Rozdział 27.
- William...Ja...cię pamiętam.
Patrzyłem na nią zszokowany. Jak to? Pamięta? Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Siedziałem i patrzyłem na jej zapłakane oczy.
- Strasznie boli mnie głowa. Możesz podać mi leki? Są w torebce na dole - powiedziała, trzymając głowę w dłoniach. Szybko wybiegłem z sypialni. Mało co nie połamałem nóg na schodach.
- Proszę - wyszeptałem podając jej opakowanie. Łyknęła trzy tabletki. Zastanawiałem się przez chwilę, czy to nie za duża dawka. Amy płakała i cała się trzęsła. Nie wiem, czy to z powodu sytuacji czy tak bardzo bolała ją głowa.
- Nie wiem jak to możliwe...ale...Od rana czułam się inaczej...I gdy tylko otworzyłam się na bliskość jaka mi dałeś, coś się zmieniło. Zobaczyłam wszystko. Nas. Niv'a. Molly. Ozzy'ego...Wszystko to co sprawiało mi ból William. Rozumiesz? - zapytała.
- Czyli to sprawiło, ze...Zapomniałaś? Ból jaki przeżyłaś wyparł z Twojej głowy wspomnienia? - nie wierzyłem w to co mówię. Byłem jednym z powodów, dla których jej umysł wyparł z siebie wszystko co złe. Bała się bólu, leku i strachu.
- Chyba...? Nie wiem William...Mnie też to przeraża. Pamiętam moment wypadku. Wiem kto kierował. Widziałam ją, rozumiesz?! - podniosła głos i znowu zobaczyłem łzy na jej policzkach - Boże...Tego jest za dużo. Nie dam rady...William...- z wściekłości przeszła w bezradność. Patrzyła na mnie, prosząc oczami bym coś zrobił. Ale co ja mogłem? Nie wiedziałem co się dzieje. Byłem rozkojarzony. Wstałem i wyszedłem. Zostawiłem ją sama. Właśnie zachowuje się jak ostatni dupek....
****
Nie mogłam uwierzyć, że wyszedł. Zostawił mnie samą z tym wszystkim. Płacz nie pomógł w uldze. Ale sprawił, że pozbyłam się ciężaru niewiedzy. Wstałam z łózka, ubrałam na siebie koszulkę William'a i wyszłam z sypialni. Zeszłam schodami do kuchni. Nigdzie go nie było. Byłam przerażona. Ból głowy zmniejszał się, pod wpływem zażytych tabletek. W salonie zauważyłam uchylone drzwi balkonowe. Podeszłam bliżej. Zobaczyłam William'a na pomoście. Nie wiedziałam czy iść do niego i próbować jakoś porozmawiać. Wiem co go zabolało. Nie sądziłam, że on mógł się przyczynić do niechęci by pamiętać. Odwróciłam się i udałam w kierunku łazienki. Gorąca kąpiel z pewnością dobrze mi zrobi.
Napuściłam gorącej wody do wanny. Wlałam lawendowy płyn do kąpieli i szybko zdjęłam z siebie koszulę William'a. Zanurzyłam się, czując blogi relaks. Czułam, że tego mi było trzeba. Ból głowy już całkowicie zniknął. Nie chciałam kłótni z William'em. Nie chciałam też, by czuł się winny. Kochałam go.
Nie wiem ile czasu spędziłam w łazience, ale wyszłam w momencie gdy, skóra zaczęła marszczyć się od ciepłej wody. Otulona ręcznikiem wyszłam, szukając William'a. Siedział w salonie na kanapie. Pil drinka.
- Uciekłeś...- mruknęłam, stojąc za jego plecami. Widziałam jak bierze oddech.
- Przepraszam, wiem że zachowałem się jak ostatni dupek, ale Amy...Zabolało mnie to - odpowiedział.
- To nie moja wina, że tak się stało. Naprawdę nie sądziłam, że to jest przyczyną tego, że nie pamiętam. Ale William...Jestem tu...Wróciłam - mówiłam prawie płacząc. Bałam się, że mogę go stracić. Odwrócił się i spojrzał na mnie. Zmierzył mnie od góry do dołu. Oblizał usta. W końcu stałam przed nim w samym ręczniku. Wstał powoli i podszedł do mnie. Jego dłonie delikatnie dotknęły mojej skóry. Wstrzymałam oddech.
- Jesteś tu...Moja...Na zawsze...- wymruczał, patrząc na mnie. Nie umiałam nie tonąć w barwie jego oczu. Odzyskałam swoje życie dzięki niemu. To in pozwolił mi się otworzyć, usunąć jakaś pieprzona zaporę - Kocham cię Amy. I zrobię wszystko, byś spędziła ze mną swoje życie - po tych słowach pocałował mnie. Czułam jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Wziął mnie na ręce. Szedł w stronę sypialni.
- William..? - zatrzymał się i spojrzał na mnie - Czy mógłbyś mnie związać w sypialni? - byłam niepewna tego pytania. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Nie odpowiedział, tylko usmichnał się znacząco. Położył mnie na łóżku. Wyjął z szafki krawat i związał nim moje ręce. Położył je nad moją głowę.
- Ruszysz nimi a dostaniesz takie klapsy, że nie usiądziesz przez miesiąc na swojej pięknej pupie - mówi stanowczym tonem. Podnieca mnie wizja klapsów spod jego dłoni. Uśmiecham się do niego, po czym widzę jak jego głowa, zjeżdża niżej. Zdjął ze mnie puchowy, biały ręcznik i dotknął moich piersi. Bawił się mną. Nie mogłam go dotknąć. Rozpalał każdy zakamarek mojego ciała. Wiłam się pod jego dotykiem, pocałunkami...Chciałam więcej i więcej.
- Chce cię dotknąć - mówiłam na zmianę jęcząc.
- Nie! - warknął William, przyciskając moje związane dłonie do łóżka. Był agresywnie seksowny. Oddychałam co raz szybciej. Jęczałam co raz głośniej. Poczułam jak wbija sie całym sobą we mnie. Aż zabrakło mi tchu w płucach. Kochałam się z mężczyzną mojego życia. I w tej chwili byłam najszczęśliwsza na świecie. Liczył się tylko on. My.
Spaliśmy wtuleni w siebie. Obudziło mnie słońce, wpadające do sypialni. Spojrzałam na William'a, spał jak małe dziecko. Nie chciałam go budzić. Delikatnie wysunęłam się spod jego ramion, ubrana jedynie w jego koszule i skarpetki, zeszłam do kuchni. Chciałam przyszykować dla nas śniadanie. Jednak na schodach usłyszałam jakiś hałas, dobiegający właśnie z kuchni. Ostrożnie weszłam do środka i ujrzałam gosposie William'a, kręcącą biodrami na prawo i lewo, w rytm muzyki z radia. Uśmiechnęłam się na jej widok, to taka cudowna kobieta.
- Dzień dobry - rzuciłam nieśmiało. Hellen aż podskoczyła, gdy usłyszała mój głos. Nie spodziewała sie, że ktoś może jej przeszkodzić.
- Panienka już nie śpi? A ja dopiero zaczynam śniadanie szykować. Panienka wraca do łóżka!- rzuciła, machając ścierka bym wyszła. Ja jednak nie chciałam wychodzić. Usiadłam na wysokim hokerze.
- Nie ma mowy. Pomogę pani - oznajmiłam. Kobieta uprzejmie się do mnie uśmiechnęła.
- No dobrze, skoro panienka nalega. Tutaj są warzywa, proszę je pokroić - powiedziała. Podała mi deskę i nóż i zabrałam się do pracy. Spoglądałam na nią co jakiś czas.
- Długo pracuje pani dla William'a, prawda? - pytam, chociaż znam odpowiedz.
- Tak. Całe jego dorosłe życie. Jak skończył 19 lat zamieszkał sam i wtedy mnie zatrudnił. Bardzo się zmienił od tamtych czasów - powiedziała, wstawiając wodę na kawę - Napije się panienka ze mną?
- Z przyjemnością - odpowiadam. Hellen naprawdę była cudowna kobieta. Biło od niej ciepło, takie matczyne. Podała mi kubek z gorącą kawą. Usiadła na przeciwko mnie.
- Wie panienka...Może ja nie powinnam tego mówić, ale pan William jest z panienka bardzo szczęśliwy. To widać. On...Ehh...Naprawdę sporo w życiu przeszedł - mówiła, patrząc w pusty blat. Zrobiło mi się jakoś tak przykro. Hellen kontynuowała - Jego rodzice rozstali się, gdy William miał 17 lat. Ale do tego wieku w domu było piekło. A taka ułożona rodzina, mogłoby się wydawać. Pan Blayk, ojciec William'a, był strasznym człowiekiem. Zniszczył w panu William'ie człowieczeństwo. To okropne - upiła łyk kawy - Ale serce się raduje, gdy widzę jak mu panienka pomogła. Pociągnęła go panienka ku górze z dna - wzięła wdech - Jesteś cudowna kobieta - dodała, łapiąc mnie za dłoń. Uśmiechnęłam się do niej. To co mi powiedziała, sprawiło, że zastanawiałam się, co się stało z ojcem William'a. Kilka miesięcy temu pojechał z nim na jakieś targi. Bynajmniej tak mi powiedział.
- Dziękuję, że mi pani o tym powiedziała. I cieszę sie, że jest pani z nami - powiedziałam - To jak? Robimy śniadanie?- zapytałam z uśmiechem. Kobieta kiwnęła głową i zabrała się za gotowanie.
Po około 30 minutach w progu pojawił się William.
- No dzień dobry pięknym paniom - oznajmił, posyłając nam swój bajeczny uśmiech.
- Dzień dobry panie Blayk, jak się spało? - zapytała Hellen. William podszedł do niej i przywitał ją czuły buziakiem w policzek. Widać było, że traktował ją nie jak pracownika, a członka rodziny. Po chwili skierował kroki do mnie i przytulił mnie najmocniej jak tylko potrafił.
- Myślałem, że mi uciekłaś - szepnął mi do ucha.
- Gdzież bym śmiała - odpowiedziałam równie cicho jak on.
- Zaraz będzie śniadanie - powiedziała Hellen, stawiając na blacie talerze.
-
Hellen moja droga, trzy talerze. Nie dwa. Jesz z nami - oznajmił William. Kobieta z radością wyjęła trzeci talerz. Na blacie były same pyszności. Naleśniki, jajka, bekon, świeże bułki, masło, dżem i nawet krem orzechowy. Oczy, aż same jadły.
Po raz pierwszy widziałam William'a takiego wyluzowanego i szczęśliwego. Śmiał się razem z Hellen z opowieści kobiety. Ten widok radował moje serce. Chciałam by taki został na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro