Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

połowa

Mijają dni, miesiące i tygodnie, odkąd odszedłeś.

Tępo wpatruję się w sufit w moim pokoju. 

Mickey.

M i c k e y, literuję.

Milkovich.

M i l k o v, przerywam.

Caleb staje u progu pokoju pokoju i delikatnie puka w ścianę, jakby ze strachu, że ją zepsuje, jesli użyje więcej siły. Nic dziwnego; też się czasami o to boję.

Siada na łóżku z westchnieniem, kiedy kiwam do niego głową.

   – Ian, co z tobą? – unika mojego spojrzenia. Nerwowo stuka stopami o podłogę, przygryzając jednocześnie dolną wargę. 

Siadam więc i ze stoickim spokojem kładę dłoń na jego ramieniu, szukając odpowiedzi w wyrazie jego twarzy.

Nie wiem, Caleb.

Naprawdę niczego nie rozumiem.

Jedyne, co jestem w stanie zrobić, to wyszeptanie jego imienia.

Odwraca się w moją stronę i mnie całuje. On też nie rozumie.

Chciałbym to przerwać i uciec gdzieś daleko; najdalej, jak się da. Ale nie potrafię. A może nie chcę?

 I tkwię tak w nieskończoność w tej idealnej bajce.

Szkoda, że ta bajka nie jest o mnie;  dostałem się tutaj przypadkowo, to nie rzeczywistość, do której należę.

M i l k o v i c h, literuję, gdy Caleb zasypia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro