Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Wieczorem Harry i Draco siedzieli w salonie w zupełnej ciszy. Harry był oparty o Draco, prawie leżał i popijał herbatę, a jego ukochany głaskał go po włosach. Potter z jednej strony cieszył się, że jego związek był zaakceptowany przez Albusa, a z drugiej było mu przykro, że został odrzucony przez Jamesa. Dlaczego to musiało być tak skomplikowane? Czy zawsze ktoś musiał stawać mu na drodze do prawdy i szczęścia? Voldemort odebrał mu rodziców, w przeszłości ministerstwo nazywało kłamcą, gdy miał siedemnaście lat, dowiedział się, że żył, aby umrzeć, był z kobietą, której nie kochał, a teraz, gdy był szczęśliwy też napotykał przeszkody. Czy jego związek z Draco nie mógł po prostu być? Harry kochał Draco najbardziej na świecie, a on kochał jego. W czym był problem? Te rozmyślania przerwało ciche stukanie w szybę. Spojrzał na okno, i zobaczył siedzącą na parapecie od zewnętrznej strony brązową sowę. Harry westchnął.

- Pewnie kolejny list od kogoś, kto przeczytał artykuł z proroka - powiedział znudzonym głosem. - Mógłbyś...?

- Jasne - Draco wstał i podszedł do okna.

Harry położył się, na wolnej już kanapie, i odłożył kubek z herbatą na stolik, oczywiście za pomocą różdżki. Draco wpuścił sowę i wziął od niej list. Potter zmrużył oczy i przyjrzał się zwierzęciu. Nie był pewien, ale wydawało mu się, że to sowa jego najstarszego syna. Malfoy odwiązał list od nóżki sowy, która niemal od razu odleciała przez otwarte okno. Podał Harry'emu list i przyklęknął przy kanapie, bo jego ukochany leżał na całej jej długości. Harry nie mylił się, że list był od Jamesa. Zaczął czytać jego  treść, trochę się obawiając co jego syn w niej zawarł.

Cześć tato,

po powrocie do szkoły dużo czasu myślałem nad tym co się wydarzyło. Uznałem, że jestem ci winien przeprosiny, więc przepraszam. Chyba postąpiłem zbyt impulsywnie, ale  sam rozumiesz, że to nie takie proste. Albus też mi trochę wygarnął, ale miał rację. Nie powinienem zabierać ci szczęścia tylko dlatego, że nie ułożyło ci się z mamą. I nie powinienem wierzyć w to, co piszą w gazetach. Profesor McGonagall też mi to wyjaśniła, bo byłem potem w nie najlepszym humorze, i kiedy to zobaczyła, zapytała co się stało. Więc jej opowiedziałem, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Przeproś też ode mnie pana Malfoya, chyba nie powinienem być do niego tak uprzedzony. Miałeś rację, wujek Ron na pewno się mylił co do niego. No, bo skoro go kochasz, i dzięki niemu jesteś szczęśliwy, to znaczy, że na pewno nie może być taki zły jak w opowieściach wujka, prawda? 

James

Harry przeczytał list dwa razy lekko nie wierząc, że James tak szybo zmienił zdanie. Było mu przykro, że wcześniej jego syn tak zareagował, ale nie miał do niego o to żalu. Podał list Draco, który uważnie go przeczytał. 

- Wolałbym, żeby twoi synowie zwracali się do mnie po imieniu, a nie per panie, bo czuję się staro - roześmiał się. 

- Dobrze, przekażę im to. Panie Malfoy - Harry podkreślił ostatnie dwa słowa.

Draco pocałował go w usta, a Harry pogłębił pocałunek.

- Niedługo do ciebie też tak będą mówić - powiedział, gdy tylko odsunął się od Harry'ego, po czym jak gdyby nigdy nic poszedł do kuchni. 

Harry gwałtownie poderwał się do siadu. Czuł, że się rumieni. Draco wrócił do salonu z kubkiem herbaty i szerokim uśmiechem na pięknej twarzy. Usiadł obok Harry'ego, który patrzył na niego nadal lekko zdziwiony. Objął go, i przyciągnął do siebie.

- To jakie plany na wieczór? 

Harry namyślał się przez chwilę. 

- Możemy siedzieć tu tak. Pod kocykiem. Wtuleni w siebie. I rozmawiać. Albo nawet nie rozmawiać, po prostu być. 

Draco uśmiechnął się i wtulił w ciemne włosy.

- Romantycznie.

- Bardzo.

Draco wyciągnął różdżkę.

- Accio - koc, który leżał na fotelu znalazł się w jego dłoni. Kolejnym ruchem różdżki zapalił kominek i zgasił wszystkie inne źródła światła. 

Harry wziął od niego koc i przykrył ich obu. Draco zdjął koszulkę, a Harry przyłożył policzek do jego ciepłego torsu. 

- Pewnie jutro będę już wracał do siebie - powiedział Draco.

Harry uniósł wzrok i spojrzał na niego. 

- Nie możesz zostać? 

Draco uśmiechnął się czule i pokręcił głową.

- Jeśli tylko tego chcesz. 

Spojrzał na już lekko zbladłe malinki na szyi Harry'ego. Jednym ruchem zdjął jego koszulkę. Mężczyzna spojrzał na niego zdziwiony, ale Draco już miał usta przy delikatnej skórze na jego szyi. Zaczął ją ssać i lekko przygryzać, starając się, aby jej nie przegryźć, tak jak ostatnim razem. Harry jęknął cicho, co dało mu tylko znak do dalszego działania. Pchnął lekko Harry'ego, aby ten położył się na kanapie, i tak też zrobił. Zaczął obsypywać go pocałunkami i ssać skórę w delikatnych miejscach, zjeżdżając coraz niżej. Harry poddał się temu całkowicie, przymykając oczy, i pozwalając Draco robić co zechce. Odrzucił wszystkie myśli, które zaprzątały jego głowę. W tamtym momencie  nie były ważne. Liczył się tylko Draco. Nagle usłyszeli ciche stukanie. Draco zamarł z ustami przyssanymi do podbrzusza Harry'ego, który otworzył oczy. Blondyn powoli odwrócił głowę w stronę okna, za którym zobaczył szarą sowę. Zrobił wściekłą minę. Harry próbował wydostać się spod niego i wstać, ale Draco ponownie pchnął go na łóżko.

- Leż - rozkazał, a Harry się nie sprzeciwiał. Blondyn wstał i wziął list. Rzucił go Harry'emu. - Osobiście uduszę tego, kto wysłał ten list - powiedział.

Harry ciągle leżąc otworzył list. 

- Jest od Hermiony.

- Wredna szlama - powiedział Draco z pogardą w głosie. Harry uniósł na niego wzrok, a Draco zrobił skruszoną minę - przepraszam. 

Harry westchnął, wyciągnął rękę i przejechał nią po jego rumianym policzku.

- W porządku. Nie przepraszaj. Pewnie przeczytała Proroka i chce mi jeszcze bardziej wygarnąć.

- Niech nawet nie próbuje - oburzył się Draco. Harry zaczął czytać list.

Drogi Harry,

możemy się spotkać jutro po południu w barze pod trzema miotłami? Chciałabym z tobą porozmawiać.
                                                   Hermiona

- Hermiona chce się ze mną spotkać - powiedział Harry po kilku minutach ciszy.

- Kiedy?

- Jutro. W barze pod trzema miotłami.

- Idę z tobą.

Harry pokiwał głową.

- Jak myślisz, czego chce? - zapytał Harry w zamyśleniu.

- Niech nawet nie próbuje wszczynać awantur. 

- Co zrobisz, jeśli tak będzie?

- Jeśli to sprawi, że będziesz smutny, to zmienię jej życie w piekło.

Harry uśmiechnął się szeroko, wstał i objął jego szyję.

- Kochany jesteś, ale nie wiem, czy takie coś poprawiłoby mi humor.

- Zrobiłbym coś, co by poprawiło. Na przykład to - pocałował go namiętnie w usta, a Harry z zaangażowaniem oddał pocałunek.

------

Okej, pisałam, że jeszcze dwa rozdziały do końca, ale chyba jednak wyjdzie trochę więcej. Cóż, to chyba dobrze?
W każdym razie miłego dnia, kochani <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro