ONE
- Przywitajcie nową koleżankę. To jest...
- Rozalii Wood.- dokończyłam za nauczycielkę.
Cała klasa patrzyła na mnie jak na dziwaka. Cóż szaro-niebieskie włosy są dość niezwykłe, ale żeby tak chamsko się gapić. Brak im taktu.
- Usiądź może obok Oli. - powiedziała słodko nauczycielka.
Bez słowa podeszłam do ławki wyjęłam zeszyty i zaczęłam bazgrać na kartce. Nie bawiłam się w uprzejmości. Całą godzinę musiałam znosić złośliwe uśmieszki i ciekawskie spojrzenia. Nie słuchałam nudnego wykładu. Zamiast tego spisywałam swoje pomysły. Niezliczone pomysły.
- Skąd jesteś? - spytała Ola.
Mogło być tak pięknie, ale musiała się odezwać. Ola głupie imię. Właściwie zdrobnienie jest głupie. Samo imię mi się podoba Alexandra.
- Z daleka. - odpowiedziałam krótko.
- Świetnie mówisz po angielsku. Jesteś z Europy. - stwierdziła szatynka.
Od dalszych pytań wybawił mnie dzwonek. Na przerwie postanowiłam że posłucham muzyki.
Nastepna lekcją była...o tak religia. Otworzyłam brudnopis, z którym się nigdy nie rozdaje. Znów siedzę z Olą. Ratunku niech ktoś ją zabierze. Ona gada jak najęta.
Postanowiłam ją zignorować i zaczęłam rysować fan arta do mojego ulubionego anime. Nagle jakiś chłopak podszedł i zabrał mi zeszyt. Wstałam i rzuciłam mu groźne spojrzenie.
- Fanka bajek? - spytał złośliwe.
- Jak widać. - wyrwałam mu swoją własność i spokojnie usiadłam.
Chłopak nagle pocałował mnie w policzek. Zaskoczona przywaliłam mu z liścia. Niestety, niestety dla niego zatoczył się i zrzucił że ściany gaśnice. Nie wiem jakim cudem, ale była odbezpieczona. Gaśnica wystrzeliła i w całej klasie zrobiło się biało. Klecha spojrzał na mnie.
- Nowa idź się tłumaczyć dyrektorowi.
- Ja nic nie zrobiłam. - powiedziałam niewinnie.
- Ona mnie uderzyła. - krzyknął dupek, któremu woda sodowa strzeliła do głowy.
- Do dyrektora! - wrzasnął kiecol.
Bez słowa wstałam wzięłam plecak i ruszyłam do drzwi. Po drodze walnęłam chłopaka w głowę.
Weszłam do gabinetu dyrektora sekundę przed dzwonkiem. Oczywiście zaraz potem przyczłapał się księżulek. Zrezygnowana spojrzałam w sufit. Po chwili do pokoju wszedł mężczyzna. No to mam przej***ne. Mogę się pożegnać z wypadem na narty za miesiąc.
- Co was sprowadza? - powiedział siadając za biurkiem.
- Ta. - bezwstydnie wykazał palcem mnie. -Sprowokowała bójke i zdemolowała klasę.
- Czy to prawda? - spytał dyrektor.
- Prawdą jest, że uderzyłam chłopaka, ale on bez mojej zgody mnie pocałował.
Dyrektor spojrzał na księdza. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze wyjdź. Idź do domu.
Zdziwiona skiwnęłam głową i wyszłam z gabinetu. Zwolnił mnie. No to wagary. Ale jednak postanowiłam jednak iść prosto do domu. Mam jakieś źle przeczucia. Mój dom stoi niedaleko lasu na odludziu. Ja i tata nie lubimy tłoku i hałasu miasta. Oboje nie chcieliśmy mieszkać w starym domu. Za dużo było w nim wspomnień.
Po wypadku mamy nie mogliśmy już tam wytrzymałość. Dosłownie dusiliśmy się tam. Otworzyłam drzwi i już miałam wołać tatę, ale zauważyłam, że zdjęcie mamy stoi nie na swoim miejscu. Zdziwiło mnie to. Ja nie mam nic przeciwko bałaganowi, ale tata go nienawidzi przejął to po mamie. Najciszej jak mogłam odłożyłam plecak i podeszłam do regału.
Wzięłam ramkę do ręki. Dziwne. Czyżbym zaczynała popadać paranoję? Tata nie przedstawiłby zdjęcia. Po cichu poszłam do kuchni.
Weszłam do kuchni i wdeptałam w coś lepkiego. Westchnęłam i zdjęłam skarpetkę. Spojrzałam na podłogę. Co to jest? Dotknęłam plamy. Strasznie się lepi i dziwnie pachnie. Obok była druga plama. Czerwonego lepkiego...chwila to jest krew? Niemożliwe skąd. Poszłam za śladem. Za jedną z szafek znalazłam mojego tatę zakrawionego. Uklękłam przy nim i wyjęłam komórkę. Wystukałam numer 112 i czekałam.
- Halo? - odezwał się miły kobiecy głos.
- Pomocy. Mój tata. Ma ranę kłutą podbrzusza. - powiedziałam spanikowana.
CDN.....
..................................
(563 słów) Przepraszam za błędy.
Do zobaczenia ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro