Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Harry za pomocą sieci Fiuu wrócił do domu. Nie był przyzwyczajony do takiej ciszy, i nie wiedział co mógłby robić. Wyjął z szuflady pergaminy, atrament i pióro, i zaczął pisać listy do swoich synów. Zwykłe zapewnienie ich, że wszystko w porządku, oraz zapytanie jak u nich. Przy pisaniu listu do Albusa starał się ostrożnie dobierać słowa. Wiedział, że jedno źle zinterpretowane zdanie wystarczy, aby doprowadzić do kolejnej kłótni między ojcem i synem. Zapakował listy do koperty i zostawił na szafce nocnej, aby wysłać je następnego dnia rano. Poszedł do salonu i wziął z regału książkę, która czekała aby ją dokończył. Zaczął ją czytać dawno temu, ale nigdy nie miał czasu, aby ponownie do niej zajrzeć. Usadowił się wygodnie na fotelu i zaczął czytać. Czytał zdanie po zdaniu, zatapiając się w historii głównych bohaterów. Nawet nie zdawał sobie sprawy z upływu czasu. Po chwili usłyszał cichy trzask od strony kominka. Uniósł głowę. Ginny i Lily wychodziły z kominka lekko ubrudzone sadzą. Ginny uklękła przy małej i otrzepała jej ubranie z brudu, po czym to samo zrobiła ze swoim. Dziewczynka podeszła do ojca i przytuliła go na powitanie. Następnie poszła do swojego pokoju. Harry spojrzał na zegar, który wisiał na ścianie. Było już po osiemnastej. Harry wstał. Ginny podeszła do niego i objęła go w pasie, a następnie przyciągnęła do siebie i mocno przytuliła, jakby nie widzieli się co najmniej tydzień. Harry głęboko wciągnął powietrze, jednak nic nie powiedział. W końcu kobieta odsunęła się o krok i pozwoliła mu wyswobodzić się z jej objęć. Harry przemknął obok niej, wychodząc z salonu.

- Zrobię coś na kolację - rzucił. 

Ginny poszła krok w krok za nim. Oboje znaleźli się w kuchni. Gdy sięgał już po czyste naczynie, kobieta złapała go za przedramię. Harry zmarszczył nos i spojrzał na nią zdziwiony.

- Ja coś przygotuję - powiedziała.

Harry wyprostował się i wyszarpał rękę z jej uścisku. Gdy zorientował się, że może postąpił trochę zbyt brutalnie postarał się przybrać łagodny wyraz twarzy.

- Nie ma problemu, przed chwilą wróciłaś z pracy, ja to zrobię - zapewnił. Był przyzwyczajony do tego, że on gotuje i zupełnie mu to nie przeszkadzało. 

- W porządku, zostaw to mnie - powiedziała, wypychając mężczyznę z kuchni. 

Harry wyszedł z kuchni. Wziął książkę, którą zostawił w salonie i poszedł do sypialni. Zasunął zasłony na oknach i zapalił światło. Zaczął czytać. 

***

Z rana wszystko działo się w dziwnie napiętej atmosferze. Harry i Ginny cały wczorajszy wieczór się nie kłócili. Mężczyzna bał się, że wszystko wybuchnie ze zdwojoną siłą. Ginny miała tego dnia wolne, więc została z Lily i wysłała listy napisane przez Harry'ego. Harry poszedł do ministerstwa. Wszedł do swojego biura, gdzie znalazł kilka kolejnych dokumentów. Tak to jest, gdy zrobi sobie dzień wolny. Na szczęście nie było tego wiele. Zaczął powoli wszystko czytać i wypełniać. Nie zajęło mu to dużo czasu.

Gdy ogarnął wszystkie dokumenty wziął kilka z nich, które powinna przejrzeć Hermiona. Pokierował się do jej gabinetu. Zapukał trzykrotnie w drzwi.

- Proszę - usłyszał, i wszedł. 

Hermiona siedziała za biurkiem analizując jakieś dokumenty. Harry'ego pocieszyło to, że miała więcej papierkowej roboty od niego. Położył pergaminy na biurku.

- Powinnaś to przejrzeć  - powiedział.

Kobieta spojrzała na niego. Rzuciła okiem na papiery.

- Słyszałeś o tym, że Neville miał wypadek przy pracy? Jest w szpitalu - zagadnęła.

Harry zrobił zdziwioną minę. 

- Nie, co się stało?

- Podobno poparzył się jakąś rośliną. Może po pracy pójdziemy go odwiedzić? Kończę za jakąś godzinę. Za chwilę czeka mnie jeszcze jedna rozprawa - powiedziała znudzonym tonem.

- Powinienem na niej być? 

- Oczywiście, przepraszam, mam tyle na głowie, zapomniałam ci powiedzieć - powiedziała ze skruchą.

- Nie szkodzi.

- Wyślę za chwilę list do Rona i Ginny. Spotkamy się z nimi w szpitalu.

Rozprawa dotyczyła użycia zaklęcia przez nieletniego, poza szkołą. Harry przypomniał sobie, jak sam miał podobną rozprawę. Ostatecznie zdecydowali się udaremnić to dzieciakowi, który obiecał, że to się więcej nie powtórzy. 

Harry i Hermiona poszli do szpitala świętego Munga, gdzie spotkali Rona i Ginny. Poszli do sali, w której leżał Neville. Mężczyzna rozpromienił się na ich widok. 

- Czy to coś poważnego? - zapytała z troską Ginny.

- Nie - zbył ją Longbottom - to tylko kilka oparzeń.  

- Wybaczcie na chwilę, wyjdę na chwilę na korytarz - powiedział Harry.

Na korytarzu co raz przechadzali się jacyś ludzie. Odwiedzający lub chorzy, którzy chcieli trochę rozprostowac nogi. Nagle Harry zobaczył znajomą sylwetkę Dracona Mafloya. Mężczyzna wychodził z pomieszczenia obok, rozmawiając z jakimś uzdrowicielem. Po chwili stał już sam na korytarzu. Spojrzał w stronę Harry'ego. Twarz miał bardzo smutną. Harry nigdy nie widział go w takim stanie. Bez namysłu podszedł do niego.

- Malfoy, wszystko w porządku? - zapytał nie kryjąc zaniepokojenia.

Spojrzeli na siebie, i Harry odniósł wrażenie, że widzi ból w tych szarych oczach. Miał wrażenie, że zrozumiał co się stało. 

- Nie, nic nie jest w porządku. Astoria zmarła - jego głos zaczął się łamać. 

Harry nie mógł patrzeć na tak zrozpaczonego człowieka, który stał przed nim. Odczuł potrzebę, aby go przytulić, pocieszyć ale wiedział, że to nie wchodzi w grę. 

- Draco, tak mi przykro - powiedział ze szczerym współczuciem - może mógłbym coś dla ciebie zrobić...? Sam nie wiem.

Draco pokręcił głową.

- Zadajesz podobne pytanie już trzeci raz. Już nic nie da się zrobić. Jest po wszystkim. Jej już nie ma - powiedział to tak jakby się już z tym pogodził, ale oboje wiedzieli, że to nie prawda.

Harry głośno wypuścił powietrze.

- Jakbyś chciał pogadać to mów śmiało - Harry uśmiechnął się blado.

- Narazie muszę zorganizować pogrzeb. Tylko dla rodziny, tak jak tego chciała. Może kiedyś. Muszę jeszcze powiedzieć Skorpiusowi. Do zobaczenia, Potter.

Harry patrzył jak Draco odchodzi. Po chwili jasna czupryna zmieszała się z tłumem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro