22
Harry siedział na fotelu patrząc się za okno. Był już grudzień, a ziemię przykrył biały puch. Cały czas padał śnieg, ale to nie przeszkadzało ludziom w chodzeniu w te i wewte. Wszyscy wyglądali, jakby się dokądś spieszyli, trzymając przed sobą świąteczne paczki. Harry kupił prezenty już wcześniej, odłożył je pod łóżko, aby poczekały do świąt. Tęsknił za Draco, który musiał zająć się swoimi sprawami. Nie widzieli się zaledwie pięć dni, ale dla Harry'ego każda minuta się dłużyła. Wprawdzie codziennie pisali do siebie listy, ale to nie było to samo. Dwa dni temu uczniowie Hogwartu wrócili do swoich domów i Harry chciał dać Draco trochę czasu na spędzenie z synem.
Wstał, i nie chcąc cały czas bezczynnie wpatrywać się w okno, zaczął rozglądać się za jakąś książką. Dni stawały się nudne, kiedy siedział sam w domu. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Serce załomotało mu w piersi na myśl, że to może być Draco. Podchodząc do drzwi bezskutecznie próbował ułożyć sobie włosy.Przekręcił klucz w drzwiach i je uchylił. Gdy tylko zobaczył znajomą sylwetkę, rzucił się jej w ramiona. Draco objął go i z utęsknieniem pocałował w usta. W końcu odkleili się od siebie i poszli do salonu. Usiedli na kanapie cały czas utrzymując upragnioną bliskość. Żaden z nich nie mówił tego na głos, ale każdy z nich tego potrzebował. Draco objął go i przyciągnął jeszcze bliżej.
- Pojutrze wigilia. Masz jakieś plany? - zapytał.
- Jeszcze o tym nie myślałem.
Harry nawet się nad tym nie zastanawiał, ale teraz, gdy Draco o tym wspomniał zdał sobie sprawę, że te święta będą zupełnie inne.
- Może wpadniesz do mnie? To by były nasze pierwsze, wspólne święta.
Harry przez chwilę udawał, że się zastanawia, chociaż już wiedział, jakiej odpowiedzi udzieli.
- A twoi rodzice? - zapytał, nie mając ochoty na konfrontację z Lucjuszem Malfoyem.
- Wyjeżdżają dziś wieczorem, wrócą dopiero po świętach. Nie mam pojęcia, czemu wybrali akurat wieczór. Dlatego do tego czasu musimy być już u mnie, żeby Skorpius nie został sam.
Harry pokiwał głową. Podobała mu się wizja spędzenia świąt z Draco. Był ciekaw, jak to będzie wyglądać. Zawsze na święta jeździł do rodziców Ginny, gdzie zjeżdżała się bardzo liczna rodzina, przez co czuł się bardzo niezręcznie. Teraz, dla odmiany miał spędzić święta w niewielkim gronie, z osobą, którą szczerze kochał.
- Pierwsze, wspólne święta - Harry powtórzył wcześniejsze słowa Draco, który uśmiechnął się szeroko.
- To pakuj się.
- Ale do wieczora jeszcze...
- Do wieczora już bardzo blisko - przerwał mu Draco. - Spójrz za okno.
Harry spojrzał przez okno, na dworze panowała ciemność. Draco miał rację. Potter leniwie wstał i poszedł do swojej sypialni. Kilka ruchów różdżką, i miał już spakowane wszystkie potrzebne rzeczy. Przytaszczył to wszystko do salonu. Draco wziął część jego rzeczy, razem z klatką z sową i wszedł do kominka.
- Widzimy się u mnie - mrugnął do Harry'ego, po czym zniknął.
Harry wziął pozostałą część swoich rzeczy i wszedł z nimi do kominka. Bardzo dokładnie wymówił nazwę miejsca, do którego chce dotrzeć, i za pomocą proszka Fiuu, po chwili znalazł się w salonie Malfoyów. Draco wziął od niego rzeczy.
- Zaniosę to na górę. Zostawiam was na chwilkę - powiedział, patrząc na Scorpiusa, który siedział na fotelu i czytał jakąś książkę.
Draco zniknął za drzwiami. Harry poczuł się lekko niezręcznie nie wiedząc co powinien powiedzieć. Usiadł na fotelu. Tym samym, na którym siedział, kiedy po raz pierwszy odwiedził Draco. Ten czas zdawał mu się z jednej strony bardzo odległy, a z drugiej strony pamiętał te wszystkie wydarzenia, jakby wydarzyły się dzień wcześniej. Chłopiec uniósł wzrok, a po chwili całkowicie odłożył książkę.
- Cześć, Scorpiusie - przywitał się Harry, bo nic innego nie przychodziło mu do głowy.
Chłopiec uśmiechnął się nieśmiało i wyprostował. Chyba również czuł się nieco niezręcznie.
- Dobry wieczór, panie Potter.
Harry zaśmiał się lekko.
- Mów do mnie po prostu Harry.
Scorpius pokiwał głową. Harry spojrzał na książkę, którą chłopiec czytał jeszcze kilka minut temu. Okładka wydawała mu się znajoma.
- Co to za książka?
- Ta? Quidditch przez wieki.
Harry uśmiechnął się zdumiony.
- Kocham Quidditch. Grałem nawet w drużynie.
- Jest świetny.
- Grasz?
Chłopiec lekko posmutniał.
- Chciałem, ale nie dostałem się do drużyny.
- Przykro mi. Jeśli chcesz, jak zrobi się cieplej, mogę cię trochę podszkolić. Może w następnym roku się dostaniesz?
Scorpius rozpromienił się, Harry dostrzegł błysk w jego oku.
- Tak, bardzo bym chciał.
Nagle do salonu wszedł Draco, z szerokim uśmiechem na ustach.
- Widzę, że się dogadujecie.
Obaj pokiwali głową. Draco usiadł na fotelu obok Harry'ego.
- Poróbmy coś we trójkę - zaproponował Draco.
- Pograjmy w szachy! - Rzucił Scorpius.
- Szachy są na dwie osoby.
- Możemy grać na zmianę - wtrącił Harry.
- To ja pójdę po szachy.
Scorpius pobiegł po schodach i po chwili wrócił z grą. Usiadł na podłodze, czekając na Harry'ego i Draco, którzy jako pierwsi rozegrali partię. Wszyscy świetnie się przy tym bawili. Draco, po kilku przegranych uznał, że już nie gra, więc Harry grał z jego synem. Trzeba było przyznać, że Scorpius był naprawdę dobry. Gdy skończyli grać, zaczęli rozmawiać. Głównie mówił Scorpius, opowiadając różne zabawne sytuacje ze szkoły, a Harry'emu i Draco miło było o tym słuchać, a nawet nieźle się uśmiali.
- Już pierwsza w nocy - powiedział Draco patrząc na zegarek. - No młody, pora spać. W sumie nie musisz spać, jeśli nie chcesz, ale idź już do swojego pokoju - słowa te nie brzmiały jak rozkaz, bardziej jak prośba.
Harry był pod wrażeniem jego tak dobrych relacji z synem. Żałował, że sam tak nie umiał, chociaż wszystko kierowało się w dobrą stronę, więc był dobrej myśli. Scorpis poszedł do swojego pokoju. Gdy jego kroki ucichły Draco się odezwał.
- Chcesz jeszcze posiedzieć, czy iść spać?
- Chcę wziąć prysznic, a potem iść spać.
- Słusznie - Draco wstał. - Chodź, zaprowadzę cię.
Harry poszedł za Draco na górę. Minęli sypialnię, w której spędzili pierwszą wspólną noc i weszli do pokoju obok. Było to duże pomieszczenie, z dwiema szafami, łóżkiem małżeńskim i komodą.
- To nasza sypialnia. Weź potrzebne rzeczy, i zaprowadzę cię do łazienki.
Harry wziął to, co było mu potrzebne i podążył za Draco. Wziął prysznic, osuszył mokre ciało, ubrał się w piżamy i poszedł do sypialni. Nie zastał tam Draco, więc usiadł na łóżku cierpliwie na niego czekając. Po chwili blondyn wszedł do pokoju, a mokre włosy opadały mu na czoło w zupełnym nieładzie, co i tak wyglądało idealnie. Mężczyzna nachylił się i przelotnie pocałował Harry'ego w policzek, po czym położył się na swojej stronie łóżka. Harry zrobił to samo, wtulając się w Draco. Jeden ruch różdżki sprawił, że zapadła ciemność, a w pokoju słychać było jedynie miarowy, spokojny oddech dwóch śpiących mężczyzn.
Gdy Harry obudził się następnego ranka, miejsce obok niego było puste i zimne. Wstał i ubrał się. Najchętniej jeszcze by pospał, ale nie było co tracić dnia. Nie wiedząc gdzie może znaleźć Draco, poszedł do salonu. Gdy pomieszczenie okazało się puste pomyślał, że może znajdzie go w kuchni. Nie mylił się. Scorpius, jeszcze w piżamach siedział przy stole jedząc kanapkę, a Draco stał oparty o ścianę popijając kawę. Gdy tylko zobaczył Harry'ego wziął ze stołu biały kubek, również napełniony kawą i podał ukochanemu.
- Głodny? -zapytał.
- Niezbyt.
Harry usiadł przy stole naprzeciwko Scorpiusa. Nagle usłyszeli ciche stukanie w okno. Harry spojrzał na sowę, która stała na zewnętrznej stronie parapetu. Zmrużył oczy. To była sowa Albusa. Draco odebrał list, i spojrzał na kopertę.
- Harry, to do ciebie - mówiąc to, podał mu list.
Harry otworzył kopertę i przeczytał list.
Cześć, tato.
Mógłbym wpaść do ciebie na święta? Jestem w domu trzy dni i już nie wytrzymuję. Matka chodzi w nerwach, że nic nie jest gotowe, a Lily i James zajmują się swoimi sprawami. Nie da się wytrzymać!
Albus.
Harry uśmiechnął się sam do siebie. Draco zaglądał mu przez ramię, czytając list. Harry spojrzał na niego pytająco. Blondyn skinął głową.
- Napiszę mu, że za godzinę po niego będę - powiedział Harry.
- Po kogo? - zapytał Scorpius.
- Albus spędzi z nami święta - powiedział Draco.
- Naprawdę?
Mężczyzna pokiwał głową. Scorpius szybko wstał, i pobiegł do swojego pokoju. Draco dał Harry'emu pergamin, atrament i pióro, aby napisał odpowiedź do syna. Po chwili młody Malfoy wszedł do kuchni całkowicie ubrany i uczesany. Usiadł ponownie przy stole, kończąc swoje jedzenie. Harry uśmiechnął się i wysłał list.
Godzinę później cała trójka siedziała w salonie. Czuć było przyjemną, rodzinną atmosferę, gdy Draco i Harry opowiadali o czasach szkolnych. Na początku bali się, że będą przynudzać, ale Scorpius okazywał duże zainteresowanie tymi historiami. Harry spojrzał na zegarek.
- Powinienem iść po Albusa.
Draco pokiwał głową.
- Proszek Fiuu jest na kominku.
Harry za pomocą sieci kominków dostał się do swojego dawnego domu. Gdy wszedł, dostrzegł, że nic się nie zmieniło. Salon okazał się pusty, więc Harry wszedł do kuchni, licząc, że tam znajdzie Ginny, aby z nią pogadać. Gdy tylko ustał na progu Lily wybiegła mu na przeciw i wtuliła się w niego. Harry objął ją i spojrzał na stojącą przy stole Ginny, która patrzyła na niego zdziwiona.
- Co ty tu robisz? - zapytała.
- Przyszedłem po Albusa.
Zrobiła zdziwioną minę. Nagle młodszy syn wszedł do kuchni.
- O jesteś, tato. Poczekaj, tylko wezmę swoje rzeczy - i poszedł z powrotem na górę.
- O co tu chodzi? - zapytała Ginny.
Lily wyszła, zostawiając rodziców samych.
- Albus ci nie mówił?
Pokręciła głową.
- Chciał, żebym po niego przyszedł, żeby spędzić ze mną święta.
Po chwili przyszedł Albus w ręku trzymając swoje rzeczy.
- Albusie, czemu nic nie mówiłeś? - zapytała Ginny szorstkim tonem.
Chłopiec jedynie wzruszył ramionami. Ginny zrobiła obojętną minę.
- Jeśli chcesz, to idź.
Albus uśmiechnął się szeroko. Harry chciał zapytać Ginny jak się trzyma, ale kobieta nie wyglądała na chętną do rozmów. Poszedł razem z synem do salonu. Powiedział mu, adres, który ma wymówić. Albus bardzo się ucieszył, gdy dowiedział się, że spędzi święta z przyjacielem ze szkoły.
Po chwili obaj znaleźli się z powrotem w salonie Malfoyów. Scorpius od razu podbiegł do Albusa i po przywitaniu się obaj pobiegli na górę.
- Wiesz co - powiedział Draco, gdy zostali sami - może nie róbmy w te święta żadnej kolacji, czy czegoś. Może po prostu wymieńmy się prezentami i spędźmy czas we czwórkę, jak rodzina.
- Myślę, że to dobry pomysł.
Następnego ranka wszyscy wstali wyjątkowo wcześnie. Zjedli wspólne śniadanie i wymienili się prezentami. Harry wysłał też prezenty dla Ginny, Lily i Jamesa. Przy jedzeniu Draco i Harry opowiedzieli chłopcom, o tym planach na dzień, które przyjęli z entuzjazmem. Cała czwórka poszła do salonu popijając zrobioną wcześniej przez Harry'ego gorącą czekoladę. Scorpius wyciągnął szachy czarodziejów. Harry długo musiał namawiać Draco, żeby z nim zagrał, ale w końcu blondyn się zgodził. Wszyscy bawili się naprawdę dobrze, i Harry czuł, że w ten sposób mogliby zbudować prawdziwą, kochającą rodzinę. W jego oczach było widać szczęście, które myślał, że już dawno wygasło.
***
Był już wieczór. Harry zszedł na dół, aby znaleźć Draco. Blondyn stał na progu salonu. Harry podszedł do niego. Nigdy nie spodziewałby się sceny, którą ujrzy w środku pomieszczenia. Albus i Scorpius siedzieli na kanapie, i całowali się. Harry zrozumiał, że to była dla nich bardzo intymna chwila.
- Chodź, Draco, dajmy im trochę prywatności - szepnął.
Draco odwrócił się twarzą do Harry'ego, a na jego ustach widniał uśmiech. Potter złapał go za rękę i pociągnął do kuchni. Po kilku minutach usłyszeli kroki.
- Myślisz, że nas słyszeli? - wyszeptał Harry.
- Wątpię.
Albus i Scorpius weszli do pomieszczenia. Młodszy Mafloy był mocno zarumieniony. Harry i Draco uznali, że będą udawać, że nic nie widzieli.
- Już idziemy spać - poinformował Scorpius.
- Zaprowadź Albusa do pokoju dla gości, tego obok twojego - powiedział Draco.
Chłopiec skinął głową, i obaj poszli na górę.
- Idę się wykąpać - powiedział Draco i pocałował Harry'ego w czoło.
- Poczekam w sypialni.
Harry zrobił tak jak powiedział. Usiadł na wygodnym łóżku, i cierpliwie czekał na Draco. Blondyn zjawił się wcześniej, niż podejrzewał.
- Myślałem, że idziesz się wykąpać - powiedział, gdy zobaczył, że mężczyzna jest jeszcze w ubraniach.
Draco nic nie powiedział. Złapał Harry'ego za ręce i pociągnął do góry tak, żeby ten wstał. Harry spojrzał na niego zdziwiony.
- To co teraz powiem - zaczął Draco - może wydawać się banalne, i takie też będzie. Szczerze mówiąc, nigdy nie uważałem, że zasługuję na szczęście. Nigdy nie pomyślałbym, że mogę cię pokochać, a tym bardziej, że ty mógłbyś pokochać mnie. Ale stałeś się dla mnie wszystkim. - Harry patrzył na niego, nie wiedząc, czemu jego partnera tak nagle wzięło na takie czułe słowa. Ale w tym momencie Draco uklęknął przed nim, a Harry'ego kompletnie zatkało, gdy wyciągnął małe, zielone pudełeczko. - Czy chcesz sprawić, że stanę się najszczęśliwszym człowiekiem, w całej galaktyce, i wyjdziesz za mnie?
Harry przez chwilę stał tak, patrząc tylko na klęczącego przed nim mężczyznę. Wzruszenie odebrało mu mowę, i przywróciło ją dopiero, gdy na twarzy Draco pojawiły się smutek i zwątpienie.
- Tak - powiedział, a jedna łza szczęścia wypłynęła spod jego powieki.
Draco cały czas klęcząc otworzył pudełeczko i nałożył na palec Harry'ego złoty sygnet. Wstał i wziął ukochanego w ramiona, aby potem czule i namiętnie pocałować. Odsunął się od niego, i ujął jego dłoń w swoje.
- Ten sygnet jest w naszej rodzinie od pokoleń. Jest jeszcze jedna rzecz - spojrzał prosto w zielone oczy, które błyszczały ze szczęścia - zamieszkasz ze mną?
- Jesteś pewien?
- Jestem absolutnie pewien. Wprowadź się, choćby dzisiaj.
Harry przytulił się do Draco.
- Dobrze.
----
Przepraszam, że rozdział dopiero teraz, ale jak widzicie jest trochę dłuższy niż zazwyczaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro