Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Harry wrócił do domu. Tak długo siedział u Malfoya, że nawet nie zorientował się jak późno było. Musiał przyznać, że miło mu się z nim rozmawiało. Gdyby kilka lat temu ktoś powiedziałby mu, że będzie rozmawiał z Draco jak że starym przyjacielem, nigdy by nie uwierzył, a nawet byłby w stanie uznać taką osobę, za słabego żartownisia. Nie mógł powiedzieć, że po tej jednej rozmowie dobrze znał Draco. Mógł za to stwierdzić, że trochę go poznał. Albo Draco nigdy nie był tak okropny, jak czasami się zdawało, albo bardzo się zmienił. Mimo, że za czasów szkolnych Harry nie przepadał za nim, nie okłamał go, mówiąc, że nie myślał o nim źle. 

Gdy tylko Harry wyszedł z salonu na korytarz, Ginny wyszła mu na przeciw. No, to by chyba było na tyle z jego spokojem. Harry wyprostował się. 

- Gdzie byłeś? - zapytała.

Jej głos był spokojny i opanowany. Harry wzrdygnął się. Chyba wolał, aby w tamtym momencie na niego krzyczała. Przynajmniej wiedziałby na pewno, że jest zła. W tym wypadku nie miał pojęcia jakiej reakcji się spodziewać. 

Harry nie wiedział co jej odpowiedzieć, i nie miał czasu na zastanawianie się nad jakimś wiarygodnym kłamstwem.

- Tu i tam - odpowiedział wymijająco.

Prześlizgnął się obok Ginny i przeszedł do kuchni. Opadł na krzesło. Ginny podążyła za nim. 

- Co to znaczy tu i tam? - zapytała podejrzliwie.

Harry westchnął ciężko.

- Musiałem załatwić kilka spraw, tyle. 

- Co ty przede mną ukrywasz? - lekko podniosła głos. 

- Ginny, nie dramatyzuj, nic przed tobą nie ukrywam.

- Pewnie mnie zdradzasz.

Harry nie miał ochoty na kłótnię. 

- Nie zdradzam cię - mówił spokojnym i przekonującym głosem - po prostu... to coś o czym nie mogę powiedzieć. 

Ginny zdawała się mu uwierzyć. Jej twarz lekko złagodniała ale nic nie powiedziała. Harry zdziwił się, że tak łatwo było ją przekonać.

- Wybacz, Harry, proszę, ja po prostu... sama nie wiem. 

Wbiła wzrok w podłogę, niczym mała dziewczynka, która nabroiła. 

- W porządku.

I możliwe, że gdyby myśli Harry'ego nie krążyły wokół Dracona Malfoya, to powiedziałby coś więcej. Harry wyszedł z pomieszczenia, zapominając po co w ogóle tam wszedł. Ku irytacji Harry'ego Ginny poszła w jego ślady. Mężczyzna usiadł wygodnie na kanapie. 

- A tak swoją drogą, to gdzie jest Lily? - zapytał zdając sobie sprawę, że nie widział córki.

- U mojej mamy.

- Nie uważasz, że trochę zbyt często tam przebywa? - bał się, że może Molly Weasley jest zwyczajnie zbyt miła, aby odmówić pomocy w opiece nad dzieckiem.

- Podoba jej się tam. Ron zostawia tam swojego syna i się razem bawią. Wiesz jak jej czasami się nudzi w domu. Zwłaszcza, że Albus i James są w Hogwarcie.

Harry pokiwał powoli głową. Siedział patrząc się w ogień, który płonął w kominku. 

***

Następnego dnia Harry poszedł do pracy w całkiem dobrym nastroju, i miał szczerą nadzieję, że nikt nie będzie w stanie tego zmienić. Miał mało pracy. Tylko kilka dokumentów, zero rozpraw. Hermiona mu obiecała, że jeśli nie będzie żadnych interwencji będzie mógł wyjść trochę wcześniej, a oni jakoś dadzą sobie bez niego radę. Harry cieszył się z takiego obrotu spraw, chociaż nie wiedział, czy powinien tak to wszystko lekceważyć, wychodząc wcześniej.

Po cichu liczył, że dostanie list od Malfoya. Z nieznanych mu powodów chciał się z nim ponownie spotkać. Ciężko było mu się przyznać to tego przed samym sobą ale tak było, i było to zdecydowanie niezaprzeczalne. 

Harry rozsiadł się wygodnie na krześle i zaczął przeglądać dokumenty dotyczące ostatnich rozpraw. Najgorsze i najnudniejsze zajęcie jakie mogło go spotkać. Nagle ktoś zapukał.Harry wyprostował się, poprawił koszulę i spojrzał wprost na drzwi.

- Proszę wejść - powiedział uprzejmym tonem.

Drzwi uchyliły się. Jakąż Harry odczuł wewnętrzną radość gdy zobaczył Draco. Sam nie wiedział czemu. Pewnie dlatego, że chciał się wcześniej z nim spotkać. 

- Cześć...- przywitał się mężczyzna.

Przez chwilę spojrzeli sobie w oczy.

- Siadaj, Draco - powiedział, wskazując na krzesło na przeciwko. 

Blondyn usiadł. Harry spojrzał na niego wyczekująco.

- Wiesz, Potter...

- Harry.

- Co...? -  Draco nie zrozumiał.

- Mów mi po imieniu - uśmiechnął się lekko.

- No więc, Harry, chciałem ci podziękować... tak właściwie to za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Chyba jakoś wcześniej nie było okazji - Malfoy położył jedną dłoń na stole - wiesz, bardzo mi pomogłeś - spuścił lekko głowę, jakby bał się, że Harry go wyśmieje.

Harry spojrzał na oblicze mężczyzny siedzącego przed nim. Niegdyś był taki dumny. Tak, dawny Draco Malfoy zdecydowanie by nie dziękował. Nie, dawny Draco Malfoy zdecydowane nie przyjąłby pomocy. Takie myśli kotłowały się w głowie Harry'ego. Szybko je odrzucił. Nie liczy się to co dawniej. Liczy się to co tu i teraz. 

Harry nachylił się nad biurkiem i położył dłoń na dłoni Draco. Mężczyzna spojrzał na niego ze zdziwieniem. Harry nie miał pojęcia dlaczego to zrobił. Obaj się lekko zarumienili. Harry szybko zabrał rękę i usiadł prosto. Zdecydował, że będzie udawał, że nic się nie wydarzyło. Odchrząknął.

- W porządku. Nie zostawiłbym cię tak przecież. 

- Czasem nie rozumiem, czemu. 

- Czemu chcę ci pomóc?

- Tak.

- Sam nie wiem. Chyba po prostu czuję, że powinienem. I chcę, żebyś wiedział, że jeśli chciałbyś pogadać...

- Zdaje mi się, że już to mówiłeś -  Draco się rozpromienił.

Harry uśmiechnął się do niego ciepło. Draco wstał. Przed wyjściem spojrzał jeszcze raz na Harry'ego.

- Może chciałbyś mnie odwiedzić jutro wieczorem? - zapytał z niepewnością w głosie.

- Jasne. 

Malfoy wyszedł. Harry zebrał papiery, które powinien oddać Hermionie. W sumie dwa dokumenty. Wyszedł ze swojego gabinetu. Niemal od razu natknął się na Rona.

- Cześć, Ron - przywitał się.

- O, siema, stary - Harry skrzywił się na to określenie. - Co robił u ciebie Mafloy? Chyba nie groził ci ojcem? - Rudzielec zaśmiał się na własny, niezbyt udany żart.

Harry już chciał mu powiedzieć, że to wcale nie jest zabawne, ale ugryzł się w język. 

- Chciał zapytać o coś - Harry lekko się zawahał, ale Ron tego nie usłyszał.

Każdy z nich poszedł w swoją stronę. Harry dotarł do gabinetu Hermiony. Wręczył jej dokumenty.

- Jeśli chcesz, możesz już iść - powiedziała kobieta, przeglądając papiery.

- Na pewno mogę? Nie będę już dziś potrzebny?

- Damy radę bez ciebie - uśmiechnęła się do niego. - Harry, tylko może, no nie wiem, postaraj się spędzić ten czas z Ginny.

Harry nie odpowiedział, tylko wyszedł. I wtedy właśnie zrozumiał, że Hermiona nie dała mu czasu wolnego dla niego. Chciała za wszelką cenę naprawić jego małżeństwo, które sam Harry zdążył już spisać na straty. Nie mówił tego głośno, ale tak właśnie było.

I jeszcze jego własne zachowanie. Najpierw przytulił Draco, potem położył swoją dłoń na jego. Dlaczego tak bardzo, i do tego nie do końca świadomie dążył do kontaktu fizycznego między nimi?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro