymałam oddech i dalej uciskałam ranę. Do kuchni wszedł wysoki czarnowłosy mężczyzna z wyciętym uśmiechem. Zobaczył mnie, więc chwyciłam nóż i odsunęłam się trochę od taty. Odciągnę tego psychola. Mamy nie obroniłam, ale taty nie dam skrzywdzić.

Postać wzbudziła we mnie strach. Nie atakowała tylko patrzyła. W końcu jednak się zbliżyła. Chwyciłam mocniej nóż.

- Nie zbliżaj się. - powiedziałam jąkając się.

Postać nie posłuchała. Rzuciłam w nią nożem. Szybko chwyciłam drugą. Pierwszy wbił się włamywaczowi w ramie, ale ten nawet nie krzyknął. Usłyszałam syreny policyjne. Udało się. Mężczyzna jednak podbiegł do mnie i uderzył czymś w głowę oszałamiając mnie. Miałam upaść, ale nieznajomy złapał mnie i wyniósł z mojego domu. Przynajmniej zostawił mojego tatę. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłam przytomność.

Otworzyłam oczy. Żyje? Spojrzałam na siebie i odetchnęłam z ulgą. Nadal w ubraniach. Wstałam z łóżka. Znajduje się w średniej wielkości zielonym pokoju. Gdzie ten psychol mnie zaciągnął? Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegokolwiek do obrony. Nic nie znalazłam. Odsłoniłam okno i wpuściłam trochę światła. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam w kącie pokoju mojego porywacza. Wpatrywał się we mnie. Odruchowo cofnęłam się o krok.

Teraz mam okazję dokładnie przyjrzeć się temu mordercy. Jego skóra jest nienaturalnie blada, oczy tak samo jak włosy. Jednak to co najbardziej mnie w nim przeraża to brak powiek. On ich nie ma. Osoba wstała i podeszła do mnie.

- Odwal się! - wrzasnęłam, ale postać nic sobie z tego nie zrobiła.

- Rozalii uspokój się! - wrzasnęła postać.

Rzuciłam w niego lampą, ale nic to nie dało. Mężczyzna uderzył mnie w twarz tak mocno, że się  przewróciłam. Wezbrała we mnie wściekłość. Najpierw prawie zabił/ zabił ojca, a teraz pogrywa sobie ze mną. Do oczu napłynęły mi łzy. Zabije go!!!! Wstałam i hardo spojrzałam na swojego oprawce. Znów uderzył mnie, lecz tym razem nie upadłam. Chciałam mu oddać ale złapał mnie za nadgarstek. Czarnowłosy zbliżył się  niebezpieczne blisko. Automatyczne użyłam drugiej ręki. Niestety on powstrzymał mój cios i popchną mnie na dywan. Znów upadłam.

- Nigdy nie waż się podnosić ręki na swojego ojca!!! - krzyknął mężczyzna.

Spojrzałam na niego jak na wariata. Chwila on JEST wariatem. Oczywiście wiem, że mężczyzna którego nazywam ojcem nim nie jest. Mój biologiczny tatuś miał mamę w dupie i zostawił ją kiedy dowiedział się o ciąży. Wychował mnie Robert mąż mamy, którego poznała jak miałam 2 latka. To jego jestem  córką. Nikogo innego. Zresztą mama w życiu nie poszła by z psychopatą do łóżka.

- Ta, a ja jestem zakonnicą. - powiedziałam wściekła, ale nie miałam już siły się podnieść.

- Eye chodź tu! - krzyknął wariat.

Po chwili do pokoju weszła osoba w niebieskiej masce. Mimo okropnego bólu po kilku policzkach posłałam jej złowrogie spojrzenie. Postać wydała stłumiony śmiech.

- Jeff znalazłeś ją. - powiedział z podziwem Eye.

- Pilnuj jej. - odpowiedział Jeff i wyszedł trzaskając drzwiami.

Postać usiadła w fotelu, a ja bez słowa wpatrywałam się w nią bez wyrazu.

- Wybacz mu. Nie spodziewał się takiej reakcji z twojej strony.

Jasne mam mu wybaczyć to co zrobił mojemu tacie czy to, że mnie uderzył parokrotnie, a moze to, że mnie porwał? Albo wszystko? Widząc moją minę osoba zdjęła maskę i przyjrzała mi się.

- Nie utrudniaj mu tego.

On.
Jest.
Po.
Prostu.
Głupi.

CDN......

....................................
( 583 słowa ) Do zobaczenia ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro