Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41.

Amy przez cały lot do Paryża była nieobecna. Nie umiałem patrzeć na to, jak bardzo jest wykończona. Gdy jechaliśmy do domu, głowę miała oparta o szybę. Wyglądała na zmęczona.

- Jak sie czujesz? - zapytałem. Nawet na mnie nie spojrzała.

- Dobrze. Położę się jak dojedziemy dobrze?

- Oczywiście. Amy, mam wrażenie, że coś się dzieje...- powiedziałem. Miałem nadzieję, że podejmie temat ale ona tylko się uśmiechnęła. Zrezygnowany jechałem dalej. Nie wiedziałem co jej jest. Trapi ją sprawa z ojcem? Czy może przestała cokolwiek do mnie czuć?
Dojechaliśmy na miejsce późnym popołudniem. Amy wysiadła bez słowa i weszła do domu. Cholernie denerwowało mnie jej zachowanie. Wszedłem za nią do środka. Siedziała na kanapie.

- Powiesz mi co się dzieje? - zapytałem.

- Jestem zmęczona...Pójdę się położyć dobrze? - wstała, podeszła do mnie dała mi całusa w policzek i poszła do sypialni. Zostałem sam z myślami. Nie sadziłem, że będzie mnie unikac. Zastanawiałem sie, co zrobiłem nie tak, że mnie w taki sposób traktuje. Postanowiłem dać jej trochę przestrzeni.
Przygotowałem kolacje i siedziałem z drinkiem w salonie nad papierami. Usłyszałem jak Amy schodzi po schodach. Nie odwróciłem się. Chciałem by czuła, że nie bede na nia napierał.

- Mogłeś mnie obudzić - rzekła. Rzuciłem okiem w jej kierunku. Stała przy stole i spoglądała na kolacje. Wygladała jakoś inaczej niz dwie godziny temu. Może faktycznie potrzebowała snu - Pięknie pachnie - dodała i usiadła.

- Chciałem żebyś odpoczeła - powiedziałem. Podszedłem do niej i usiadłem obok - Smacznego - dodałem. Uśmiechnęła się do mnie i zaczeła jeść.

- Przepraszam Will za moje zachowanie - wtrąciła nagle - To wszystko przez to cholerne zmęczenie, ale już jest lepiej - powiedziała, uśmiechając się do mnie. Nie wiem czy mówiła prawdę, czy kłamała ale cieszyłem się, że zaczęła wreszcie mówić.

- Nic się nie stało. Jutro wieczorem jest otwarcie hotelu - oznajmiłem. Spojrzała na mnie zadowolona.

- Naprawdę? I dopiero teraz mi mówisz?!- podbiegła do mnie podekscytowana. No, w takim stanie jeszcze jej nie widziałem. Usiadła mi na kolanach, ręce zarzuciła na szyję - Jestem taka dumna wiesz? Mam najwspanialszego mężczyznę na ziemi - powiedziała i pocałowała mnie bardzo dziko i namiętnie. Zszokowała mnie. Totalnie nie spodziewałem się, że mnie tak zaskoczy. Ale podobało mi się to. Niewiele myśląc chwyciłem ja na ręce i udałem się w kierunku sypialni. Pragnąłem ją poczuć, dotykać...Tęskniłem za każdym kawałkiem jej ciała. Na moment zapomniałem jaka była oschła i niemiła. Liczyło się tylko to, ze tez mnie pragnęła. Dotykała mnie czule, patrząc głęboko w oczy. Zawładnęła mną. Straciłem głowe dla tej kobiety. Całowałem ją wszedzie. Chciałem czuc jej smak i zapach. Jej dotyk był dla mnie jak ukojenie. Słyszałem jak cicho jęczy z podniecenia. Sprawiało mi to przyjemność.

- Ahh William! Jesteś....Cudowny...- dyszala pomiedzy każdym wejściem w nią. Uśmiechalem się pod nosem, widząc ją w takim stanie. Z chwili na chwilę, stawalem się co raz bardziej agresywny. Starałem się kontrolować moje zachowanie...Nie chciałem by widziała, że to czasami do mnie wraca. Gdy dłońmi dotykałem jej szyi, miałem ochotę je tam zacisnąć. Chciałem ją podduszac i jednocześnie pieprzyć do granic wytrzymałości. Walczyłem sam ze sobą, żeby nie skrzywdzić Amy. Doskonale wiedzialem, że nie do końca wyzbylem się z siebie mrocznej strony.
Amy wiła się pode mną jak wąż. Zaciskala mięśnie i drapała mnie po plecach. Moje wszystko...Myślałem, gdy patrzyłem w jej oczy. Widząc jak wygina ciało w łuk wiedziałem, że za chwilę dojdzie. Przyspieszylem by przeżyć orgazm razem z nia. I już po chwili czułem, jak zalewa mnie i Amy uderzenie dreszczy i gorąca. Oboje byliśmy dla siebie wszystkim.

Nastepnego dnia z rana, Amy wybrała sie na zakupy, a ja pojechałem pozałatwiać wszystkie sprawy, związane z otwarciem hotelu. Na przyjecie ma przyjechać moja mama i najbliższa rodzina, znajomi, przyjaciele, ludzie z branży. Postarałem sie, aby na otwarciu znalazła sie równiez rodzina Amy. Nie wiem czy dobrze zrobiłem, ale nie miałem innego wyjscia. Amy kurczowo próbuje unikać kontaktu z mama i tata. Nie chciałem by za kilka lat żałowała podjętych przez siebie decyzji. Od rana miała dobry nastrój, wiec czułem, że ten wieczór bedzie wyjątkowy. Jadąc do hotelu upewniłem sie, że Henry przyjedzie razem z Caroline, zależało mi żeby Amy poznała jego kobietę.
Miałem dopięte wszystko na ostatni guzik. Tak jak zawsze.

***

Skłamałam mu, mówiąc, że jade na zakupy. Tak naprawdę jechałam do Bureau. Musiałam się spotkać z Niv'em. Pod firma było juz tłoczno. Ludzie zbierali się do pracy. Patrzac na głowne wejscie, poczułam jak przyspiesza mi serce. Bałam sie spotkać jednego człowieka...Michael'a Connor'a. Wziełam dwa głębsze wdechy i weszłam do środka. Rozejrzałam się i zauwazyłam, że nic sie tu nie zmieniło. Podeszłam do recepcji.

-Amy? - usłyszałam znajomy głos. Amanda. Jedyna dziewczyna, która w tej firmie była dla mnie nawet uprzejma - Ty tutaj? Czesc - poczułam jak przyjaznie mnie obejmuje.

-Czesc Amanda, tak ja...yyy..tutaj...Jest Niv? - zapytałam. Spojrzała na mnie tak, jakbym zapytala czy zastałam Boga w firmie.

-Tak jest u siebie, czekaj załatwie ci plakietke - rzekla i nachyliła sie do młodej recepjonistki, szepczac jej cos na ucho. Poczekałam chwile i juz miałam zawieszona na szyji plakietke dla gosci. Niepewnym krokiem podeszłam do windy. Drzwi sie rozsunęły i weszłam do srodka. Nacisnęłam pietro 13 i w pełnym skupieniu jechałam na góre. Poczułam jak zoładek podchodzi mi do gardła. Ten cały stres nie działal na mnie dobrze. ' Piętro 13 ' usłyszałam w tle. Znowu dwa głebsze wdechy i wyszłam na ciemny korytarz. Dobrze wiedziałam gdzie jest gabinet Niv'a. Zapukałam do drzwi i usłyszałam, że moge smiało wejsc. Otworzyłam drzwi i ujrzałam go jak siedział przed laptopem. Wygladał inaczej niz zwykle. Biała koszula, odpieta na trzy guziki, rekawy podwiniete do łokci, włosy miał idealnie zaczesane na jeden bok, lekki zarost dodawał mu tylko seksapilu. Jego oczy podniosły sie do góry i zamarł. Nie spodziwał sie mnie tutaj. Stałam i czułam, jak moje kolana staja sie gietkie na wszystkie strony. Oddychałam nerwowo. Niv lustrowal mnie od góry do dołu. Nie usmiechał sie, ani tez nie wydał z siebie głosu. Tylko siedział i patrzył. Nie wiem jak długo to trwało ale postanowiłam przerwac cisze.

-Czesc...- rzuciłam niepewnie - Nie przeszkadzam? - Niv pokrecił głową, jakby chciał sie z czegos otrzasnac.

- Nie..czesc Amy..Co tutaj robisz? - był zmieszany gdy podeszłam blizej. Usiadłam na fotelu na przeciwko niego. Poprawiłam włosy i przełknęłam śline.

- Przyjechałam bo mam dwie sprawy - zaczęłam - Po pierwsze, chciałam ci bardzo podziekować za pomoc..

- Pomoc? Nie rozumiem - powiedział.

- No wiesz, złozyłeś zeznania, które pomogły mi sie wydostać z więzienia...Bardzo mi pomogłes...- mowiłam - Wiesz sprawa z Molly...zostałam uniewinniona..

- Wiem..Oglądałem proces w telewizji..- mruknął. Ogladał? Pewnie liczył, że mnie zamkną i zapłace za odrzucone uczucie pomyślałam. Wyprostował sie na fotelu, nie spuszczajac ze mnie wzroku. Paliło mnie jego spojrzenie - A ta druga sprawa? - zapytał.

- Chodzi o Lucky&Green....moja kancelarie - oznajmiłam. Czekał, aż zaczne mówic o co mi chodzi. Więc zaczełam - Mianowicie, nie idzie mi. Przyznaje się. Akurat tam nie umiem zadziałać. I szczerze powiedziawszy, nie chce. To William zagarnął te firme ale oddajac mi Ellite Group...

- Co?! Oddał Ci Ellite Group? Jestes jej właścicielem?- przerwał mi. Był...hmm..wzburzony ta informacja.

- Tak. Jestem włascicielem Ellite Group. Ale to nie o tym chce z toba rozmawiac. Tak jak mówiłam, William chciał miec kancelarie ja, niekoniecznie. Mam kilka innych firm pod soba i jedno wieksze wydawnictwo. Kancelaria to nie moja bajka. Tak więc, dowiedziałam sie, że jesteś nadal zainteresowany Lucky&Green...tak? - zapytałam. Skinął głową, potwierdzajac moje pytanie - No wiec, możemy ubić interes - dodałam. Czekałam na jego odpowiedz. Siedział oparty stabilnie o fotel. Dłonie miał skrzyzowane na klatce piersiowej. Patrzył na mnie i milczał. Starałam sie nie dac po sobie poznac, że jestem zestresowana.

-Muszę porozmawiać z dziadkiem. Dobrze wiesz, że nie mogą podejmować decyzji bez niego. I tak to, że rozmawiam z tobą na ten temat, bez jego obecności jest dużym błędem. Nie działamy osobno - oznjamil. No tak, mogłam się tego spodziewać - Do kiedy jesteś w Paryżu?

-W zasadzie nie wiem. Przyjechałam na otwarcie hotelu Blayk'a - powiedziałam. Niv zmarszczył brwi, tak jakby nie chciał słuchać, że jestem tu dla William'a - Mam Twój numer, zadzwonię na dniach.

-Rozumiem. Rozważ moją propozycję. Wolałabym uniknac głośnej sprzedaży firmy - oznajmiłam wstając. Wyciągnęłam rękę w jego stronę. Gdy złapał mnie w swoją dłoń poczułam dziwne ciepło..Nie powinnam tego czuć. Szybko cofnelam rękę.

-Yhh...Czekam na telefon w takim razie. Dozobaczenia Niv - rzuciłam i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wyszłam z biura.
Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza....Te między mną a Niv'em było zbyt gęste. Nie wiedziałam dlaczego poczułam coś takiego. Ogarnij się Amy...Nie psuj tego co masz!!!!












*****
Rozdział krótki i nieciekawy ale nie mam totalnie weny...Układam powoli to co będzie się działo między A&W...Ich historia powoli dobiega końca. Przed Nami jeszcze kilka rozdzialow. Postaram się by były dłuższe i ciekawsze ;).
Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdeczke ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro